Kremlowskie kuranty

.
Po skandalu wywołanym przez Grzegorza Schetynę, który raczył odkryć, że w styczniu 1945 roku niemiecki obóz Auschwitz-Birkenau wyzwolili Ukraińcy oraz po propozycjach Zbigniewa Bujaka nawołującego do wysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę – na nowo trzeba zadać sobie pytanie – skąd biorą się u nas politycy nie mający pojęcia o podstawowych zasadach rządzących dyplomacją.

Skąd tylu zadufanych w sobie amatorów mieniących się mężami stanu, skąd dominacja ludzi, dla których jedynym i podstawowym celem polskiej racji stanu jest walka z każdą Rosją, nawet wbrew polskim narodowym interesom? Nie będzie chyba odkryciem stwierdzenie, że ludzie tacy wywodzą się obozu politycznego, który uznał się na największe osiągniecie tysiąclecia państwa polskiego, który celebruje swoje rocznice niczym dawna nieboszczka PZPR, który narzucił narodowi i państwu jedynie słuszną wykładnię najnowszych dziejów Polski, którego przedstawiciele naprawdę wierzą w to, że „obalili komunę”. Obóz ten od samego początku, czyli od 1980 roku, był dziwnym połączeniem lewackiego ekstremizmu w wydaniu Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego z tradycją polskiej irredenty rodem z XIX wieku. Trocki przeplatał się w nim z Mochnackim, Robespierre z Mierosławskim, Mazzini z księdzem Mikoszewskim. Co łączyło te tradycje i nurty? Duch rewolty i mesjanizm.

Spoiwem była też rusofobia, przy czym dla postrockistów z KOR-u wrogiem był stalinowski ZSRR, a dla naszych rodzimych mesjanistów Rosja jako taka. To wtedy, w 1981 roku, Andrzej Rozpłochowski na posiedzeniu Krajowej Komisji Porozumiewawczej „Solidarności” powiedział, że jak „my uderzymy pięścią w stół, to kremlowskie kuranty zagrają mazurka Dąbrowskiego!”. Ten kabotyński okrzyk był kwintesencją ich „myśli politycznej”, a raczej bezmyśli.

Minęło ponad 30 lat i wyrosło już nowe pokolenie, raczkujące w NZS, pokolenie uznające za wielki czyn patriotyczny rzucanie kamieniami w MO i ZOMO, pokolenie spóźnionego, a więc bardziej agresywnego pseudoantykomunizmu. Ci ludzie rządzą dzisiaj w mediach i polityce, narzucają opinii swoją wizję świata. Tak naprawdę jednak niczym nie różnią się od Rozpłochowskiego i jego kompanów – łączą ich kremlowskie kuranty mające grać „Mazurka Dąbrowskiego”. Jest tylko jedna różnica – wtedy, w 1981 roku, takie wybryki groziły Polsce tragicznymi konsekwencjami, dzisiaj – póki co – co najwyżej cofają nas do politycznej epoki jaskiniowej.

Jan Engelgard
Komentarz w najnowszym papierowym wydaniu Myśli Polskiej (nr 5-6, 1-8 lutego 2015)

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Kremlowskie kuranty”

  1. ` Powinien zastanawiać fakt – ostatecznie – zaniechania w 1996 – 1997 r., przez AWS proponowanej korekty Karty AWS (Rozdział IV, punkt 5), tj. przyjęcia dodatkowej zasady dotyczącej wyłaniania kandydatów z listy AWS do Parlamentu RP. W/w korekta dotyczyła uzupełnienia oświadczenia o treść: „ że nie byli i nie są współpracownikami lub pracownikami służb specjalnych obcego wywiadu w tym wywiadu gospodarczego” gdyż wersja pierwotna uwzględniła wyłącznie deklarację o czas przeszły i tylko o współpracę i działalność w służbach specjalnych PRL i WSI. Ponadto, treść w/w korekty jest proponowana, od 2000 roku, w formie poprawki do Konstytucji RP. Marian Antosz synapsa@plaszczyznawyborcza.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *