Co z liberalnym programem w gospodarce?

Osobiście nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem liberalizmu gospodarczego. Projekt ten według mnie jest sensowny gdzieś w 80 procentach i w takim zakresie rozwiązuje on nasze problemy. Uważam natomiast, że najlepszy jest protekcjonizm, czyli system nastawiony na kierunkowe wspieranie kluczowych branży gospodarczych podobnie jak ma to miejsce u współczesnych tygrysów dalekowschodnich. Chodziłoby zatem o wspieranie „silnych”, czyli motorów gospodarki, miast charakterystycznego dla państwa opiekuńczego wspierania „słabych”. Wsparcie to finansowo mogłoby być śladowe, wymagałoby raczej koordynacji i zarządzania strategicznego aniżeli pompowania budżetowych pieniędzy.

Tak czy inaczej liberalizm gospodarczy opiera się na błędnych podstawach światopoglądowych redukujących ludzkie motywacje do tych opartych na chęci zysku i to jest złe, bo nie uwzględnia innych motywacji: altruizm, wyrzeczenie itp. Przyjmijmy jednak, iż w starciu z przechodzącym kryzys zachodnim państwem dobrobytu to wolnorynkowy program gospodarczy ma sens i stanowi słuszną na niego reakcję. Jak zatem prezentują się perspektywy, aby taki program w Polsce zrealizować? Prezentują się one nie najlepiej.

Przypomnijmy, iż polski liberalizm gospodarczy już od schyłku lat 80-tych można było podzielić na dwa odłamy: liberalizm demokratyczny i liberalizm konserwatywny. O ile pierwsze środowisko skupione było wokół gdańskich liberałów (głównie Tuska i Bieleckiego), drugie wokół Stefana Kisielewskiego i Janusza Korwin-Mikkego. Podział ten utrzymuje się do dnia dzisiejszego.

Przez minione dziesięciolecia byliśmy świadkami prób realizacji postulatów programowych liberalizmu demokratycznego. Były to próby nieudane i zakończone całkowitym blamażem – poczynając od gdańskiego Kongresu Liberalno-Demokratycznego na Platformie Obywatelskiej skończywszy. I nie chcę tutaj pisać o tzw. aferach gospodarczych, ale o prostej prawdzie, że o ile gdzieś na początku drogi partie te głosiły postulaty wolnorynkowe, w praktyce nie były już w stanie ich realizować poddając się pod naporem socjalnych roszczeń i interesów grupowych. Moim zdaniem było to związane z faktem, iż socjalizm z liberalizmem posiadają wspólne korzenie. W sytuacji, gdy postulaty wolnorynkowe są realizowane bez kręgosłupa moralnego staczają się na równi pochyłej w kierunku postulatów socjalistycznych. Tak było z sensownym niegdyś programem Platformy Obywatelskiej (osławiony program podatkowy 3 x 15% zaproponowany przez Zytę Gilowską), z którego nic już nie zostało, a PO stało się typową formacją konformistyczną, nastawioną na przetrwanie.

Stąd niektóre ze środowisk liberalizmu demokratycznego sfrustrowane powyższym stanem rzeczy pragną budować coś od nowa i na własną rękę, wysoko podnosząc sobie poprzeczkę i wierząc, że tym razem uda się zrealizować postulaty liberalizmu gospodarczego. Środowiskiem takim jest „Nowoczesna” Ryszarda Petru, która odświeżyła część z dawnych postulatów programowych PO, tym razem przemianowanych na podatki 3 x 16 %, znalazły się tam także inne liberalne postulaty jak np. odstąpienie od przymusu ubezpieczeń. Czy istnieje szansa, że partia ta wytrwa w swoich postanowieniach i w przypadku współrządzenia zacznie je realizować? Moim zdaniem się nie uda i będzie tak jak za PO.

Związane to jest z naszkicowaną powyżej zasadą „staczania się” partii liberalnych na pozycje socjalistyczne. Stąd program gospodarczy, choćby nie wiem jak sensowny nie może być celem samoistnym lecz wzbogacony być winien o postulaty aksjologiczne, które byłyby dla niego oparciem. Stąd liberalizm gospodarczy na Zachodzie zawsze pojawiał się w partiach prawicowych i konserwatywnych, a nie liberalnych jak np. brytyjscy Wigowie stojący na straży systemu parlamentarno-gabinetowego. Oddolna przedsiębiorczość gospodarcza zapewnia bowiem zbyt słabe spoiwo dla istnienia państwa, to ostatnie powinno się rozwijać na podłożu cnót politycznych i więzi wspólnotowych. Stąd pozornie sprzeczne postulaty konserwatyzmu kulturowego i liberalizmu gospodarczego muszą funkcjonować we wzajemnej zawisłości.

Wydaje się, iż polską formacją polityczną, która odpowiada powyższym roszczeniom jest partia Janusza Korwin-Mikkego. Odpowiedź twierdząca będzie jednak tylko częściowa. Liberalizmowi Korwina również brakuje bowiem owego kulturowego i aksjologicznego kręgosłupa: polityki przyjaznej religii katolickiej, w stosunkach międzynarodowych odwołania się do formuły realizmu politycznego i konieczności uregulowania naszych stosunków z Rosją; a w sensie czysto gospodarczym – owej protekcjonistycznej korekty, o której pisałem na początku, czyli wspierania kluczowych branży gospodarczych. Tylko w razie realizacji powyższych postulatów liberalizm Korwina będzie można nazwać konserwatywnym.

Istnieje jeszcze problem innego rodzaju. Partia ta przestaje być wiarygodna na skutek ciągłych rozłamów, pęcznienia i wyłaniania się z niej środowisk ideowo pokrewnych. W efekcie dzisiaj nie wiadomo nawet jakiej nazwy używać w stosunku do partii Korwina-Mikkego, gdyż nie wiadomo, czy zanim artykuł będzie opublikowany nazwa ta się znów nie zmieni. Tak było przecież w odniesieniu do kolejnych tworów: Unii Polityki Realnej, Stronnictwa Polityki Realnej, Kongresu Nowej Prawicy; a nie wiadomo czy nie będzie tak także w odniesieniu do partii KORWiN, jeżeli grupa konserwatywnych działaczy zgrupowanych w Konwentyklu zechciałaby przypadkiem zmienić prezesa np. w reakcji na jego wpadki w Parlamencie Europejskim. Stąd wiele przemawia za tym, iż środowisko to straciło już swoją szansę na odegranie niezależnej roli politycznej. Być może nie uda mu się w ogóle przekroczyć progu wyborczego.

Wydaje się zatem, iż Polska nie dorosła jeszcze do ważnych reform rynkowych, których wymaga nasz kraj – radykalnej obniżki podatków, zniesienia przymusu ubezpieczeń zdrowotnych, redukcji opieki społecznej czy prywatyzacji służby zdrowia. Tym samym jesteśmy skazani na nieudane eksperymenty budowy tu ekonomicznie skompromitowanego modelu państwa dobrobytu, który przecież jest systemem wyłącznie dla państw bogatych, a nie dla państw na dorobku, takiego jak nasze.

Michał Graban

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Co z liberalnym programem w gospodarce?”

  1. Z Pana artykułu wynika, że Polska ma wybór. Moim zdaniem aktualnie jest go pozbawiona ponieważ utraciła suwerenność na rzecz Unii Europejskiej. Unia na każdy kryzys reaguje regulacjami i nowymi urzędami. W istocie nie mamy wcale do czynienia z interwencjonizmem państwowym, a stopniowym upaństwowieniem wielu instytucji np. banków. W Polsce urzędnicy kierują bankami ręcznie, decydując np. kto może być akcjonariuszem banku, kiedy można wypłacić dywidendę, zatwierdzając zarząd. Ingerencja państwa idzie coraz dalej i dalej. Tak dzieje się od wielu lat. Nikt tego nie kwestionuje, a niewielu zauważa, że proces upaństwowienia ma miejsce. Ponadto definicja liberalizmu demokratycznego jest fałszywa. Ten kierunek ma niewiele wspólnego z demokracją. Faktyczne decyzje podejmuje grupa lewicowych proroków, narzucając swą wolę większości. Wydaje się, że o wolnym rynku a i o wolności w ogóle możemy w Polsce zapomnieć. Chyba, że rozpadnie się ten potworek zwany Unią Europejską.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *