Wielomski: O sprzeczności między demokracją a liberalizmem

Demokracja zakłada suwerenność ludu/narodu, czyli z natury jest ideą kolektywną. Tymczasem liberalizm nie uznaje istnienia żadnych bytów kolektywnych, uznając jedynie jednostki. Czyż więc termin liberalna demokracja nie stanowi wewnętrznej sprzeczności logicznej?

Click to rate this post!
[Total: 10 Average: 4.2]
Facebook

12 thoughts on “Wielomski: O sprzeczności między demokracją a liberalizmem”

  1. Może warto mówić nie tyle o kolektywizmie i indywidualizmie, co o holizmie i redukcjonizmie? Redukcjonizm powiada, że całość nie może być niczym więcej, jak „sumą” elementów składowych. System nie może posiadać własności wykraczających ponad to, co posiadają podsystemy go tworzące. Własności związków chemicznych wynikają z własności pojedynczych atomów je budujących, ale nic poza tym. Własności komórek nie mogą być żadnym novum w stosunku do własności cząsteczek je budujących. Własności organów to „zsumowane” własności komórek. Dochodzimy do tego, że własności psychiczne człowieka nie mogą wynikać z nikąd więcej, jak z własności elektronów i kwarków budujących jego ciało. Tyle mówi redukcjonizm. Holizm głosi natomiast, że skumulowana ilość jest w stanie wykształcić nowe jakości – takie tam, króliki z kapelusza.

    1. Nie. Nie warto. Mówi się albo o masach albo o jednostkach. Albo masy są wszystkim a jednostka niczym, albo jednostka jest wszystkim a masy niczym. Demokracja to ustrój, gdzie masy są wszystkim a jednostki niczym. Liberalizm to ideologia, gdzie liczy się dobro jednostki jako jednostki. Nie ma tu nic o relacji z „jakością”. To, co Pan próbuje zainstalować, to po prostu obrona przed słowem „kolektywizm”, który się kojarzy polskiemu kolektywowi z komunizmem. Trzeba po prostu przyjąć do świadomości, że wizje filozofów oświecenia o społeczeństwie jako zbiorze zatomizowanych jednostek, jest fałszywy, a nie rysować na piasku i czarować rzeczywistość. Obecnie akceptowalne jest poświęcanie dobra mas dla dobra jednostek (wyzysk i zmienianie krajów 3 świata w śmietniki dla dobra światowej oligarchii)/

      1. Nie uważam, że demokracja jest systemem kolektywnym lub jak chce jeden z komentatorów holistycznym. Decyzje jakie dokonują się w demokratycznym procesie wyborczym są ewidentnie indywidualistyczne, oparte bowiem na indywidualnej decyzji każdego wyborcy. Dlatego właśnie, że są one indywidualne, a co zatem idzie, różne dochodzi do wygranej jednej ze stron. Dobrze o tym wiedział Platon, który uważał demokrację za jeden z najgorszych systemów, właśnie dlatego, że odzwierciedlał różnorodność idywidualnych poglądów wyborców. A dla idealisty jakim był Platon różnorodność była cechą negatywną, odzwierciedlała bowiem etapy pośrednie w dążeniu do ideału. Ideal zaś był jeden, niewątpliwie taki jaki on uważał za właściwy. Na idealizmie platońskim zbudowana została cała późniejsza doktryna władzy, która przez średniowieczny feudalizm doprowadziła do powstania postfeudalnego konserwatyzmu, którego prekursorem był Burke. Ten konserwatyzm zawsze wyrażał autorytarną potrzebę podporządkowania sobie jednych grup przez inne, bo idea narodu czy państwa była zawsze skorelowana z przywilejami tych, którzy trzymali władzę. Tak się działo w systemach monarchicznych, gdzie król mówił „ja naród”, ale również w systemach utopijnie totalitarnych jak marksizm czy faszyzm, które ewidentnie opierały się na holistycznym czy kolektywnym (Sorel) myśleniu.
        Wywodzący się z myśli stoickiej indywidualizm odkryty został w humanizmie renesansu, a w czasie naukowego oświecenia przekształcony w doktrynę liberalizmu. Kwintesencją liberalizmu jest właśnie indywidualizm i akceptacja różnorodności jednostki. W związku z tym demokracja i liberalizm mają to samo indywidualistyczne podłoże.
        Akt demokracji odbywa się w momencie dokonywania wyboru. Wygrywa zawsze większość, która może wykorzystać swoją uprzywilejowaną pozycje do zagarnięcia władzy lub stworzyć warunki do zachowania demokracji. W tym momencie potrzebny jest właśnie liberalizm, który, dzięki swym wolnościom, zabezpiecza funkcjonowanie zasad demokracji. W demokracji-liberalnej mamy kilka zworników liberalnych, które demokracje zabezpieczają i pozwalają na dokonanie ponownych demokratycznych wyborów. Są to: wolność sądów, która nie pozwala na wyeliminowanie opozycji, wolność mediów, która daje prawdziwą informację wyborcy, który dzięki temu może podjąć rzetelną decyzję, wolność słowa czy wolność zgromadzeń. Zasady te zabezpieczono trójpodziałem władz z rozszerzeniem na tzw. czwartą władzę mediów, które rozpraszają władze na różne ośrodki i nie pozwalają na jej skupienie w ręku jednej partii. Dlatego demokrację-liberalną można śmiało nazywać demokracją ponieważ bez liberalnych zasad wolności demokracja przestałaby istnieć.
        Wobec tego fundamentalnie nie zgadzam się z tezami p. Wielomskiego. Jego poglądy mają wyraźne cechy autorytarnego konserwatyzmu. Dlatego nie jest w stanie zrozumieć i zaakceptować, podanej przeze mnie, interpretacji demokracji-liberalnej. Można powiedzieć, że reprezentuje typową dla myśli konserwatywnej holistyczną interpretacje demokracji jako dyktatury większości. Problem w tym, że dyktatura to już nie demokracja. Te dwa terminy są naprawdę sprzeczne.

        1. @R. Jablonski – może popełnię błąd próbując z Panem ponownie dyskutować w sposób merytoryczny, ale jak widzę co Pan wypisuje na temat Platona, stoików czy indywidualistycznych (w domyśle wolnych) decyzji w demokracji to po prostu nie sposób tego nie skomentować.

          Po pierwsze, decyzje w procesie demokratycznym są indywidualistyczne w sensie takim, że jednostka podejmuje jakąś decyzję i dokonuje wyboru. Tylko tyle i aż tyle. Kwestia natomiast tego jak do podjęcia tej decyzji dochodzi jest kwestią zupełnie inną i twierdzenie, że na demos nie mają wpływu lobbyści, demagodzy sofiści czy inni to zwyczajne fałszowanie rzeczywistości. Z tego też powodu demokracja tworzy ułudę prawdziwej wolności jednostki. Polega bowiem ona na bezmyślnej swawoli – uleganiu temu, co się np. podoba a nie na wolności rozumnej, czyli takiej, jak rozumieli ją starożytni czy jak rozumie ją chrześcijaństwo (podporządkowanie dobru).

          Tutaj po drugie – Platon wyróżnił w Państwie różne systemy oraz ich dobre i złe mutacje. Zauważył jednak, że demokracja stosunkowo łatwo przeradza się w plutokrację bądź ochlokrację, co jest fatalne. Nie chodziło jednak w ogóle o to, że różnorodność sama w sobie była cechą negatywną, bo nie była. Wiedziałby Pan to gdyby zapoznał się z tym jak starożytni Grecy, w tym Platon czy właśnie sofiści pojmowali harmonię (piszą o tym G. Reale czy F. Copleston). Czytając Państwo, Prawa, Polityka czy inne dialogi można wyraźnie zauważyć, że Platonowi chodziło o państwo różnorodne, ale harmonijne i tutaj mamy do czynienia z kolejnym elementem rozumienia zagadnienia – nie mogło chodzić o kwestię różnorodności wziąwszy pod uwagę sposób rozumienia władzy u Platona. Miał on bowiem świadomość konieczności jak najwyższych kompetencji intelektualnych oraz moralnych wśród rządzących oraz całej reszty społeczeństwa. Rządzić mieli najlepsi, walczyć czy robić buty również. Wszyscy są w państwie potrzebni i harmonia polega na tym, żeby jak najlepsi wykonywali swoje zadania. Twierdząc więc, że krytyka demokracji ustami Platona opiera się o kwestię krytyki różnorodności oznacza, że zwyczajnie nie zrozumiał Pan Platona. Krytyka ta bowiem opiera się na kwestii dobra ogólnego, w sensie szczegółowym rozumianym w tym wypadku jako kompetencje. Dla uproszczenia – jeśli ktoś się do czegoś nie nadaje, to nie powinien tego robić.

          Po trzecie, idealizm Platona rozumiany prawidłowo czyli jako system ontologiczny nie miał żadnej możliwości wartościowania różnorodności jako negatywnej. Co więcej – wielość idei, czyli bytów, a co za tym idzie różnice między nimi świadczą właśnie o metafizycznej różnorodności między bytami.

        2. @R. Jablonski
          „Nie uważam, że demokracja jest systemem kolektywnym lub jak chce jeden z komentatorów holistycznym.”
          To nie jest kwestia pańskiego uważania lub nie uważania. To jest kwestia faktów i znajomości pojęć. Część już objaśnił Panu komentator Marcin Sułkowski (swoją drogą – bardzo niekulturalnie jest pisać o kimś „jeden z komentatorów”) a ja chcę tylko jednym się zająć.

          Demokracja oznacza tylko jedną zasadę – zasadę legitymizacji władzy. Legitymizacja przez „wolę ludu”. Nic więcej i nic mniej. Nie ma tutaj żadnego konfliktu z dyktaturą, monarchią czy hierokracją. I mnie nic nie będzie obchodziło, że wedle pańskich wyobrażeń muszą być elekcje. Elekcja o niczym nie mówi i o niczym nie świadczy. Wystarczy spojrzeć na proces elekcji papieskiej czy też na księcia nowogrodzkiego – pomimo elekcyjności doboru władzy ta nie wywodzi swej mocy od „woli ludu” przez co ani Państwo Papieskie ani Republika Nowogrodzka nie były w rzetelnych źródłach opisane jako „demokracja”.

          No i się przełamię i powiem też o liberalizmie. Liberalizm w nosie ma kolektywną opiekę jednostek przed czymkolwiek. Kiedy liberałowie przejmowali władzę w państwach postkolonialnych to nie były zainteresowane reforma rolną, poszerzeniem praw wyborczych czy czymś innym. Ponieważ sami byli wielkimi „obszarnikami” lub przemysłowcami zaś gdyby dać „biedocie” prawa wyborcze to liberałowie straciliby władzę. To liberałowie najwięcej krzyczeli w Wielkiej Brytanii gdy w 1819 do parlamentu trafił projekt regulacji zakazującej pracy dzieciom do lat 9 w fabrykach bawełny zaś starszym nieletnim – nie więcej niż 12 godzin. Liberała nie obchodzi kolektywna wolność jednostek, nienaruszalność ich praw i opieka przed czymkolwiek. Liberała obchodzi jedynie prywatny interes, władza oraz własna wolność. Dlatego dla liberała każda ustawa antymonopolowa czy regulacja BHP powodowała od razu krzyk o łamaniu wolności. Chciałbym przypomnieć, że zdaniem liberałów (np. David Ricardo), klasa pracująca jest klasą bezwartościową, powinna dostawać tyle pieniędzy by przeżyć i się rozmnożyć zaś wyprodukowane przez nią nadwyżki kapitałowe powinny być transferowane dla klas kapitalistycznych (czyli po prostu – wyzysk przez kapitalistów jest słuszny i państwo powinno ów wyzysk wspierać). Proszę mi wskazać tą obronę praw w celu obrony demokracji, skoro ograniczenie czasu pracy dla nieletnich w fabrykach do 12 godzin interpretowane było jako zbrodnia przeciwko wolności? Gdyby liberałowie nieustannie by panowali to byśmy nie mogli ani głosować, ani siedzieć tutaj przed komputerem (czy co kto ma).

          Jeżeli Pan chce prowadzić jakiekolwiek wywody to proponowałbym wpierw ogarnięcie pojęć podstawowych oraz historii. Bo jak słyszę powiązanie pozytywne „liberał” i „wolność” to mnie krew zalewa. Dlaczego główną rewolucję liberałów określa się mianem „Wielkiej Rewolucji Burżuazyjnej”? Ponieważ wszystko miało być przerobione dla dobra jednostek z tej jednej klasy. Nie wiem, ale generalnie to wszystko brzmi, jak mowa zindoktrynowanego człowieka przez myśl panów ze „Szkoły Frankfurckiej”… Nawet metodologia, bo nie ma wskazania faktów, ale puste frazesy i oskarżenia.

  2. W pierwszym akapicie wykazał pan, że uważa, że jestem głupcem i właściwie z kimś takim nie powinien pan rozmawiać. W ten sposób ustawił pan poziom dyskursu na niezwykle wysokim poziomie merytoryczności. Gratuluję.
    Mimo tak zachęcającego początku i przemożnego uczucia, że mój rozmówca uznaje mnie za kompletnego idiotę spróbuję przedstawić panu mój punkt widzenia, choć zdaję sobie sprawę, że według pana, nie będzie on merytoryczny.
    Już pan przyznał, że wybór demokratyczny to wybór indywidualistyczny, choć głównym przesłaniem rozmowy z p. Wielomskim była konstatacja zupełnie przeciwna. Tym samym, mam nadzieje, przyznaje pan, że demokracja nie jest wyborem kolektywistycznym. Do wyboru kolektywnego dochodziło np. na zebraniach partyjnych w PRL, gdzie wszyscy musieli głosować jednakowo. To, że świadomość wyboru uzależniona jest od wielu czynników, które na nią wpływają, jak pan twierdzi, potwierdza również moją tezę, że aby demokracja mogła zostać utrzymana potrzebne są liberalne zworniki. Jak pisałem są to m.in. wolne media i wolność słowa, bo dzięki nim wyborcy mogą, choćby za pomocą politologicznych dyskusji, dokonywanych przez niezależnych komentatorów, wyrobić sobie zdanie o sytuacji politycznej. Wobec tego nie wiem z czym pan się nie zgadza?
    Rozumiem pana wątpliwości wobec wprowadzania zasad demokracji w niskim stadium ewolucji społeczeństwa. Podobne wątpliwości miał Platon uważając, że, jak to określił „chołotą” łatwo można manipulować, tak że ich demokratyczne wybory doprowadzają do ochlokracji. Tak, historia przemian demokratycznych w Europie zachodniej pokazuje, że ten proces nie jest łatwy, ale możliwy. Kiedy w Holandii rankingi wyborcze dały wysoki wynik partii populistycznej do wyborów udało się prawie 82% wyborców. To pokazuje jak wysoka świadomość demokratycznego wyboru jest możliwa do uzyskania w krajach o długiej tradycji demokratycznej. Zresztą nawet gdyby te wybory w demokracji obarczone byłyby pewnym brakiem świadomości, to powtarzalność kolejnych, indywidualnych i demokratycznych decyzji demosu daje szansę na prowadzenie eksperymentów politycznych we właściwym kierunku. Pokazuje to wyraźnie pozytywny rozwój demokracji-liberalnej w krajach „zachodnich”.
    Jeśli zaś chodzi o samego Platona i jego poglądy o demokracji i wytworzonej przez nią zasadzie różnorodności jako „wielobarwnego płaszcza” to osądzał on tę różnorodność poglądów jako odstępstwo od ideału. Pisał on „Jeżeli bowiem społeczność zatraciła zdolność odróżniania prawdy od fałszu, dobra od zła, jeżeli takie słowa jak cnota, pobożność, sprawiedliwość, umiar nie posiadały już stałego sensu to powstać musiał stan, w którym permanentne popełnianie błędów i całkowita dowolność nie spotykają się z żadną korektą.” Idealizm platoński narzucał istnienie jedynego możliwego rozwiązania problemu, arbitralnego tworzenia jedynego, dopuszczalnego ideału. Czy przypomina to „Jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz”, trawestując można do tego dodać – jedna myśl. Ma pan rację cała myśl prawicowa osadza się na tym właśnie platońskim przekonaniu, że prawda jest jedna i co najważniejsze, źe tylko wybrani, często namaszczeni przez Boga, wiedzą jaka ona jest. Dlatego należy ją narzucić całej reszcie społeczeństwa, bo to przecież głupcy, którzy nie znają tej najprawdziwszej, jedynej prawdy. Mnie teź pan uważa za głupca. Czy to nie znamienne.

    1. Tak Pan uważa? Już wcześniej zostało Panu wykazane, że rzeczywistość jest niezależna od tego, co kto sądzi. I to podejście ma Pan za niemerytoryczne? Otóż nie i żadna sofistyka Panu nie pomoże, gdyż rzeczywistość jest jaka jest.

      Zadałem Panu kilka spraw, które totalnie Pan zignorował. Czyli gdy prokuratura pyta Pana o 9 maja 2019 roku to będzie opowiadał historię Kubusia Puchatka? Ignorowanie tego co jest w rozmowie i prowadzenie wewnętrznego monologu… Jakież to merytoryczne…

      I tak rzucił Pan hasłem „wybór kolektywny” jako wyboru o 100% wyniku. Otóż to nie jest tak. Jak Pan nie wie czym jest kolektywizm, to nie powinien Pan nawet słów spokrewnionych z nim korzystać. Kolektyw to nie ciało jednomyślne! Kolektywne wybory to nie wybory jednomyślne. Mamy komuny tu i tam, czy to kibuce czy to hippisowskie gromady. Są one kolektywne, ale jednomyślności nie ma. A decyzje większościowe muszą być respektowane przez innych.

      I w pozostałych sprawach wykazuje Pan nieznajomość rzeczywistości a jedynie zindoktrynowanie przez jedną myśl polityczną. Pproponowałbym wycieczki po świecie i lekturę historii wedle różnych opcji a nie ideologicxny bełkot…

  3. W pierwszym akapicie wykazał pan, że uważa, że jestem niezbyt mądry i właściwie z kimś takim nie powinien pan rozmawiać. W ten sposób ustawił pan poziom dyskursu na niezwykle wysokim poziomie merytoryczności. Gratuluję.
    Mimo tak zachęcającego początku i przemożnego uczucia, że mój rozmówca uznaje mnie za kompletnego niedouka spróbuję przedstawić panu mój punkt widzenia.
    Już pan przyznał, że wybór demokratyczny to wybór indywidualistyczny, choć głównym przesłaniem rozmowy z p. Wielomskim była konstatacja zupełnie przeciwna. Tym samym, mam nadzieje, przyznaje pan, że demokracja nie jest wyborem kolektywistycznym. Do wyboru kolektywnego dochodziło np. na zebraniach partyjnych w PRL, gdzie wszyscy musieli głosować jednakowo. To, że świadomość wyboru uzależniona jest od wielu czynników, które na nią wpływają, jak pan twierdzi, potwierdza również moją tezę, że aby demokracja mogła zostać utrzymana potrzebne są liberalne zworniki. Jak pisałem są to m.in. wolne media i wolność słowa, bo dzięki nim wyborcy mogą, choćby za pomocą politologicznych dyskusji, dokonywanych przez niezależnych komentatorów, wyrobić sobie zdanie o sytuacji politycznej. Wobec tego nie wiem z czym pan się nie zgadza?
    Rozumiem pana wątpliwości wobec wprowadzania zasad demokracji w niskim stadium ewolucji społeczeństwa. Podobne wątpliwości miał Platon uważając, że, jak to określił „chołotą” łatwo można manipulować, tak że ich demokratyczne wybory doprowadzają do ochlokracji. Tak, historia przemian demokratycznych w Europie zachodniej pokazuje, że ten proces nie jest łatwy, ale możliwy. Kiedy w Holandii rankingi wyborcze dały wysoki wynik partii populistycznej do wyborów udało się prawie 82% wyborców. To pokazuje jak wysoka świadomość demokratycznego wyboru jest możliwa do uzyskania w krajach o długiej tradycji demokratycznej. Zresztą nawet gdyby te wybory w demokracji obarczone byłyby pewnym brakiem świadomości, to powtarzalność kolejnych, indywidualnych i demokratycznych decyzji demosu daje szansę na prowadzenie eksperymentów politycznych we właściwym kierunku. Pokazuje to wyraźnie pozytywny rozwój demokracji-liberalnej w krajach „zachodnich”.
    Jeśli zaś chodzi o samego Platona i jego poglądy o demokracji i wytworzonej przez nią zasadzie różnorodności jako „wielobarwnego płaszcza” to osądzał on tę różnorodność poglądów jako odstępstwo od ideału. Pisał on „Jeżeli bowiem społeczność zatraciła zdolność odróżniania prawdy od fałszu, dobra od zła, jeżeli takie słowa jak cnota, pobożność, sprawiedliwość, umiar nie posiadały już stałego sensu to powstać musiał stan, w którym permanentne popełnianie błędów i całkowita dowolność nie spotykają się z żadną korektą.” Idealizm platoński narzucał istnienie jedynego możliwego rozwiązania problemu, arbitralnego tworzenia jedynego, dopuszczalnego ideału. Czy przypomina to „Jeden naród, jedna Rzesza, jeden wódz”, trawestując można do tego dodać – jedna myśl. Ma pan rację, cała myśl prawicowa osadza się na tym właśnie platońskim przekonaniu, że prawda jest jedna i co najważniejsze, źe tylko wybrani, często namaszczeni przez Boga, wiedzą jaka ona jest. Dlatego należy ją narzucić całej reszcie społeczeństwa, bo to przecież nieuświadomieni, którzy nie znają tej najprawdziwszej, jedynej prawdy. Te wytyczne myślenia wytworzyły się w systemie agrarnym, który poprzez kumulację dóbr, a co za tym idzie władzy, stworzył system hierarchiczny, w którym ten na szczycie określa dogmatyczny ideał, który narzucał innym. Oświecenie, wraz z rozwojem miast i całego spektrum nowych relacji międzyludzkich, zbudowało nową konstrukcję myśli filozoficznej gdzie indywidualizm, sceptycyzm, subiektywizm stał się naczelnym wyznacznikiem nowych czasów. Kartezjańskie „myślę, wiec jestem”, rozpoczęło ten proces, w którym człowiek odkrył swą indywidualność, właśnie dzięki niezależnemu myśleniu. Poprzez subiektywne postrzeganie rzeczy u Kanta, smierć ideału, czyli Boga i zajęcie jego miejsca przez indywidualną jednostkę u Nischego, aż po szkołę frankfurcką i jej postmodernizm, w którym subiektywizm, różnorodność, indywidualizm stały się wyznacznikiem nowego postrzegania świata. Dogmat, jedyna zasada, holizm, kolektywizm to dogmaty starych czasów, mentalnie ugruntowanych poprzez patriarchalny system zależności, głęboko wpojony poprzez wychowanie. Różnorodność, tolerancja, indywidualizm to synonimy nowych, industrialnych czasów i nowego, lepszego człowieka.

    1. @R.Jablonski – na początku mała prośba – w obrębie komentarzy disqusa możliwe jest odpowiadanie na komentarz, do którego się Pan odnosi. Tworzy to „nitkę”, dzięki której dyskusja jest o wiele bardziej czytelna. Bardzo proszę o odpowiadanie w taki sposób.

      Zamieścił Pan dwa komentarze – jeden jest dłuższy i do tego się odniosę, bo widzę, że duża część obu pokrywa się.

      Wracając już do dyskusji – w pierwszym akapicie zaznaczyłem swoje wątpliwości odnośnie sensu merytorycznej dyskusji z Panem nie po to, aby Pana obrażać i jeśli tak Pan to odebrał to przepraszam. Zaznaczyłem je tylko dlatego, że z poprzedniej dyskusji salwował się Pan rejteradą dodając masę zarzutów bez żadnego pokrycia. Poziom dyskursu zaś określiłem konkretnymi argumentami a nie odniesieniem się do faktu jakim było Pana postępowanie przy okazji poprzedniej dyskusji. A będąc odrobinkę uszczypliwym – skoro Pan nie uznaje jednej prawdy, to przecież nie może Pan twierdzić, że uważam, że Pan jest niezbyt mądry. Musi Pan przecież z konieczności twierdzić, że uważam zarówno, że jest Pan niezbyt mądry jak i że jest Pan bardzo mądry.

      Nie odnoszę się do konstatacji prof. Wielomskiego tylko do Pana tez i o tym dyskutujmy. Co zaś się tyczy tego jaki charakter dokładnie ma wybór demokratyczny, to zawarłem swoje zdanie w poprzednim komentarzu i bynajmniej nie koreluje ono z tym, co Pan twierdzi. Pan cały czas nie rozumie, że różnorodność nie oznacza z konieczności, że mamy do czynienia z prawdziwą wolnością jednostki i jej świadomymi wyborami. Jak się zdaje podkreślałem to omawiając różnicę pomiędzy prawdziwą wolnością a bezmyślną swawolą. Pan jednak nadal operuje myśleniem liberalnym, w obrębie którego jedynie „koszyk rozmaitości” w postaci rzekomo tak samo wartościowych poglądów gwarantuje utrzymanie demokracji. Już sam fakt, że ten pogląd nie wytrzymuje ciężaru doświadczeń historycznych (demokracja w Grecji nie miała takiego charakteru!) wystarczy, aby co najmniej zastanowić się nad nim a nie uznawać go od razu za prawdziwy. Ponownie nieco uszczypliwie zaznaczę, że jest doprawdy kuriozalne, że Pan twierdząc, że prawda obiektywna nie istnieje, rzuca zdanie „aby demokracja mogła zostać utrzymana potrzebne są liberalne zworniki”. Konsekwentnie optując za Pana sądem o braku prawdy należy stwierdzić, że Pana zdanie jest jednocześnie prawdziwe i fałszywe. Niemniej wracając do owych „zworników” – Pana przeświadczenie o tym, że wolność słowa i wolne media spowodują, że wyborcy, a mówimy tu również o większości obywateli, którzy nie czytają i są ignorantami, nagle staną się świadomi sytuacji politycznej, ekonomicznej, geopolitycznej, społecznej etc. to zwykła naiwność. W którym z poprzednich swoich komentarzy tutaj wyrażałem już zdziwienie jak można będąc świadomym tego, że zwykły Kowalski czyta co najwyżej nagłówki i to w rubryce sportowej, próbować utrzymać twierdzenie, że ów Kowalski świetnie nadaje się do wybierania władzy.

      I tutaj docieramy do miejsca, w którym pisze Pan o jakimś wydumanym (nota bene oświeceniowym) sądzie o istnieniu „niskiego stanu ewolucji społeczeństwa”. Jak widzę twierdzi Pan, że należy albo wprowadzić zasady demokracji wtedy gdy społeczeństwo ewoluuje do wyższego stadium albo wprowadzić je na owym niższym stadium. Pierwszy przypadek od razu nakazuje postawienie pytania – skoro społeczeństwo ewoluowało do wyższego stadium w ustroju innym niż demokratyczny, to po co zmieniać ów ustrój skoro nie jest on warunkiem koniecznym do ulepszania społeczeństwa? Drugi przypadek to typowe eksperymentowanie – rzucenie społeczeństwa na rzekomo niskim poziomie ewolucji na głęboką wodę chaosu demokracji w myśl „a niech się nauczą”. Widzę, że chyba to drugie rozwiązanie jest Panu bliskie, bo entuzjastycznie pisze Pan o krajach o długiej tradycji demokratycznej. Tyle tylko, że po pierwsze, obrzydliwym jest eksperymentowanie na ludziach i świadome wprowadzanie systemu, który nie może zadziałać na rzekomo niższym szczeblu ewolucji a po drugie, zwyczajnie nie jest prawdą, że demokracja funkcjonuje dobrze w krajach o jakiejś bogatej tradycji takiego sposobu wybierania władzy.

      W tym miejscu należy zadać sobie pytanie – dlaczego tak jest? I tutaj muszę odnieść się do tego, co Pan pisze odnośnie wątpliwości Platona. Pisze Pan nieprawdę, że Platon miał wątpliwości co do wprowadzania demokracji w „niższym stanie ewolucji społeczeństwa”. Nie miał takich wątpliwości z kilku powodów. Po pierwsze, Platon nie pisał o ewolucji społeczeństw wskutek funkcjonowania jakiegoś systemu politycznego. Po drugie, Platon miał wątpliwości co do demokracji jako takiej ze względu na świadomość ludzkiej natury oraz tego jak wygląda społeczeństwo. Uważał, zgodnie z tym, co zdecydowana większość mu ówczesnych, że choć człowiek jest rozumny i wolny, to jednak nie każdy korzysta ze swojej rozumności w takim samym stopniu – jedni są mądrzy a inni głupi. Dodatkowo jako że Platon czerpał od Sokratesa i widać u niego poszanowanie intelektualizmu etycznego, możemy śmiało wnioskować, że jeśli z rozumności nie każdy tak samo korzysta to automatycznie tak samo jest z wolnością. I tak ten, który jest mądry jest „bardziej wolny” a ten, który jest głupi jest „mniej wolny” (np. jest zniewolony przez skłonności). Przy czym tych drugich zdaniem Platona jest niestety więcej – stąd jego „elitaryzm”.

      Statystyka pokazująca ile osób poszło do wyborów w Holandii gdy wysoki wynik uzyskała partia populistyczna pokazuje jak na dłoni wszystkie obawy Platona oraz to, co pisałem w poprzednim komentarzu. Zmuszony jestem więc zadać Panu takie samo pytanie, jakie zadał Pan mnie – z czym się Pan nie zgadza? Przecież wniosek o tym, że z faktu dużej frekwencji wynika wysoka świadomość wyboru to zupełny nonsens. Wybierając władzę, obywatel powinien się kierować dobrem państwa/społeczeństwa. Dobry wynik populistów, którzy ze swej natury obiecują gruszki na wierzbie to dowód na wysoką świadomość? Pan chyba nie do końca rozumie co twierdzi.

      Pana twierdzenie o eksperymentowaniu i powtarzalności jest nie tylko moralnie, ale i intelektualnie obrzydliwe. A co do „właściwego kierunku” – Europa umiera na naszych oczach w wyniku właśnie oddania władzy ludowi a Pan bredzi o pozytywnym rozwoju demokracji liberalnej. Pan żyje pod kamieniem, że tego nie widzi?

      Co do samego Platona – zdanie, które Pan przytoczył w ogóle nie oznacza tworzenia arbitralnego ideału. Pan po prostu w ogóle nie rozumie Platona i podejrzewam, że jest to wynik lektury Poppera, który również o Platonie miał blade pojęcie i zwyczajnie nabazgrolił stek bzdur. Widać to wyraźnie po próbie porównania myślenia Platona ze sloganem narodowego socjalizmu. Idealizm platoński jest zbudowany na fundamencie logiki, dlatego też w obrębie całego systemu Platona (a nie tylko jego ontologii) zawarte jest twierdzenie o istnieniu jednej prawdy. To nie jest wymyślony ideał – Platon ma całkowitą świadomość, że prawda w sensie logicznym istnieje, ale w pewnych dyscyplinach człowiek nie będzie w stanie do niej dotrzeć. To w sumie jest elementarz metodologii nauk do dzisiaj. I tak właśnie tylko logika, matematyka czy fizyka teoretyczna dysponują wiedzą pewną. Nauki empiryczne czy społeczne opierają się jedynie na hipotezach. Hipotezy te jednak muszą być koherentne w obrębie samych siebie jak i faktów, które znamy. Dlatego też nauki empiryczne nie mogą ignorować faktu pewnych zjawisk (to tak po raz kolejny a propos Pana błędnego twierdzenia o braku prawdy, czyli faktów) – dla przykładu – biolog nie może ignorować faktu istnienia grawitacji czy filozof budujący ideę polityczną nie może ignorować faktu ludzkiej natury (co oświecenie, na które się Pan powołuje nagminnie robiło).

      Zabawne jest też, że po zdaniu „jeden naród, jedna rzesza, jeden wódz” pisze Pan o myśli prawicowej. Nie wiem czy świadomie Pan utożsamił nazizm z prawicą, ale to jest kardynalny błąd. Ideolodzy nazizmu byli zapatrzeni nie w klasyczną myśl starożytnych a m.in. w Fichtego czy Hegla. Jeśli Pana zdaniem to są myśliciele prawicowi, to jestem ciekaw Pana sposobu rozumienia podziału „prawica-lewica”.

      Pisze Pan nieprawdę, że prawica twierdzi, że tylko wybrani i namaszczeni przez Boga wiedzą jaka jest prawda. To akurat maniera lewicy – przecież to Rousseau, Diderot czy Wolter pisali o sobie jako o oświeconych, którzy niosą kaganek prawdy. Oczywiście prawdy nie mającej nic wspólnego z logiką. Prawica jest zwyczajnie wierna logice. Nota bene tej samej logice, dzięki której napisał Pan swój komentarz korzystając z komputera i dostępu do Internetu. Dziwnym trafem cały bełkot lewicy o tym, że prawda nie istnieje kończy się, gdy trzeba skorzystać z komputera/smartfona/samochodu, które to urządzenia oparte są o system binarny (prawda/fałsz!). Ów bełkot kończy się również, gdy któryś z nich zostanie na przykład okradziony – wtedy relatywista szybciutko zapomina o swoich frazesach i biegnie na policję zgłaszać kradzież, która jest dla niego obiektywną prawdą – faktem. Nie ma również biadolenia o tym, że prawda nie istnieje, gdy relatywista jest głodny. Mógłbym tak pastwić się nad Pana nieprawdziwym sądem naprawdę długo, ale nie potrzeba zbyt wielu argumentów, żeby obalić coś, co jest nieprawdziwe.

      Natomiast „wytyczne myślenia” nie wytworzyły się w żadnym systemie agrarnym i niech Pan nie powtarza postmodernistycznych bzdur o tym, że to człowiek stworzył logikę albo język jest wobec niej pierwotny. Logika istniała zawsze, jest wiedzą obiektywną i jest nam dana „w naturze”. Od początku dziejów było tak, że albo coś istniało (1-prawda) albo nie (0-fałsz). Żaden agraryzm, feudalizm czy inne systemy nie „stworzyły” tego porządku. Tak samo i system hierarchiczny nie powstał w wyniku systemu agrarnego. Wystarczy odrobina refleksji na temat tego, co jest przyczyną i naprawdę znalazłby Pan właściwą odpowiedź. Przecież przyczyną systemu hierarchicznego jest właśnie ludzka natura – rozumność, wolność i brak doskonałości. To właśnie z ludzkiej natury wynika, że jeden jest mądrzejszy a inny głupszy, jeden wyższy a drugi niższy, ktoś silniejszy a ktoś słabszy. Te elementy powodują właśnie, że istnieje hierarchia. Lepszy lekarz jest nad gorszym lekarzem – gwarantuje Panu, że gdyby znalazł się Pan w sytuacji, w której konieczne byłoby ratowanie Pana życia (czego Panu nie życzę!), to bardzo szybko wybrałby Pan lepszego lekarza, czyli tego, który jest wyżej w hierarchii (i jest np. ordynatorem oddziału, a nie praktykantem).

      Oświecenie nie zbudowało. Oświecenie zrujnowało. Zmiana perspektywy z przedmiotu na podmiot spowodowało totalny chaos – człowiek wierny ideałom oświecenia jest trwale niezdolny do poznania tego, co chce poznać. Jedyne, co może poznać, to swoje wewnętrzne wrażenia czy odczucia. To nie jest jednak wiedza o rzeczy. Z tego też powodu mamy dzisiaj wysyp wszelkich bzdur typu gender czy inne formy relatywizmu. Rzeczywistość jest szczęśliwie nieubłagana i brutalna – podałem wyżej kilka przykładów, w których wierni oświeceniu przestają być wierni, bo trzeba zacząć sprawnie funkcjonować w rzeczywistości takiej, jaka ona jest, a nie takiej, jaką sobie uroili.

      Skoro zrobił Pan tak odważny „przelot” po wielu myślicielach i nurtach, to pozwolę sobie jako historyk filozofii (bo po filozofii nie jest się filozofem) z wykształcenia i zamiłowania naprostować nieco to, co Pan napisał. Kartezjańskie „cogito” niczego nie odkryło jeśli chodzi o indywidualność, a już z całą pewnością nie dzięki niezależnemu myśleniu w tym wypadku. Przypominam Panu, że Kartezjusz napisał „cogito ergo sum” wzorując się na św. Augustynie, który napisał „dubito ergo sum”. Przypominam również, że indywidualność jednostki Kartezjusz oparł na scholastycznym (głównie św. Tomasza) opisie człowieka i zbudowanym na tej myśli personalizmie. Samo zaś „cogito ergo sum” nie oznaczało żadnego przewrotu w pojmowaniu filozofii a było jedynie pewnym metodologicznym zabiegiem – zbudowaniem zasady, na której zbudował swój system epistemologiczny. Świadomość własnego myślenia miała być po prostu gwarantem poznawczym. Wypadałoby wiedzieć takie rzeczy powołując się na Kartezjusza. Podobnie wypadałoby wiedzieć, że Kantowi nigdy nie chodziło o samo subiektywne postrzeganie rzeczy – Pan nie rozróżnia deskryptywnych fragmentów filozofii Kanta z celami jego systemu. Nie jestem fachowcem od Kanta, więc celem zgłębienia tematu polecam prace prof. Banaszkiewicza z UŁ albo lekturę Hoffego. Karygodnym, choć nieco usprawiedliwionym, bo ta narracja jest bardzo częsta, przykładem ignorancji jest twierdzenie, że „śmierć Boga” u Nietzschego to sąd ontologiczny. Panie kochany, proszę zacząć czytać źródła. Przecież to zdanie jest sądem kulturowym, o czym Nietzsche pisał wprost! Co więcej, jednostka jako taka u Nietzschego nie miała większego znaczenia jeśli nie miała pewnych cech (cech nowego człowieka, o czym szalony Fryderyk pisał np. w Wiedzy radosnej czy w Niewczesnych rozważaniach).

      Ostatnie dwa zdania Pana komentarza to zlepek sądów powtarzanych od oświecenia okraszonych klasycznymi dla tej narracji opiniami o tym co stare, przeszłe i niedobre, które to zmienia się na rzecz nowego, przyszłego i wspaniałego. Oczywiście to stare to efekt wychowania, co jest narracją właśnie oświecenia. Co ciekawe, w ogóle nie zająknął się Pan, że to oświecenie próbuje zbudować tego „nowego, lepszego człowieka” poprzez wychowanie (a w zasadzie degenerację), o czym przecież Rousseau zarówno w Umowie społecznej jak i Emilu mówi wprost. Rzecz jasna zrozumiałe jest dla mnie dlaczego Pan tego nie zrobił – bo oświecenie panicznie boi się faktu istnienia prawdy. Ludzie, którzy wyznają te ideologie (bo to jest tak naprawdę wyznawanie czegoś zamiast religii) nie dopuszczają w ogóle do świadomości, że stawiając „staremu porządkowi” pewne zarzuty tak naprawdę opisują metodę działania oświeceniowców. Przecież to właśnie oświecenie próbuje na siłę upaństwawiać i równać wszystkich pod linijkę zasady np. tolerancji. Oczywiście wszystko to w imię „wolności”. Ale ta wolność nie jest wolnością nie tylko przez wzgląd na to, że jest bezmyślną swawolą. To nie jest też wolność z tego powodu, że oświeceniowcy nie dopuszczają do siebie możliwości innego zdania. Różnorodność jest fikcją – albo toleruje się „nowe” zasady, czyli ich, albo jest się skazywanym na ostracyzm. Nie można wierzyć w Boga, uważać że istnieje prawda, zauważać naturalnych różnic między ludźmi czy płciami. Trzeba odrzucić Boga, twierdzić że wszyscy są równi i wedle własnego „widzi mi się” mogą się definiować. Kto tego nie zrobi popełnia „myślozbrodnię”. I właśnie dlatego ten „stary” system to był system dobry i prawdziwy – ludzie mieli świadomość istnienia prawdy i konieczności walki z fałszem. Oświecenie natomiast wmawia ludziom, że prawda nie istnieje i stworzyło swój zestaw wartości, który wciska ludziom na siłę jako… prawdziwy i konieczny do przestrzegania! Chyba nie muszę mówić, że jest tylko jeden byt, który jest tak przewrotny w swoim działaniu.

  4. Epitety w rodzaju „bzdura” „stek bzdur” to o Popperze, „pan bredzi, „blade pojęcie”, no i przesławne już, a będące pana wizytówka stwierdzenie, że nie powinien pan ze mną rozmawiać, nie tyle są wyrazem braku kultury, bo to jest oczywiste, ale symptomem pewnych głęboko zakorzenionych struktur mentalnościowych, które rzutują na wiele aspektów pana zachowań. Nie chodzi o to czy pan mnie obrazi, a potem przeprosi, bo kompletnie mi na tym nie zależy. To co pan robi i jak pan się zachowuje określa bowiem nie mnie, tylko pana. Moim zdaniem człowiek kulturalny, życzliwy, podejmujący dyskusje po to, aby czegoś nowego się dowiedzieć, albo poznać poglądy innych, takich epitetów nie stosuje. Warto wiec się zastanowić dlaczego tak się dzieje. Dlaczego ja, liberał potrafię rozmawiać z kimś w sposób, który akceptuje cudzą odmienność w przejawach myślenia, potrafię pogodzić się z tym, źe ktoś ma inne poglądy i nie wywołuje to we mnie agresji. Dlaczego w teoriach filozoficznych odkrywam idealistyczną potrzebę uściślenia prawdy i narzucenia jej innym, potrzebę zorganizowania społeczeństwa w sposób, który ignoruje szczęście jednostki z absolutną afirmacją państwa, narodu lub klasy społecznej ale widzę również, wręcz przeciwnie, całkowite się temu przeciwstawienie, które pozwala człowiekowi na swobodne myślenie, popełnianie błędów, wymianę myśli, spieranie się, sceptycyzm, uznawanie wielości rozwiązań, brak definitywnego rozwiązywania problemów filozoficznych czy naukowych, budowanie społeczeństwa pluralistycznego, w którym szczęście jednostki, a nie państwa jest nadrzędne. Natomiast pan tego nie widzi. Dla pana Platon był zwolennikiem różnorodności poglądów. Proszę mi wybaczyć, ale nawet pan Legutko, którego poglądy uważam za kwintesencje konserwatyzmu pisze coś zupełnie przeciwnego: „demokratyczna płynność sprawiała wrażenie całkowitej amorficzność” (to o poglądach Platona na demokrację), „w demokracji ateńskiej dostrzegał on niepokojący nadmiar chaotycznej mnogosci dającej wsparcie każdemu poglądowi oraz każdemu dzialaniu indywidualnemu czy grupowemu.”, a o pomyśle Platona na państwo mówi tak” zaproponowal alternatywną formę społecznej organizacji, gdzie wszystkie jednostkowe i kolektywne działania byly całkowicie zracjonalizowane i gdzie zlikwidowano bez reszty spontaniczną inicjatywę wraz ze swobodą słowa i czynu.” Można by cytować jeszcze długo w tym stylu. (Legutko, Spór o Platona, „Znak” nr 408, 1989 r). Dla pana, zresztą podobnie jak u Platona i oczywiście dla całej myśli konserwatywnej, jednostka nie ma znaczenia. Dla mnie ma znaczenie fundamentalne. Dla pana jeden jest lepszy, a drugi jest gorszy, a świat jest zbudowany z hierarchii, w której, w sposób naturalny każdy ma swą pozycję, a dla mnie wszyscy mają równy potencjał i każdemu należy się taki sam szacunek. To, że ktoś jest lepszym chirurgiem od kogoś innego nie znaczy, że ma prawo do innego traktowania. Każdy powinien mieć równe prawa, identyczną funkcję wyborczą, bo nie nam oceniać czy jest wystarczająco mądry, czy nie, podobne prawo do szczęścia i do życia na przyzwoitym poziomie. Nie uważam, aby system konkurencji gospodarczej był czymś złym. Różnimy się i jest to fakt. Jedni są zdolniejsi, a drudzy mniej, ale każdemu przysługuje prawo do szansy wykorzystania swoich potencjalnych możliwości. Według Platona i pana również tak ma nie być. To „najmądrzejsi” ( ciekawe kto to ustali, chyba oni sami, a najlepsi, jak widzimy, są do tego politycy) mają decydować o tym, kto czym ma się zajmować. Najlepiej się to udało w czasach feudalizmu. 80% chłopów pańszczyźnianych miało utrzymywać, opływających w luksusy 10% posiadaczy ziemskich. Kto o tym decydował kto zasługuje na przywileje, a kto nie? Oczywiście ci lepsi, którzy mieli władzę, mieli środki przymusu. Czy to się podobało tej 80% części społeczeństwa, która w znoju, mieszkając w nędznych czworakach, była wykorzystywana do maksimum swoich możliwości fizycznych, mogą świadczyć cyklicznie pojawiające się rewolty chłopskie, brutalnie zresztą tłumione.
    Pokłosiem takiego sposobu myślenia jest pana przekonanie, że ludzie nie czytają, w związku z tym, nie maja świadomości politycznej. Uczestniczenie w podporządkowaniu się budowania państwo jest typowym pokłosiem idealnego państwa Platona, czy nawet systemu spartańskiego. Liberalizm uznał, że nie uda się wszystkich ludzi namówić na aktywne uczestnictwo w poświeceniu się państwu. Dlatego znalazł sposób na wykorzystanie energii ludzkiej w zabezpieczaniu swych, często egoistycznych potrzeb w sferze gospodarki. Zresztą było odwrotnie, to rozwój miast i wzrost liczby mieszczan zajmujących się produkcją czy handlem stworzył zapotrzebowanie na filozofię indywidualistyczną, gospodarczą, pozapaństwową i bardziej intelektualną.

    Jeśli pan nie widzi w przewrocie kartezjańskim uwolnienia wolności myśli, humanistycznego nadania jednostce praw do postrzegania się jako indywiduum myślącego, to tak jakby pan nie dostrzegał dogmatyzmu i holizmu wieków średnich. Mówi się o przewrocie kopernikańskim nie dlatego, że odkrył że ziemia krąży wokół słońca, ale dlatego, że przeciwstawił się dogmatowi kościoła katolickiego. Pokazał, że można myśleć samodzielnie, można udowadniać swoje tezy i mimo szykan być czytanym przez najbardziej światłe umysły swych czasów. Jeśli pan nie rozumie co przyniosło oświecenie dla nas samych, dla wiedzy, nauki, szacunku wobec drugiego człowieka, racjonalnego, naukowego postrzegania świata, przemian społecznych i politycznych to tak jakby pan zatrzymał się na uwielbieniu idealizmu platońskiego. Ja oczywiście twierdze, że tak jest.
    Pan oczywiście z moimi teoriami się nie zgodzi. Tak jak nie są w stanie uzgodnić tych spraw ludzie po obu stronach barykady, która właśnie przebiega w okresie oświecenia, ale moja teoria dotyczy właśnie tej dychotomii. Pytanie jest absolutnie podstawowe: dlaczego ludzie tak fundamentalnie się różnią w sposobie myślenia. Dlaczego jedni chcą podporządkowania państwu lub wodzowi, królowi, Bogu albo jakiejś wąskiej grupie osób, dlaczego nie lubią różnorodności ludzkich postaw, poglądów, religii lub jej braku, czy preferencji seksualnej. Dlaczego nie chcą być tolerancyjni lub jak to się mówi poprawni politycznie. Dlaczego nie lubią innych: Żydów, Ukraińców, Rosjan, Niemców czy bliżej: krakusów, miastowych, lewaków itp. Można wymieniać długo, a inni myślą zupełnie odwrotnie. Czy pan, może zapominając na moment o negatywnych emocjach, które wzbudza ta odmienność postaw, zastanawiał się dlaczego tak się dzieje?
    Moim zdaniem winne temu jest patriarchalne wychowanie, które jest wynikiem, sięgając do podstaw, agrarnych stosunków społecznych.
    To jest moja teoria.
    Proszę niech pan teraz poda swoją.
    Ps. Jak pan chce uzgadniać interpretacje poszczególnych teorii filozoficznych to oczywiście możemy to zrobić, ale aby to wykonać solidnie trzeba by było odwołać się do samych teorii, ale również do autorytatywnych interpretacji naukowych, a to musiałoby zająć sporo czasu i miejsca. Jeśli pan chce musielibyśmy skupić się na poszczególnych tematach. Zapraszam.

  5. Ps. To było ogólnie.
    Mogę odnieść się jeszcze do poszczególnych kwestii, które pan omawia.
    1 Twierdzi pan, że różnorodność nie koreluje z wolnością jednostki i jej świadomymi wyborami. Z samej zasady różnorodność jest przejawem wolności. Różnorodność jest wówczas kiedy każdy może wyrazić swoje myśli, pragnienia, pomysły na życie, ustrój itp, itd. Różnorodności, ani wolności nie ma wówczas, kiedy ktoś narzuca nam jednolity sposób myślenia o czymkolwiek. „Koszyk rozmaitości” ma taką przewagę nad dogmatem, że dogmat może okazać się błędny, jak to zresztą wielokrotnie bywało, a potencjał różnorodności daje rzeczywistą szansę dotarcia do właściwego rozwiązania. Tym się różni epoka przedoświeceniowy od epoki pooświeceniowej, a niektórzy twierdzą, że ta ewidentna różnica pojawiła się dopiero w ponowoczesności. Świadomy wybór działa dokładnie tak samo. Czy jesteśmy wolni kiedy ktoś narzuca nam swój dogmat i czy wówczas możemy dokonywać świadomego wyboru. Absolutnie nie. Świadomego wyboru możemy dokonywać tylko wówczas kiedy mamy dostęp do wielości poglądów różnych ludzi. Milowe kroki filozofii właśnie na tym polegają, że odkrywają coraz to nowsze sposoby interpretacji świata. Gdyby z filozofami postępowano tak jak tego chciał kościół katolicki to żylibyśmy teoretycznie nadal w średniowieczu. Mówię teoretycznie bo przemiany społeczne do tego i tak by nie dopuściły. Przemiany mentalnościowe, ustrojowe są zawsze wynikiem przemian społecznych. Ja twierdzę, że wynikiem przejścia od uprawy ziemi do produkcji przemysłowej.
    2. Stadia rozwojowe w społeczeństwach są rzeczą naturalną. Nie zawsze byliśmy małpami na drzewie i nie zawsze myśliwymi, tak jak nie od razu staliśmy się społeczeństwem demokratycznym. Liberalizm jako koncepcja stosunków społecznych rodził się powoli i jak pisałem wyżej wynikał z przemian funkcji człowieka w środowisku. Uprawiając pole kształtowaliśmy osobowość inaczej niż w mieście, kiedy zajmowaliśmy się np rzemiosłem. Ponieważ przepływ ludzi ze wsi dokonywał się powoli, bo zapotrzebowanie na robotników rosło powoli, dlatego ilość osób podlegających przemianom stałe rosła, ale stosunkowo powoli. Pierwsze tendencje liberalne pojawiły się dlatego w oświeceniu ponieważ, po wiekach średnich, odradzały się miasta, a dzięki handlowi jaki się w nich odbywał następowała wymiana myśli z np Arabami, którzy przechowali tradycję filozoficzną Grecji. Proces liberalizacji dotyczył wyłącznie miast, bo do tam panujących stosunków społecznych pasował. Twierdzi pan, źe stosunki panujące przed demokracją były wystarczająco dobre, wiec po co je zmieniać. Widocznie nie były dobre, bo zostały zmienione. Czy Holendrzy po uzyskaniu niepodległości od okupacji przez monarchię habsburską wybrali ponownie króla? Nie, stworzyli system republikański ze zdominowanymi przez mieszczaństwo stanami generalnymi i stadthalterem jako wynajmowanym premierem. W Anglii po rewolucji aksamitnej doszło do stworzenia parlamentaryzmu, który powoli rozszerzał się na coraz to szersze grupy społeczne. Po rewolucji francuskiej, mimo powrotu Burbonów, a później absolutyzmu Bonapartego przemiany demokratyczne postępowały. Ustroje polityczne nie rodzą się nagle. Wynikają z przemian społecznych i potrzeb osobowościowych ludzi zamieszkujących dane państwo.
    3. Pisze pan o podziale ludzi na mądrych – wolnych i głupich – niewolnych. Tak to widział Platon i przy takim pomyśle pozostaje myśl konserwatywna. A skąd pan wie, źe mądrość jest rzeczą przyrodzoną. Jeśli się chce tworzyć ustrój przyporządkowany takiemu podziałowi społeczeństwa, źe jest mała grupa mądrych, a reszta to głupcy to należy być pewnym, źe taki stan jest stanem permanentnym. Oczywiście w Grecji współczesnej Platonowi wydawać się mogło, ze tak jest naprawdę, bo trwałe wydawały się stosunki społeczne. W tym typowo agrarnym, patriarchalnym systemie, grono dorosłych mężczyzn decydowało o wszystkim. Czy dzisiejszy, najlepszy na świecie, system edukacji np w Danii niczego nie zmienia? Czy metoika z Aten v w pne można w świadomości porównać np do kierowcy autobusu we współczesnej Kopenhadze. Czy nie nastąpił jakiś fundamentalny postęp?
    4. Chyba kogoś innego nazywamy populistami. Zazwyczaj utarło się nazywać tym mianem partie skrajnie prawicowe operujące socjalnym wabikiem. A to czy duża frekwencja świadczy o świadomości społecznej. Niewątpliwie tak. Ludzie, którzy nie uznają swojej roli w procesie decyzyjnym po prostu nie chodzą na wybory, a liberalizm z demokracją pośrednią dał możliwość okazjonalnego interesowania się państwem i polityką. Po to właśnie jest wolność mediów, aby społeczeństwo mogło otrzymać różnorodną opinię o państwie i partiach politycznych. Niezależna czwarta władza ma patrzeć rządzącym na ręce, wyłapywać machloje, pokazywać błędy legislacyjne, analizować programy wyborcze, itp. Jeśli to robią niezależni fachowcy, często naukowcy uniwersyteccy to obywatel ma prawo ufać w rzetelność przekazu. Pewnie, źe powinno być więcej wychowania obywatelskiego w szkołach. Być może to był błąd liberalnych środowisk po 89 r, źe odpuszczono szkolnictwo. Nie twierdzę, źe należało narzucać jakąś ideologię, ale wystarczyło nauczyć dzieciaki wymiany myśli, pokazać różne sposoby myślenia.
    5. Upadek Europy jest bardziej poglądem życzeniowym niż realnym. Gospodarka jest stanem płynnym, a ona w dużej mierze rzutuje na zachowania obywateli. Kryzys gospodarczy okresu międzywojennego był bezpośrednim powodem powstania faszyzmu. Zawsze takie kryzysy wywołuje turbulencje, z którymi trudno się uporać. Nadal jednak kraje europejskie są w czołówce krajów, w których ludzie czują się najszczęśliwsi. O czymś to świadczy.
    6. Odnośnie ideału Platona. Przecież to on twierdził, że wie jak powinno funkcjonować społeczeństwo. Więcej, uważał, że trzeba zniszczyć całą literaturę, łącznie z Homerem i napisać ją od nowa, tak aby służyła jako wzorzec postępowania dla idealnego obywatela. Jego koncepcja cienia na ścianie jaskini polegała właśnie na tym, że tylko filozofowie, tacy jak on, mogli te ideały dostrzec. Dlatego społeczeństwo idealne powinno być zbudowane według teoretycznej wizji faceta, który uważał się za mędrca godnego dostąpienia ideału. Czy w tym jest jakaś logika. Oczywiście dla kogoś, kto jest ukształtowany w podobnym hierarchicznym postrzeganiu świata. Ja mądry, wiedzący wszystko, mam prawo nakazać tym pozostałym, maluczkim, jak mają żyć, co jest dobre, a co złe i kogo mają słuchać, bo oczywiście sami nie nadają się do tego aby myśleć. To jest logika typowo autorytarnego-agrarna. Jakby pan poczytał postmodernistów w stylu Derridy czy Foucaulta to zorientowałby się pan, że nie chodziło im o to, że prawdy nie ma, a są przedstawicielami odwrotnego wobec Platona nurtu myśli, ale o to, że prawda może być względna i nie należy do niej podchodzi dogmatycznie. Nawet w naukach matematycznych zdarzają się rewolucje, które odwracają nasze rozumienie wiedzy o 180 o.
    7. Faszyzm był antydemokratyczny i antyliberalny i utożsamianie z prawicą jest absolutnie zasadne. W faszyzmie mamy wszystko co zachwalał Burke w feudalizmie, ganiąc rewolucję francuską. Nie wiem czy hitler czytał Platona i się nim zachwycał, ale inżynierię społeczną, jaką stosował Hitler porównał bym śmiało z Platońską wizją państwa idealnego. Klasa wybranych, rządzących światem i klasa niewolników, którzy nadają się tylko do pracy, zabieranie dzieci rodzicom i wychowywanie ich na idealnych obywateli-wojowników – to chyba znamy już ze Sparty, na której Platon się wzorował. Mordowanie zbędnych obywateli – istniało w obu systemach. Holizm – czyli państwo najważniejsze, obywatel o tyle ważny o ile przydatny dla państwa, w obu systemach identyczne. Tworzenie nowego człowieka, totalitarne zawładnięcie całą sferą społeczną, aby tworzyć go od podstaw ( znowu ten idealizm), Platon nawet chciał literaturę pisać od nowa ( to nawet Legutko uznawał za usprawiedliwione oskarżenie o totalitaryzm). Kolektywizm – faszyzm opierał się na korporacjonizmie Sorela, a Platona sam Tatarkiewicz nazywał komunistą.
    8. Nawet gender przypisuje pan swoją prawicową semantykę. Gender jest to nauka o kulturowej roli płci. Ona tylko opisuje przemiany jakie dokonały się na przestrzeni wieków w roli, jaką kultura przypisywała rożnym płcią. Nie podoba wam się to, że kobieta przestała być podnóżkiem faceta, który kiedyś decydował o jej życiu i śmierci, o majątku, dzieciach, właściwie o wszystkim. Typowy agrarny pan i władca nie może się pogodzić, że tak niska istota, pozbawiona inteligencji, która powinna zajmować się sprzątaniem, praniem, przewijaniem dzieci, gotowaniem no i najważniejsze dogadzaniem seksualnie swojemu samcowi jest w stanie być jemu równą. A świat się zmienił. Właśnie industrializm, ze stałym brakiem rąk do pracy spowodował, że kobieta zaczęła pracować, zarabiać pieniądze, uczyć się i stanowić o sobie, faceci, którzy okazało się, że są mniej przystosowani do pracy w nowych, industrialnych warunkach, po prostu dlatego, że mają mniejsze predyspozycje socjalne, bo pozostają nieustającym macho, zaczynaja być zagrożeni przez kobiety. Widzę to wyraźnie na wsi. Faceci zapici, aroganccy, autorytarni nie potrafiący się z nikim porozumieć, nie wyściubiający nosa poza swój zaścianek, nie chodzący do lekarza zostają w tyle za kobietami, które dostają lepsze prace, zaczynaja znaczyć więcej niż ich przygłupi, prymitywni faceci.
    To by było na razie na tyle.

    1. @R. Jablonski – prosiłem Pana w poprzednim komentarzu aby odpowiadał Pan „w nitce” aby zachować czytelność dyskusji. Niestety nie tylko nie ułatwił Pan komentując poza rozpoczętą „nitką” ale i dodał Pan dwa komentarze. Dodatkowo ma Pan dziwną manierę rozmowy, która to maniera nie uwzględnia jakiejkolwiek kolejności poruszanych tematów. Swoisty strumień świadomości, czyli mówiąc prościej – chaos. W ten sposób zmuszony jestem po prostu cytować Pana fragmenty i odnosić się do nich aby było wiadomo do czego się odnoszę. Wie Pan, my „ludzie starego świata” cenimy sobie porządek i przejrzystość myśli.

      „Epitety w rodzaju (…) określa bowiem nie mnie, tylko pana” – doprawdy zabawne, że kultury chce mnie uczyć ktoś, kto pisze „pan” z małej litery i ktoś, kto w poprzedniej dyskusji rzucił kilkanaście nieprawdziwych zarzutów, po czym uciekł gdy został poproszony o udowodnienie swoich tez. Może w Pan kręgu „kulturowym” dobre wychowanie oznacza kadzenie a w razie braku zgody odwrócenie się plecami i odejście, ale w moim dobre wychowanie wiąże się m.in. z mówieniem prawdy i wymianą myśli bez epitetów. Oczywiście Pan zarzuca mi owe epitety, ale oczywiście nie podał Pan żadnego przykładu świadczącego o tym, że w Pana kierunku zastosowałem epitet. Niestety, ale stwierdzenia typu „bzdura”, „brednia” czy „blade pojęcie”, jeśli są poparte argumentami to nie są epitetami, tylko sądami wartościującymi. Nie są one ani specjalnie ostre ani bezpodstawne (w przypadku Poppera jest masa tekstów pokazujących jak nikłe pojęcie miał o Platonie – wystarczy poczytać Levi-Straussa). Niech więc Pan raczy zaprzestać wycierania sobie buzi kulturą osobistą, bo póki co to po raz kolejny zarzuca mi Pan coś, czego nie zrobiłem albo nie powiedziałem. A właśnie to jest brakiem kultury. Dla przykładu – w żadnym wypadku nie stwierdziłem, że nie powinienem z Panem rozmawiać. Stwierdziłem tylko fakt, że być może popełniam błąd wdając się z Panem w dyskusję, skoro ostatnio przy rozmowie zwyczajnie rzucił Pan masę zarzutów, których nie udowodnił i uciekł. Ale to typowe właśnie dla Pana formacji ideowej, choć sam Pan siebie widzi jako obrońcę wolnych dyskusji. Tak, te dyskusje są „wolne” do chwili, gdy klepiecie się wszyscy po plecach i sobie przytakujecie. Gdy ktoś ma inne zdanie, to od razu jest człowiekiem starego myślenia albo ma „głęboko zakorzenione struktury mentalnościowe”, co jest wypowiadane niczym anatema.

      „Dlaczego ja, liberał (…) we mnie agresji” – już wyżej nieco napisałem na temat tego jak Pan rozmawia. Do tego zarzuca mi Pan ponownie coś czego nie robię. W którym miejscu nie akceptuję Pana odmienności w przejawach myślenia? W którym miejscu nie potrafię się pogodzić z tym, że ktoś ma inne poglądy? W którym miejscu jestem agresywny? Rzucił Pan trzy poważne zarzuty i żadnego nie poparł dowodami. Mogę więc śmiało powiedzieć, że różnimy się co do podstawowych zasad – dla Pana wolność słowa to możliwość plecenia tego, co ślina na język przyniesie, bez żadnych argumentów czy podstaw. Dla mnie wolność słowa to możliwość wyrażenia swoich myśli tylko wtedy, gdy poparte są argumentami. Czy one są dobre czy złe, to już inna sprawa, ale nie można sobie rzucić o rozmówcy „jest agresywny” i być zadowolonym z siebie. Zaręczam Panu, że akcpetuję fakt Pana odmienności, potrafię się pogodzić z tym, że ma Pan inne poglądy i nie jestem agresywny. Fakt, że nie zgadzam się z Pana odmiennością i uważam Pana poglądy za błędne nie jest przejawem agresji tylko właśnie wolności oraz faktu, że gdy dyskutuje osoba X i Y to nie może istnieć sytuacja, w której mówiąc zupełnie różne rzeczy obie te osoby mówią prawdę.

      „Dlaczego w teoriach filozoficznych (…) pan tego nie widzi.” – dlatego, że Pan reprezentuje określony pogląd a ja tego poglądu nie podzielam. Przecież Pan jednocześnie mówi o swobodzie myśli i wymianie poglądów polegających na tym, że każdy może się wypowiedzieć na jakiś temat tak samo wartościowo i że każdy ma racje. Jednocześnie jednak mówi Pan o „możliwości popełniania błędów” czy sceptycyzmie. A to już jest po prostu groch z kapustą, kompletny bałagan myślowy. Skoro mówi Pan o samym fakcie istnienia błędu, bo przecież żeby go popełnić, to jednak coś takiego jak błąd musi istnieć, to właśnie przyznaje Pan rację temu, co ja twierdzę – że jeden może mówić prawdę a inny się mylić, czyli popełniać błąd i dyskusja polega na tym, aby ten, który się myli odkrył ten fakt i dążył do prawdy. Jak Pan jeszcze do tego wszystkiego dołącza sceptycyzm, który przecież konsekwentnie nakazuje stwierdzić „niczego nie można dowodzić” z możliwością dyskusji i dojścia do jakiegokolwiek rozwiązania to tylko Pan jeden wie. Mówi Pan o wielości rozwiązań i faktycznie czasami jest tak, że istnieje wiele rozwiązań danego zagadnienia. Czasami jednak jest tak, że istnieje jednak tylko jedno rozwiązanie, co dla Pana jest przejawem myślowego faszyzmu, zamordyzmu i ogólnie braku wolności. A takie podejście jest bezpodstawne. Podam Panu przykład – zupę pomidorową można robić na wiele sposobów. Natomiast aby wkręcić wkręt śrubokrętem istnieje już tylko jeden sposób. Dla Pana taka sytuacja jest ignorowaniem szczęścia jednostki i podporządkowaniem myślenia państwu. Dla mnie jest to zwyczajną akceptacją zastanej rzeczywistości. Właśnie tym się różnimy.

      „Dla Pana Platon był zwolennikiem różnorodności poglądów” – nigdzie tego nie napisałem. Napisałem, że Platon nie jest przeciwnikiem różnorodności, bo jego teoria idei zakłada wielość bytów, a jeśli bytów jest wiele, to muszą się one od siebie różnić. W skrócie – Platon nie był ontologicznym monistą. To, że Pan sobie z tego wyciągnął coś, czego nie powiedziałem, to już za to nie odpowiadam. Wyraźnie napisałem, że Platon był wierny zasadzie logicznej prawdy, dlatego niektóre poglądy odrzucał jako fałszywe. To jednak nie jest bycie przeciwnikiem różnorodności. To jest bycie przeciwnikiem fałszu przy świadomości jego istnienia.

      „Proszę mi wybaczyć (…) w tym stylu” – słowa profesora Legutki w ogóle nie odnoszą się do Pana zarzutu, o czym pisałem powyżej. Niemniej dla liberała jest niezrozumiałym podążanie drogą rozumu. Dla liberała (takiego, jak Pan go rozumie) wolność jest swawolą, możliwością robienia absolutnie wszystkiego, łącznie z tym, co niemoralne i nierozumne. Używając przykładu bardzo obrazowego – dla Pana sposobu myślenia przejawem wolności jest np. samookaleczenie. Dla Platona czy w ogóle myśli klasycznej, samookaleczenie to nie jest przejaw wolności tylko bezmyślnej swawoli z tego powodu, że jest nierozumne. Ładnie o tym pisał Platon na przykładzie rozumienia przyjemności gdy mamy do czynienia z drapaniem rany, która swędzi – dla Pana takie drapanie rany to przejaw wolności i przyjemności – przecież jak swędzi, to mamy możliwość podrapania się, korzystamy z niej i to jest dobre, bo jest efektem, Pana zdaniem, wolnego wyboru. Dla Platona jest to jednak właśnie przejaw braku wolności i braku dobra w działaniu, ponieważ przynosi szkodę w postaci np. rozdrapania rany. Jest podporządkowaniem się nierozumnej, bo szkodliwej pokusie. To jest właśnie ta elementarna różnica w pojmowaniu rzeczywistości, której Pan nie jest w stanie przyjąć, bo myli Pan możność w sensie logicznym z możliwością faktyczną, która związana jest z rozumnością i moralnością.

      „Dla pana (…) jednostka nie ma znaczenia” – a to już jest tylko i wyłącznie Pana radosna twórczość nie mająca żadnego pokrycia w faktach. Dla mnie, jako katolika i konserwatysty, jednostka ma ogromne znaczenie. Natomiast nie zamierzam fetyszyzować jednostki w taki sposób, jak robi to Pan. Cała myśl konserwatywna, chrześcijańska czy starożytna zwraca uwagę na jednostkę. Odnośnie Platona i jednostki, to nawet liberał Benjamin Constant zauważył to. Pan jednak doszukuje się w podejściu konserwatystów, którzy zwracają uwagę nie tylko na jednostkę, ale i obowiązki moralne, jakie jednostka ma wobec siebie, swojego otoczenia jak i całego społeczeństwa, przejawu braku poszanowania jednostki. Jakim cudem Pan do tego doszedł? Trudno powiedzieć, ale to na Panu leży ciężar dowodu.

      „Dla pana jeden jest lepszy, a drugi jest gorszy (…) każdemu należy się taki sam szacunek” – a w którym to ja miejscu napisałem, że komuś nie należy się szacunek? Ja Panu przypominam, że myśl konserwatywna, która czerpie z nauczania Kościoła, oparta jest o takie pojęcia jak godność osoby ludzkiej, ontyczną równość każdego człowieka czy poszanowanie godności. Może Pan ignorować fakty, ale to nie pomoże Panu zrozumieć tego, czym jest konserwatyzm czy katolicyzm. Pan po prostu nie rozumie, że fakt, że jeden jest w czymś lepszy a drugi gorszy nie oznacza braku szacunku. Fakty to nie miejsce na Pana bezpodstawne odczucia. Ja szanuję kiepskiego mechanika jako człowieka – po prostu nie uważam go za dobrego fachowca i jeżdżę do tego, który jest lepszy. Tym samym strzela Pan sobie w stopę twierdząc, że „wszyscy mają równy potencjał”. Przyjął Pan lewicowy slogan jako prawdę w ogóle nie biorąc pod uwagę tego, jak wygląda rzeczywistość, która Pana otacza. Nie, nie wszyscy mają równy potencjał. Ja nigdy nie będę miał talentu muzycznego na miarę Bacha czy Mozarta, choć wiele lat grałem, Pan raczej nigdy nie będzie wybitnym transplantologiem, mężczyzna mający 165 cm wzrostu nigdy nie będzie świetnym koszykarzem w NBA a ktoś bez nogi nigdy nie będzie piłkarzem pokroju Messiego czy Ronaldo. Właśnie dlatego, że nie wszyscy mają równy potencjał. Istnieją ludzie bardziej zdolni i mniej zdolni – to jest fakt i dyskutowanie z tym jest komiczne niczym próba upierania się, że grawitacja nie istnieje. Generalnie pogląd o tym, że wszyscy mają równy potencjał jest tak samo sensowny jak twierdzenia płaskoziemców.

      „To, że ktoś jest lepszym chirurgiem (…) do innego traktowania” – ależ oczywiście, że ma prawo do innego traktowania. Laika z ulicy nie weźmie Pan na konsylium lekarskie – to już jest przykład różnego traktowania. Kogoś, kto nie odróżnia cylindra od rury wydechowej nie zatrudni się w zakładzie mechanicznym. Ktoś, kto nie ma pojęcia o programowaniu nie będzie pracował jako programista. Tak samo wygląda to na przykładzie dwóch lekarzy – jednego początkującego, świeżo po studiach i drugiego wybitnego specjalisty. Obydwaj w swojej dziedzinie będą traktowani w różny sposób. Ten drugi będzie zapraszany na odczyty, konsultacje, pionierskie operacje i będą mu powierzane bardziej odpowiedzialne obowiązki a ten pierwszy dopiero będzie zbierał swoje szlify. Od jego talentu, pracowitości i odrobiny szczęścia zależy, czy po długich latach pracy „wskoczy” na poziom bardziej doświadczonego kolegi. I to nie jest przejawem braku szacunku. Właśnie docenienie tego, że ktoś jest wybitny jest szacunkiem.

      „Każdy powinien mieć równe prawa (…) na przyzwoitym poziomie” – i każdy ma równe prawa w sensie tego, że jesteśmy równi wobec prawa stanowionego. Nie oznacza to, że prawem każdego powinna być możliwość uczestniczenia w konsylium czy bycia wykładowcą w dziedzinie fizyki kwantowej. Tak samo rzecz ma się z prawem wyborczym – dla Pana fakt bycia człowiekiem decyduje o tym, że można wybierać władzę. Dla mnie to fakt posiadania odpowiednich kompetencji pozwala na decydowanie o wyborze władzy. Sęk w tym, że mój pogląd jest koherentny – zarówno do wybierania władzy jak i do bycia lekarzem potrzebne są pewne kompetencje. Zwykły Kowalski nie pcha się do operowania wyrostka robaczkowego, ale już ten sam Kowalski Pana zdaniem powinien współdecydować o losie współobywateli nawet wtedy, gdy nie zna się na polityce. Takie podejście jest po prostu nonsensowne (zapewne znów wytknie mi Pan epitet, więc przypominam – uargumentowałem swój pogląd). Co więcej – ktoś, kto zna się na polityce ma święte prawo ocenić tego, kto na polityce się nie zna i być zniesmaczony tym, że jego głos jest tak samo traktowany jak głos laika. To jest analogiczne do sytuacji, w której fachowiec w dziedzinie konstruowania samolotów ma prawo ocenić kogoś, kto nie zna się na tym a wypowiada swoje zdanie. Prawo do szczęścia i życia na przyzwoitym poziomie ma się nijak do prawa wyborczego. Szczęście nie polega na tym, że się pójdzie do urny wyborczej – powinien Pan to wywnioskować chociażby z mizernej frekwencji.

      „Nie uważam, aby system konkurencji (…) swoich potencjalnych możliwości” – ależ Pan teraz się pogubił w tym, co twierdzi. Najpierw Pan twierdzi, że mamy taki sam potencjał a teraz, że się różnimy. Niech się Pan zdecyduje. Bo fakt możliwości wykorzystania swoich potencjalnych zdolności oznacza właśnie to, o czym mówiłem zarówno ja jak i Platon – że istnieją różnice a istotne są kompetencje i najlepiej byłoby, gdyby każdy robił to, w czym jest najlepszy.

      „Według Platona i pana (…) kto czym ma się zajmować” – znów wkłada Pan w usta zarówno mnie jak i Platonowi coś, czego żaden z nas nie powiedział. Co zabawne, sam Pan ma intuicje tego, o co chodzi, ale brnie Pan w jakieś wydumane zarzuty. Przecież właśnie ci „najmądrzejsi” to są właśnie ci, którzy posiadają najlepsze kompetencje. I kto to ustali? Społeczeństwo. U Platona akurat system państwowy był dość specyficzny i istnieli fachowcy od oceny predyspozycji. Ja jednak wychodzę z założenia konserwatywnego – wolne społeczeństwo oceni kompetencje chociażby właśnie przez system rynkowy. Chyba nie jest Pan naiwny i zauważa Pan, że lepszy fachowiec jest wyżej ceniony niż gorszy fachowiec. To jest właśnie wybór tego „najmądrzejszego”, który stoi Panu kością w gardle, a jest oczywisty.

      „Najlepiej się to udało (…) rewolty chłopskie, brutalnie zresztą tłumione” – nie wiem skąd Pan czerpie opinie o sytuacji chłopów w feudalizmie, ale zapewne nie z naukowych opracowań. Nie będę jednak dyskutował na polu historycznym, tylko filozoficznym i podejdę do sprawy „od zasad”, w ten sposób odpowiadając na Pana pytanie. O tym kto zasługuje na przywileje a kto nie zadecydowały liczne działania poszczególnych jednostek czy rodów, które zasłużyły się dla ogółu i dzięki temu zostały podniesione w drabinie społecznej. Dzięki tej nobilitacji i świadomości ciążącej na nich odpowiedzialności wychowywali swoje dzieci tak, aby brali na siebie ten ciężar i byli możliwie jak najlepsi. Wiadomo, że czasami się to nie udawało, bo trafił się jakiś osobnik niegodny szlachectwa czy piastowanej pozycji, ale takie rzeczy zdarzają się w każdym systemie z prostego powodu. Błąd jest wpisany w ludzką naturę, bo człowiek jest niedoskonały. Natomiast zadam Panu inne pytanie, skoro rzucił Pan zideologizowanym obrazem sytuacji chłopa w średniowieczu – kto narzucił mi tak horrendalne podatki i dlaczego muszę dźwigać ich niesprawiedliwy ciężar? Ano właśnie ci, którzy nigdy nie powinni mieć możliwości decydowania o władzy.

      „Pokłosiem takiego sposobu (…) nie mają świadomości politycznej” – to nie jest pokłosie, czyli skutek. To jest zwykła obserwacja stanu zastanego.

      „Uczestniczenie w (…) systemu spartańskiego” – nie mam bladego pojęcia o co Panu chodzi w tym zdaniu.

      „Liberalizm uznał (…) bardziej intelektualną” – Pan naprawdę uważa, że to rozwój miast czy zajmowanie się produkcją stworzyło zapotrzebowanie na filozofię indywidualistyczną (czymkolwiek miałoby to być), gospodarczą czy pozapaństwową? Kwestia „bardziej intelektualna” jest arbitralna. Jeśli Pan tak twierdzi, to muszę zapytać – przegapił Pan całą myśl scholastyczną, która zajmuje się problemem człowieka (jednostki rozumianej holistycznie)? Nie słyszał Pan o tym, że to scholastycy odkryli mechanizmy rynkowe jeszcze w czasach feudalizmu? Nie słyszał Pan, że myśl „pozapaństwowa” w czasach, o których Pan pisał praktycznie nie istniała? Przecież oświeceniowcy to ojcowie państwa, które ma uprawnienia do wkładania swoich macek absolutnie wszędzie.

      „Jeśli pan nie widzi (…) holizmu wieków średnich” – nie, nie widzę. Choćby z tego powodu, że sam Kartezjusz też tego nie widział i traktował swój system jako przedłużenie scholastyki, zwykłe poszukiwania. To oświeceniowcy poniekąd zrobili z Kartezjusza ojca swojego sposobu myślenia, m.in. z tego powodu, że czasami Kartezjusz pisał niezbyt precyzyjnie i różne rzeczy przez to można mu przypisać. Jak już zresztą pisałem – kwestię samoświadomości jednostki to poruszał i Platon i św. Augustyn i św. Tomasz i cała rzesza filozofów od starożytności do Kartezjusza. Francuski filozof nie był żadnym prekursorem w tej materii.

      „Mówi się o przewrocie (…) swych czasów” – po pierwsze Kościół Katolicki piszemy z wielkiej litery bez względu na Pana upodobania. Po drugie, jeśli Pan uważa, że pojęcie „przewrotu kopernikańskiego” wynika z jakiegoś przeciwstawienia się dogmatowi Kościoła, to jest Pan w podwójnym błędzie i doprawdy nie wiem co Pan robił na historii w szkole. Nie ma mowy o żadnym przeciwstawieniu się dogmatowi, bo w Kościele nigdy nie istniał dogmat o tym, że Słońce kręci się wokół Ziemi i że Ziemia jest w centrum układu. Proszę zapoznać się z pojęciem dogmatu. Przewrót zaś oznaczał nic innego, jak właśnie przewrót – coś zupełnie nowego, co pojawiło się nagle i jest zupełnie odwrotne. Doszukiwanie się tutaj jakiejś kontry do Kościoła wygląda chorobliwie. Po prostu do momentu Kopernika myślano, że to Ziemia jest w centrum a Słońce ją obiega. Problemy z Inkwizycją, do których podskórnie Pan pije wynikały stąd, że Kopernik po prostu nie był w stanie udowodnić swojej teorii i sam doskonale to wiedział. Po prostu brakowało mu narzędzi. Inkwizycja w takiej sytuacji musiała zareagować, bo troszczono się o metodologię – Kościół nie miał problemu z przyjęciem, że to Słońce jest w centrum układu. Kościół miał problem, że ktoś twierdzi coś tak nowatorskiego i nie potrafi tego udowodnić. Pan zapewne nie zdaje sobie z tego sprawy, ale w średniowieczu idee miały ogromny odbiór wśród ludzi i Kościół musiał dbać, aby te fałszywe nie trafiły na nieodpowiedni grunt. Doświadczenia z katarami czy albigensami pokazały, jak tragiczne w skutkach było trafienie fałszywych idei do zwykłych ludzi. Kopernik jako kapłan świetnie to wiedział, dlatego przyznał rację Inkwizycji i wziął się za dopracowanie swojego pomysłu, co przecież Kościół mu doradził. Nie ma więc mowy ani o szykanach ani o tym, że był zakaz samodzielnego myślenia. Ta Pana narracja jest tyleż histeryczna co nieprawdziwa, bo nie dopuszcza Pan w ogóle do świadomości, że te same mechanizmy, które funkcjonowały w średniowieczu dzięki Kościołowi czy Inkwizycji, funkcjonują również dzisiaj w świecie nauki – tezy nieprawdziwe są kontrowane, spychane na margines i uznawane za po prostu bzdurne (vide płaskoziemcy).

      „Jeśli pan nie rozumie (…) idealizmu platońskiego” – to Pan nie rozumie, że poszanowanie wobec drugiego człowieka to efekt wypracowania przez Kościół pojęcia godności osoby ludzkiej. Oświecenie zrobiło z człowieka na powrót zwierze, które może być swawolne i bezmyślne w imię pokracznie rozumianej wolności – vide zboczeniec de Sade, Rousseau, który pouczał o wychowywaniu a sam oddał dzieci do sierocińca etc. Nie rozumie też Pan, że dla wiedzy i nauki to właśnie Kościół i myśl średniowieczna były fundamentem oraz krokiem milowym. Do dzisiaj w prawdziwej nauce, a nie w jakichś bzdurach typu gender, korzystamy z metodologii wypracowanej przez średniowiecze i uniwersytety, które ta epoka powołała do życia. Dzięki temu latamy na kosmos, mamy komputery etc. bo prawdziwi naukowcy są wierni zasadzie prawdy, logice i metodologii klasycznej. Nie oświeceniowemu relatywizmowi, który przyniósł tak cudowne plony jak np. gilotynowanie tych, którzy nie odpowiadali „nowemu porządkowi świata”.

      „Pytanie jest absolutnie (…) dlaczego tak się dzieje” – Pan wybaczy, ale Pan stawia nieodpowiednie pytania. Cały Pana wywód to peany na cześć wolności i różnorodności a na koniec zadaje Pan takie pytanie? Przecież już po wielokroć powtarzałem, że ludzie się różnią, więc i poglądy ludzkie również będą różne. Co w tym dziwnego? Pana diagnoza o patriarchalnym wychowaniu i agrarnych stosunków społecznych to jakiś kompletny nonsens. Co ma silna pozycja mężczyzny czy rolne stosunki do tego, że ludzie różnie myślą? Co miałoby to wyjaśniać?

      Ad PS z pierwszego komentarza – nie ma czegoś takiego jak „autorytatywne interpretacje naukowe”. W nauce są racje i te się dyskutuje a nie autorytety. Tylko w ten sposób możemy dyskutować i to tylko w oparciu o teksty źródłowe, nie zaś opracowania.

      Teraz drugi komentarz

      1. Nie, nie twierdzę, że różnorodność nie koreluje z wolnością jednostki. Twierdzę, że różnorodność z konieczności nie koreluje z wolnością jednostki. A to są dwa różne twierdzenia. Z tego też powodu dyskutuje Pan w zasadzie sam ze sobą. „Koszyk rozmaitości” nie ma żadnej przewagi, ponieważ polega na tym, że każdy sąd jest tak samo wartościowy. Jest to podejście fałszywe, więc nie może mieć przewagi nad czymś. Dla przykładu – sąd „koło jest krzesłem” jest tak samo wartościowy jeśli przyjmujemy „koszyk rozmaitości” jak poprawna definicja koła. A to jest zwykłą bzdurą. Nie mam pojęcia jak Pan rozumie dogmat, ale z całą pewnością nie teologicznie. Nie ma bowiem żadnego przykładu dowodu błędnego dogmatu. To, o czym Pan pisze, czyli ewolucja myśli, nie dotyczy dogmatów, tylko nauk empirycznych, które jak już pisałem, operują hipotezami roboczymi. Z tego też powodu nie mają one statusu wiedzy pewnej. W matematyce na przykład nigdy nie zdarzy się tak, że nagle suma kątów w trójkącie stanie się inna niż 180 stopni. A to dlatego, że matematyka, tak jak logika i fizyka teoretyczna to nauki dające pewne wyniki.
      Co do tego kiedy dysponujemy wolnością – wolnością dysponujemy zawsze, bo jest nam ona dana w naturze. Jest cechą niezbywalną. Nawet narzucenie czegoś tego nie zmienia i to jest jeden z wielu powodów, dla którego lewica stoi w swoistym rozkroku – z jednej strony próbują mówić o wolności, a z drugiej strony wciskają na siłę swoją wizję świata. Pan też tego nie widzi, że Pana pogląd, z meta-poziomu jest niczym innym jak kolejnym poglądem, który można przyjąć, ale wcale nie trzeba. Dla Pana ideologiczne propozycje oświecenia to nowa jakość, a to nie jest żadna nowa jakość – to kolejny sposób opisywania świata, którego wcale przyjąć nie trzeba. I dlatego oświecenie jest milowym krokiem tylko dla Pana i tych, którzy podzielają Pana pogląd. Dla reszty milowymi krokami są realne osiągnięcia, które wynikają z odnalezienia prawdy. Milowym osiągnięciem np. średniowiecza był uniwersytet, na którym to uniwersytecie szanowana metodologię aktualną do dzisiaj, dzięki której to metodologii katolicki kapłan – Rajmund Lull odkrył kombinatorykę, stosowaną do naszych czasów. Osiągnięciem milowym oświeceniowej myśli filozoficznej są np. gender, które zdaniem lewicy jest przykładem wolności. Powinszować sukcesów.
      Jak chciał traktować Kościół filozofów? Bo z tego co wiem, to właśnie Kościół pozwolił na rozwój scholastyki oraz wielu innych dziedzin, dzięki którym Europa zdystansowała wszystkie inne cywilizacje i z czego czerpiemy do dzisiaj? Pan naprawdę wierzy w opowieści o tym, że Kościół i średniowiecze to ciemnogród? Może czas zacząć czytać opracowania naukowe, a nie ideologiczne papki.
      Pana sąd o tym jak to ekonomia determinuje zmiany jest niczym nieuzasadniony. Proszę podać jakieś argumenty na jego podtrzymanie, bo póki co w kolejnym komentarzu rzuca to Pan niczym mantrę, ale w żaden sposób tego nie uzasadnił.
      2. Porównywanie rozwoju technologicznego do ustrojowego jest zwyczajnie nieuprawnione. Nie zachodzi bowiem analogia. Do tego Pan wmawia mnie i samemu sobie, że demokracja jest najwyższym stadium rozwoju. Jak już napisałem w poprzednim komentarzu i do czego oczywiście się Pan nie odniósł, bo Pan ma taką brzydką heglowską manierę, że „jeśli rzeczywistość przeczy teorii to tym gorzej dla rzeczywistości”, że ten Pana uwielbiany ustrój wespół z liberalną degrengoladą reprezentowaną m.in. przez „koszyk rozmaitości” doprowadził do tego, że Europa na naszych oczach umiera.
      Twierdzenie, że wykonywana praca kształtuje osobowość i jest sztywnym jej determinantem jest nieprawdziwe. Ludzie się potrafią przekwalifikować kilka razy w życiu i nie musi to rzutować na ich osobowość. Z tego powodu Pana teza jest fałszywa. Zresztą osobowość człowieka kształtuje się w dużej mierze w okresie, gdy jesteśmy wychowywani przez rodziców, a nie w dorosłości, w którą wchodzimy przeważnie ukształtowani.
      Pan twierdzi, że „miasta się odradzały” w oświeceniu. W takim razie proszę wrócić do lekcji historii i zobaczyć jak silną pozycję miały miasta w starożytności i średniowieczu.
      Nigdzie nie stwierdziłem, że „stosunki panujące przed demokracją były wystarczająco dobre, więc po co je zmieniać”. Nie będę za Pana czytał ze zrozumieniem – proszę jeszcze raz przeczytać to, co napisałem i przestać wmawiać mi, że stwierdziłem coś, czego nie stwierdziłem. Jest męczące dyskutowanie z Pana przeinaczeniami moich słów.
      Ustroje polityczne czasami rodzą się nagle – np. w wyniku rewolucji. I wynikają z masy czynników. Natomiast fakt zaistnienia jakiegoś ustroju/systemu nie oznacza, że ten system jest dobry. W ogóle widzę po Panu tendencję, która pojawiła się np. u Fukuyamy, że oto mamy koniec historii i jest wspaniale, bo większość krajów przyjęła demokrację liberalną. Już przykład dzisiejszej Szwecji czy Francji lub Niemiec pokazał, że demokracja liberalna jest eksperymentem, który zwyczajnie doprowadzi do śmierci cywilizacji łacińskiej na naszym kontynencie. To nie jest koniec historii – to jest kolejny jej etap, w którym po prostu przegrywamy i jeśli nie wrócimy do tradycyjnych wartości, to nie mamy szans wygrać.
      3. Nie wiem jak Pan rozumie mądrość, ale jeśli jako rozumność, bo o niej pisałem jako przyrodzonej, to Pana pytanie jest kompletnie nonsensowne. Jakim bowiem cudem miałaby się rozwinąć w człowieku rozumność, czyli przejść w akt skoro nie mielibyśmy jej w możności? Podstawy ontologii klasycznej pozwalają uniknąć takich pytań.
      Proszę odpowiedzieć na jedno pytanie – czy Pan uważa, że większość to ludzie mądrzy?
      Nie wiem skąd Pan wytrzasnął, że w Danii jest najlepszy na świecie system edukacji, ale wystarczy rzucić okiem na osiągnięcia w dziedzinie nauki aby sfalsyfikować ten pogląd.
      Nie wiem też jak można porównywać metoika, czyli ludność napływową do jakiejś grupy zawodowej. Proszę porównywać porównywalne.
      4. Pan najwidoczniej operuje siatką pojęciową, którą sam sobie stworzył. Jestem o tym przekonany, gdy widzę, że uważa Pan możliwość połączenia prawicy z socjalizmem. To nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia i proszę zapoznać się z istotowymi cechami prawicy. Równie dobrze mógłby Pan Lenina nazwać prawicowcem zgodnie ze swoim podejściem – chyba przyzna Pan, że to niezbyt mądre.
      Duża frekwencja świadczy tylko o dużej frekwencji. To, że wiele osób poszło coś zrobić w ogóle nie świadczy o tym, że zrobili to coś świadomie. Pana wniosek jest więc nieuprawniony i generalnie popełnia Pan błąd logiczny.
      Pana wiara w niezależne media jest urocza. Naprawdę. Szkoda, że nie zauważa Pan tak elementarnych kwestii, że media tworzą ludzie a ludzie mają poglądy. Do tego jedni ludzie są uczciwi a inni nie i taki też przekrój mamy również w mediach. Na podstawie tego niemożliwym do utrzymania jest sąd o uświadomionych obywatelach, którzy dobrze wybiorą. Zresztą wie Pan, doświadczenia historyczne pokazują, że demokracja jest systemem tak beznadziejnym, że jej mechanizmy potrafiły pozwolić skazać na śmierć Sokratesa a do władzy wynieść Hitlera.
      Podobnie urocza jest Pana wiara w niezależność naukowców na państwowych uczelniach, ale to temat na osobną debatę. Niemniej gdy twierdzi Pan, że być może błędem liberalnych środowisk było zaniedbanie wychowania obywatelskiego to myli się Pan. Od pojawienia się pomysłu „marszu przez instytucje” lewica miała plan i świadomość co robi – chodziło o umasowienie demosu, obniżanie poziomu szkolnictwa choćby przez wyrzucenie logiki i dużego zakresu matematyki, które uczą myślenia po to, aby obywatel był możliwie jak najgłupszy i aby można było nim łatwo sterować. Gdy to się udało, to teraz ci ludzie, nota bene dzieci oświecenia stosujący metody Rousseau, wracają do oświaty celem indoktrynacji. Mogą sobie na to pozwolić, bo społeczeństwo przez lata zaniedbań edukacji jest w większości przypadków bezbronne, dzięki czemu ci liberałowie, lewicowcy i inni intelektualni degeneraci odnoszą sukcesy w uczeniu małych dzieci wszelkiej maści zboczeń.
      „Nie twierdzę, że należało narzucać jakąś ideologię, ale wystarczyło nauczyć dzieciaki wymiany myśli, pokazać różne sposoby myślenia” – ale dlaczego Pan kłamie? Przecież Pan jak najbardziej chciałby robić to na modłę ideologii liberalnej i chciałby Pan uczyć dzieci właśnie „koszyka rozmaitości”. To jest zwykłe indoktrynowanie i niech Pan nie udaje, że Pan o tym nie wie.
      5. Upadek Europy jest faktem. Niech Pan pojedzie do Niemiec i Francji, szczególnie na obrzeża dużych miast i porówna to z tym, jak te miejsca wyglądały 30-40 lat temu. Gospodarka nie jest tu kwestią główną. Kryzys gospodarczy międzywojnia był powodem powstania faszyzmu? Ależ numer! Domyślam się, że faszyzm to dla Pana to samo co nazizm, ale nawet jeśli, to znów się Pan myli. Oba nurty były efektem ewolucji myśli Fichtego i Hegla o czym ideologowie faszyzmu czy nazizmu pisali wprost.
      Zawsze byłem ciekaw czym zmierzono tę szczęśliwość ludzi. Ma Pan niepowtarzalną okazję wyjaśnić mi tę tajemnicę i udowodnić, że tego typu badania są jakkolwiek miarodajne i sensowne.
      6. W żadnym wypadku Platon nie pisał, że wie jak powinno funkcjonować społeczeństwo. Napisał, że ma swój pomysł, który uważa, że funkcjonowałby dobrze i jego zdaniem jest to państwo idealne. Platon był świetnym metodologiem i wiedział, że nie ma czegoś takiego jak wiedza pewna w przypadku filozofii politycznej.
      Nieprawdą jest, że Platon zalecał zniszczenie całej literatury, łącznie z Homerem. Widać wyraźnie, że nie czytał Pan ani Państwa ani Praw. Platon jedynie napisał, że pewne elementy, które dla społeczeństwa mogłyby być destrukcyjne przez np. zbyt lubieżny charakter należałoby cenzurować. To zdecydowanie coś innego niż niszczenie całej literatury i pisanie jej od nowa.
      Koncepcja idei jest przez Pana przedstawiona karykaturalnie. Między innymi dlatego, że już pokazał Pan, że nie czytał Pan Państwa. O Liście VII, w którym Platon doprecyzowuje szczeble poznania zapewne również Pan niewiele wie. Do tego idee to nie ideały rozumiane w sposób potoczny. Generalnie Pan w ogóle nie rozumie dualizmu w ontologii Platona.
      Czytałem zarówno Derridę jak i Foucaulta. Mam jednak awersję do bzdur i ludzi, którzy mówią, że prawdy nie ma i jednocześnie swoje zdanie „prawda nie istnieje” uznają za… prawdziwe. Tym samym z metapoziomu sami falsyfikują własną teorię. To są lektury dla tych właśnie bełkotliwych, nowych pseudointelektualistów, którzy okraszą papkę bzdur trudnymi wyrazami w myśl erudycji ze słownikiem, ale z których to tez nic nie wynika dla opisu rzeczywistości. Jak już Panu pisałem – ten śmieszny relatywizm kończy się, gdy relatywiście ukradną telefon. Nie ma sensu z dyskutowaniem o czymś, co sami relatywiści falsyfikują swoim świadectwem.
      Proszę o podanie przykładu z zakresu matematyki, gdy coś, co było pewne zostało sfalsyfikowane. Rzucić sobie tak po prostu to ja również mogę, ale nie na tym polega dyskusja.
      7. Nie, nie jest zasadne utożsamianie faszyzmu z prawicą. Cechą istotową prawicy nie jest bycie antydemokratycznym i antyliberalnym. Cechą istotową prawicy jest np. ewolucyjne zamiast rewolucyjnego podejście do zmian. A faszyzm był jak najbardziej rewolucyjny.
      Proszę o wymienienie tego „wszystkiego, co zachwalał Burke w feudalizmie”, co jest również w faszyzmie. Czekam z niecierpliwością.
      Skoro Pana zdaniem nazistowskie Niemcy to to samo co państwo Platona, bo istnieje klasa wybranych rządzących światem i klasa niewolników, którzy nadają się tylko do pracy, to zastanawia mnie jak Pan sobie radzi z rzeczywistością zastaną, w której w demokracji liberalnej mamy wybraną klasę rządzących oraz klasę, która pracuje i utrzymuje państwo płacąc horrendalne podatki. Doprawdy świetne cechy Pan wybrał dla porównania.
      Zabieranie dzieci rodzicom nie miało na celu wychowywania na obywateli-wojowników. Tak strasznie widać, że Pan nie czytał Państwa, że naprawdę mógłby Pan zaprzestać. A zabijanie chorych dzieci było nie tyle autorskim pomysłem Platona, co przykra tendencją tamtych czasów. Dziwnym trafem nie zająknął się Pan słowem o tym, że to Kościół doprowadził do tego, żeby właśnie chorych od poczęcia otaczać opieką zamiast barbarzyńsko zabijać.
      Ideał państwa, jako bytu najważniejszego to właśnie ideał lewicy. Przypominam, że właśnie oświecenie stworzyło ten model jako kontrę do rzeczywistości, w której relacja człowieka z Bogiem była na pierwszym miejscu.
      Tatarkiewicz to nawet i ze św. Augustyna próbował zrobić komunistę, bo jego „Historia filozofii” pisana była pod dyktando cenzury. Jakoś Reale czy Copleston nie nazywają Platona komunistą. Levi-Strauss również.
      8. Gender nie jest nauką. Nauka sama z siebie musi opierać się o metodologię i dawać hipotezy. Gender uzurpuje sobie prawo do wiedzy pewnej, podczas gdy jako nurt „filozofii” ma jedynie prawo do hipotez roboczych. Do tego nieprawdą jest, że gender traktuje tylko o kulturowej roli płci. Gender mówi o tym, że płeć nie jest faktem, tylko konstruktem kulturowym. A to ma się nijak do tego, co mówi np. biologia czy medycyna.
      Pana opowieści o tym, jak to rzekomo strasznie traktowana była kobieta jest analogiczne do tego, co Marks mówił o tragicznym traktowaniu robotników. Gdy komunizm wprowadzono w życie, to najgorzej wyszli na tym robotnicy. Tak samo jest z feminizmem i gender – najgorzej na tym wyjdą ci, którym się mówi, że się za nich walczy. Kobieta w nauczaniu Kościoła nigdy nie była żadnym podnóżkiem, także znów kłóci się Pan sam ze sobą. Tym „nam” nie podoba się bredzenie o tym, że w poniedziałek osoba X może być kobietą a we wtorek mężczyzną by w środę stać się jeszcze jakimś innym płciowym tworem z wachlarza proponowanego przez gender. Do dzisiaj jak Kowalski twierdzi, że jest Napoleonem, to się go leczy, bo jest chory psychicznie. Lewica zaś twierdzi, że ktoś, kto nie wie kim jest, nie jest chory tylko ma do tego święte prawo. Oczywiście klasycznie ten bełkot o płci jako konstrukcie kulturowym a nie obiektywnym fakcie kończy się gdy trzeba podjąć terapię hormonalną. A tę dostosowuje się właśnie do płci. Owym „nam” również nie podoba się wmawianie kobietom przez feminizm, że praca u obcego człowieka codziennie to synonim wolności, natomiast praca we własnym domu dla własnej rodziny – wychowanie dzieci na przyzwoitych ludzi czy pomoc mężowi to zniewolenie.
      Nie wiem co widzi Pan na wsi, ale jeśli wieś Pan zna tak samo jak Platona, to Pana wiedza nie jest wiele warta. Mieszkałem przez 27 lat w jednym z większych polskich miast a od 4 mieszkam na wsi. Nie widzę arogancji, autorytaryzmu i braku porozumienia czy niechęci do lekarzy. Widzę uśmiechniętych ludzi, którzy ciężko pracują, mają swoje rodziny, wiele dzieci i wyznają tradycyjne wartości, które wszystkim tutaj odpowiadają. Właśnie dlatego tak histerycznie Pan reaguje i wmawia coś, czego nie ma, byle wybielić swoje dziwne teorie. Pan chyba nie jest w stanie pojąć, że to nie Pana peany na cześć funta kłaków wartej demokracji liberalnej czy relatywizmu dają człowiekowi szczęście. Szczęśliwy to jest człowiek, który codziennie rano widzi swoją ukochaną uśmiechniętą żonę i dzieci – tak właśnie wygląda rzeczywistość zdecydowanej większości ludzi, którzy wyznają stare, dobre zasady. Wszędzie zdarzają się patologie, natomiast to nie jest efekt jakichś bzdurnych koncepcji o patriarchalizmie, świecie agrarnym czy innych marsjanach. To efekt indywidualnych wyborów i grzechów pojedynczych ludzi. Tak w mieście jak i na wsi. I jak już Pan tak opisuje negatywnie i nieprawdziwie wieś, to proponuję udać się do dużego miasta w weekend do któregoś z klubów/dyskoteki. Zobaczy Pan tę swoją wolność rozumianą jako swawola w praktyce – półnagie, chlejące niczym chłop ze wsi łatwe „dziewczyny” spełniające ten Pana zakichany liberalny ideał wolnej miłości, napalonych, podpitych albo naćpanych „facetów” skaczących z kwiatka na kwiatek w myśl „róbta co chceta”. Ciekaw jestem czy chciałby Pan mieć taką córkę albo takiego syna i czy na starość ze spokojnym sumieniem powiedziałby Pan o takiej latorośli, że jest dobrze wychowana. Tyle konfrontacji Pana ideałów z praktyką.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *