Kazanie wygłoszone podczas Mszy Św. na pogrzebie śp. Françoisa Bruneta 24 grudnia 2013 przez ks. Jeana de Lassus. Cz. II.

21 grudnia 2013 r.zmarł w wieku 19 lat śp. François Brunet. Za zgodą jego spowiednika i prywatnego kapelana (dodam – i z jego zachętą) publikuję drugą część kazania, ktόre wygłoszone zostało na pogrzebie Françoisa. François, według coraz bardziej powszechnego przeświadczenia, zmarł w opinii świętości, in odore sanctitatis.

Antoine Ratnik


Jak François do tego doszedł?

Drodzy rodzice, droga rodzino, drodzy wierni, łaska to wielka – móc być świadkiem tak pięknej sceny. A jeszcze większą łaską jest mόc zaliczać tę piękną duszę w poczet członkόw swojej rodziny czy do swoich przyjaciόł.

Równie dobrze jak ja, wiedzą Państwo, że śmierć jest podpisem życia. I to, że François zaszedł tak wysoko, w żaden sposόb nie jest dziełem przypadku. Chciałbym więc przed zakończeniem tego kazania ukazać w jaki sposόb w życiu François Bóg przygotował wszystko tak, aby umożliwić temu 19-letniemu chłopcu złożenie Bogu całkowitego daru z siebie samego przez ręce Maryi.
Jeżeli chcemy szukać w życiu Françoisa czegoś nadzwyczajnego, to będziemy szukać na próżno. Być może jedyną niezwykłą rzeczą w jego życiu jest jego śmierć. Ale trzy rzeczy uderzają; trzy rzeczy, które spowodowałymój podziw dla tej duszy. Trzy rzeczy, którymi Bóg posłużył się, aby poprowadzić François do owego szczytu świętości poprzez złożenie ofiary ze swego życia.


1. Kompletna niezłożoność – źródło nieustannej radości Françoisa

Pierwszą z tych rzeczy jest jego ogromna prostota. Ci, którzy go znali, tak samo jak ja byli bardzo zafrapowani prostotą jego duszy. Prostota Françoisa była stałym źródłem jego radości, nawet w czasie choroby. François był duszą niezłożoną w tym sensie, że nie było w nim żadnego podstępu, żadnej podwόjności. Zmierzał prosto do celu, czasem – jak sam mawiał – dość niezręcznie. Był nieskomplikowany. W trakcie choroby miał nadzieję, że wyzdrowieje tak długo, jak długo można się było tego spodziewać; kiedy wola Boża unaoczniła mu, że musi umrzeć, przyjął postawę całkowitej zgody na wolę Bożą.To była także dusza niezłożona w sensie moralnym, dusza pokorna. Umiał przyznać się do swych niedoskonałości, do ograniczeń i mówił mi o tym z wielką prostotą. Powiedział mi, że raczej nie jest intelektualistą, że jest bardziej majsterkowiczem, ale zarazem dosyć niezdarnym. Że przed chorobą był bardzo niecierpliwy i porywczy. Widzimy u tego chłopca duszę dziecka, widzimy szczerość. To jest dziecięca prostota, która jego pokorze daje cały swój odblask, a jego miłość Boga i bliźniego przepaja czystością. Możemy podziękować Bogu za to, że dusza ta jest prawdziwym zwierciadłem Jego łaski. François był tak prostoduszny, że Bóg mόgł odbić się w tej duszy, odzwierciedlić piękno Swej łaski w jego dziecięcej duszy.


2. Poddanie się woli Bożej – źródło głębokiego pokoju Françoisa

Drugim silnikiem napędowym, ktόry wyniόsł wysoko tę duszę było bardzo znaczące poddanie się okolicznościom życia. François nie był skomplikowany, łatwo godził się na wszystkie okoliczności, które Bóg dla niego zaplanował. I to jest źródłem drugiej z jego wielkich cnót: pokoju. Był radosny i spokojny, bo jego dusza stale mowiła „tak” wobec wszystkich wydarzeń życia, w ktόrych przejawiała się wola Boża.

Dla tych, którzy dobrze go znali jest jasne, że ta zgoda czasami przybierała u Françoisa postać wady charakterologicznej. To był rodzaj nonszalancji, lenistwa. Sam to przyznawał. I widzimy, jak Bóg jednak, mimo tej niedoskonałości, spowodował triumf łaski i objawił niewidzialną siłę, ktόra tkwiła w tej duszy.
Rezygnację co do okoliczności życia widzimy już w jego wczesnej młodości, szczegόlnie kiedy wyśmiewano się z niego w szkole – był niezdarny i trochę przy kości (przezywano go „tłuścioszek” – mόwił mi o tym śmiejąc się i bez goryczy). Łagodnie znosił kpiny, był cierpliwy w trudach życia, akceptował niewygody związane z chorobą. Kiedy mόwiłem mu, że jestem zaskoczony tym, że zawsze jest tak uśmiechnięty, cierpliwy i wesoły, a przecież już cały miesiąc przykuty był do łóżka szpitalnego, odpowiedział: „No tak, ale jedynym wyjściem jest akceptacja”. Pielęgniarki i lekarze byli poruszeni tą radością, pokojem i rezygnacją.

Całkowita akceptacja, zgoda na okoliczności życiowe, poddanie się woli Bożej – w ostatnich chwilach jego życia cnoty te dały temu dziecku niezwykłą siłę ducha. Przyjął śmierć, złożył swoje życie w ofierze. W tym ostatnim tygodniu, w dniach bzpośrednio poprzedzających jego śmierć, François napisał list. List ten wydaje się być w szczególności skierowany do jednej z jego sióstr, dla której dziś jest on wielką pociechą, wziąwszy pod uwagę fakt, że nie była obecna w ostatnich chwilach swego brata. Oto, co François napisał kilka dni przed śmiercią: „Wszystko zaczęło się w pewnego 24 stycznia. Dlaczego ta choroba akurat mnie dotknęła? Nie wiem, ale wiem, że to po to, żebym stał się bardziej cierpliwy, bo teraz, kiedy mam tę chorobę, akceptuję ją” .Te słowa napisane własną ręką Françoisa są świadectwem jego wielkiej rezygnacji wobec rzeczywistości, jaką jest wola Boża.

3. Ogromna miłość Boga i dusz!

Do prostoty i zaufania do Boga dodać należy wielką miłość Boga. Myślę, że to właśnie jest powód, dla którego Bóg uczynił z Françoisa baner (w oryginale „transparent”- od „transparaître”: „prześwitywać” – w tym momncie zaczyna się kluczowy fragment kazania – przyp.A.R.) Swej Świetości. François powodował się głęboką miłością Boga. Mogliśmy trochę to dostrzec kiedy rozmawialiśmy z nim o realiach niebiańskich. Ta miłość przejawia się także w radości z tego, że w każdą niedzielę służył do Mszy. Powiedział mi, jak bardzo kocha Mszę, mszę tego samego obrządku, w którym teraz celebrujemy jego pogrzeb (chodzi o msze św. trydencką – François był tradycjonalistą – przyp. A.R.).

Codziennie odmawiał różaniec. Kiedy zapytałem go, do kogo szczególnie się modli, ktόrego świętego czci w sposόb szczegόlny odpowiedział: „Matkę Boską, a także trochę mojego świętego patrona, św. Franciszka”. Regularnie się spowiadał. Pragnął nawrócenia dusz, szczególnie troszczył się o nawrόcenie personelu medycznego szpitala, w ktόrym leżał. Nie obawiał się mόwić o swej wierze.

We wszystkim oklicznościach życia kochał Boga i był w zgodzie z Jego wolą. Widzimy to w ostatnich słowach tego listu napisanego tuż przed śmiercią: „tak samo było podczas przeszczepu (akceptuję go); podczas mojej chemioterapii leżałem razem z chłopakiem, który miał tę samą chorobę co i ja i on również zastanawiał się dlaczego ma tę chorobę. To było dla niego trudne do zaakceptowania, to nie był wierzący, więc nie miał celu, podczas gdy ja wiem, że całe to cierpienie, wszystkie te choroby ofiaruję za innych, za mnie samego, żeby sprawić przyjemność Bogu …”.

W tych ostatnich słowach objawia się cała postawa Françoisa. Akceptuje wszystko, aby zadowolić Boga. Ja miałem przede sobą trudne zadanie, aby powiedzieć mu, że jego choroba prawdopodobnie poprowadzi go do śmierci i pomόc mu zrozumieć, że jego choroba doprowadzi go do Nieba; widziałem u niego wielką rezygnację, gdy uświadomił sobie, że nie ma nadziei na wyzdrowienie. Kiedy na początku mόwiło się z nim o możliwości śmierci, czuliśmy, że nie może się z tym pogodzić – jeszcze była nadzieja. I jeszcze dwa dni przed śmiercią nadal miał tę nadzieję. Ale kiedy doskonale zrozumiał, czego Bóg od niego oczekuje, to nastąpiło wtedy całkowite Fiat i zupełna zgoda. Kto kocha Boga, ten kocha i wolę Boga go dotyczącą!

Oto droga do śmierci in odore sanctitatis. Trzy cnoty pozwoliły chłopcu wspiąć się bardzo wysoko: prostota, poddanie się woli Boga i głęboka do Niego miłość. Te trzy cnoty objawiły się w trakcie cierpień pod postacią wielkiej radości, wielkiego pokoju i wielkiej miłości Boga i bliźniego. Najpierw miłość do Boga, pόźniej miłość do swoich, ktόrym powiedział: „wszystkich Was zabieram w moim sercu”.

Coz można powiedzieć, drodzy rodzice , drodzy bracia i siostry Françoisa, drodzy wierni!? Co mogę powiedzieć? Ośmielam się rzec, że musimy powiedzieć dziękujemy!
Dziękujemy za tę tak świętą śmierć i dziękujemy łasce Bożej za to, że poprowadziła tę duszę do szczytu świętości, jakim jest całkowite pogodzenie się z wolą Bożą w totalnym darze ze swego życia. François powiedział Fiat. Drodzy rodzice, drodzy bracia i siostry François, musicie zaintonować Magnificat.

A co teraz robić ? Oczywiście, musimy modlić się za niego. Nawet jeśli Bóg dał nam być świadkami śmierci godnej świętych, François miał przecież świadomość swoich grzechów i to właśnie dlatego przeprosił swoich rodziców. Musimy więc modlić się za niego. Niech miłosierdzie Boga dosięgnie jego duszę, tak szybko, jak to możliwe, choć być może już się tak stało.

Ale ja chcę powiedzieć jeszcze jedno słowo Nadziei i ośmielam się wyrzec teraz drugie słowo: trzeba modlić się do Françoisa. Musimy modlić się o to, żebyśmy stali się zdolnymi go naśladować. Dobry Bóg pozwolił, żeby w ostatnich chwilach swego życia, François był autentycznym odbiciem Boga. François posiadał radość i prostotę żłobka; dobry Bóg dał mu siłę i ofiarę Golgoty. W tym czasie Adwentu, w tym dniu Wigilii Bożego Narodzenia, tak pełnego prostoty, poprośmy go, prośmy Boga, prośmy Maryję aby dała nam prostotę i miłość, które prowadzą do doskonałej miłości Boga.

W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Amen.

ks. Jean de Lassus FSSPX (tłumaczenie za zgodą).

tłum. Antoine Ratnik

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *