Czy Polska nie popełniła pomyłki stulecia nie udzielając w 1919 roku wsparcia wojskom gen. Antona Denikina w walce z bolszewikami?

Czy Polska nie popełniła pomyłki stulecia nie udzielając w 1919 roku wsparcia wojskom gen. Antona Denikina w walce z bolszewikami? Jakie było kulisy decyzji podjęcia przez Józefa Piłsudskiego tajnych rokowań z bolszewikami? Kto w Moskwie sprzyjał Piłsudskiemu? Czy Denikin był rzeczywiście wrogo nastawiony do Polski? Wydarzenia historyczne śledzimy razem z bohaterami powieści – rosyjskim oficerem wywiadu Sił Zbrojnych Południowej Rosji Piotrem Goremkinem i współpracującą z nim Marią Biełozierską, Rosjanką mieszkająca w Polsce. Czy uda się im przekonać Polaków do zmiany samobójczej polityki? Akcja powieści toczy się w Warszawie, Poznaniu, Paryżu, Noworosyjsku, Taganrogu, Mińsku Litewskim, Moskwie i Bobrujsku. Obok postaci fikcyjnych przez karty powieści przewijają się postaci historyczne: gen. Anton Denikin, Józef Piłsudski, Roman Dmowski, płk Stanisław Haller, gen. Józef Dowbor-Muśnicki.

Czy klątwa gen. Denikina spełniła się? Czy miał on rację przewidując, że Polska ciężko zapłaci za to, że w 1919 nie pomogła Rosji? Książka jest także głosem w dyskusji na temat polsko-rosyjskich relacji w wieku XIX i XX.

Poniżej jeden z fragmentów powieści:

Warszawa, 24 lipca 1919

Samochód przydzielony do wojskowej misji brytyjskiej w Warszawie wjechał w Aleje Ujazdowskie i kierował się ku Belwederowi. Gen. Tom Briggs siedział na tylnym siedzeniu i ciekawie rozglądał się naokoło. Nie znał dobrze Warszawy, ale już po kilku dniach bardzo mu się podobała. Nie myślał jednak o tym – koncentrował się na czekającej go za kilka minut rozmowie z Naczelnikiem Państwa, Józefem Piłsudskim. Siedzący obok gen. Carton de Wiart udzielił mu kilku rad, sporo mówił o tym, jakim człowiekiem jest Piłsudski. Briggs był zaskoczony tym, czego się dowiedział. Socjalista, przed laty biorący udział w napadach na pociągi, w czasie wojny pozostający de facto na służbie Niemiec – staje na czele państwa polskiego? Jak to w ogóle było możliwe?

– Jak mam tytułować Piłsudskiego? – zapytał Briggs.

– Najlepiej niech mówi pan per „Panie Naczelniku”, niektórzy mówią do niego „panie generale”, ale to jest niezręczne – odpowiedział de Wiart.

Te rozważania przerwał towarzyszący obu generałom kpt. John Nichols, który miał jednocześnie notować przebieg spotkania z Piłsudskim.

– Panie generale, dojeżdżamy do Belwederu.

Samochód skręcił w lewo w bramę i wjechał na spory dziedziniec przed wejściem do niezbyt dużego pałacyku. Drzwiczki do samochodu otworzył czekający już na gościa młody polski oficer w mundurze porucznika.

– Panowie generałowie, melduje się por. Mączyński. Proszę za mną.

Weszli po kilku schodkach do wejścia, gdzie czekał kolejny oficer.

– Melduje się kpt. Stanaszek. Proszę chwileczkę poczekać, Naczelnik Państwa za chwilę wyjdzie.

De Wiart był w Belwederze już kilka razy, więc raczej nie intrygował go wystrój pałacyku. Za to Briggs rozglądał się wokoło. Był znawcą sztuki i architektury, więc ocenił od razu wartość obiektu, w którym się znajdowali, choć nie był w stanie ocenić znaczenia wszystkich obrazów i mebli, które widział. Nagle otworzyły się drzwi i wyszedł przez nie człowiek średniego wzrostu w szaro-niebieskim mundurze. Briggsowi od razu rzuciły się jego oczy, pełne iskier i jakiejś tajemniczości. Patrzyły na niego spod krzaczastych brwi.

– Witam pana, generale – zwrócił się po francusku do de Wiarta Piłsudski.

– Dzień dobry Panie Naczelniku, dziękuję, że zgodził się pan nas przyjąć. Przedstawiam panu gen. Toma Briggsa, do niedawna naszego oficjalnego przedstawiciela Brytanii przy wojskach gen. Denikina.

– Ależ nie ma za co dziękować Zawsze ceniłem Anglię i jej armię. Poza tym, teraz jesteście naszymi sojusznikami.

Briggs uznał, że początek jest dobry. Przyjrzał się bliżej Piłsudskiemu. Nie mógł sobie jakoś wyobrazić, że ten człowiek napadał kiedyś na pociągi. Po wejściu do gabinetu, Piłsudski poprosił gości, żeby siedli. Poprosił o herbatę i spytał:

– Co pana generała sprowadza do Polski? – zwrócił się do Briggsa.

– Panie Naczelniku, byłem przez kilka miesięcy przedstawicielem Brytanii przy Siłach Zbrojnych Południowej Rosji. Moja misja dobiegła końca, zastąpił mnie gen. Holman. Przed powrotem do Londynu chciałem przyjechać do Warszawy i przekazać panu garść informacji i spostrzeżeń. W tej chwili toczy się w Rosji walka na śmierć i życie między bolszewizmem a prawdziwą Rosją. W moim przekonaniu ten rok jest decydujący. Jak pan zapewne wie, mój kraj udziela wojskom Denikina wszechstronnej pomocy w zaopatrzeniu. Dzięki temu może on nie tylko się bronić, ale i atakować. Kiedy wyjeżdżałem z Noworosyjska wojska Denikina kontynuowały natarcie na Kursk i Kijów. Mam do pana pytanie i prośbę, mówię w imieniu Brytanii, czy dla dobra Europy, w tym i Polski, nie zgodziłby się pan na nawiązanie kontaktu operacyjnego z dowództwem Sił Zbrojnych Południowej Rosji i omówienie kwestii współdziałania armii polskiej i rosyjskiej? Tam, powiem jasno, wszyscy tego oczekują.

Piłsudski przez cały czas, kiedy mówił Briggs siedział nieporuszony. Jego twarz nie zdradzała emocji, nie można było też odczytać co myśli o tym wszystkim i jakie są jego odczucia. Kiedy Brigss skończył, Piłsudski westchnął i odpowiedział:

– Panie generale, Polska jest młodym państwem, istniejemy ledwie kilka miesięcy, próbujemy budować wszystko od nowa. Nie mieliśmy niepodległości od ponad 100 lat, to są trzy pokolenia! Zaczynamy praktycznie od zera. W takiej sytuacji nie możemy zbyt pochopnie szafować siłami, których i tak nie mamy zbyt wiele. Ja coś o tym wiem. Nasza historia w XIX wieku to pasmo walk bez nadziei na zwycięstwo – traciliśmy najlepszych ludzi, potem ci, co ocaleli szli na zesłanie albo na emigrację. Tutaj, w tym pałacu mieszkał rosyjski namiestnik, który na początku XIX wieku czuwał nad tym, żebyśmy jako naród nie zerwali się ze smyczy. I jak skończył? Pewnej nocy musiał uciekać tajnym przejściem przed patriotami, którzy podnieśli bunt. Mogę panu pokazać, gdzie to było. Tak, my mamy bardzo wiele smutnych doświadczeń. Mało kto nas rozumie.

Briggs słuchał z coraz większym zdenerwowaniem. Piłsudski wyraźnie unikał zajęcia stanowiska. Postanowił jednak wytrwać do końca jego wypowiedzi, aż do chwili, kiedy sformułuje jakąś odpowiedź.

– Moje życie było znaczone tymi wszystkimi tragediami, jakich doświadczał naród. Byłem konspiratorem, siedziałem w twierdzy, potem zesłano mnie na Syberię. Powstać z kolan – to był mój program. Nie powiem, żebym miał wtedy poparcie. Naród żyjący w niewoli karleje, przystosowuje się do sytuacji, przestaje marzyć. My byliśmy niczym budziciele, ale to właśnie sprawiało, że traktowano nas wrogo. Nikt nie lubi, kiedy chce się go zbudzić z letargu. Po co? – pyta. Jakoś przeżyje się, doczeka się lepszych czasów. Ja nie chciałem czekać, chciałem czynu, ale czynu, który miałby szansę na zwycięstwo.

Briggs ledwie się powstrzymywał, ten wykład stawał się nie do zniesienia. Przybył tu z konkretną sprawą, a jego interlokutor uciekał we wspomnienia.

– Tak, panie generale, losy narodów są wielką areną, na której ciągle trwa walka o przetrwanie. My przetrwaliśmy i powstaliśmy z kolan. Mówi pan, że Rosja walczy o przetrwanie. Która Rosja? – pytam pana. Ja znałem tę Rosję, która zakuła mnie w kajdany i odebrała godność. Teraz walczy, proszę bardzo, niech walczy, zobaczymy co z tego wyniknie.

– Czy mam z tego wnosić, że Polska nie zechce współdziałać z Denikinem? Panie Naczelniku, sam Denikin i jego najbliższe otoczenie jest do was bardzo przychylnie nastawione. Oni na was liczą. Ta walka nie jest, jak pan twierdzi, tylko wewnętrzną walką w Rosji. To jest walka o kształt naszej cywilizacji na dziesiątki lat. Nie może pan kierować się tylko złymi wspomnieniami.

Piłsudski spojrzał chmurnie na Briggsa.

– Tu nie idzie o wspomnienia. Ja nie mogę decydować o rzuceniu na szalę naszych sił w imię nie wiadomo czego. Poza tym, ja naprawdę nie mam możliwości do takich operacji. Walczymy teraz z bolszewikami i Ukraińcami. Na zachodzie też muszę trzymać wojsko, bo nie wiadomo co zrobią Niemcy.

– Czyli mam przekazać w Londynie, że Polska odmawia współdziałania z Denikinem?

Piłsudski zmarszczył brwi i popatrzył na Briggsa.

– Na razie nie ma z kim współdziałać. Nasze wojska są daleko od Denikina. Ale dobrze, postaram się wysłać do niego swojego przedstawiciela w celu nawiązania kontaktu.

– To już by było coś! Panie Naczelniku, o ile mi wiadomo Denikin chciałby się za panem spotkać w dogodnym miejscu.

– Ja z Denikinem? No wie pan generale, to nie będzie łatwe, gdzie niby to miałoby nastąpić? – Piłsudski był wyraźnie zaskoczony.

– Choćby w Kijowie. Wojska Denikina zajmą to miasto za kilka tygodni, a wy też zbliżacie się do niego.

– W Kijowie? A jak pan sądzi, generale, czy Denikin przyjmie mnie tam jako poddanego jednej niepodzielnej Rosji czy jako przywódcę niepodległego państwa? – sarkastycznie zapytał Piłsudski. – I czy tereny, które teraz zajmują moi żołnierze, Denikin uznaje za rosyjskie czy łaskawie uznałby je za nasze?

– Panie Naczelniku, ja znam obawy Polaków, ale naprawdę musicie wznieść się ponad to, bo są sprawy ważniejsze. Tak nie można rozumować!

– Pan wie swoje, a my tu wiemy swoje, bo pan traktuję Rosję jak jedną z kart na stoliku do gry w brydża, a dla nas to nie jest układanka, tylko ponad 200 lat upokorzeń i klęsk.

– Ta Rosja wam już nie zagraża, a bolszewicy, jeśli wygrają, przyniosą wam zagładę.

– Doprawdy? Proszę mi wierzyć, damy sobie z nimi radę.

– Czyli co mam przekazać rządowi w Londynie? – zagrał jeszcze va banque Briggs.

– Proszę powiedzieć, że wyślę w najbliższym czasie mojego przedstawiciela do Denikina, nawiążę z nim kontakt, ale mówiąc szczerze nie bardzo chce mi się wierzyć w jego zwycięstwo, ale któż to wie.

Piłsudski wstał dając do zrozumienia, że audiencja jest skończona. Briggs i de Wiart zerwali się z krzeseł.

– Mimo wszystko liczę, panie Naczelniku, że Polska nie popełni błędu. Macie wielką szansę na odegranie doniosłej roli w Europie – odezwał się Briggs.

– Tak, zgadzam się, mamy wielką szansę, na pewno jej nie zmarnujemy.

Podał rękę Briggsowi i de Wiartowi przy samych drzwiach.

– Do widzenia panowie. Myślę, że historia osądzi, kto miał rację – powiedział na pożegnanie Piłsudski.

De Wiart, który wysłuchał całej rozmowy z niepokojem zatrzymał się jeszcze na chwilę, odwrócił się i dobitnie powiedział:

– Panie Naczelniku, o naszej rozmowie poinformuję drogą służbową nasz rząd, który oczekuje od Polski współdziałania z Denikinem. Niech pan tego nie lekceważy. Znamy się dobrze, Anglia pana ceni i popiera. Jednak oczekiwalibyśmy od pana współpracy i otwartości na nasze propozycje. Sprawa jest bardzo poważna, nie możecie kierować się tylko resentymentami historycznymi, to jest droga donikąd.

Piłsudski nic nie odpowiedział, spojrzał jedynie na de Wiarta spod krzaczastych brwi, kiwnął głową i wycofał się do swojego gabinetu. Kiedy zamknęły się drzwi, Naczelnik Państwa podszedł do biurka, podniósł słuchawkę telefonu i poczekał na zgłoszenie się centrali.

– Proszę natychmiast do mnie Becka.

Józef Beck był wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie Ignacego Jana Paderewskiego. Był zaufanym Piłsudskiego i ojcem późniejszego ministra spraw zagranicznych Polski, też Józefa Becka. Wszedł do gabinetu po dwóch minutach.

– Melduję się, panie Komendancie.

– Niech pan siada. Wie pan kto u mnie był? Gen. Briggs, przyprowadził go tutaj do mnie de Wiart. Namawiał mnie, w imieniu rządu angielskiego, do udzielenia pomocy Denikinowi. Pan sobie wyobraża, ja miałbym udzielać pomocy Denikinowi! On chyba nie wie na jakim świecie żyje. Musiałem go rzecz jasna potraktować dyplomatycznie, obiecałem wysłanie do Denikina naszego przedstawiciela. Z tym będę zwlekał jak tylko się da. Poza tym, jak mi się zdaje, w Anglii opinia jest bardzo podzielona na temat dalszej pomocy dla białych. Briggs reprezentuje opcję Churchilla, a nie Lloyd Georga. Ale dość o tym. Niech pan referuje jak nasze rozmowy w wiadomej sprawie.

– Panie Komendancie, Marchlewski przejechał przez Warszawę, jadąc z Berlina do Moskwy. Nasi z PPS gadali z nim, jest skłonny do daleko posuniętych rozmów. Teraz Kossakowski i kpt. Boerner rozmawiają z nim w Białowieży. Myślę, że za parę dni będziemy mieli pełny raport.

– To dobrze, na razie to wstępna gra. On pojedzie do Moskwy i przekaże wszystko Leninowi i Dzierżyńskiemu. Jak sądzę oni nie odrzucą propozycji. Nie mają wyjścia, Denikin dobiera się im do skóry, a my możemy być dla nich jedynym ratunkiem. Druga runda nastąpi za parę tygodni. Tylko jedno musi być przestrzegane jak nigdy dotąd – nikt, absolutnie nikt nie może się o tym dowiedzieć.

– Ależ panie Komendancie, oczywiście, mamy w tej sprawie doświadczenie.

– Ten Kossakowski pewny?

– Pewny, to nie nasz człowiek, ale on wierzy, że pan Komendant działa w najlepszych intencjach. Jestem jego pewien.

– A, i jeszcze jedno. Chcę mieć wszystkie dane na temat działających w Warszawie Rosjan. Sprawdźcie czy nie mają jakichś kontaktów z endekami i oficerami z dawnej armii rosyjskiej. Muszę wiedzieć kto się z kim kontaktuje, co robi ten Frołow, który chce się ze mną koniecznie widzieć. No i dostarczać mi odszyfrowane depesze radiostacji Denikina. Codziennie muszę mieć meldunki o tym, jak wygląda sytuacja na froncie. Powiedzcie też tym z PPS, żeby nasilili atak na endecję, mają ich dyskredytować jako wysługujących się Rosji. Opinia publiczna musi być zniechęcona do jakichkolwiek myśli o naszej solidarności z białymi.

Piłsudski zamilkł jakby zastanawiając się czy wszystko powiedział, po czym stwierdził jedynie:

– Mnie namawiać do pomagania Moskalom, coś takiego.

[aw]
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Czy Polska nie popełniła pomyłki stulecia nie udzielając w 1919 roku wsparcia wojskom gen. Antona Denikina w walce z bolszewikami?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *