Cieniom Roberta Larkowskiego

Nie miałem okazji znać Roberta osobiście, a zatem nie mam legitymacji do wspomnień o nim jako o człowieku znanym mi prywatnie. Nie będę go więc oceniał ani też pisał porywającego peanu na jego cześć pod wpływem wiadomości o tym, że nie ma Go już wśród nas. Byłby to tekst sztuczny, bo pisany z pozycji zwyczajowych, nie zaś z potrzeby wyrażenia mojego szacunku do Zmarłego.

Nie zgadzałem się z Nim co do poglądów wielokrotnie, ale tyleż samo razy przyznawałem, że ma rację. Trudno porównywać jego publicystykę z paradygmatem klasycznie konserwatywnym, ale też nie w tym rzecz: Robert był wszak narodowym-radykałem starej daty. Tym, za co zawsze szanowałem Go jako publicystę, była umiejętność wyboru tematu i trafnego poprowadzenia wywodu. Nie zawsze język, którego używał, uznaję za właściwy, był On bowiem publicystą piszącym dosadnie, nierzadko agresywnie. Pamiętam jednak, że kiedy podczas współpracy z konserwatyzm.pl zapytałem o to w prywatnej korespondencji, Robert odpisał po prostu, że ta publicystyka taka właśnie ma być, gdyż inaczej nie dotrze do sumień.

Był radykałem. Można to lubić lub nie, ale dla Niego nie było odcieni szarości. Za to go szanowałem jeszcze bardziej. Niekoniecznie w 100% mądrze wybierał organizacje, których działalność firmował, ale też nie o to chodziło. Można to uznać za wadę lub zaletę, ale Robert nie rozważał jedynie w trybie kalkulacji korzyści i strat: pisał intelektem, ale myślał sercem. Chciałbym, żeby chociaż połowa prawicy miała jego zdolność do poświęcenia spraw prywatnych i życia temu, co głosi. W jakże innym byli byśmy dziś miejscu…

Robert pisał to, co myślał; pisał tak, jak czuł i zgodnie z tym, co było dla niego Święte. Czasem osobista cena, jaką za to płacił była wysoka (przypomina mi się znany fragment programu „Młodzież Kontra…”, gdzie atakowali go nawet LPR-owcy). Mam wrażenie, że wśród współczesnych, jakże liberalnych i demokratycznych, narodowców, jego narodowo-radykalny przekaz z rodzaju tych, jakie były właściwe Falandze sprzed roku 1939, nie miał szans na posłuch. Ale to nie znaczy, że Robert nie miał racji, po prostu glina, z jakiej przyszło mu budować, była już gorszego gatunku…

Byłeś, Robercie, zawsze po właściwej stronie. Z drogi, którą wybrałeś, nie zszedłeś na krok. By zacytować słowa św. Pawła: „stoczyłeś dobry bój, bieg ukończyłeś, wiary dochowałeś”.

R.I. P.

Mariusz Matuszewski

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *