Po ponad dwudziestu latach istnienia demokratycznej Rzeczpospolitej – tym razem wolnej i obywatelskiej, przyobiecanej przez Agenta Bolka, wyczekiwanej przez inteligencję pracującą miast i wsi całych lat czterdzieści i cztery; okazuje się, że nie bardzo wiadomo, kto ma prawo z tejże wolności korzystać. Każdy by jednak chciał, bo skoro w Polsce nie ma od wieków analfabetyzmu, więc łatwo przeczytać w Konstytucji RP zapis o wolności wypowiedzi, nieskrępowanej swobodzie zgromadzeń, o prawach do wyznawania dowolnej wiary np. w hinduskie bóstwa i murzyńskie totemy, etc, etc, etc. Łatwo tenże zapis zrozumieć dosłownie, wszak o to walczyliśmy w ramach etosu, aby wszystko było jasne, proste i łatwo dostępne. Skoro, więc w odrodzonej demokratycznie Polsce można genitalia przybijać do krzyża, nazywając to sztuką i nie ponosić za to żadnych konsekwencji – można i rozlepiać ulotki, które mówią o dumie z własnego pochodzenia oraz z tożsamości.
Okazuje się jednak, że z tym drugim, to nie bardzo. Owszem, można być Polakiem, ale nie do końca należy być tego świadomym, co to tak rzeczywiście znaczy. A już, nie daj Boże, łączyć swoje pochodzenie z rasą, katolicyzmem, heteroseksualizmem czy z zainteresowaniem do militariów, historii i polityki. Jednoznaczne określenie- kim się jest; wywołuje burzę środowisk „postępowych”, bo w świecie bez wartości, najlepiej być nikim, bez własnego zdania i bez określonej płci. Dlatego w imię tak rozumianej wolności, każdy rozumiejący zapis konstytucyjny, kto chce się określić jasno i wyraźnie, trafia na czarną listę stowarzyszeń globalnej miłości.
Kogo tam nie ma! Wykaz pełen jest nazistów znad Wisły, zwłaszcza tych, którzy mają słabość do piłki nożnej. No cóż, bycie kibicem, to powołanie dla prawdziwych facetów, dla ludzi walki, którzy braterstwo mają wpisane w codzienność. Sodomita, kosmopolita czy lewacki zakapior w tym środowisku nie odnajdzie się nigdy – zawsze będzie domagał się mitycznego równouprawnienia, podjudzając liberalny rząd do walki z nietolerancją i „bandytyzmem” na stadionach.
Wydawałoby się, że po śmierci Józefa Stalina czasy pomówień, donosicielstwa, sfingowanych procesów, zastraszeń, szantażu – to epoka już historyczna. Naiwni jeszcze się łudzą, że „gruba kreska” Mazowieckiego, uczyniła z nas dziedziców siły spokoju. Nic z tego. III RP, to dopiero poligon do walki z nacjonalizmem, rozciągnięty na kilkanaście innych krajów Europy. Twórczo rozwijający się stalinizm w prześladowaniu ludzi inaczej postrzegających rzeczywistość, niż bezmyślna masa, głosująca bez opamiętania na „bandę czworga”: PiS – PO – SLD – PSL, sprawia, że wzmagająca się aktywność środowisk narodowych staje się zagrożeniem dla liberałów rozgrywających politykę destrukcji Polski. W epoce mediów cyfrowych, trudniej jest ukryć wszystkie te aspekty życia politycznego, odnoszące się do przeobrażenia naszego kraju w federację regionów.
Jeśli zatem są siły w Polsce, które dostrzegają proces upadku państwa, służby specjalne mają rozkaz reagować. Tak było przed 1989 rokiem, tak jest i teraz. W obydwu przypadkach wykonuje się dyrektywy organów nadrzędnych spoza naszego kraju, a więc kogo byśmy nie wybierali, to i tak; jeśli Bruksela rozkaże dostarczyć dowodów na terroryzm nacjonalistów, to PiS, czy PO czy którykolwiek inny parweniusz polityczny, gorliwie ten rozkaz wypełni. Nie miejmy złudzeń. Biurokraci z Brukseli nie tolerują prawdy, nie akceptują praw naturalnych narodu do przetrwania, mimo, że drą się o wolności przy każdej nadarzającej się okazji. Stąd, czujność ABW w ściganiu „faszystów” zadowoliła by tow. Dzierżyńskiego, choć ma całkiem inny wymiar, niż w przypadku kryminalnych afer gospodarczych. Faszyzm w Polsce wymaga natychmiastowej reakcji. Jednoczy liberałów, modernistów katolickich, dziennikarzy, intelektualistów powszechnych tygodników, środowiska okołożydowskie, młodzież od woodstockowych bachanaliów. Każdy chce powalczyć z faszystami, więc i ABW liczy w tej hucpie na sukces. Myślałby kto, że nasi dzielni agenci- specjaliści od porannych wyważeń drzwi, ruszą szturmem do ojczyzny Oktawiana Augusta, aby już będąc na miejscu, poszukać w uliczkach Neapolu, czy Palermo, pogrobowców Duce. Nic z tego. Okazuje się, że nie trzeba ruszać na Półwysep Apeniński, równie dobrze może to być Wrocław, Lublin, Gdańsk. Przecież i u nas są tacy, którzy zamiast Natalii Kukulskiej, Ich Troje, czy nieśmiertelnej Maryli Rodowicz, słuchają odmiennej nieco muzyki w domowych zaciszach.
Skoro nie można znaleźć morderców gen. Papały, nie ma winnych śmierci Krzysztofa Olewnika, zabójcy pp. Jaroszewiczów też są nieznani, żaden zbrodniarz z czasów PRL nie został ukarany, żadna afera nie została wyjaśniona do końca i wciąż nie ma winnych – a przecież rządu Donalda Tuska nie stać na wynajęcie Jamesa Bonda, czy Johna Rambo- więc rodzime służby muszą się zadowolić jakimkolwiek sukcesem. Niech, by to byli nawet nacjonaliści, jeżeli tylko można ogłosić to w mediach, iż zatrzymano kolejną grupę zorganizowaną kolporterów wlepek z cytatami Oriany Fallaci, a przy tym melomanów rocka tożsamościowego. Rząd liberałów potrzebuje sukcesu, aby udowodnić innym (przecież nie Polakom), że III Rzeczpospolita godna jest uczestnictwa w piramidzie finansowej o kryptonimie „Euro 2012”. Rząd liberalny, potrzebuje powodu na istnienie spisku radykałów z kibicami, jeśli impreza szykowana za rok okaże się totalna klapą. Wtedy będą winni: faszyści – terroryści, powiązani z Al Kaidą i generałem Radko Mladiciem. Dlatego teraz, lepiej już dmuchać na zimne i zamykać kogo popadnie, a nóż- widelec, okaże się, że w dzieciństwie, bawiąc się na podwórku w wojnę, był Brunnerem, a nie Klossem?
Śmiech śmiechem, absurdy prawa to jedno, ale Polska XXI wieku, to kraj w zapaści, nie tylko gospodarczej. Terror demokracji, stara się zamykać usta tym, którzy kierując się wiedzą i wyższą świadomością są w stanie dostrzec zagładę łacińskiej cywilizacji. I maja tez odwagę o tym mówić. Perfidia państwa polskiego polega na tym, że składa się hołdy ofiarom Stanu Wojennego, a jednocześnie organizuje prześladowania współczesnych patriotów, niewiele odbiegające metodami od tych z czasów sprzed 1989 roku, które również jak i wtedy, dotykają świadomych obywateli.
Onegdaj Aleksander Kwaśniewski nawoływał młodzież, by nie brała się za politykę, tylko zostawiła to IM. ONI rozumieją, że wiedza prowadzi do jedności, więc jeśli pośród kibiców pojawi się mniej antagonizmów, za to więcej haseł politycznych na stadionach – będzie to początkiem mody na bycie patriotą, a w przyszłości stanie się trwałą zaporą dla relatywnej rzeczywistości. Ruchy masowe, znające wartość własnej tożsamości, wymykają się spod kontroli ezoterycznych luminarzy życia publicznego, dlatego reakcja władzy jest jednoznaczna. Analogicznie jak w PRL, tu się nic nie zmienia, chyba że na gorsze, bowiem w tamtych czasach, każdy, kto był przeciwko władzy czerwonej mógł liczyć na pomoc ze strony Kościoła. Szczególnie tzw. lewica laicka, korzystająca z owej pomocy na potęgę, a obecnie jawnie juz wojująca z „katolickim ciemnogrodem”.
Nacjonalista polski, odwołując się do rodzimej tradycji, jawnie manifestując swoje poglądy – staje się ofiarą zorganizowanej nagonki. Będąc z natury optymistą, widzę w tym i dobra stronę. To czas na bohaterów, którzy pogrzebią dokumentnie na śmietniku historii magdalenkowy etos. Możemy się cieszyć ze spontanicznych ruchów, które zaczęły już określać pewne rzeczy dosadnie. Nazwanie wroga po imieniu, demaskuje go. Określenie celu codziennej walki, mobilizuje. W tym jest żywioł polski, wymykający się spod kontroli medialnych iluzjonistów. Dlatego historia się powtarza. Starsze pokolenie, pamiętające czasy wojny polsko- jaruzelskiej, doświadcza powrotu atmosfery z tamtych lat, co dla młodego pokolenia, jest rekonstrukcją historyczną, osadzoną w realiach. Z tym, że „solidaruchy- celebryci” wiedli życie na wysokim poziomie. Z jednej strony w ramach współpracy z SB, nie musieli się obawiać nieznanych sprawców, a z drugiej- cały postępowy Zachód wspierał, karmił, przerzucał, krzepił i pomagał. Opłacało się wtedy i opłaca dzisiaj.
Nacjonalista polski może liczyć tylko na siebie. Może liczyć na życzliwych, anonimowych ludzi, którzy zbiorą pieniądze na wysokie kaucje. Może liczyć na tych pracodawców, którzy nie ulękną się telefonów z pogróżkami i umożliwią powrót do życia. Operacje polityczne są bardzo kosztowne, zwłaszcza, kiedy opierają się na pomówieniach i grozi im fiasko. Nacjonaliści polscy maja przeciwko sobie cały establishment zaprzedany „mocom i ciemnościom” – jeśli możemy określić to językiem św. Pawła. To nie jest walka o prawo, tylko wykorzystywanie przepisów do zdławienia wolności politycznej. Póki co, w sieci internetowej, są wolne media, które pozwalają ludziom inteligentnym na budowanie własnej opinii. W terrorze demokratycznym, media stanowią pierwszą władzę, która nie liczy się z żadnymi wartościami. Dla mediów nie istnieje ani uczciwość, ani przyzwoitość, stąd łatwo jest ulec aberracji światopoglądowej. Demokrata, balansujący na czołówkach gazet musi zabiegać wszystkich o uznanie i musi wszystkim dogadzać. Stąd mamy liderów politycznych, którzy zaprzeczają sami sobie; są gotowi wyrzec się wartości, które wyniosły ich na trybuny sejmowe. Nawet tzw. narodowcy z pewnych kręgów, grzebali już Dmowskiego. Więc czemu aparat władzy ma nie uderzać w tzw. ekstremistów prawicowych, których owy „ekstremizm” polega na mówieniu prawdy, że białe jest białe, a czarne będzie czarne?
Idiotyzmów w Polsce nie brakuje, a będzie ich przebywać. Gazeta, która przejęła schedę po „Trybunie Ludu” – od kilku lat tracąc swoich czytelników, chwyta się różnych pomysłów. Ze zrozumiałych względów, najlepiej jej idzie wyszukiwanie antysemityzmu oraz „mowy nienawiści” na stadionach i na portalach internetowych. Cóż, naród polski, nie jest narodem wybranym, jego rola we własnym kraju została wyznaczona w Jałcie, konfirmowana potem w Magdalence. Możemy się śmiać, że hasła o garbatych nosach uruchomiają całą lawinę prawną, ale czy w ZSRR, na Syberii w latach trzydziestych w fabryce włókienniczej; na świeżo wyprodukowanym płótnie czujny czekista nie dostrzegł zarysu swastyki i hełmu japońskiego? Nie wierzycie, to zajrzyjcie do książki „Stalin” Edwarda Radzińskiego.
Nie wykluczone, że już za kilka-, kilkanaście lat; będziemy się śmiać z idiotów- sędziów i niedouczonych prokuratorów, którzy nabuzowani michnikowszczyzną, wzięli się ochoczo za prześladowania tubylców. Być może, jak po nas coś zostanie, takie historie staną się scenariuszem do bajek. Jednak teraz, rzeczywistość polska opiera się głównie na donosach i pomówieniach w przypadku osób, nie reprezentujących bezbarwny nurt społeczeństwa. Otwarta Rzeczpospolita pragnie zamknąć do gułagu każdego obywatela, który nie godzi się na agresję tęczowej propagandy.
A wszystko, to dla dobra przyszłych polskich obywateli, którzy ściągną tłumnie nad Wisłę z całego postępowego Maghrebu.
Tomasz J. Kostyła