W tym roku 7 marca wypadała 110 rocznica urodzin Stefana Kisielewskiego. Dzień ten nakłada się też jakoś na kolejną rocznicę wydarzeń marcowych roku ’68. Tym razem jednak, patrząc po prasowych publikacjach, Kisiel wygrał z rocznicą marca. Nawet w Gazecie Wyborczej Adam Michnik zamieścił sążnisty tekst wspominający Kisiela, a nie rocznicę marca. Tekst Michnika jest jednocześnie wstępem do niedawno wydanej książki: Jerzy Giedroyc Stefan Kisielewski Listy 1946-1991.
Ciekawych rzeczy można się stamtąd dowiedzieć o Kisielu. W obecnej rzeczywistości politycznej, wiele z tych wyrażonych przez Kisiela opinii byłoby skrajnie niepoprawnych, a on sam byłby zapewne zaliczony, poprzez licznych Żelaźniaków, w poczet ruskich agentów. I tak: „Pytał prowokacyjnie Giedroycia: ”Dlaczego, skoro „bez bicia” oddaliśmy Grodno, Wilno, Lwów, a przyjęliśmy z łaski Stalina obce ziemie na Zachodzie, mamy się wdzięczyć do narodów arcyszowinistycznych, którym nic nie zawdzięczmy, a które nieraz zachowują się wobec nas jak troglodyci?”.
Tłumaczył Giedroyciowi: „Zachód ze swoja polityką powojenną przekonał nas o konieczności sojuszu z Rosja skuteczniej, niż mogłoby to zrobić sto lat propagandy komunistycznej. To w dzisiejszym układzie świata nasza jedyna postawa polityczna gwarantująca życie. W przeciwnym wypadku narodowi polskiemu grozi śmierć polityczna”. W polemice z Mieroszewskim precyzował” „Konieczność sojuszu z Rosją motywuję względami narodowymi, a nie ideologiczno-ustrojowymi, w odróżnieniu od pana Mieroszewskiego byłem, jestem i chyba do śmierci będę przeciwnikiem socjalizmu …”. Dla wielu wyda to się trudne do przyjęcia, że Kisiel pisał o „konieczności sojuszu z Rosją”, ale tak właśnie było.
Godna uwagi jest też różnica stosunku Giedroycia i Kisiela do prymasa Wyszyńskiego. Giedroyc pisał do Juliusza Mieroszewskiego (1974): „Wyszyński praktycznie od dawna przestał być opozycją polityczną, dał dowód w 1956 r. (popierając Gomułkę bez zastrzeżeń), nie zajął głosu przy agresji na Czechosłowację, przy wydarzeniach studenckich, przy akcji „syjonistycznej”, w grudniu poparł reżim, a nie robotników. Jeśli z jego dobrych chęci nic nie wychodzi, to jest zasługą reżimu, który nie ma żadnego zamiaru do ustępstw, nawet w sprawie pozwolenia na budowę kościołów”. Kisielewski miał całkiem odmienny pogląd. Pisał o prymasie Wyszyńskim: „wielka postać”, „najzdolniejszy z biskupów”. „Prowadził Kościół dobrze. Miał twardy charakter. Jednocześnie umiał manewrować, umiał komunistów wyprowadzić w pole. Wybitna postać”.
I jeszcze: „Stefan Kisielewski powtarzał, że Dmowski jako analityk polityczny był dlań najwybitniejszy, choć i tu potrzebna jest korekta. Przecież Kisielewski odrzucał antysemityzm Dmowskiego i jego skłonności do państwa autorytarnego w latach 30. Kisiel to uczeń realpolityki Dmowskiego bez antysemityzmu i życzliwości dla włoskiego faszyzmu”.
Kisiel to złożona postać, która także i dziś nie daje się łatwo zaszufladkować według wzorów opracowanych przez IPN. Choć nie wątpię, że profesor Cenckiewicz to by pewnie, z tą swoją znaną pryncypialnością, nie miał dla niego żadnych względów.
Stanisław Lewicki
Stefan Kisielewski + Mirosław Dzielski = Wolność + Własność + Sprawiedliwość.
Panie redaktorze, to jest pana kolejny znakomity tekst.
Nawet gdybym chciał to nie ma co krytykować, gratuluje odwagi cywilnej.
Mogę tylko powtórzyć za Józefem Tischnerem „dla Ojczyzny można oddać głowę, tylko po co Ojczyźnie człowiek bez głowy” A polaków nawet los Kurdów w Syrii niczego nie nauczył, żadnej refleksji.