Dwa bieguny polskości

Cyprian Kamil Norwid odgrywa w historii polskiej literatury rolę szczególną. Rola ta wynika, w największym chyba stopniu, z wyjątkowej przenikliwości z jaką autor ten diagnozował meandry zbiorowej świadomości Polaków. Co więcej, bez wątpienia, refleksje Norwida pozostały nadal niezwykle aktualne, a nawet ich doniosłość staje się w ostatnich latach coraz bardziej widoczna. Cóż zatem w przesłaniu Norwida należy uznać za najważniejsze?

Norwid z jednej strony potępiał ten typ mesjanizmu, w którym dla bieżących korzyści politycznych tworzy się pogańską z ducha „religię patriotyczną”, będącą melanżem symboliki patriotycznej i symboliki religijnej, gdzie religia traktowana jest czysto instrumentalnie. Przekształcanie patriotyzmu w formę religii było zarazem dla niego najkrótszą drogą do unicestwienia narodu. Ostro też przeciwstawiał się martyrologicznym wątkom obecnym w tego rodzaju mesjanizmie. Dla niego prawdziwy postęp związany był z „uniepotrzebnianiem męczeństwa”. Łatwo oczywiście dostrzec, że ten krytykowany przez Norwida typ mesjanizmu instrumentalizującego religię, w pełni objawił się w postaci „religii smoleńskiej”, której charakter najdobitniej wyrażają słowa o krzyżu jako substytucie świeckiego pomnika.

Z drugiej strony Norwid, np. w wierszu: „Święty-pokój”, potępia pewien sposób myślenia, w którym ignoruje się codzienną i systematyczną pracę, na rzecz oczekiwania na nadzwyczajne zdarzenie, oczekiwania na mityczną ojczyznę, która ma pojawić się w wyniku jednorazowego zrywu. Zrywu który przynieść ma odnowicielski cud. Cud zwalniający z konieczności podejmowania dalszych wysiłków na rzecz państwa i narodu. Dla Norwida takie myślenie, w którym ojczyzna jest czymś „inspirującym tylko, a nie obowiązującym” jest wyrazem niedojrzałości. Podobnie jak w poprzednim przypadku, łatwo współcześnie zidentyfikować to obecne w tzw. nurcie niepodległościowym oczekiwanie na „wolną Polskę”. Oczekiwanie w klimacie wygrywania najwyższych rejestrów diapazonu patriotyzmu.

Norwid identyfikuje twa typy patriotyzmu. Jeden biegun to patriotyzm przemyślany, zreflektowany, nazywany przez Norwida „oświeconym”. Drugi to patriotyzm emocjonalny, płytki, patriotyzm wypaczony. Norwid był surowym krytykiem tego niecierpliwego patriotyzmu. Pisał on: ”naród to najstarszy po Kościele obywatel na świecie i nie unosi się jak dziecko”. W świetle powyższego jasnym staje się fakt, iż Norwid i nurt niepodległościowo-insurekcyjny to są antypody, stojące na dwóch biegunach polskości. Nie ma większej sprzeczności niż Norwid i – stanowiący współczesną emanację neoinsurekcjonizmu – PiS. Wiara w jednorazowy przełom, ten nagły cud, ta przewidywana nagła epifania „wolnej Polski”, to istota PiS-owskiego przesłania. Centralne miejsce zajmuje tu oczekiwanie na iluminację narodu, który poznać ma prawdę, w wyniku czego powstać ma upragniona „prawdziwa ojczyzna”. Kaczyński sam nazywał to nagłe oświecenie „heideggerowskim prześwitem”. Najpierw tą narodową iluminacją miało stać się znalezienie „układu”. Kiedy czyta się dziś ujawnione stenogramy z rozmów odbywających się u premiera Kaczyńskiego, uderzające jest, jak prezes PiS wierzył, iż sukces PiS zależy od odsłonięcia „prawdy o układzie”. Potem iluminację miała z kolei przynieść „prawda o Smoleńsku”. Często mówi się, że PiS nie chce rządzić – w jakimś sensie jest to prawda. PiS musi, służąc swoje manichejskiej wizji świata, ciągle demaskować zło. Kiedy rządził, też skupił się na demaskowaniu tego zła, ministerstwa zostały obsadzone przez prokuratorów i pełnomocników d/s korupcji. Rządy to dla niego walka o iluminację narodową i pogoń za mityczną „prawdziwą Polską”, dla której ukuto określenie IV RP. Na pracę państwową nad rozwojem i przekształcaniem rzeczywistej III RP PiS nie miał nigdy ochoty. W opozycji za to do woli może demaskować złowrogie ciemne siły szkodzące Polsce i stojące na przeszkodzie dla wyłonienia się „wolnej ojczyzny” rządzonej przez „prawdziwych patriotów”.

Przesłanie utworu „Święty-pokój” staje się w pełni jasne, jeżeli odczytamy go w kontekście refleksji obecnej w jednym z najbardziej fundamentalnych tekstów w polskiej historii, jakim jest „Promethidion”. W tym poemacie Norwid dokonuje rozróżnienia dwóch postaw w ramach narodowego aktywizmu: czynu i pracy. Czyn to dla Norwida coś wyrosłego z rewolucji i turańszczyzny. Coś opartego właśnie na jednorazowym zrywie, na emocjonalnym tylko i instynktownym patriotyzmie, na braku systematycznej i wytrwałej pracy, na wypatrywaniu mitu prawdziwej ojczyzny. Norwid tę postawę – będącą istotą polskiego insurekcjonizmu, choć zarazem tak głęboko tkwiącą w Polakach – potępia jako niedojrzałą i szkodliwą. Dla niego czyn to „vacuum myśli”. Będącą wyrazem czynu tradycję spisków i powstań postrzega jako źródło pogardy dla pracy umysłowej. Kategoria czynu tak bardzo zdominowała polskie myślenie, iż Norwid wskazujący polskiej inteligencji zadanie podniesienia polskiej myśli, jest zarazem co do możliwości realizacji tego zadania bardzo sceptyczny. Czyż w świetle dzisiejszych doświadczeń nie brzmią profetycznie jego słowa: „gdyby nawet poruszyła się Inteligencja polska, to nie wezmą tam Augusta Cieszkowskiego, ale doświadczonego jakiego i przysięgłego konspiratora”.

Czynowi Norwid przeciwstawia pracę. Pracę systematyczną, prozaiczną, opartą na stałym wysiłku budowania cywilizacji, pracę organiczną na polu moralnym, wychowawczym, edukacyjnym i last but not least gospodarczym. Prometeizm buntu i walki konfrontuje z prometeizmem pracy, bo praca, w przeciwieństwie do destrukcyjnego czynu, ma charakter konstruktywny. Norwid nie odcina się od odbudowy państwowości polskiej. On mówi jedynie, iż droga do niepodległości wiedzie przez pomnażanie siły narodu i roztropną oraz konsekwentną pracę cywilizacyjna i propaństwową. To jego program polityczny. Program powszechnej pracy zbiorowej bez „zniżania ideałów”. Albowiem Norwid nie jest oczywiście pozytywistą. Dla niego praca jest ściśle związana z religią. Wręcz jest postawy religijnej konsekwencją. Heroizm pracy to dla katolika wyraz moralności, sama zaś praca posiada głęboki sens religijny i historiozoficzny.

Nawiązując do tak zdefiniowanych „czynu” i „pracy” łatwo wskazać dwie opierające się na nich polskie tradycje polityczne. Pierwsza to tradycja czynu, tradycja liberum conspiro ukierunkowanego na przygotowanie powstańczych zrywów, to polska tradycja insurekcyjna, tradycja wielkiego zbrojnego czynu powstańczego. Dalej to tradycja „Solidarności”, będącej takim właśnie przypadkowym historycznym cudem, której liderzy – nieudolni politycy niezdolni do realnego zakreślania celów- w krótkim czasie kilkunastu miesięcy zaprzepaścili wszelkie szanse i nadzieje. Wreszcie dzisiaj inkarnacją tej tradycji stał się nurt PiS-owski i okołopisowski, określający się jako niepodległościowy, powielający wszelkie schematy myślowo-emocjonalne insurekcjonizmu.

Druga tradycja, tradycja pracy organicznej, to tradycja realistycznej pracy polityczno-państwowej konserwatystów oraz tradycja endecka (choć oczywiście w swoich początkach daleka od postulowanych przez Norwida moralno-religijnych fundamentów, bliska jednak zawsze jego idei konsekwentnej pracy realizowanej na rzecz wzmocnienia siły narodu). W tym kierunku zmierzał nawet, wraz ze swoim środowiskiem – wychodząc z bardzo odległych pozycji – Adam Skwarczyński pisząc: „przez romantyzm nasz objawiona ideologia posłannictwa narodowego, jeśli nie zostanie przekuta w konkretne zagadnienia polityczne, społeczne, kulturalne, których realizacja zaraz wzięta być musi na warsztat pracy codziennej (…) stać się może chimerą szkodliwą, haszyszem zaciemniającym wzrok”. Wybitnym wyrazem tej tradycji jest praca wychowawczo- moralna Kościoła w okresie prymasostwa kardynała Wyszyńskiego. W ten nurt tradycji wpisują się także działania Pax-u na rzecz zachowania substancji biologicznej narodu, a później jego, poszerzająca sferę intelektualnej wolności, działalność wydawnicza (nawet jeśli droga samej tej organizacji bywała zawiła). Historię tej tradycji wieńczy aktywność kształtujących myślenie elit różnych katolickich środowisk w typie Klubu Myśli Politycznej „Dziekania” czy też dojrzewającego politycznie środowiska Ruchu Młodej Polski. I tylko szkoda, że na poważnie ta tradycja w III RP już się nie odrodziła.

Tadeusz Matuszkiewicz
aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Dwa bieguny polskości”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *