Podejście Polaków (w tym polskich polityków) do kwestii prowokacji politycznych – jest z dawien dawna wyjątkowe i zasługuje na pogłębioną analizę. W największym skrócie dominująca postawa sprowadza się do tego, że prowokacji, spisku i ukrytego dna dopatrujemy się niemal we wszystkim – i niemal z niczego nie wyciągamy żadnych wniosków.
Na przykładzie wygląda to w ten sposób: w pewnej wsi mieszka sobie gospodarz. Ma swoje wady i zalety, ale też jedną słabość: nie lubi akrobatów. Jak taki zaczyna robić fikołki, po prostu musi dać mu po mordzie. Kiedy więc do wioski ma przyjechać cyrk wszyscy sąsiedzi wiedzący o tej słabości zaczynają lamentować, że znowu będzie mordobicie. Żona załamuje ręce. Dzięki płaczą. Sam chłop zżyma się w sobie i głośno przeklina się za tę fatalną niechęć do akrobatyki. Na około mnożą się ostrzeżenia, analizy i przypomnienia poprzednich obitych cyrkowców. Nawet sołtys zabiera głos w tej sprawie, potępiając pranie po pyskach. Po czym cyrk przyjeżdża, gość w trykocie wyłazi, macha salto i BĘC – bierze od gospodarza w dziób. Lament zaczyna się znowu, ze wzmożoną siłą: że cham, że łajdus, że opinię wsi psuje. Dalej – że sołtys powinien był cyrku nie wpuszczać, albo chociaż akrobatę związać. A gospodarz tylko siedzi z ponurą miną i powtarza: no przecież wiecie, że łatwo ulegam prowokacjom…!
Otóż nie wiadomo dlaczego, szereg komentarzy po wczorajszych burdach obraca się wokół kwestii kto kogo sprowokował. Jednak sam fakt, że dano się sprowokować – jakoś analizie umyka. To jest traktowane jako constans, smutna przypadłość polskiego narodu, że reaguje on jak pies Pawłowa. I dopiero takie podejście jest faktycznie przerażające.
Zwycięstwo prowokacji
W swym krótkim oświadczeniu prezes Winnicki słowo „prowokacja” wymienia coś bodaj z pięć razy – jednak ani razu nie towarzyszy mu wezwanie do zachowania spokoju i zdrowego rozsądku, pozwalającego owej prowokacji nie ulec. Przeciwnie, lider MW uderza w ton konfrontacyjny, chcąc zaprezentować się nieledwie jako pałkarz, co przecież umiarkowanie pasuje do jego emploi, jak i charyzmy politycznej. Tymczasem od lidera formacji nawiązującej nazwą do tradycji narodowej demokracji – można by chyba wymagać więcej, niż tylko slogany w rodzaju „nie udawajcie, że pada deszcz, gdy plują wam w twarz”.
Mamy też do czynienia z żenującym brakiem refleksji historycznej, w dodatku opartym o farsowe naśladowanie wydarzeń z przeszłości. Wszak prowokacjami sowieckimi tłumaczono już wybuch powstania warszawskiego – ale cóż, dowództwo AK nie widziało innej możliwości, niż prowokacji tej ulec. Podobnie w sprawie Katynia – polski rząd podpuszczali tak Niemcy, jak i Stalin – i cóż, nasi politycy uznali, że trudno, nie ma wyjścia, furda interesy, trzeba tańczyć, jak nam grają. Otóż więc teraz, na poziomie żenującej, kibicowskiej podróbki tamtych historycznych dylematów – prezes Winnicki rzuca heroicznie, że nie ma wyjścia, trzeba dać się wpuścić w maliny i „stanąć w obronie polskiego honoru”.
W jakim sposób honor ten był zagrożony przez jakichś rosyjskich kiboli, czemu prezes Winnicki tak nisko go ceni, że aż nie widzi innego wyjścia, jak pranie się oń na ulicach przez byle kogo z byle kim – pozostanie słodką tajemnicą szefa MW. W całym jego oświadczeniu uderza jednak rozbrajający fatalizm. Prezes Winnicki ostrzegał, on mówił że tak będzie, on ubolewa, że nikt go nie słuchał, że Rosjanie przyjechali, że rząd nie zakazał im marszu, a teraz zyskał instrument do ograniczania wolności zgromadzeń – słowem prezes Winnicki jasno i klarownie wszystkich naokoło wskazuje jako winnych. Z jednym wyjątkiem. Bez winy są ci, którzy tej prowokacji ulegli, którzy rozpoczęli bójki i rozkręcili zamieszki. Ci po prostu już tak mają, że muszą dać w mordę akrobacie.
Na lep TVN…
Rzecz jasna, że zajścia były w jakiejś mierze sprowokowane, czy raczej ukierunkowane. Wbrew jednak opinii prezesa MW – nie sposób za to winić wyłącznie, a nawet przede wszystkim strony rosyjskiej. Przeciwnie, śledzenie sekwencji zdarzeń dokładniejsze niż to, które przeprowadził prezes Winnicki wskazuje, że np. dyskusja o ewentualnym noszeniu emblematów komunistycznych przez rosyjskich kibiców została zaczęta przez… ambasadę RP w Rosji, która ni w pięć ni w dziewięć, wiedząc doskonale, że żadne zakazy tego typu w Polsce nie obowiązują – zaczęła nagle „dodatkowo zapewniać” Rosjan, że mogą tak ubrani się do Polski wybrać, bo „prawie na pewno” nie przysporzy im to kłopotów. Otóż to „prawie”, ba, samo wspomnienie o zakazach (nawet nieaktualnych) itd. – stanowiło zachętę dla zadymiarzy, których nie brakuje pod żadną szerokością geograficzną. Są ludzie nie znoszący muzyki poważnej, którzy na widok tablicy z napisem: „zakaz głośnego słuchania Bacha między 22 a 4 rano” – po prostu nie mogą żyć, dopóki nie włączą o północy na cały regulator koncertów brandenburskich. Powtórzę – rosyjskich kibiców naprawdę umiejętnie zachęcano, żeby zrobili w Polsce coś głupiego – i zachęcającymi nie były bynajmniej władze rosyjskie.
Niezależnie od ewentualnych korzyści, jakie z zajść może wyciągać rząd RP – główna odpowiedzialność spada jednak na środowiska oszołomskie, przekonujące, że „akrobacie”, czyli „Ruskim” po prostu nie można nie przyp…ć – a także na dzielnie tym razem sekundujące szurom media głównonurtowe. Po kilku tygodniach nakręcania atmosfery – przyszło apogeum. W dzień meczu na antenie Polsatu opowiadano o Królaku rzekomo bijącym pompką sowieckich kolarzy, tłumaczono wagę rozgrywek z sowieckimi drużynami w ’57 i ’72, dołożono nawet „Złotą Drużynę” Wagnera. Brakowało tylko sędziego Laguny łamiącego poprzeczkę.
Telewizje polskojęzyczne wysyłały więc nawet nie podprogowy, ale wręcz jawny sygnał „bij Ruskich!” – by potem załamywać ręce nad polskim chuligaństwem, chorym patriotyzmem i podatnością na prowokacje. Drodzy propagandyści – wypadałoby powiedzieć – nie wspierajcie i nie twórzcie prowokacji, to nikt nie będzie im ulegał. To jednak tylko pół prawdy. W końcu nikt chyba od TVN i Polsatu nie oczekuje, że zrobią coś przydatnego i korzystnego dla Polaków. Czemu jednak to ci sami zadymiarze, którzy z zachwytem patrzyliby na płonące wozy transmisyjne – ochoczo zrealizowali płynące z nich apele?
Putin Wszechmogący
Są w Polsce kręgi medialno-polityczne (uważające się za endeckie, a z narodowej demokracji mające bodaj tylko podkoszulki), które chlubią się zdolnościami analizy polityki rosyjskiej. W dwóch zdaniach sprowadza się ona do konstatacji, iż: 1. za wszystkim stoi Putin. 2. celem Putina jest wypaść na złego, żeby nas sprowokować i żebyśmy wypadli jeszcze gorzej. Koniec analizy. Ta kuchnia geopolityczno-socjologiczna wypracowała więc pogląd, że Putin celowo udaje, że dokonał zamachu w Smoleńsku (choć naprawdę też go pewnie dokonał) – bo dzięki temu uchodzi za większego twardziela. Ponadto to Putin nasyła na Polskę kibiców i stawia nas pod ścianą – jak im bowiem nie przywalimy, to okaże się tym potężniejszy, a jak przywalimy – to wyjdzie na sprytniejszego. Oba te rozwiązania wydają pseudo-endekom nie do przyjęcia, więc popierają przywalanie uznając, że wyjść na głupiego to mniejszy wstyd, niż wyjść na słabeusza.
W całym tym „rozumowaniu” (?) uderzają dwie rzeczy. Po pierwsze wręcz nabożny stosunek do Putina, widzianego niemal w każdej lodówce, a więc z większym nawet natężeniem, niż występuje to u Sekty Smoleńskiej. Po drugie zaś – brak szacunku do własnego narodu, który nie dość, że wiecznie jest manipulowany, słaby i głupi, to jeszcze nic nie może na to poradzić. Przy tym wszystkim zaś nasuwa się wątpliwość – skoro już przez. Winnicki z bólem przyznaje, iż „zachowanie grup rosyjskich kibiców przyczyniało się do niepokojów w co najmniej takim samym stopniu jak polskich” – to czemu jednocześnie z zasady odrzuca wszelką krytykę polskiego zaangażowania w burdy, nazywając ją „samobiczowaniem”? Czy to jest patriotyczne, endeckie podejście, że z jednej strony uważa się własny naród za barany, które nigdy nie oprą się żadnej prowokacji – a z drugiej osłania się to fałszywą obroną przed rzeczowym i uzasadnionym wytykaniem błędów?
Ruch jest wszystkim?
Czytając takie oświadczenia, jak to autorstwa prezesa MW – nasuwa się pytanie: jakie widzi lekarstwo, na opisany w nim mechanizm prowokacji (mniejsza już, prawdziwy czy nie)? Dokąd chce poprowadzić naród, prezentując się jako jeden z przyszłych jego obrońców i przywódców, a teraźniejszy już nauczyciel? Z zaprezentowanego przez prezesa Winnickiego wywodu wynika, że jego jedyny pomysł polityczny – to uleganie nastrojom ulicy i nieśmiałe próby dołączenia do burd, tyle że z ideologicznym, pseudo-patriotycznym „uzasadnieniem”.
Można zrozumieć pozorny pragmatyzm, kierujący prezesem Winnickim. Realizacja przedsięwzięcia pt. „Marsz Niepodległości” i związane z nim plany polityczne uczyniły z MW (i pozostałych środowisk tego kręgu) zakładnika dość chimerycznych grupek, które dają się mobilizować na kolejne demonstracje. Sensem istnienia ruchu stał się w ten sposób sam ruch. MN/MW itp. muszą stale angażować się w kryteria uliczne, nieważne pod jakim hasłem aranżowane. W przeciwnym bowiem razie ci sami ich uczestnicy, którzy dziś przypinają falangi i mieczyki – jutro poniosą portrety prezesa Kaczyńskiego, a pojutrze rzucą się na policjantów pod hasłem „precz z preczem!” Sęk w tym, że chcąc ich choćby na chwilę zatrzymać przy sobie – to sam prez. Winnicki i jego towarzysze muszą dołączać do wciąż kolejnych inicjatyw, coraz bardziej oddalając się od pomnika na Rozdrożu. Oczywiście, zawsze znajdzie się dla takiego maszerowania jakieś ideologiczne uzasadnienie, ale prawda jest taka, że to nie MW/MN odciągają patriotyczną młodzież np. od PiS-u i szurostwa – tylko, że same są w te orbitę wciągane. I żadne mądre miny i puszczanie oka tej diagnozy nie zmienią.
On, Klaudiusz?
Z całej publicystyki, by nie rzec – z zachowania prez. Winnickiego, przebija chęć zrobienia wrażenia bystrzejszego, niż by się komuś mógł lider MW zwidzieć. – Oto jestem pan, który ma plan! – wydają się mówić oczy, półsłówka, sugestie frontmana maszerującej prawicy. Że planu tego nie widać – ha, tak bowiem jest genialny, nie byłby tak wspaniały, gdyby nie był ukryty – tłumaczą wielbiciele. Bronić słuszności takiego przekonania mógłby przykład z przeszłości, gdy Dmowski przejmując dawną Ligę Polską i przekształcając ją w Ligę Narodową tak dobrze nadal udawał insurekcjonistę, że aż za takowego był brany przez sceptycznych realistów. Przed uznaniem prezesa Winnickiemu za inkarnację Dmowskiego powstrzymują jednak dwie rzeczy. Po pierwsze stara zasada, że „człowiek, co się Konradem Wallenrodem zowie, nie jest Wallenrodem” i nie każdy głuptas okazuje się cesarzem Klaudiuszem. Po drugie zaś – na razie wydaje się, że szef MW pokonuje może tę samą drogę, co założyciel endecji – tyle, że robi to w przeciwną stronę. To znaczy prowadzi swą neo-endecję z pozycji realistycznych, zimnej kalkulacji politycznej – na ulice, bić się „o honor” w jego szalikowskim, dziecinnym rozumieniu. Nie bacząc, że zgodnie ze starą anegdotą – każdy się bije o to, czego mu brakuje…
Konrad Rękas
No nareszcie dobry tekst. Po głupich ;komentarzach do burd” ,listach do Wiplera i płaczliwych wypowiedziach pod tekstami, głos rozsądku. Jak slusznie zauważył pan Rekas oraz Korwin, głównym prowokatorem zajść były media , sygnal byl jasny. Dodam do tego słowa pana Fiedotowa -„Nie ma to nic wspólnego z kibicami – ani polskimi, ani jakimikolwiek innymi. To są po prostu chuligani. Policja bardzo sprawnie sobie z nimi radziła”. Przekaz jest jasny, nie podgrzewać atmosfery , nie upolityczniać chuligańskich wybryków, nawet jeżeli kryje się za tym polityka , może prowokacja. To jest w interesie Rosji i Polski. Kto by jednak tego sluchał. Całe spektrum od Palikota (list do ambasady) po różnej maści komentatorów, realistów i insurekcjonistów musi upiec swoją małą pieczeń.
Mam jeszcze jeden „komentarz do burd”, myslę, ze istotne. Cytat (za PAP):”140 osób zostało poszkodowanych po wtorkowych zajściach, do których doszło przed, w trakcie i po meczu Polska-Rosja. Wśród nich jest 19 obcokrajowców, 10 policjantów i jeden wolontariusz – poinformowała prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz”. 19 obcokrajowców i (nie liczac policjantów) 111 Polaków. Straty po stronie „patriotów” dziwnie wysokie jak na agresorów, nie sądzicie państwo? Wnioski: albo jeden Rosjanin bije za pieciu, albo policja wobec „patriotów” była brutalna ponad miare, albo „patrioci” nawalali sie miedzy sobą.
Moim zdaniem, „polityka”, jaką „uprawia” Młodzież Wszechpolska jest jawnym zaprzeczeniem Polskiej Myśli Zachodniej, jaką sformułował Jan Ludwik Popławski, a rozwinął Roman Dmowski. Nacjonalizm, do którego zmuszona była się odwołać nowopowstająca ND-cja został wymuszony Trójrozbiorem oraz falą nacjonalizmów ukraińskich, etc. AD 2012 uprawianie ciasnego nacjonalizmu, na okrojonych ziemiach Rzeczypospolitej, służy jedynie interesom wielkorosyjskim – odepchnięcia wpływów cywilizacyjnych Korony, na ziemie zachodnie Rusi. Stawiam w tym miejscu pytanie, czy obraz „Prawdziwego Polaka” w biało-czerwonej (a nie biało-amarantowej, jak uchwaliły Władze Powstańcze) czapce błazna na głowie i „browcem w garści” stanowi atrakcyjny przekaz cywilizacyjny dla kogokolwiek? z należytym poważaniem Marek Stefan Szmidt.
http://kwk.wegiel.salon24.pl/426196,moj-punkt-widzenia-po-marszu-moskali Kilka ciekawych cytatów: „W wstępie jestem, zażenowany atakami polskich kiboli na rosyjskich kibiców, którzy tylko szli i nic nie robili. To było podłe. Hańbą też było wykrzykiwanie haseł typu „je**ć Rosję”.” „Pochód rosyjski był organizowany przez Wszechrosyjski Związek Kibiców, na czele którego stoi Aleksander Szprygin, były działacz Liberalnej- Demokratycznej Partii Rosji Wladimira Żirinowskiego /którego chyba nie trzeba przedstawiać/. A. Szprygin też powinien bić się w pierś za to, co się stało w Warszawie, przypomnę iż przed Euro straszył władze Warszawy że jeżeli nie dają zgody na przejście to kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich kibiców będzie chodzić w koszulkach z komunistyczną symboliką. Kiedy w czasie meczu Rosja – Czechy rosyjscy kibole pobili polskich stewardów w tunelu stadionu wrocławskiego, Szprygin powiedział po tym, że winę za to ponoszą polscy porządkowi, gdyż prowokowali, dodatkowo oznajmił, że byli to wytatuowani, mocno zbudowani no i krótko ostrzyżeni ludzie. Każdy, kto widział film z tego zajścia wie, iż Pan Szprygin kłamał.” „Na Facebooku za to można było natrafić na akcję pt. Popieram marsz Rosjan w Warszawie” (https://www.facebook.com/events/120238821448797/). Warto przeczytać niektóre wpisy tam pełne szowinizmu i pogardy dla Polaków. Przecież nawet prymitywny kibol ma Internet, wszedł, poczytał i płomień agresji rósł. Smutne iż te akcję poparł prof. Adam Wielomski… ale cóż jako rusofil … nie miał wyjścia- „Przy Tobie Panie stać będziemy”. Ale jak dziś przeglądając portale informacyjne widać jasno, że Adam Wielomski i portal Konserwatyzm. pl jest po tej samej stronie, co Gazeta Wyborcza w krytykowaniu polskich chuliganów, nie widząc w tym winy także Wszechrosyjskiego Związku Kibiców.”