Lewicki: Czy Kaczyński potrafi zjadać „przystawki”?

Jako oczywistą oczywistość uznawano w świecie politycznym rzekomą bezwzględność Jarosława Kaczyńskiego w konsumowaniu „przystawek”. Terminem takim określano te wszystkie podmioty polityczne, które zdecydowały się wejść w sojusz z Kaczyńskim, gdzie miałby je nieuchronnie czekać proces dezintegracji i wchłonięcia przez PiS. Tak miało wyglądać polityczne modus operandi Kaczyńskiego.

Tę opinię o nim nie potwierdzają jednak wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych. W roku 2015 w sojusz z PiS weszły dwie małe partie: Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro i Polska Razem Jarosława Gowina, która potem przybrała nazwę Porozumienie. W wyborach roku 2015, startując razem z PiS, formacje te zdołały wprowadzić niewielką liczbę własnych ludzi do Sejmu i Senatu. Solidarna Polska – 7 posłów i 2 senatorów, zaś Polska Razem – 8 posłów i 3 senatorów. Tym niemniej, z uwagi na niewielką przewagę, jaką miał klub parlamentarny PiS w Sejmie, stanowili oni element niezbędny dla utrzymania większości i w związku z tym mogli stawiać wymagania Kaczyńskiemu, które on musiał wypełnić. I tak Gowin został wicepremierem, zaś Ziobro objął bardzo ważny resort sprawiedliwości. Tym razem nie doszło, w stosunku do nich i ich ludzi, do takich działań jakie podjęto wobec Leppera i Giertycha, w latach 2005-2007, a które miały na celu rozbicie ich partii i przejęcie parlamentarzystów. Kaczyński nie chciał zapewne ryzykować powtórzenia się sytuacji z roku 2007, kiedy to stracił przez to władzę.

Liczył jednak zapewne, że w kolejnych wyborach i tak nastąpi proces osłabiania partii Gowina i Ziobry, choćby z tego powodu, że ich partie nie uczestniczyły w podziale otrzymywanej przez PiS subwencji i miały, w związku z tym, ograniczone środki na wsparcie kampanii swoich kandydatów, którzy dodatkowo byli spychani na dalsze miejsca na listach wyborczych. Okazało się jednak, że poradzili sobie oni wyjątkowo dobrze w tej niekomfortowej sytuacji. Solidarna Polska Ziobry zwiększyła ilość swoich posłów z 7 do 18, zaś Gowin, jeszcze podczas trwania kadencji, przyjął posłów z innych ugrupowań i miał ich w końcówce, już 12, zaś po obecnych wyborach zwiększył ich ilość do 19. To spowoduje, że rola partii Gowina i Ziobry jeszcze bardziej się zwiększy. Jak się przewiduje, Ziobro zażyczy sobie stanowiska wicepremiera w nowym rządzie i Kaczyński nie będzie mógł mu odmówić. Z Gowinem sprawa może być jeszcze bardziej delikatna. Był on ministrem w rządzie Tuska i jakieś relacje z PO mogły pozostać. Świadczyć o tym może to, że były szef rady krajowej partii Gowina, Paweł Kowal, powrócił do PO i, i jako lider listy KO w okręgu krakowskim, został posłem. Można sobie wyobrazić sytuację, że gdyby 19 posłów Gowina także przeszło na stronę opozycji, to mogłaby ona, nawet bez udziału Konfederacji, utworzyć rząd, pozbawiając PiS władzy.

Niewykluczone, że takie koszmary nocne ma Jarosław Kaczyński, który budzi się wtedy zlany potem i zastanawia się czy Gowin może rzeczywiście, po raz kolejny, zmienić front. W polityce nic nie jest wykluczone, i kto wie czy Gowin nie porzuciłby Kaczyńskiego w zamian, dajmy na to, za stanowisko premiera w rządzie koalicyjnym. Okazało się, że Kaczyński być może potrafi zjeść przystawki, ale je przetrawić to już nie jest w stanie.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 12 Average: 4.7]
Facebook

2 thoughts on “Lewicki: Czy Kaczyński potrafi zjadać „przystawki”?”

  1. Z drugiej strony – gdyby partia Gowina czy Ziobry próbowała startować samodzielnie to by byli niczym.

    Racją jest, że w chwili obecnej najwyższym zagrożeniem jest Gowin i jego stronnictwo. Byliby w stanie w każdej chwili wywołać woltę i wrócić do swej „matczyzny”. Nawet bez tego są w stanie blokować antylewicowe prawa o charakterze obyczajowym. Już zaczęła się pyskówka między Gowinem a Jakim propos akcji uniwersytetów o zwalczaniu walki przeciwko ideologii LGBT (czyli de facto będą to promować), zatem dezintegracja będzie możliwa i postępująca.

    Rozpad obozu PiSu byłby, w chwili obecnej, większym problemem niż jego trwanie. Koalicyjność możliwa z PSLem (bo oni zawsze mogą). Kolaboracja z Konfederacją będzie utratą twarzy u PiSu i paliwo dla przeciwników „że są to skrajni prawicowcy” (domyślnie – faszyści). Dlatego zostaje tylko PSL. Podkradanie posłów z PO raczej niemożliwe – chociaż Schetyna nieumiejętnie prowadził partię to przynajmniej dokonał „ideologicznej czystki”.

    Czasy będą niefajne….

  2. Przede wszystkim LPR i Samoobrona były u Kaczyńskich od samego początku do odstrzału ze względu na swój narodowy (prawicowy – Giertych i raczej lewicowy – Lepper) charakter. Przecież panowie K. , jako uczniowie Wielkiego Mistrza Wielkiej Narodowej Loży „Kopernik” – Jana Józefa Lipskiego – od początku stawiali na walkę z tym, co endeckie, narodowe. Dlatego uważam za nieporozumienie porównywać do dwóch powyższych – partyjki liberalne i kosmopolityczne Ziobrów, Gowinów, nie mówiąc już o probanderowcu Kowalu. Innymi słowy. ta cała kamaryla pasuje do siebie ideowo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *