W literaturze przedmiotu długo utrzymywał się pogląd jakoby rewolucja konserwatywna była zjawiskiem specyficznie niemieckim , co wynikało z faktu, że to właśnie w Niemczech Armin Mohler, już po II Wojnie Światowej, wymyślił i upowszechnił to pojęcie dla określenia specyficznie niemieckiego nurtu myśli politycznej. Ojcem intelektualnym ruchu był Paul de Lagarde, który pisał sam o sobie: „Jest zbyt konserwatywny abym nie był radykałem (Ich bin zu konservativ, um nicht radikal zu sein)” . W rzeczywistości ruchy tego typu pojawiały się wszędzie tam, gdzie można było zaobserwować zjawisko gwałtownej modernizacji idei politycznych prawicy w zetknięciu ze społeczeństwem masowym. Znaleźć je można równocześnie w wielu krajach europejskich, przede wszystkim we Francji (Action Française ) i w Hiszpanii (Acción Española) , ale także we Włoszech (J. Evola, S. Panunzio) czy w Rumunii . W tych to krajach głoszono hasła bliźniaczo podobne do niemieckiej rewolucji konserwatywnej: „rewolucję narodową” (Ch. Maurras) czy „rewolucję ładu” (M. Barrès).
Rewolucyjni konserwatyści mają własny pomysł na uwspółcześnienie tradycyjnego konserwatyzmu do warunków XX stulecia. Są ideowymi spadkobiercami tradycjonalistów, ultrarojalistów i reakcjonistów z XIX stulecia. O ile ideowo mieścili się w tradycji kontrrewolucyjnej, to mentalnie byli rewolucjonistami i buntownikami wobec nowego liberalnego porządku. To znacząco różniło ich od tradycyjnych konserwatystów, którzy szanowali porządek jakimkolwiek by on nie był i jak bardzo by odbiegał od ich marzeń i wyobrażeń, a co symbolizuje zawołanie ultrarojalistów: Niech żyje król, mimo wszystko! (Vive le roi, quand même!).
Rewolucyjni konserwatyści, podobnie jak ich kontrrewolucyjni poprzednicy z XIX wieku, piorunowali liberalizm we wszystkich formach – polityczny, religijny, ekonomiczny, kulturowy – widząc w indywidualizmie źródło zagłady wszelkich tradycyjnych form życia społecznego. Protestowali przeciwko absolutyzowaniu pojęcia jednostki i jej praw, czyli przeciw społeczeństwu zatomizowanemu, które traci sprecyzowaną formę polityczną i społeczną, stając się przygodną zbieraniną indywidualnych bytów, których nie łączą ani cnoty, ani wartości, ani wspólne idee, a co najwyżej – znowu przygodnie – wspólne interesy ekonomiczne. Jak zauważa słusznie niemiecki badacz Kurt Lenk, „liberalny mieszczanin stanowi symbol wroga dla rewolucji konserwatywnej” . Dlatego to nie socjalista, lecz liberał stał się wrogiem numer jeden, ponieważ to on – jak pisze współczesny badacz Stefan Breuer – przekształcił Niemcy w „cień państwa” (der Scheinstaat) , czy – jak chce Spengler – w „potermidoriański dyrektoriat”, który czeka na swojego Napoleona, który go obali jednym cięciem . Słynna maksyma ruchu nie przez przypadek głosi: „bohaterowie przeciwko handlarzom“ (Helden gegen Händler) . Jak ujmuje to w słynnej frazie Ernst Jünger, wrogiem wielkich Niemiec są „kramarze i fabrykanci marcepanu” .
Zaprzeczeniem światopoglądu mieszczańskiego jest duch pruski charakteryzujący się podporządkowaniem autorytetowi, dyscypliną i hierarchicznym model porządku, gdzie nie ma miejsca na indywidualizm. Duch ten jest zmilitaryzowany i uporządkowany, stanowiąc rodzaj niemieckiego socjalizmu, gdzie nie ma miejsca na interes egoistyczny jednostki, frakcji lub grupy społecznej. Oswald Spengler pisze:
Niemiecki, a ściśle pruski instynkt mówił: władza należy do całości, której jednostka służy. Całość jest suwerenna. Król jest jedynie pierwszym sługą swego państwa (Fryderyk Wielki). Każdy ma swoje miejsce; wydaje się rozkazy i jest się posłusznym. Taki jest, począwszy od XVIII wieku, socjalizm autorytatywny, co do istoty aliberalny i antydemokratyczny (…) Fryderyk Wilhelm I, nie zaś Marks był pierwszym świadomym socjalistą .
Nie chodzi tu o socjalizm w znaczeniu marksistowskim, którego podstawowym podmiotem są skonfliktowane klasy społeczne. To wizja socjalizmu niemieckiego, nacjonalistycznego, opartego o solidaryzm i uznanie dla istniejącej hierarchii, gdzie proletariat nie wyraża aspiracji rewolucyjnych, a burżuazja powstrzymuje na wodzy swoje klasowe interesy na korzyść dobra wspólnoty . „Chodzi o to, by niemiecki socjalizm wyzwolić od Marksa” – stwierdza Spengler . Wilhelm Stapel twierdzi, że upadek cesarstwa i ustanowienie republiki były celami Ententy nie przypadkowo: chodziło o zniszczenie istoty niemieckiego ducha, którego społecznym wyrazem był tenże zmilitaryzowany pruski socjalizm (der Militärstaat Preußen), który stał się wspólnym wrogiem anglosaskiego liberalnego mieszczaństwa, a także marksistów i katolików rzymskich .
Z powodu nienawiści do liberalizmu, rewolucyjnym konserwatystom bliższa była formuła jakiegoś rodzaju społeczeństwa socjalistycznego, jakkolwiek błędna pod względem aksjologicznym (szczególnie z powodu internacjonalizmu). Socjalizm, chociaż nihilistyczny i oparty na anty-wartościach i anty-cnotach, cechował się organizacją i hierarchizacją, a więc posiadał polityczną formę, jakże odmienną od luźnej i anarchizującej zbieraniny liberalnych, egalitarynych i zestandaryzowanych jednostek, goniących wyłącznie za zyskiem. Tutaj pojawia się Jüngerowski „robotnik” (der Arbeiter), czyli człowiek epoki masowej, zuniformizowany żołnierz ery wojen totalnych, uzbrojony w nowoczesną technikę i heroiczną koncepcję istnienia .
Odtworzenie hierarchicznego i nieliberalnego porządku społecznego stawało się centralnym motywem rewolucji konserwatywnej i nakazywało szukać sojuszników nawet na socjalistycznej lewicy. Oznaczało także uznanie za nadrzędnego wroga indywidualistycznego liberalizmu ekonomicznego i jego odpowiednika politycznego: demokracji parlamentarnej. Jak pisze Ernst Jünger, „dzień w którym w obliczu naszego ataku upadnie państwo parlamentarne i powstanie narodowa dyktatura, będzie dniem naszego największego święta” .
Cechą charakterystyczną tego kierunku była chęć i wola wywołania rewolucji prawicowej („rewolucja z prawa” ) przeciwko światu ukształtowanemu w wyniku liberalnej rewolucji, która zatriumfowała w Europie w II połowie XIX wieku, a w Niemczech w listopadzie 1918 roku i ukonstytuowała się tutaj w postaci znienawidzonej Republiki Weimarskiej, będącej symbolem wojennej klęski i samo-upodlenia niemieckiego narodu, którego upadła część podniosła bunt, gdy najlepsi synowie ginęli we frontowych okopach.
Rewolucyjni konserwatyści głosili radykalne oderwane konserwatywnej aksjologii i wizji polityczno-społecznej od polityki konserwatywnej rozumianej jako pewna umiarkowana postawa polityczna, kojarząca się z ewolucjonizmem i szacunkiem dla faktów, czyli dla świata takiego, jakim on empirycznie był. Rewolucja konserwatywna stanowiła rewizję tradycyjnego dla prawicy sposobu postrzegania polityki i skrajnie empirycznego podejścia do istniejącego porządku społecznego, a to dlatego, że nowopowstały porządek weimarski był żywym zaprzeczeniem konserwatywnej filozofii politycznej. Konserwatywna filozofia polityki (podejście do bieżących wydarzeń) i konserwatywna filozofia polityczna (świat ideowy) trwale rozeszły się. Idea prawdziwego konserwatywnego porządku nagle stała się hasłem rewolucyjnym przeciwko istniejącemu liberalnemu porządkowi. Chodziło o prawicową rewolucję przeciwko liberalnemu światu z rewolucji wyrosłemu.
Rewolucja konserwatywna oznaczała nie tylko rozejście się z polityką empiryczną – co z punktu widzenia tradycyjnego konserwatyzmu było czymś sztucznym – ale także gruntowną reformę samej konserwatywnej filozofii politycznej. Także i tutaj uwidacznia się element jeśli nie rewolucyjny, to przynajmniej rewizjonistyczny. Rewolucyjni konserwatyści są świadomi niemożności dokonania restauracji integralnej status quo ante po przemianach XIX wieku. „Rzeczywistość – pisze Ryszard Skarzyński – którą chcieli mieć rewolucyjni konserwatyści, nie była rzeczywistością aktualnie odchodzącą, nadającą się jeszcze do ewentualnego przywrócenia. Jeśli nawet czasem byli oni reakcjonistami, to, ogólnie biorąc, ich program polityczny nie mógł zakładać prostego powrotu do stanu istniejącego w niedalekiej przeszłości. Od epoki prawdziwego porządku dzieliły ich min. czasy liberalizmu – ten zaś zdołał zapuścić korzenie nawet w Niemczech. Jeśli owe korzenie były niezwykle słabe w sferze wartości, to przecież system rynkowy i kapitalizm istniały tu od pewnego czasu, a to nieubłaganie przeobrażało położenie ludzi i ich obyczaje“ .
Cytowaną powyżej obserwację polskiego badacza potwierdza Hans Freyer pisząc, że „nowoczesny kapitalizm zniszczył idyllę starych czasów” i „rewolucje liberalnego stulecia nie są już epizodami i izolowanymi wydarzeniami” . W tej sytuacji nie jest możliwa „banalna reakcja” . Jak dodaje Spengler, świat tradycyjny (kultura) żyje na wsi; świat nowoczesny (cywilizacja) bytuje w wielkich i przemysłowych miastach . Dlatego powrót do status quo ante nie jest już możliwy, gdyż zmieniła się duchowość człowieka wykorzenionego z naturalnego dlań miejsca bytowania: z powodu industrializacji staliśmy się społeczeństwem miejskim i nie umiemy już myśleć w sposób tradycjonalistyczny. Czyli restauracja integralna jest niemożliwa, gdyż ludzka mentalność uległa nieodwracalnej przemianie. Maszyny, fabryki i technika odmieniły nasz sposób życia i myślenia. Dlatego też archetypiczny obraz współczesnego prawicowca nie przypomina wyidealizowanego wieśniaka czy szlachcica. To człowiek nowoczesny i dynamiczny .
Dlatego rewolucyjnym konserwatystom bardziej zależy na eliminacji rozkładowego dla więzi społecznych liberalizmu, niźli na integralnej restauracji status quo ante. Nie wierzyli, że po 150 latach inwazji liberalnych idei i stosunków społecznych można tak prosto i łatwo wrócić do stosunków przedrewolucyjnych, z chrześcijańską monarchią czy społeczeństwem stanowym na czele. Jakkolwiek pamiątki po sakralnej władzy królewskiej traktowali nieomal jak relikwie , to zdawali sobie sprawę – jak zauważał Friedrich Jünger – że „możliwości monarchii dziedzicznej uległy wyczerpaniu, jej państwowotwórcze siły zrealizowały się do końca” . Jakkolwiek uznawali Niemców za „naród monarchiczny” , to nie dostrzegali sensu podnoszenia postulatów restauracji cesarstwa. Uznanie upadku cesarstwa to symboliczny wręcz element rewolucyjno-konserwatywnej konserwatyzmu po Jasperowskiej osi czasu. Problem ten szczególnie silnie występuje u Jüngera .
Rewolucja konserwatywna to nurt czujący kryzys jeszcze bardziej niż odczuwali go konserwatyści w XIX wieku walczący z Rewolucją Francuską czy Wiosną Ludów. Myśliciele z XIX stulecia walczyli z rewolucjami postrzeganymi jako polityczna nierzeczywistość, ale mieli przekonanie, że walkę tę prowadzą w imię prawdziwej rzeczywistości, porządku prawdziwego, który wyraża Boską ideę stworzenia, zawartą w Objawieniu, nauczaniu Kościoła i wielowiekowej tradycji. Autorytet Kościoła oraz czas, zadawnienie starych instytucji stanowiły dla nich dowód, że walczą po stronie Prawdy przeciwko fałszowi . Oś czasu pojawia się wtedy, gdy rewolucje już wygrały i u konserwatystów pojawia się egzystencjalna niepewność co do prawdziwości teocentrycznych idei kontrrewolucyjnych. Czy idee porządku ustanowionego przez Boga mogą ulec ludzkiej masie? Czy Bóg może przegrać ze zbuntowanymi ludźmi? Skoro Bóg przegrał z ludźmi, to nie był Bogiem, a tradycyjne idee okazały się mieć źródło w umyśle samych ludzi . Nawiązując do znanego aforyzmu Friedricha Nietzschego Julius Evola stwierdza bez ogródek: żyjemy „w świecie gdzie Bóg umarł” .
Nie ma już możliwości piorunowania świata porewolucyjnego z punktu widzenia katolickiej czy nawet luterańskiej ortodoksji, tradycji, legitymizmu dynastycznego. Te wszystkie wielkie idee należą już do przeszłości. Rewolucja, liberalizm i socjalizm ukradły konserwatystom wszystkie ponadczasowe wartości. Marco Veneziani tak charakteryzuje ten problem u Evoli: „kryzys z którego rodzi się myśl evoliańska to skutek kryzysu transcendencji, która utraciła Boga, pionowości, która straciła pion, heroizmu, który utracił herosów, Olimpu, który utracił bogów, kryzysu straconej tradycji i świątyń, rytów i ludzi” . Odnośnie podobnych myślicieli w Niemczech konstatuje to samo zjawisko Fritz Stern: „To byli konserwatyści wydziedziczeni, którzy nie mieli niczego do konserwowania, gdyż duchowe wartości przeszłości poszły z dymem a materialne resztki konserwatywnej władzy nie interesowały ich”, dlatego „chcieli zniszczyć obrzydliwą teraźniejszość aby odbudować wyidealizowaną przeszłość w wyobrażonej przyszłości .
Rewolucyjny konserwatysta nie marzy już o restauracji Ancien Régime’u, lecz szuka jakichś wiecznych filarów ładu. Nie jest więc reakcyjny, lecz szuka nowych form dla wiecznych prawideł. Jak pisze Ernst Jünger, „człowiek jest „panem form” . Ten wielki pisarz polityczny stwierdza:
Chodzi bowiem o to, że trzeba znaleźć lub odnaleźć to, co było zdrowym porządkiem na którym wszystko spoczywało i było ugruntowane. To coś jest ponadczasowe i nie podlega przemianie. Zmiany na tym czymś muszą być ufundowane. Tylko środki i nazwy mogą się zmieniać. Dlatego trzeba pamiętać o definicji Albrechta Ericha Günthera, że konserwatyzm nie polega na ‘skłonności do tego, co było wczoraj, lecz do tego, co żywe, co wieczne’. Do tego, co zawsze obowiązuje, ale zawsze jest zmienne. (…) Wola powstrzymywania tego, co nieuniknione, daje konserwatywnej krytyce często piękną intelektualną bystrość. Lecz jest bezowocna. Próbuje odbudować nie zamieszkiwalne pałace. Oto poczucie, jakie widzimy dziś w pracach Chateaubrianda, de Maistre’a, Donoso Cortèsa, nieco nawet u Burke’a, nie mówiąc już o niemieckich romantykach. To jest, samo w sobie, zdrowe uczucie, z którego Nietzsche stworzył paradoks, że koniec upadku jest nowym początkiem, i że musimy już planować odbudowę. To na tym gruncie, określanym przez Léona Bloya jako okres przejściowego rozkładu (Abbruchunternehmer) musimy zacząć dzieło odnowienia .
Skoro konserwatyści tego kierunku za cel nadrzędny uważali walkę z indywidualizmem, to byli gotowi poświęcić instytucje, prawa, nazwy, tytuły i pojęcia rodem z Ancien Régime’u, byle tylko ocalić organizację społeczną i odbudować ją pod nowymi nazwami. Nie postulowali więc restauracji monarchii czy stanów społecznych, trudno ich wizje polityczne uznać za państwo chrześcijańskie . Byli gotowi poświęcić bardzo wiele, byle tylko zdruzgotać społeczeństwo indywidualistyczne – wizję świata o której Spengler mówi, że hołdować jej mogą tylko „podludzie z wielkich miast, marksiści i literaci” .
Zdaniem myślicieli tego kierunku, w celu stworzenia wielkiej doktryny antyliberalnej należy dokonać syntezy wszystkich doktryn antyliberalnych wcześniej istniejących: tradycyjnego konserwatyzmu, wspólnotowego nacjonalizmu i klasowego socjalizmu (w wersji skrajnej to tzw. narodowy bolszewizm) . Syntezę taką Arthur Moeller van den Bruck określił mianem Trzeciej Rzeszy , które to pojęcie przejął i skompromitował następnie ruch hitlerowski. W oryginalnym rozumieniu tego pojęcia, miało to być połączenie wszystkich wielkich nurtów przeciwnych indywidualizmowi. Nie było kwestią przypadku, że Ernst Jünger był członkiem towarzystwa przyjaźni niemiecko-radzieckiej: to część projektu syntezy niemieckiego nacjonalizmu i rosyjskiego bolszewizmu przeciwko liberalizmowi . Z tego zmieszania winna zrodzić się wielka antyliberalna rewolucja, która zmiecie z powierzchni ziemi świat liberalny: wielka rewolucja nacjonalistyczna, konserwatywna i socjalna przeciwko indywidualistycznemu światu wyrosłemu z Rewolucji Francuskiej. Stąd marzenie aby „świat zanurzyć w ogniu i krwi” . Ideałem tej rewolucji jest wskrzeszenie niemieckiego człowieka antyliberalnego, czyli – jak nazywa go Thomas Mann – „antypolitycznego”, który rozumie, że „sama polityka jest obca i zgubna dla niemieckiej natury” .
Rewolucyjny konserwatysta – jakkolwiek wyznaje wiele prawicowych i tradycyjnych idei – w sumie sam jest rewolucjonistą. Nie interesuje go rzeczywistość empiryczna, ani reforma liberalnego status quo, na przykład melioryzacja Republiki Weimarskiej przez jej przekształcenie z republiki parlamentarnej w prezydencką. Celem każdej reformy państwa liberalnego jest jego wzmocnienie, gdy chodzi właśnie o to, aby je zmieść, anihilować, unicestwić i ustanowić nową wspólnotę . Dlatego konserwatysta tego typu jest zachwycony przyszłą antyliberalną rewolucją, będącą wyczekiwanym „ponownym nadejściem nowych form” . Stąd też zachwyt nad heroizmem, rewolucjami, wojną, burzeniem. Rewolucyjni konserwatyści ciągle cytują słynne zdanie Heraklita, że „wojna jest matką wszechrzeczy” .
Przedstawiciele tego kierunku, jako nietzschaniści, wierzą, że z wielkiego chaosu wyłoni się nowy porządek i rozpocznie się nowy cykl historyczny. Mamy tutaj kołową wizję historii. Upadek ostateczny Ancien Régime’u z jednej strony jest degeneracją, ale z drugiej symptomem katastrofy cywilizacji, która będzie źródłem nowego odrodzenia, czyli zaczątkiem nowej cywilizacji . Dlatego właśnie, z powodu kołowej wizji historii, Oswald Spengler sprzeciwiał się traktowaniu opisanego przez siebie zmierzchu (der Untergang) cywilizacji Zachodu jako końca, rozpadu, anihilacji, wskazując, że należy tenże zmierzch rozumieć jako wypełnienie się (die Vollendung) Zachodu . Koniec Zachodu nie jest nieszczęściem, przeciwnie, raczej należy go przyśpieszyć. Zmierzch i rozpad liberalnego Zachodu byłby powodem do triumfu: oto upadłaby liberalna forma anty-ładu, autentycznej nierzeczywistości. A z jej popiołów narodziłoby się, w przyszłości, Średniowiecze nowej cywilizacji europejskiej: poliberalnej i pochrześcijańskiej, ale zbrojne w technikę, która da panowanie niemieckiej Europie nad światem. Czyli odrzucenie zdobyczy nowoczesności nie jest zupełne: liberalizm należy odrzucić, ale nie technikę, którą wytworzył .
Paliwem politycznym tej projektowanej i wymarzonej antyliberalnej rewolucji jest nacjonalizm, zmieszany z nienawiścią do wszystkiego tego, co rzymskie i łacińskie, a co kojarzy się ze zwycięską Francją . Niektórzy z rewolucyjnych konserwatystów wykazują nawet sympatie dla rasizmu . Synteza nacjonalizmu i konserwatyzmu tworzy prawdziwą mieszankę wybuchową oraz prowadzi do radykalizmu postulatów, jakich nie znał ani przedwojenny liberalny nacjonalizm wilhelmiański, ani konserwatyzm z XIX stulecia. Friedrich Jünger pisał:
niemiecki nacjonalizm odróżnia się od tego, co minione. Przewrót listopadowy postawił mu nowe, rozstrzygające pytania. Zmieniony w swej istocie, swych formach, swych celach, powstał z załamania się państwa wilhelmiańskiego, już nie związany z tronem, nie hamowany przezeń, tym samym bardziej swobodny, bardziej ofensywny i groźniejszy niż kiedykolwiek przedtem. Zmienił się do tego stopnia, że nie da się porównać z tym, co przed rokiem 1918, przed 1914 określano jako nacjonalistyczne .
O upadłym cesarstwie, czyli o epoce bismarckowsko-wilhelmiańskiej, rewolucyjni konserwatyści wypowiadali się bez entuzjazmu, widząc w nim forpocztę liberalizmu . Teraz liberalizm wilhelmiański jest już martwy i panuje liberalna anty-forma ustroju w postaci Republiki Weimarskiej. Musi ona zostać unicestwiona a na jej miejscu powstanie nacjonalistyczno-socjalna dyktatura o nieporównywalnie większej dynamice politycznej niż monarchia wilhelmiańska. Ta nowa dyktatura (cezaryzm) poprowadzi Niemcy ku ich wielkiemu przeznaczeniu: do światowego imperium . Chwilowo potencjał tych nowych Niemiec – sprowadzonych do stanu helotów przez zwycięskie zachodnie mocarstwa – jeszcze jest uśpiony. Ale w pewnym momencie nastąpi cudowne odrodzenie, przebudzenie do właściwej niemieckiej tożsamości. Za literackie arcydzieło tej symboliki uważana jest Czarodziejska Góra Thomasa Manna, której bohaterowie żyją w nierzeczywistym świecie, bowiem czekają na przebudzenie i odnalezienie prawdziwej tożsamości. Rewolucyjny konserwatyzm to magiczna wizja świata, łącząca rewolucję bolszewicką z nacjonalistyczną, która będzie stanowić erupcję prawdziwej niemieckiej świadomości .
W rewolucji konserwatywnej podmiotem historycznym, który ma dokonać rewolucji, nie jest komunistyczny proletariat, lecz naród niemiecki (der Volk) zorganizowany na sposób wielko-przemysłowy (Jüngerowski robotnik), na wzór organizacji pruskiej z jednej strony, a bolszewickiej z drugiej. Oto społeczeństwo w stanie totalnej mobilizacji politycznej i gospodarczej. Domieszka nacjonalizmu pozwala także lepiej zidentyfikować wrogów niemieckiego robotnika: nie są już nimi tylko bezbożni, ale jednak cokolwiek abstrakcyjni filozofowie z odległych bibliotek i salonów, lecz wrogowie obcy narodowo i rasowo. Twórcami nierzeczywistości są w Niemczech obce siły.
Twórcami ideologii liberalnej są francuscy pisarze Oświecenia; ostoją liberalizmu nadal są Anglicy i Francuzi; niemieckimi liberałami są Żydzi i zażydzeni mentalnie mieszczanie . Republika Weimarska to ustrój obcy Niemcom, narzucony im przymusem w 1919 roku przez Ententę i dlatego ta forma państwowości „uczestniczy w systemie moralnym, który został wypracowany przeciwko Niemcom” .
Ze względu na swój wojowniczy nacjonalizm i jego zmieszanie z socjalizmem, rewolucyjny konserwatyzm jest dziś czasami traktowany jako odmiana volkizmu (S. Breuer) lub nawet rodzaj „trockizmu” w nazizmie (A. Mohler) . W okresie weimarskim myśliciele tego kierunku dokonali faktycznej delegitymizacji Republiki Weimarskiej, podsycając pośród Niemców idee antyliberalne, antydemokratyczne, imperialne, nacjonalistyczne i wodzowskie. Dziś pisze się często, że nazizm był to rodzaj rewolucyjnego konserwatyzmu, który nabrał charakteru masowego (czego nie udało się osiągnąć samym rewolucyjnym konserwatyzm) . Dlatego często uważa się, że przedstawiciele tego kierunku w jakiejś tam mierze torowali drogę narodowemu socjalizmowi.
Jakkolwiek dalecy bylibyśmy od sugerowania, że rewolucyjni konserwatyści świadomie przecierali szlaki nazizmowi (część z nich poparła Hitlera, ale część była mu przeciwna ), to nie mamy wątpliwości, że wiele spośród ich idei – w prymitywnej i pozbawionej intelektualnej finezji formie – zostało przejęte przez nazistów, którzy przerobili je na hasła propagandowe, zaczynając od postulatu budowy Trzeciej Rzeszy . Było to tym łatwiejsze, że w samych Niemczech rewolucja konserwatywna nie przybrała nigdy formy zorganizowanej. Jej idee głosiło środowisko kilkudziesięciu intelektualistów powiązanych ze sobą w sposób bardzo luźny i nieformalny.
Charakterystyczne są źródła negatywnego stosunku części rewolucyjnych konserwatystów do nazizmu: Ernst Jünger odmawia kandydowania z ramienia NSDAP do Reichstagu, gdyż hitleryzm jest dlań zbyt mieszczański i za mało radykalny, a sam Führer jest nędznym „lokajem Zachodu”, nie rozumiejącym prawdziwego ducha niemieckiego nacjonalizmu . W tych słowach została znakomicie ujęta podstawowa różnica pomiędzy rewolucyjnymi konserwatystami a narodowymi socjalistami. Ci pierwsi marzyli, śnili i pisali o rewolucji porządku, której symbolem będzie pruski oficer, a która odbuduje hierarchiczny porządek i autorytet. Tymczasem rewolucję tę przeprowadził kapral-demagog, mający w swoim życiorysie pobyt w przytułku dla bezdomnych, na czele wygłodniałych szeregowców pod hasłami egalitarnymi, socjalnymi i ksenofobicznymi.
Projektowana rewolucja miała być arystokratyczna, a była plebejska. Miała być przeciwko demokracji, a była demokratyczna (egalitarna) . Tę pogardę rewolucyjnych konserwatystów dla NSDAP symbolizuje sylwetka prymitywnego Nadleśniczego – którego sztandar ma pośrodku świński ryj – z opowiadania Ernsta Jüngera Na marmurowych skałach (1939), w którym trudno nie dopatrzyć się karykaturalnego portretu Adolfa Hitlera .
Adam Wielomski
Tekst ten (z przypisami) ukazał się w pracy W. Chołostiakow, J. Michalczenia (red): Ernst Junger (1895-1998). Bojownik, Robotnik, Anarcha. Olsztyn 2013.
„…zmilitaryzowany pruski socjalizm (der Militärstaat Preußen), który stał się wspólnym wrogiem anglosaskiego liberalnego mieszczaństwa, a także marksistów i katolików rzymskich . …” – wszystkie te nurty, przeciwne militaryzmowi, maja u korzeni semickie miazmaty, które można określić jako „g*wno jerozolimskie”.
Ostatnich kilka zdań budzi skojarzenie z marksistami – ichnia rewolucja też wybuchła nie tam, gdzie przepowiadali i miała inny charakter, niż przepowiadali. I, chwała Bogu, dobrze. Rewolucjonizm niewiele ma wspólnego z konserwatyzmem, to widać nawet po sposobie, w jaki p. prof. Wielomski pisze o rewolucjonistach („To znacząco różniło ich od tradycyjnych konserwatystów”). Militaryzm pewnie też, to jakiś XIX-wieczny wymysł, że wszyscy władcy paradowali w mundurach wojskowych (http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Tr_3_cesarzy_20005.JPG), z czasów gdy tradycyjny porządek już się walił. W „zwykłej” ludzkiej świadomości król się zakodował jako nobliwy starszy pan w koronie, płaszczu, z berłem i złotym jabłkiem w dłoniach. Czasami także z mieczem, ale to tylko jeden z jego atrybutów.
Dawny władca oprócz autorytetu własnego miał autorytet nadprzyrodzony („z Bożej łaski król tego i owego”), gdy wiara w Boga zaczęła słabnąć, pojawiła się IMHO tendencja aby autorytet wymusić karabinami itp. zabawkami. W gruncie rzeczy oznaka słabości, nie siły.
Wiara w „autorytet z Bożej łaski” zaczęła słabnąć, gdy w XVIII wieku wprowadzono masowe armie z przymusowego poboru. Byle parobek uzbrojony w karabin skałkowy był w stanie z kilkuset metrów zastrzelić osobę stojącą nieskończenie wyżej w hierarchii społecznej, a Boską opiekę niespecjalnie było widać wśród strzelających do siebie regimentów piechoty. Potem, po okresie wojen napoleońskich, przeszkoleni w rekrutach parobcy, będący już wytrawnymi weteranami, zasilili szeregi różnych powstańczych i rewolucyjnych band.
Co do wymuszania autorytetu: wcześniej też go wymuszano, czasem toporem kata, czasem publiczną chłostą, czasem wyrokiem inkwizytora. Nihil novi. Gdy władcy przestali być „ojcami ludu”, broniącymi maluczkich przed samowolą możnowładców, nie dało się już zachować pozorów, a wiara w pijarowskie baśnie tworzone przez nadwornych kronikarzy-pochlebców o niegdysiejszej miłości ludu do świątobliwych władców ostatecznie upadła.
Według mnie ta cała rewolucja konserwatywna, czy też konserwatywny socjalizm to zwykłe pozerstwo i taki sam oksymoron co konserwatywny liberalizm, albo chrześcijańska demokracja. Uważam również, że konserwatyzm, a tradycjonalizm to dwie zupełnie inne postawy i światopoglądy, które tylko w niektórych momentach mogą się ze sobą pokrywać, ale nie muszą. Konserwatysta rewolucyjny (a także ewolucyjny) to ten który będzie próbował konserwować jakieś bliżej nieokreślone i wieczne wartości nawet w systemie porewolucyjnym, industrialnym i kapitalistyczno-socjalistycznym, który według niego te wartości unicestwił, a pomimo to chce w nim siedzieć, korzystać z jego ekonomicznych zdobyczy, i jednicześnie chce go umoralniać (chociaż się nie da), zamiast próbować restaurać jakiekolwiek instytucje starego porządku. Taki ktoś to nie żaden konserwatysta, który złożył broń. To po porstu ktoś kto nie jest w ogóle nie jest konserwatystą, ale wydaje mu się że jest.
Konserwatysta rewolucyjny (a także ewolucyjny) będzie korzystał z ekonomicznych zdobyczy tego systemu i jednocześnie próbował odmienić jego materialistyczną mentalność, która jest po prostu wpisana w ten system i nie da się tego zmienić. Każdy ustrój polityczny i system społeczno-gospodarczy ma całkowicie inny wpływ na życie duchowe i kulturowe. Zauważył to chociażby Adam Doboszyński, albo Chesterton i Belloc, twórcy doktryny dystybutyzmu. Każdy z tych trzech panów odwoływał się do tradycyjnego modelu rodziny jako podstawowej komórki społecznej, której podstawowym fundamentem ekonomicznym jest małe i rodzinne przedsiębiorstwo, a także lokalna wspólnota złożona z małych i rodzinnych przedsiębiorstw. Gdyby tak oni posłuchali Jüngera o tej jego „konserwatywno-wielko-przemysłowej rewolucji” to pomyśleliby, że to jakiś zwolennik kapitalizmu, albo socjalizmu posługujący się jedynie konserwatywną narracją. Ta rewolucyjno-konserwatywna próba nadania duchowego czy metafizycznego pierwiastka wieko-przemysłowej rewolucji, która obaliła i wyrwała z korzeniami stary porządek, to sprzeczność sama w sobie. To tak jakby chcieć rozgrzeszyć i umoralnić jakobinizm lub nadać mistycznego charakteru wielkim fabrykom i pracy taśmowej. Idąc tokiem myślenia konserwatywnej rewolucji (albo ewolucji) należałoby dzisiaj popierać socjaldemokratyczny PiS, bo przecież operuje konserwatywno-ludową narracją, a socjaldemokrację razem z jej korpomolochami spróbujemy jakoś rozgrzeszyć i umoralnić. Tego typu pseudo-konserwatyzm jest zaprzeczeniem słów, które jakiś czas temu rzucił sam prof. Wielomski „konserwatyzm stoi w obronie tego co lokalne przeciwko biurokratycznej unifomizacji”. Industrializm i biurokracja to właśnie dwaj sojusznicy przeciwko temu co lokalne i tradycyjne. Konserwatysta rewolucyjny krytykuje oświecenie i jednocześnie postuluje wielko-przemysłową rewolucję, która nie może istnieć bez oświeceniowego modelu własności kapitalistycznej, czy też oświeceniowego modelu własności socjalistycznej – państwowej, uspołecznionej itp. Tak więc rewolucyjny konserwatysta to w rzeczywistości rewolucyjny rewolucjonista i ekonomiczny oświeceniowiec, który próbuje o tym zapomnieć odmawiąc zdrowaśki.
Skoro jesteśmy tradycjonalistami to odwołujmy się do prawdziwych instytucjonalnych tradycji, a nie jakiś wiecznych wartości, które mają rzekomo przetrwać w zmechanizowanym i biurokratycznym świecie.
Tradycyjnym ustrojem politycznym była, jest i będzie monarchia, a tradycyjnym szefem rządu i głową państwa był, jest i będzie cesarz, król, książę, a nawet hrabia, będący dziedzicznym władcą jakiejś jednostki terytorialnej w ramach jednego królestwa, albo dziedzicznym władcą autonomicznego hrabstwa w czasie rozbicia dzielnicowego.
Konserwatysta rewolucyjny uważa, że król i prezydent to tylko zwykłe nazwy pod którymi może się kryć podobny sposób władztwa. Najważniejsze, żeby prezdydent konserwował wieczne wartości – które nie wiadomo czym w ogóle są. Oczywiście konser. rewolucjonista nie ma racji i próbuje iść na łatwiznę.
Tradycyjne społeczeństwo to społeczeństwo stanowe, oparte na trzech odrębnych tradycjach i obyczajach – szlacheckich, mieszczańskich i włościańskich (chłopskich), których tradycyjnym symbolem jedności jest król, kościół i wiara katolicka, a nie świecka i zastępcza religia jaką jest nacjonalizm, który pod każdą postacią zawiera w sobie pewne elementy jakobińskiego modelu demokracji i dąży w ostateczności do uniformizmu kulturowego i zniszczenia wewnętrznych zróżnicowań stanowych, a także tych regionalnych.
Tradycyjną formą własności zawsze będzie własność podzielona wzorowana na starożytnej emifeuzie, udoskonalona przez średniowiecznych glosatorów i która istniała jeszcze w czasach nowożytnych, aż do samego wybuchu rewolucji liberalnej. Nieoparta na żadnej liberalnej konstytucji, a ściśle powiązana z prawami zwyczajowymi. Polegała na tym, że poddani (mieszczanie, włościanie: kmiecie, zagrodnicy itp.) są pełnymi właścicielami całego swojego wyposażenia i wszelkich owoców swojej pracy (domy, ogrodzenia, sprzęty, plony itp.) oraz (dominium utile) dziedzcznymi właścicielami użytkowymi wydzielonych nadziałów gruntowych, które złączone w jedną całość tworzą jeden majątek ziemski (królewski, książęcy, hrabiowski, duchowny), którego (dominium directum) dziedzicznym właścicielem zwierzchnim jest lokalny władca – arcybiskup, hrabia, książę, albo sam król.
Tradycyjnym ustrojem terytorialnym zawsze będzie ustrój oparty na administracji szlacheckiej, dziedzicznych i terytorialnych władztwach, samodzielnych i samowystarczalnych majątkach ziemskich, a tradycyjnym ustrojem społeczno-gospodarczym tych majątków zawsze będzie ustrój cechowy oparty na lokalnych i wspólnotach wytwórczych i branżowych jak mieszczańskie samorządy rzemieślnicze i włościańskie gromady rolnicze.
Oczywiście ktoś może stwierdzić, że należałoby w takim razie przywrocić „pańszczyznę”. Tyle, że w średniowiecznej Polsce przeważały miasta jak i wsie czynszowo-pieniężne lub czynszowo-naturalne (część plonów jako forma czynszu) z niewielką pańszczyzną (od 1 do 10 dni w roku) lub żadną. Tak więc możnaby było przywrocić dawne miasta i wsie na prawie polskiem, albo niemieckiem jedynie na czynszach pieniężnych. Poza tym nie widziałbym nic złego w tym, gdyby np. poddani mogli tak jak dawniej ustalić ze swoim panem formę corocznych świadczeń. Jedni woleliby płacić raz w roku czynsze-pieniężne, drudzy woleliby oddać raz w roku 1/4 plonów, a ci trzeci z regionów mniej upieniężnionych, słabiej rozwiniętych, niepewni swego portfela czy plonów, woleliby raz w roku zaorać i zasiać ziemię dworską niż martwić się tym, czy uda im się spieniężyć, czy wyprodukować odpowiednią ilość zbiorów, aby pokryć wszelkie świadczenia.
Rewoucja konserwatywna nie chce przywracać żadnych z tych tradycyjnych instytucji, nie chce nawet próbować ich restaurować i jednocześnie tworzyć programu politycznego z którym zaczęliby stopniowo oswajać społeczeństwo. To już te projekty a la ekowioski, filozofia minimalizmu, czy dystrybucjoniści mają więcej wspólnego z dążęniem do rozkładu materialistycznego i konsumcyjnego świata liberalizmu i są o wiele lepszym narzędziem do odbudowania tradycyjnego porządku niż ta wielko-przemysłowa i jednocześnie pseudo-konserwatywna rewolucja.
Ktoś chce tu robić z Polaków murzynów…
Gdyby tak De Maistre jakimś cudem obudził się w nowej europie złożonej z dwóch przeciwstawnych sobie cywilizacji. Z jednej strony zobaczyłby cywilizację opartą na zasadach katolickiej nauki społecznej i chestertonowym dystrybucjonizmie, upowszechnionej własności, rodzinnym i lokalnym rolnicwie, rzemiośle, sąsiedzkim handlu oraz samodzielnych i samowystarczalnych wspólnotach wytwórczych, a z drugiej strony zobaczyłby cywilizację opartą na zasadach Jügerowskiej, wielko-przemysłowej, rewolucji pseudo-konserwatywnej oraz wielkich konglomeratach, które to właśnie jak magnez oderwały ludzi z ich tradycyjnych korzeni – to mogę się założyć nawet o dużą stawkę, że De Maistre postawiłby królewską koronę na tej pierwszej cywilizacji katolickiej i chestertonowskiej, a drugą cywilizację jüngerowską i nacjonalitarną uznałby tak samo jak uznawał wcześniej ewolucjonistów – za wcielenie liberalizmu i jakobinizmu. To jest po prostu oczywiste i do przewidzenia.
Jeżeli uznamy całą scenę polityczną za jeden wielki parlament. To ta konserwstywna rewolucja to tak naprawdę stara i klasyczna lewica postjakobińska i nacjonalistyczno-rewolucyjna, która zaraz po zlikwidowaniu monarchistów zajęła ich puste miejsce na prawicy i jednocześnie zwolniła swoje miejsce na lewicy ruchom jeszcze bardziej rewolucyjnym, czyli marksistom. No i z tego względu, że nowa lewica marksistowska jest najbardziej materialistycza, to stara lewica nacjonalistyczno-rewolucyjna zwana nową prawicą, próbuje nadawać swoim świeckim quasi-religią mistycznego charakteru do celów rewolucyjnych. Tak więc podczas wojny nowej lewicy ze starą lewicą kreuje się nowy podział na prawe i lewe skrzydło odbywający się już tylko wewnątrz samej rewolucji i w ramach wspólnego paradygmatu – nowożytnej filozofii, nowożytnego humanizmu, heglizmu, darwinizmu itp. Gdzie dwa skrzydła świata rewolucyjnego chcą budować nowego człowieka, ale kłócą się ze sobą o sposób wdrażania tej samej utopii.
I jeszcze ten Spengler, zwolennik Nietzche, modernisty, ateusza i krytyka katolicyzmu, potomek rodziny drobnomieszczańskiej, który w życiu nawet nie musnął palcem szabli pruskiego oficera, miał z pewnością ze swojej drobnomieszczańskiej perspektywy najwięcej do powiedzenia o konserwatyzmie. De Maistre, De Bonald, albo Donoso Cortes uznaliby go za typowego lewaka, ateusza i oświeceniowca.
W ogóle nowożytne doktryny konserwatywne tworzone przez ludzi pochodzenia nie-szlacheckiego są dla mnie mało wiarygodne, zbyt bajeczne i zawsze zawierają w sobie mniej lub więcej jakiegoś bakcyla rewolucyjnego. Co owocuje później jakimiś bajkami o pruskim socjalizmie, który nie wiem jak kompatybilny miałby być z książką „pruska droga do kapitalizmu”? To wreszcie pruski socjalizm, czy psuski kapitalizm? Prawda jest taka, że Spengler i inni tego typu twórcy różnych oksymoronów jedynie chcieli dopasować swoją drobmomieszczańską i rewolucyjną mentalność do sprzecznej z nią tradycją pruską. Chcięli się jakoś podpiąć jak wszyscy ludowcy i kolektywiści pod sukcesy wybitnych jednostek jako sukcesy całego ludu, albo narodu. Jakież to demokratczne.