Lewicki: „Pogrom”? Po meczu z Izraelem

Najważniejszy jest wynik. Czy był to pogrom izraelskiej reprezentacji? Takim słowem określa się często przegraną w meczu piłki nożnej w stosunku gorszym niż 2:0, a w tym przypadku było aż 4:0, zatem jak najbardziej był to pogrom. Ale jednocześnie, używanie słowa „pogrom” dla określenia przegranej Izraela wydaje się niektórym niepoprawne, bo wiadomo, że ten termin był używany na określenie wydarzeń antysemickich w Imperium Rosyjskim w XIX wieku, a potem to słowo tak się upowszechniło, że zaczęto tak określać wszelkie wystąpienia antysemickie, gdziekolwiek miałyby one miejsce. Ale tu chodzi o mecz i lepiej zostawić te historyczne odniesienia i polityczne konteksty. Tygodnik „Polityka”, próbował twierdzić, że używanie słowa „pogrom” jest tu antysemityzmem, na co dostał odpowiedź, że jeśli tak, to i słowa „spalony” nie można by używać.

Z drugiej jednak strony trudno nie zauważać, że dla Polaków ten mecz był tak trochę podobny do słynnego meczu reprezentacji Polski z ZSRR w Chorzowie 20 października 1957 roku. Wtedy wygraną, tylko 2:1, traktowano w całej Polsce jako swego rodzaju emocjonalną rekompensatę za odczuwalną dominację ZSRR w stosunkach z Polską, choć po roku 1956 ta dominacja nie była już tak dokuczliwa, a przynajmniej dbano by nie rzucała się w oczy. Władze Izraela, opierając się na wsparciu z USA, traktowały ostatnio Polskę w sposób pogardliwy i wyzywający, szermując nieprawdziwymi oskarżeniami o udział Polaków w  holokauście i stawiając wydumane żądania. Reprezentacja Izraela była w bojowym nastroju i jej kapitan deklarował przed meczem chęć zwycięstwa powołując się przy tym, zupełnie bez sensu, na świadomość pamięci  holokaustu właśnie. Wynik jest jaki jest. I co teraz on powie? Zawiodły go umiejętności, czy świadomość pamięci?

Przed meczem zaistniał Jonny Daniels, który zakrzątnął się wokół organizacji upamiętnienia pierwszego strzelca bramki dla reprezentacji  Polski, którym był w roku 1922 Józef Klotz, polski piłkarz pochodzenia żydowskiego I całkiem dobrze, że to się stało, choć okrągła rocznica tego wydarzenia dopiero za trzy lata. Wskazuje to, że ten antysemityzm w Polsce przedwojennej to nie taki całkiem był straszny, skoro Żydzi mieli swoje kluby piłkarskie i grali też w reprezentacji Polski.

No i jeszcze jedna taka ciekawostka, o której się dowiedziałem oglądając rosyjską telewizję. Kilka miesięcy temu, w programie „Wieczór z Władimirem Sołowiowem” wystąpił niemiecki politolog, pochodzenia żydowskiego, Aleksander Sosnowski. I tak przypadkiem stwierdził, że Robert Lewandowski jest „naszym polskim Żydem”, tak samo zresztą jak Mirosław Klose. Nie słyszałem by owi polscy piłkarze coś na ten temat sami mówili. Co do Lewandowskiego, to na pewno polskim Żydem jest jego agent, Pini Zahavi, który niedawno przyjął polskie obywatelstwo, a jego ojciec pochodził spod Kielc. Z kolei najbardziej skutecznym obecnie izraelskim piłkarzem jest  Eran Zahawi, ale to zdaje się nie rodzina.

I takie to są polsko-żydowskie piłkarskie koneksje, które wyszły przy okazji tego meczu.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 8 Average: 4.4]
Facebook

1 thoughts on “Lewicki: „Pogrom”? Po meczu z Izraelem”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *