Płacenie różnorodnych podatków nie jest przyjemne. Gdy uświadomimy sobie przy tym dodatkowo, iż współcześnie podatki nie tylko są wysokie, ale pewna ich część idzie na dotowanie złych działań (np. aborcji, in vitro czy promocji homoseksualizmu), ich płacenie staje się tym mniej miłe. Zrozumiałe są zatem coraz częściej pojawiające się pytania o różne moralne aspekty płacenia podatków. Czy rzeczywiście jest etycznym obowiązkiem płacić podatki w sytuacji, gdy ich wysokość faktycznie sięga połowy naszych dochodów? Czy płacenie wymaganych przez państwo danin wówczas, gdy pewien ich procent przeznaczane jest na finansowanie różnych niemoralnych przedsięwzięć, nie stanowi czasem niedozwolonych form brania udziału w tychże złych działaniach? A może wszelkiego rodzaju podatki tak naprawdę stanowią usankcjonowaną prawnie kradzież i dlatego dobrym uczynkiem jest uchylanie się od ich uiszczania?
Chrześcijańska powinność
Zacznijmy od tego, iż zarówno w świetle Pisma świętego i nauczania Magisterium Kościoła płacenie podatków jawi się bardzo jasno, jako moralna powinność. Obowiązek uiszczania władzom cywilnym wymaganych należności był nauczany przez Pana Jezusa oraz św. Pawła Apostoła (który z kolei pisał o zasadach wiary oraz moralności nie w swoim imieniu, ale w imię samego Boga). Zbawiciel, zapytany o to, czy należy płacić podatki cesarzowi, wskazując na monetę podatkową z wizerunkiem owego władcy odpowiedział: "Oddawajcie więc, co jest cesarskie cesarzowi, a co Bożego Bogu" (Mt 22, 21). Św. Paweł w liście do Rzymian ucząc o roli, jaką w społeczeństwie pełni władza oraz o związanym z tym obowiązku okazywania jej posłuszeństwa i szacunku, napominał m.in.: "Dlatego też podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi, po to, aby tego właśnie strzegli. Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć" (tamże: 13, 6-7). W będących ważnym zapisem wiary i obyczajowości pierwszych chrześcijan, dokumencie o nazwie "Konstytucje Apostolskie" znajdujemy zaś następujący zapis: "Będziesz się lękał króla, wiedząc, że ustanowienie pochodzi od Pana. Będziesz szanował przedstawicieli władzy jako sługi Boga, oni bowiem karcą wszelką nieprawość. Dobrowolnie płaćcie im podatki, cło i wszelką należność" (tamże: VII, 16). W sposób jasny na ten temat wypowiada się też – zatwierdzony i ogłoszony przez Jana Pawła II – Katechizm Kościoła Katolickiego: "Uległość wobec władzy i współodpowiedzialność za dobro wspólne wymagają z moralnego punktu widzenia płacenia podatków, korzystania w prawa wyborczego, obrony kraju (…)" (tamże: n. 2240).
Zalegalizowana kradzież?
Już sam fakt, iż w ramach tradycyjnej moralności chrześcijańskiej mieści się obowiązek płacenia podatków zadaje kłam twierdzeniom co poniektórych skrajnych liberałów i libertarian, jakoby wszelkie podatki były jedną z form kradzieży, tyle, że dokonywaną przez państwo. Jeśli bowiem podatek ze swej istoty jest kradzieżą, to absurdem byłoby mówienie o tym, iż istnieje moralna powinność uiszczania go. Nie istnieje bowiem coś takiego, jak moralny obowiązek do oddawania złodziejowi rzeczy, które należą do nas. Albo więc wszelkie podatki są złodziejstwem i wówczas nie mamy moralnej powinności ich płacić; albo też podatki jako takie nie stanowią kradzieży, ale są czymś, co z naszej strony należy się państwu i w związku z tym powinniśmy sumiennie je uiszczać.
Postrzeganie podatków jako kradzieży staje się jeszcze mniej wiarygodne, gdy zważymy na to, że Pismo święte, choć w niejednym miejscu potępia kradzież, to jednak, prócz nakazu płacenia podatków, nie piętnuje też wykonywania zawodu poborcy podatkowego. Z jednej strony, czytamy wszak w Biblii takie słowa jak: "Nie będziesz kradł" (Wj 20, 15); "Nie kradnij" (Mt 19, 18); " Kto kradnie niech kraść przestanie …" (Ef 4, 28); "Ani złodzieje, ani chciwi… ani zdziercy nie odziedziczą Królestwa Bożego" (1 Kor 6, 10). Z drugiej jednak strony, w tej samej Biblii czytamy, iż znany ze swej niezłomności i bezkompromisowości w głoszeniu i obronie Bożych zasad, św. Jan Chrzciciel przychodzącym do niego poborcom podatków (tzn. celnikom) nie nakazał porzucenia swego zawodu, lecz powiedział im: "Nie pobierajcie nic więcej ponad to, co dla was ustalono" (Łk 3, 13). Z kolei, pełniący funkcję przełożonego nad poborcami podatkowymi, Zacheusz, gdy nawrócił się do Pana Jezusa i "zbawienie stało się udziałem jego domu" (Łk 19, 9) zadeklarował, iż odda połowę swego majątku ubogim oraz zwróci poczwórnie, jeśli kogoś skrzywdził, tym nie mniej jednak nie obiecał porzucenia swej profesji (por. Łk 19, 8). Jak widać więc, Pismo święte potępia tylko nadużycia w pracy polegającej na pobieraniu podatków, nie zaś sam ów zawód. Gdyby jednak wszelkie podatki były kradzieżą, to konsekwentnie rzecz biorąc praca poborcy podatkowego nie różniłaby się niczym istotnym od fachu złodzieja. A zatem prawi i bogobojni ludzie nie mogliby jej wykonywać. Skoro jednak mają do tego moralne prawo, to wniosek jest jasny: pobieranie podatków nie jest złodziejstwem, a podatki nie stanowią kradzieży.
Owszem, pozornie rzecz biorąc, podatki wyglądają na kradzież. Wszak polegają one na tym, iż władze cywilne zabierają obywatelom część ich pieniędzy niezależnie od tego, czy ci wyrażają na to zgodę czy nie. Nie każde naruszenie czyjejś własności stanowi jednak kradzież. Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie nr 2408 tak wyjaśnia na czym polega ów występek:
"Siódme przykazanie zabranie kradzieży, która polega na przywłaszczeniu dobra drugiego człowieka wbrew racjonalnej woli właściciela. Nie mamy do czynienia z kradzieżą, jeśli przyzwolenie może być domniemane lub jeśli jego odmowa byłaby sprzeczna z rozumem i z powszechnym przeznaczeniem dóbr. Ma to miejsce w przypadku nagłej i oczywistej konieczności, gdy jedynym środkiem zapobiegającym pilnym i podstawowym potrzebom (pożywienie, mieszkanie odzież…) jest przejęcie dóbr drugiego człowieka i korzystanie z nich".
Chociaż w przywołanym powyżej fragmencie Katechizmu nie ma bezpośrednio mowy o podatkach, to jednak nie trudno jest w oparciu o niego wykazać, iż podatki jako takie, choć są przymusowym odbieraniem przez państwo czyichś pieniędzy, nie stanowią kradzieży. Państwo bowiem, jakby nie patrzeć, jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli. Wszyscy wszak, w jakimś zakresie korzystamy z instytucji finansowanych przez rząd. Odmowa płacenia podatków byłaby więc sprzeczna z rozumem, gdyż doprowadziłaby do totalnej destabilizacji funkcjonowania władz cywilnych – a te przecież są niezbędne w każdej społeczności. Ponadto niepłacenie podatków jest sprzeczne z zasadą powszechnego przeznaczenia dóbr, gdyż nawet jeśli uznamy, iż sami nie potrzebujemy żadnej pomocy ze strony państwa (choćby i w postaci policji i armii mających nas chronić) to nie możemy tego powiedzieć o innych współobywatelach (nie każdego wszak stać na wynajęcie prywatnej armii dobrze uzbrojonych ochroniarzy). A zatem odmawianie płacenia podatków jest jakąś formą braku solidarności społecznej oraz egoizmu.
Współudział w złu?
A co w przypadkach, gdy jakiś procent z naszych pieniędzy rząd wydaje na wpieranie różnych form zła? Czy wówczas płacenie podatków nie oznacza współudziału w finansowanych przez państwo nieprawościach?
W czasach ziemskiego życia Pana Jezusa oraz św. Pawła Apostoła, władze Cesarstwa Rzymskiego wydawały pewną część (prawdopodobnie wyraźnie większą niż ma to miejsce obecnie) pieniędzy podatników na różne złe cele: prowadzenie zaborczych niesprawiedliwych wojen, budowę i utrzymanie bałwochwalczych świątyń, rozwiązłe życie dworu, itp. A mimo, to Pan Jezus i św. Paweł Apostoł jasno nauczali, iż powinno się płacić podatki. Jak zatem wyjaśnić fakt, iż Biblia, która w wielu miejscach mówi, naszą postawą wobec zła winny być: "nienawiść" (por. Przysłów 8, 13; Psalm 101, 3); "nie zwracanie ku niemu oczu" (Psalm 101, 3); "brzydzenie się nim" (Rzym 12, 9); "trzymanie się od niego z daleka" (1 Tes 5, 22), brak uczestnictwa w nim, a raczej karcenie owego (Ef 5, 11), brak przyzwolenia nań (Rzym 1, 32), gdy chodzi o płacenie podatków zajmuje stanowisko wydające się być – szczególnie w kontekście tamtego czasu – pewnym kompromisem? Albo jak wytłumaczyć fakt, iż starożytni chrześcijanie, dla których często nie do przyjęcia była praca choćby i tylko przy upiększaniu pogańskich świątyń, jednocześnie za swój obowiązek uważali płacenie podatków, z których pewien procent szedł właśnie na ten cel?
Odpowiedź na to pytanie staje się w miarę jasna, gdy weźmiemy pod uwagę jedną z tradycyjnych reguł moralistyki katolickiej, a mianowicie tzw. zasadę podwójnego skutku. Reguła ta wychodzi z założenia, iż efektem czynów, które są zasadniczo dobre lub przynajmniej obojętne moralnie, może być nieraz jakieś zło. Na przykład – płacenie umówionej pensji jest nie tylko dobre, ale stanowi obowiązek pracodawcy. I dlatego należy to czynić, nawet jeśli jacyś pracownicy przeznaczają cześć swych zarobków na takie nieprawości jak pijaństwo, cudzołóstwo czy wizyty w klubach nocnych. Mamy tu więc do czynienia z czynem dobrym, którego ubocznym efektem może być i faktycznie nierzadko jest coś złego. Jeślibyśmy zastosowali regułę podwójnego skutku do kwestii płacenia podatków, to wychodzi nam mniej więcej coś takiego: większa część podatków idzie na finansowanie dobrych celów, dlatego też ich płacenie jest dobre, a fakt, iż mniejsza ich część przeznaczana jest na opłacanie złych rzeczy stanowi efekt uboczny naszego dobrego działania.
Czy podatki należy płacić zawsze i wszędzie?
Oczywiście fakt, iż – zasadniczo rzecz biorąc – należy płacić podatki, nie oznacza, że państwo ma prawo je przeznaczać na cokolwiek chce. Nie jest to też równoznaczne ze stwierdzeniem, iż władze cywilne mają prawo ustalać jakąkolwiek ich wysokość. Pismo święte naucza wszak również: "Król umacnia kraj prawem; kto ściąga wiele podatków, niszczy go" (Przysłów 29, 4). Odpowiedzialnością rządzących jest to, by podatki nie stawały się ani źródłem wspierania różnych nieprawości, ani też formą niesprawiedliwego ograbiania swych obywateli niemal ze wszystkiego. Mimo to jednak bardzo kontrowersyjnym wydaje się, by w razie każdorazowej wątpliwości co do np. wysokości podatku, obywatele mogli samowolnie odmawiać ich zapłaty. Praktycznie bowiem prowadziłoby do chaosu i bezprawia. Wszak, każdy podatek może wydawać się zbyt duży do płacenia. A tak naprawdę nie jest łatwym ustalenie jaka wysokość podatku jest sprawiedliwa, a jaka nie, gdyż w grę wchodzi tu wiele różnych okoliczności oraz rozważenie pomiędzy sobą interesów różnych grup społecznych i jednostek. Czy zatem nie istnieją żadne wyjątki od moralnego nakazu płacenia podatków? Obowiązek płacenia podatków nie należy do tej grupy moralnych zasad, od których nie ma żadnych wyjątków. Moralna norma "Płaćcie podatki" jest bowiem przykazaniem pozytywnym (a więc czymś, co należy czynić), a nie negatywnym (a więc czymś co jest zabronione). Wedle zaś nauczania Kościoła, od pozytywnych norm moralnych – w odróżnieniu od Bożych negatywnych zakazów – mogą istnieć pewne wyjątki. Jest to uzasadnione tym, że o ile zawsze można powstrzymać się od popełnienia jakiegoś zła (np. kłamstwa, cudzołóstwa czy morderstwa niewinnego), to jeśli chodzi o nasze "pozytywne" powinności, nie zawsze jest możliwe ich wypełnienie. Na przykład – powinniśmy praktykować jałmużnę, ale zdarzają się przypadki, gdy po prostu niczego nie mamy, a w związku z czym niemożliwe jest byśmy komuś coś podarowali. Zapewne więc, gdyby płacenie podatków oznaczało dla kogoś głodowanie, brak odzienia czy dachu nad głową, taki człowiek byłby zwolniony z obowiązku ich uiszczania. Człowiek bowiem nie istnieje dla państwa, lecz państwo zostało stworzone dla człowieka. Nieporozumieniem by było zatem domaganie się od ludzi tak daleko posuniętego posłuszeństwa władzy cywilnej, iż oznaczałoby ono np. głodowanie, bycie bezdomnym lub marznięcie z zimna. Nie zmienia to jednak słuszności ogólnej zasady płacenia podatków i nie oznacza, że można się od nich uchylać np. po to, by mieć więcej pieniędzy na nowy samochód, większy dom czy posyłanie swych dzieci do lepszej szkoły.
Mirosław Salwowski
[aw]
Dobry text.
„Państwo bowiem, jakby nie patrzeć, jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli. Wszyscy wszak, w jakimś zakresie korzystamy z instytucji finansowanych przez rząd. ” Nie wiem, jak patrzeć, ale realistycznie patrząc tak n i e j e s t. „Państwo” jest „dobrem” co najwyżej grupy, klasy rządzącej oraz tych, którzy z istnienia i funkcjonowania ustroju państwowego czerpią niewymierne i jasne korzyści. Tzn. wielkie koncerny i „elity” polityczne. To można łatwo wykazać historycznie i nawet Marks czy Engels o tym szeroko pisali (co innego, że ogólnie ich wnioski i przesłanki są nie do przyjęcia). Państwo bowiem jest złem „wspólnym”, a nie żadnym dobrem i nie ma najmniejszego dowodu i racji jego istnienia.. poza podtrzymywaniem partykularnego interesu pewnych kręgów.
Ile wynosił ten podatek, o którym mówił Pan Jezus? Ile wynosiły inne podatki, o których mowa w Biblii?
Nie wiem jak wysokie były podatki za Tyberiusza, ale podobno nie wyraził zgody na ich podwyższenie:”Tyberiusz dążył do wzmocnienia pryncypatu, odebrał zgromadzeniu ludowemu prawo wybierania urzędników i przekazał je senatowi. Mimo kłopotów finansowych z jakimi borykało się państwo rzymskie, Tyberiusz nie wyraził zgody na podwyższenie podatków,dążył natomiast do likwidacji nadużyć w prowincjach. Zaniechał dalszej ofensywy w Germanii, zdając sobie sprawę z ogromu kosztów takiej operacji.”
@Alek Pytanie o wysokość względną danin w starożytności jest o tyle źle skonstruowane, że wtedy wiele rodzin żyło nieznacznie ponad granicą biologicznego przetrwania. Wobec tego całkowity ciężar podatkowy rzędu 15% byłby dla nich bardziej dotkliwy niż obecne 40% dla nas.
Właśnie kluczowa jest kwestia tego, czy uprawniona jest generalizacja. Oddaj cesarzowi, to co cesarskie, czyli to co mu należne. Czy to znaczy, że gdy cesarz będzie miał fantazję nałożyć podatek majątkowy w wysokości 100%, to uprawnioną będzie generalizacja, że obowiązkiem religijnym jest oddać cesarzowi wszystko. Gdyby stanąć na gruncie ścisłej interpretacji, to Słowo Boże należałoby interpretować jako potwierdzenie iż ówczesna wysokość podatków w ówczesnej sytuacji została uznana za niezbyt dokuczliwą i jako taka potwierdzona jako „należna cesarzowi” (padło „oddaj cesarzowi co cesarskie”, a nie „oddaj cesarzowi wszystko” lub „wedle życzenia jego”).
@Alek, zasadniczo trzeba rozwazyc kontekst tamtej wypowiedzi Jezusa – chodzilo o to, ze nie interesuja Go polityczne przywileje, stanowiska, honory, bo nie potrzebuje ich, ma przeto juz najwyzsze panowanie; Jego interesuje nasze zbawienie: Twoje, moje, Agaty, Tomka etc. A podatki i ustroje polityczne – nalezy szanowac, co nie znaczy, ze musza byc (lub dla lepszej precyzji – ze musza byc takie a takie).
Dobry tekst. Za Ludwika XIV płaciło się średnio 10-20% podatków, w Anglii w XVIII wieku – 25-35% ( najwięcej w czasie wojny), w Austro-Wegrzech – 12%, w USA na pocz XX wieku – też 12% a w odrodzonej Polsce – 26%. I co było w tym złego? Dziś Niemiec płaci ok 56% a Szwed ponad 65% na co? NA SOCJAL!!!!!!! Na obiboków i próżniaków.
Panie Alku, pana sformułowanie „niezbyt dokuczliwa wysokość” jest w katolickiej moralistyce nieadekwatne. Władza może wymagać *dokuczliwych podatków*, na przykład w czasie wojny. Podatek nie powinien być rujnujący (a to jednak poprzeczka wyżej niż dokuczliwy) i powinien iść na cele należące do dobra wspólnego. A nie na utrzymanie darmozjadów, jak już zauważył pan Napierała.