Graban: Myślenie magiczne Polaków

Tydzień Wielkiej Żałoby Narodowej na szczęście mamy już za sobą. Możemy odetchnąć z ulgą, powrócić do pracy i do normalności, pod warunkiem, że pamiętamy jeszcze co to jest  normalność. W życiu naszych rodaków, a zwłaszcza w przestrzeni społecznej tak wielkie znaczenie ma wiara w magię, że zaczynam wątpić czy potrafimy się jeszcze otrząsnąć z tego więzienia naszej wyobraźni i imaginacji.

Po raz pierwszy zaobserwowałem to zjawisko w skali masowej w trakcie żałoby po śmierci papieża Jana Pawła II. Wszystkie polskie media, kanały telewizji publicznej i prywatnej, zarówno lewicowe, jak i prawicowe, słowem cała Polska nadawała na tych samych falach religijnej (choć precyzyjniej byłoby napisać pop-religijnej) ekscytacji podtrzymując zjawisko zbiorowej traumy. Choć w tamtym przypadku było to być może uzasadnione, trudno oprzeć się wrażeniu, że w naszym kraju jest pokaźna grupa rodaków, a pewnie ich większość do tego stopnia owładnięta mrokami zbiorowej hipnozy wybuchającej m. in. po śmierci osoby publicznej, że gdy już jest po wszystkim, niezwykle trudno im wrócić do normalnej pracy i codziennego życia.

Jeszcze dotkliwsze skutki wywołuje myślenie magiczne, gdy przełożymy je do świata polityki, bo wówczas zaczyna ono wywierać wpływ na realny bieg wypadków w sposób nie zawsze kontrolowany. Genezy tej filozofii należy się doszukiwać w polskim romantyzmie i dominującym wówczas mesjanizmie politycznym. To wtedy naszym porażkom, nieszczęściom, tragediom i traumom narodowym nadawano znaczenie sakralne, niemal boskie. Skutkowało to przyzwoleniem dla nieracjonalnych zrywów powstańczych i przelewów krwi bez realnej rachuby na zwycięstwo, za to w zgodzie z teatralnym gestem ukrzyżowania za wolność Waszą i Naszą. Im więcej krwi tym lepiej, bo to lepiej się wpisuje w semantykę ofiary i cierpiętnictwa i większe  wrażenie wywołuje na obserwatorach zbiorowego performensu.

Cierpieniom i nieszczęściom narodowym nadajemy ukryty sens i teraz, a potwierdza to sposób prezentacji w mediach tragedii zabójstwa Pawła Adamowicza, a potem tygodnia żałoby narodowej, wraz z wydarzeniami jemu towarzyszącymi (marsze przeciw przemocy, palenie świeczek, uroczystości pogrzebowe). Do złudzenia przypominało to sposób celebracji katastrofy smoleńskiej w 2010 roku, tyle, że w trochę mniejszym wymiarze. Ulega się nieodpartemu wrażeniu, że Platforma Obywatelska pozazdrościła Prawu i Sprawiedliwości uroczystej i dostojnej oprawy obchodów smoleńskiej tragedii narodowej, że zapragnęła przynajmniej w skali mikro powtórzyć świąteczną atmosferę tamtych pamiętnych dni żałoby, tyle, że tym razem ze sobą w roli głównej. Nie chcę oczywiście twierdzić, iż PO cynicznie i świadomie próbuje wykorzystać tragedię rodziny Adamowiczów do własnych celów politycznych, ale trudno wykluczyć, że z tyłu głowy ich strategów nie może się pojawiać i taka motywacja. A nawet gdyby się nie pojawiała, to wszystko co się dzieje w związku z tragedią Pawła Adamowicza wpisuje się w takie imaginarium zbiorowej hipnozy, które z zakamarków narodowej podświadomości, z zza kulis kieruje biegiem wypadków politycznych w Polsce.

Spójrzmy teraz na problem od strony motywacji zabójców. Oni przecież w największym stopniu ulegają mechanizmom zbiorowej hipnozy. Zwłaszcza gdy są to osoby słabe psychicznie lub dotknięte zaburzeniami. Czy Stefan W. – zabójca Pawła Adamowicza nie wierzył, że kierują nim wyższe cele, a może i Opatrzność ?  Czy nie przypuszczał, że uruchomi lawinę wydarzeń, a w najgorszym przypadku będzie starożytnym Herostratesem, który spalił Artemizjon by zyskać sławę i przejść do historii?  Jego triumfalny pochód po scenie pełen teatralnych gestów tuż po wymierzeniu kilku ciosów nożem nie potwierdza, że w jego psychice gnieździły się takie motywacje ?

Stefan W. jest jakby karykaturą i pastiszem Eligiusza Niewiadomskiego, który również po zabójstwie Narutowicza wykonywał teatralne gesty, tyle że jego czyn starały się usprawiedliwiać niektóre środowiska polityczne przypisując im nawet sprawczość wydarzeń pozytywnych jak wyjście Polski z dołka na prostą (sic!). Do pewnego stopnia podobnie było z Januszem Walusiem, który zabijając Chrisa Haniego wierzył, że uratuje RPA od równouprawnienia białych i czarnych oraz komunizmu. We wszystkich tych wypadkach mamy do czynienia z wiarą w myślenie magiczne, które za pomocą jakiegoś tragicznego zamachu uruchomi bieg wypadków i zmieni historię. Widzę w tym konsekwencje polskiego mesjanizmu politycznego.

I już na zakończenie jeszcze jeden wniosek. Mechanizmy zbiorowej imaginacji tylko na pozór wydają się pozbawione racjonalności. W rzeczywistości dobrze wpisują się one w medialny charakter naszych ponowoczesnych czasów bazujących na prostych emocjach społecznych, uruchamianych przez massmedia głodne zdarzeń dramatycznych i tragicznych. Do tego dochodzi polityczny ekshibicjonizm Polaków związany z obnoszeniem swych ran na zewnątrz celem wywołania wrażenia na międzynarodowej publice. Polacy doznają ekstazy gdy się o nich głośno mówi, a migawki z polskich wydarzeń nie schodzą z nagłówków serwisów informacyjnych innych państw.

W czasach Internetu myślenie magiczne Polaków zatem się broni, tylko czy korzysta na tym Polska czy tylko głodna wrażeń medialnych publiczność? Ja przynajmniej ulegam wrażeniu, że zamiast twardego stąpania po ziemi mamy raczej do czynienia z niby-Polską – bytem wirtualnym i „wspólnotą wyobrażoną” wykreowaną na użytek telewidzów i internautów, za to nieco bezradną w radzeniu sobie z rozwiązywaniem realnych problemów.

Michał Graban

www.michalgraban.pl

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 4.6]
Facebook

1 thought on “Graban: Myślenie magiczne Polaków”

  1. Romuald Piekarski Kolega Michał Graban ma – w tym wypadku – wiele racji, tyle że ja ze swej strony nie śmiałbym sugerować, że wysocy urzędnicy naszego Kościoła Katolickiego zajmują się „magią” i do jakiejś „magii politycznej” naród polski skłaniają; także kwestia mesjanizmu wymagałaby dokonania pewnych rozgraniczeń; w innym wypadku trzeba by konsekwentnie w sferę magi mesjanicznej i tradycyjnych zaklęć sprowadzić wielkie dokonania i Jana Pawła II i kardynała Stefana Wyszyńskiego, Prymasa 1000lecia; tego raczej chyba Graban by nie chciał…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *