Zabójstwo Pawła Adamowicza dokonane podczas 27-go finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy stanowi kolejną odsłonę wojny polsko-polskiej. Jak wiadomo jest to wojna bezwzględna, która ma już wiele ofiar na swoim sumieniu by przytoczyć Barbarę Blidę, Andrzeja Leppera, ofiary ataku na biuro poselskie PIS w Łodzi z 2010 roku, ofiarę samospalenia Piotra S. przed Pałacem Kultury w Warszawie w październiku 2017 roku, nie mówiąc już o ofiarach katastrofy smoleńskiej. Niestety, tragedia w Gdańsku, podobnie jak i tamte tragiczne wydarzenia – jeszcze bardziej scementuje strony sporu i przyczyni się do zaognienia uprzedzeń.
Co prawda, bezpośrednio po zamachu umilkną wzajemne ataki. Już słychać wezwania do pokuty i pojednania, przebaczenia i zgody narodowej, artykułowane czy to przez przedstawicieli duchowieństwa czy polityków. Jednak nie miejmy złudzeń i przypomnijmy sobie jak wyglądała sytuacja po katastrofie smoleńskiej. Jak głośno nawoływano wówczas do pojednania. Ba, mówiono nawet o pojednaniu polsko-rosyjskim. Potem wybuchła nienawiść ze zdwojoną siłą.
Zdarzenia tragiczne często w tak głęboki sposób oddziałuje na społeczną wyobraźnię, że zmienia bieg wypadków historycznych. Tak stanie się i tym razem. Przewiduję bowiem przesunięcie wahadła politycznego w kierunku wzmocnienia znaczenia opcji liberalno-lewicowej i to nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Nie chodzi mi tylko o spadek notowań Prawa i Sprawiedliwości, choć i to na pewno będzie mieć miejsce. Żałosne majaki mordercy, że winę za jego rozboje, mroczne czyny i odsiadki ponosi PO w jednej sekundzie uczyniły groteskę z podniosłych haseł pisowskich, przy pomocy których „dobra zmiana” budowała od lat swój wizerunek, jako partii walczących o zwykłych Polaków przeciw platformerskim aferom i układzikom. Na pewno osłabi to wigor partii rządzącej. Wydarzenie z 13 stycznia ma jednak wymowę znacznie przewyższającą wojnę polsko-polską, które swym ostrzem skierowane będzie przeciwko szeroko rozumianemu obozowi europejskiej prawicy, postawach narodowych i sceptycznych względem dominującego aktualnie na świecie modelu multi-culti i integracji europejskiej na bazie otwarcia szeroko drzwi na uchodźców z Syrii czy Iraku.
Prezydent Gdańska, nie tylko, że był członkiem PO, on był wybitnym przedstawicielem jej lewicowo-liberalnego skrzydła. W swoich wypowiedziach często podkreślał przywiązanie do otwartego, tolerancyjnego i wielokulturowego Gdańska. U Adamowicza na próżno szukać odwołań do wartości tradycyjnych, które nie są znowu tak rzadkie w przypadku innych polityków PO, partii co by nie mówić jednak chadeckiej. U Adamowicza zawsze dominowały ideały otwartości i tolerancji. Polityk wiele robił dla przedstawicieli innych narodowości, religii, ras czy kultur. Uczestniczył w licznych międzynarodowych projektach zachęcających obcokrajowców do podjęcia pracy czy edukacji w Polsce. Jako prezydent miasta zapraszał do siebie uchodźców, za co był krytykowany w kraju, lecz chwalony nawet przez papieża Franciszka. Wyrazem tej polityki było powołanie w ramach urzędu miasta Gdańska zespołu ds. Modelu Integracji Imigrantów. Od kilku lat pojawiał się na Marszach Równości oraz wspierał środowiska LGBT. Otwarcie zwalczał jakiekolwiek przejawy ksenofobii czy nacjonalizmu. Był twarzą przychylnego stosunku do syryjskich uchodźców za co był zwalczany przez PiS.
Do tego dochodził jego krytyczny stosunek do prawicy narodowej. Po marszu narodowców z ONR, który odbył się w Gdańsku w dniu 14 kwietnia 2018 złożył wniosek o delegalizację ONR i stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Adamowicz podkreślił, że działalność ONR „od wielu lat opiera się na podejmowaniu przedsięwzięć, w których wykorzystuje się retorykę nienawiści rasowej i narodowościowej”. Dodajmy, że w tydzień po marszu narodowców Adamowicz zorganizował manifestację pod hasłem „Demokratyczny Gdańsk mówi NIE dla nacjonalizmu i faszyzmu”.
Piszę powyższe słowa w sposób wolny od wartościowań, czy wskazywania, że prawda leży po tej lub tamtej stronie. Nie leży ona po żadnej stronie, choć mam oczywiście tu swoje sympatie. To, co chcę powiedzieć z całą bezwzględnością, to to, że w wyniku czynu szaleńca stało się coś bardzo złego nie tylko dla prawicy, ale i całej Polski, a może i Europy. Wpadliśmy w niebezpieczny dołek groźny dla Polski i jej interesu narodowego. Polska jest rozdarta na dwie połowy, a tragedia z 13 stycznia wpisuje się w wojnę polsko-polską wręcz modelowo. Według tego tendencyjnego ujęcia – z jednej strony mamy do czynienia z Polską tolerancyjną i otwartą, z drugiej zamkniętą i nienawistną. Z jednej strony Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Jurka Owsiaka jako impreza wzniosłych ideałów charytatywnych, idei otwartości i tolerancji, a także – w duchu chrześcijańskiego (ala papież Franciszek) – miłosierdzia, współczucia dla słabych i pokrzywdzonych; z drugiej sprzeciw PiS wobec Wielkiej Orkiestry i jego ciągła bezsensowna walka z Owsiakiem. Z jednej strony bezpośrednio poprzedzające zamach symboliczne zwycięstwo w skokach narciarskich Dawida Kubackiego na niezwyciężonym dotąd Kobayashim, a z drugiej ostry nóź wbity w ciało Adamowicza, który rozciął mydlaną bańkę dobrej atmosfery.
Wszystko w tej przeklętej Polsce układa się w jakieś magiczne i fatalistyczne zaklęcia, znaki i symbole. Myślimy magicznie i jesteśmy maksymalistami, którzy nadużywają moralnej retoryki. Czyż nie tak motywowali swoje haniebne czyny Eligiusz Niewiadomski, a także Janusz Waluś? Wyzwólmy się wreszcie z tego mesjańskiego „Czterdzieści i cztery”, nadawania sensu zakrętom naszej historii, a zacznijmy myśleć o Polsce w kategoriach chłodnego interesu narodowego. Wymagać tego będzie spojrzenie na nasz kraj jako bytu niepodzielnego, w którym samorządowcy z Pomorza nie muszą koniecznie czegoś wykazywać Warszawce, a Warszawka nie ma kompleksów przed Brukselą, lecz każdy robi swoje. Możemy się pięknie różnić, lecz wspólnie działamy dla dobra kraju. Nie jestem zwolennikiem PiS-u, i na pewno nigdy nie zagłosuję na tą partię, ale pewne z jego poczynań uważam za sensowne dla polskiej gospodarki i podobnie mógłbym z całą pewnością powiedzieć o Platformie Obywatelskiej. Żadna z tych formacji nie jest partą moich marzeń, ale trzeba bazować na tym co jest.
Brak pojednania ogólnonarodowego osłabia naszą pozycję na arenie międzynarodowej i skazuje na walki plemienne wokół anachronicznych podziałów na prawicę i lewicę. Jak pisał Stefan Kisielewski: „Odwieczne nasze rozdwojenie polityczne, odwieczny konflikt pomiędzy Trauguttem i Wielopolskim, Piłsudskim a Dmowskim, musi zakończyć się wreszcie syntezą. Synteza jest możliwa: można połączyć patriotyzm z umiarkowaniem i cierpliwością, pragnienie czynu z rozsądkiem, miłość Ojczyzny ze zdolnością do trzeźwego myślenia, odwagę z ostrożnością”.
Może tragedia z Gdańska, mimo wszystko, i na przekór pesymistom, do których wszak samemu należę – przynajmniej u części z naszych rodaków wywoła taką pogłębioną i konstruktywną refleksję.
Michał Graban
Mi śmierci Blidy i Adamowicza wyglądają raczej na mokrą robotę.
Jeżeli przyjąć założenie, że zrobił to ten, kto na tym skorzystał, to należy przede wszystkim podejrzewać środowiska popierające PO. Czy już wiadomo, jak zmieniło się poparcie dla poszczególnych partyj politycznych po morderstwie Adamowicza?
Ryzykować najwyższe kary jakie są w lokalnych kodeksach dla efektu wyborczego? Nie zadziałały np. efekt Smoleńska czy Skripala.
Zabójstwa czynnych polityków mogą być zlecane w celu uzyskania efektu politycznego. Jednak zazwyczaj nie dochodzi się do prawdy a pozostają domysły. Ciekawe jest to, że nagminnie takich zabójstw dokonują „wariaci”.
Tak, jak katastrofa smoleńska stanowiła wiatr w żagle PiSmanów, tak morderstwo Adamowicza będzie kołem zamachowym kampanii PO. Jeśli Jarosław Kaczyński chciał przedterminowych wyborów już w marcu, to teraz ma problem. Sprawa nadal będzie świeża a echa tak szybko nie ucichną. Czy obok „sekty smoleńskiej” powstanie „sekta gdańska” ze swoimi obrzędami, miesięcznicami i „komisją Macierewicza” ?
Jego działalność przeciwna cywilizacji łacińskiej nie przeszkodziała w pochówku w Bazylice. Wystarczy tylko tragicznie zginąć a wszyscy z Episkopatem na czele o wszystkim zapominają.
„Może tragedia z Gdańska, mimo wszystko, i na przekór pesymistom, do których wszak samemu należę – przynajmniej u części z naszych rodaków wywoła taką pogłębioną i konstruktywną refleksję.” jeszcze pogrzebu nie odprawiono a już psy rzucają się sobie do gardeł. Refleksji nie będzie…
A jak mają sobie do gardeł nie skakać, skoro jest rok wyborów, być może przyspieszonych, a tu takie rzeczy się dzieją? Czy morderstwo Adamowicza jest w stanie jakoś wpłynąć na przemeblowanie na scenie politycznej i pokrzyżować szyki JarKaczowi? A co z decyzją Owsiaka? Będzie trzymał wszystkich w niepewności aż do wyborów?