Lewicki: Korea to nie Irak

Kilka dni temu prezydent Trump oświadczył, że „Korea Płn. stała się problemem, którym musimy się zająć”. Powiedział także, że liczy w tym zakresie na współpracę Chin. A jeśli Chiny nie zechcą współpracować to jest gotów załatwić to sam.

W celu „załatwienia problemu” strona amerykańska rozpoczęła wielką akcję polityczną, propagandową i militarną, mającą na celu zastraszenie władz w Pjongjangu. Elementem tej akcji był też pokaz w postaci detonacji bomby o wielkiej sile w Afganistanie (MOAB, Mother of All Bombs). Jednocześnie nakręcano napięcie w mediach generując przecieki o możliwym ataku w ciągu najbliższej doby. Była to doba, podczas której w Korei Północnej obchodzona miała być 105. rocznica urodzin Kim Ir Sena. Chodziło zapewne o przestraszenie Kim Dzong Una tak, aby obchody odwołał, a przynajmniej osobiście nie brał w nich udziału ze względu na obawy przed amerykańskim atakiem.

Gdyby tak się stało byłoby to propagandowe i psychologiczne zwycięstwo Trumpa i mógłby on wtedy wzmocnić naciski. Tak się nie stało: Kim wziął udział w uroczystościach i przyjął paradę wojskową. Na dodatek pokazano tam, chyba osiem rodzajów rakiet balistycznych, jakimi dysponuje koreańska armia. Od rakiet taktycznych krótkiego zasięgu po międzykontynentalne. Zademonstrowano także, po raz pierwszy, pociski balistyczne Pukkuksong-2, przeznaczone do wystrzeliwania z okrętów podwodnych. Tym samym Kim pokazał, że się nie boi, że ma czym odpowiedzieć na atak za strony USA i że odpowiedź ta może być miażdżąca, albowiem dysponuje on rozlicznymi środkami przenoszenia głowić jądrowych o różnym zasięgu.

Wygląda na to, że USA nie są w stanie zneutralizować siły militarnej koreańskiego dyktatora przy pomocy środków konwencjonalnych. Pamiętajmy, że Saddam Husajn, dyktator Iraku, dysponował, swego czasu, tylko starymi rakietami średniego zasięgu typu Scud z głowicami konwencjonalnymi, a był w stanie skutecznie nimi zaatakować Izrael i Arabię Saudyjską pomimo tego, że walczył jednocześnie z półmilionową armią USA i jej sojuszników.

Korea posiada rakiety o wiele bardziej zaawansowane, o dużym zasięgu i co najważniejsze ma głowice jądrowe. To jest zupełnie inny poziom zagrożenia. Trump chciał na początku, zastraszyć Kima, zdobyć przewagę psychologiczną, i to się nie udało. Jeffrey Lewis omawiając w „Foreign Policy” koreańską strategię, napisał, że opiera się ona na zmasowanym ataku bronią jądrową na początku wojny. I taki atak może stać się rzeczywistością zanim Trump zdąży napisać o tym tweeta. Obecny stan meczu Kim – Trump, 1:0 dla Kima.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

1 thoughts on “Lewicki: Korea to nie Irak”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *