Lewicki: Polityczne problemy z posowieckimi rakietami

Będzie już ponad 30 lat, jak państwo o nazwie Związek Sowiecki słusznie zakończyło swe istnienie, ale pozostałości po nim, głównie w postaci masy wszelkiego rodzaju broni i innego żelastwa, nadal straszą i są używane w licznych wojnach, a także są przyczyną wielu komplikacji.
Nie inaczej było 15 listopada, kiedy jakaś rakieta uderzyła w skup zboża w przygranicznej polskiej wsi powodując śmierć dwóch ludzi i pewne starty materialne. Z powodu możliwych następstw tego zdarzenia, od razu stało się to najważniejszą chyba informacja w przestrzeni medialnej.

Przeglądając wieczorem serwis internetowy niemieckiej telewizji NTV, spostrzegłem tam wiadomość, która, powołując się na agencję AP, mówiła o tym, że na położoną w Polsce miejscowość Przewodów spadły dwie, najprawdopodobniej rosyjskie, rakiety.
Natychmiast sprawdziłem polskie serwisy i, co mnie zdziwiło, nie było tam, potwierdzonych przez polskie władze, informacji na ten temat. Było dla mnie oczywiste, że gdyby to była prawda, to rzecz miałaby fatalne konsekwencja międzynarodowe, doprowadzając obecny konflikt na Ukrainie do wielkiej eskalacji o niemożliwych do ocenienia konsekwencjach.
Po jakimś czasem w polskich mediach zaczęły się pojawiać wieści na ten temat, ale nadal polskie władze nie były w stanie wydać jasnych komunikatów na ten temat, pomimo że były już przekazy z samego miejsca zdarzenia, jednak ja, tak samo jak i inni, byłem skazany na własną ocenę sytuacji.
Pomimo to, te całe godziny niepewności były jednak lepsze od jakiejś pośpiesznej i nie w pełni zweryfikowanej, na różnych poziomach, informacji, która, gdyby okazała się błędna, miałaby wielkie konsekwencje, nie tylko dla Polski, ale i całego świata.
W tym sensie dobrze, że nie spieszono się z wydawaniem oceny i raczej uspokajano nastroje niż je podgrzewano.

 

Dla mnie, trochę interesującego się, kwestiami militarnymi, było sprawą oczywistą, że nie mieliśmy tam do czynienia z uderzeniem i detonacją głowicy bojowej rakiety, gdyż takowa spowodowałaby nieporównanie większe zniszczenia od tych obserwowanych. Używane przez rosyjskie wojska rakiety typu Kalibr, czy też Kh 101, mają głowice zawierające ok. pół tony materiału wybuchowego i gdyby w Przewodowie głowica takiej rakiety zdetonowała, to z traktora, który tam stał, nie zostałoby dosłownie nic, a i okoliczne budynki by mocno ucierpiały.
Wiele zatem wskazywało, że to co tam spadło, to były może jakieś tylko elementy rakiety, być może silnik z resztą paliwa, które eksplodowało.
Dopuszczałem też możliwość, że mogła to być zabłąkana ukraińska rakieta przeciwlotnicza, jaką tamtejsza obrona przeciwlotnicza wystrzeliła w celu zniszczenia jakiejś nadlatującej rosyjskiej rakiety. Taką możliwość wyprowadzałam ze swojej wiedzy na temat działania rakiet przeciwlotniczych sowieckiej produkcji.
Swego czasu pracowałem w jednym pokoju z byłym oficerem obrony przeciwlotniczej, który sporo opowiadał na temat działania takich, sowieckiej produkcji, rakiet. Wynikało z tego, że było sprawą nie taką  rzadką, że te rakiety, jeśli już wystartowały, to zdarzało się im samym zmieniać kurs, przestawać reagować na sterowanie i niejako samodzielnie wybierać sobie cel do zniszczenia.
Z tego względu, było zasadą, że aby pewnie porazić cel, to wystrzeliwano aż trzy rakiety. Pamiętam, z jego relacji, że w celu przegotowania odpalenia rakiet wydawano komendę : „przygotować trzy bezprzerwowo!”.
A dlatego trzy, że jedna rakieta mogła w ogóle nie wystartować, druga sama zmienić kurs, a dopiero, może trzecia, zniszczyć cel. Do tego, by taka sowiecka rakieta zeszła z kursu, czasami wystarczył nagły powiew wiatru. I wtedy rakieta leciała nie wiadomo gdzie. Choć powinna ona ulec samozniszczeniu, to zdarzało się, że to nie następowało. Wtedy mogła zdarzyć się tragedia, jak w roku 2001, gdy podczas ćwiczenia ukraińskich sił obrony powietrznej, rakieta S-200 strąciła samolot pasażerski lecący z Tel Awiwu  do Nowosybirska. Być może i na Przewodów spadła taka zabłąkana rakieta, lub jej elementy.

Z takimi przemyśleniami, będąc bardziej spokojnym niż podekscytowanym, a to z racji wykluczenia jednak celowego ataku, poszedłem spać feralnego dnia 15 listopada. Następnego dnia okazało się, że przekazywane informacje potwierdzały takie przypuszczenia.  Sam prezydent Biden stwierdził, przecież po konsultacji z Pentagonem i agencjami wywiadu, że na Przewodów nie  spadła rosyjska rakieta. Ta, uspokajająca wstępna ocena zdarzenia,  jest podtrzymywana przez stronę polską, która z pewną ulgą się do niej już oficjalnie przyłączyła.

To jednak zostało źle przyjęte przez stronę ukraińską, czego wyrazem było oświadczenie prezydenta Zełenskiego, który stwierdził, że otrzymał informacje, od swojego dowództwa sił zbrojnych, mające go przekonać, że to była rakieta rosyjska. To jego stanowisko zostało ponownie zdezawuowane przez prezydenta Bidena, który nie wdawał się w dyskusje na ten temat, a jedynie stwierdził, że słowa Zełenskiego nie mają wagi dowodu w tej sprawie.
Widać, że miedzy obu przywódcami, Bidenem i Zełenskim, już od dawna nie ma dobrej chemii, o czym świadczy chociażby ujawniony niedawno przez NBC News przebieg ich rozmowy, z czerwca tego roku, podczas której Biden miał podnieść na Zełenskiego głos, gdyż został zirytowany jego natarczywymi prośbami o kolejne dostawy broni.

Tego rodzaju kontrowersje między przywódcami mogą szkodzić Ukrainie, gdyż wiadomo, że ten kraj już dawno zużył swoje materialne zasoby i obecnie wojnę toczy w oparciu o amerykańskie dostawy i inną pomoc USA. Amerykańskie widzenie celów tej wojny różni się od ukraińskiego i wydaje się, że ci pierwsi nie dążą do bezwzględnego zwycięstwa Ukrainy w wojnie. Świadczyć o tym może chociażby odpowiedź Bidena na pytanie dziennikarza o sytuację, po wycofaniu się Rosjan z Chersonia. Była on następująca: „obie strony będą lizać rany, zdecydują, co będą robić przez zimę i zdecydują, czy zawrą kompromis, czy nie”.
Wygląda to na bezstronną ocenę i brzmi raczej jak zachęta do kompromisu, tym bardziej, że coraz trudniej sobie obecnie wyobrazić jak Ukraina ma zimą dalej toczyć tę wojnę w sytuacji, gdy około połowy infrastruktury energetycznej zostało zniszczone, co skutkuje tym, że w większości miejscowości przez dłuższą cześć doby nie ma prądu.
Mimo ostatnich, niewątpliwych, sukcesów na froncie, sytuacja Ukrainy jest niezwykle ciężka i coraz trudniej sobie wyobrazić dalszą kontynuację  wojny.
Jest tu też pewne podobieństwo do, przytaczanej już przeze mnie, sytuacji z czasów wojny japońsko-rosyjskiej 1904 roku, kiedy to, pomimo ewidentnych i błyskotliwych zwycięstw, strona japońska musiała zawrzeć pokój na faktycznie kompromisowych warunkach, gdyż zabrakło Japończykom materialnych zasobów do dalszego prowadzenia wojny.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 37 Average: 3.4]
Facebook

11 thoughts on “Lewicki: Polityczne problemy z posowieckimi rakietami”

  1. Błyskotliwie wypalili się odbijając przyczółek Rosjan po swojej stronie szerokiego Dniepru. Jak to ? USA i zachód nie udostępni Ukrainie bezgranicznych zasobów? Przecież to Ruscy mieli się wyprztykac już w pierwszym miesiącu wojny wedle naszych generałów. A tu Ukrainie logistyki niedostaje? Nie wierzę w co czytam

    1. (…)Przecież to Ruscy mieli się wyprztykac już w pierwszym miesiącu wojny wedle naszych generałów.(…)
      Generałami-oficerami politycznymi…

  2. Generalnie można bez polemiki przyjąć stanowisko pana Lewickiego.Zobaczymy co pokażą najbliższe dni.Rząd warszawski niech zachowa umiar i zimną krew w tej materii.Lecz czy posiali wyhodowani na sanacyjnym romantyzmie zdolni są do rozsądnych decyzji? Wątpię.

  3. (…)Dla mnie, trochę interesującego się, kwestiami militarnymi, było sprawą oczywistą, że nie mieliśmy tam do czynienia z uderzeniem i detonacją głowicy bojowej rakiety, gdyż takowa spowodowałaby nieporównanie większe zniszczenia od tych obserwowanych. Używane przez rosyjskie wojska rakiety typu Kalibr, czy też Kh 101, mają głowice zawierające ok. pół tony materiału wybuchowego i gdyby w Przewodowie głowica takiej rakiety zdetonowała, to z traktora, który tam stał, nie zostałoby dosłownie nic, a i okoliczne budynki by mocno ucierpiały.(…)
    A wiecie co by się stało, gdy walnęła Angara 7 wypełniona materiałami wybuchowymi? Bejrut…

  4. (…)Wynikało z tego, że było sprawą nie taką rzadką, że te rakiety, jeśli już wystartowały, to zdarzało się im samym zmieniać kurs, przestawać reagować na sterowanie i niejako samodzielnie wybierać sobie cel do zniszczenia.(Wynikało z tego, że było sprawą nie taką rzadką, że te rakiety, jeśli już wystartowały, to zdarzało się im samym zmieniać kurs, przestawać reagować na sterowanie i niejako samodzielnie wybierać sobie cel do zniszczenia.(…)
    Jasne… te legendy o zawracających S’kach, aby zaatakować macierzystą wyrzutnię.

  5. (…)Amerykańskie widzenie celów tej wojny różni się od ukraińskiego i wydaje się, że ci pierwsi nie dążą do bezwzględnego zwycięstwa Ukrainy w wojnie.(…)
    Tylko swoją drogą co miałoby być… tym ostatecznym zwycięstwem Ukrainy? Wypchnięcie Rosjan z Ukrainy (A co wtedy z tymi wszystkimi obywatelami wywiezionymi do Rosji?), parada zwycięstwa na Placu Czerwonym… a co jeśli Rosjanie postanowią się bronić aż do rzeki Kołyma albo Rosja zacznie się faktycznie sypać i wybuchnie wojna ojczyżniana, przepraszam domowa, gdy Ukraińcy będą już głęboko na Syberii? A nie zapominajmy o potencjalnej reakcji na utratę nad częścią (nawet najmniejszą) arsenału nuklearnego…

  6. Tak, przyczyna i skutek. To jest właśnie jedynie znowu taki chory, patologiczny, sowiecki i bolszewicki system, dziedzictwo ZSRR, tow.: Stalina, Marxa, Engelsa, NKWD, KGB, rewolucji leninowskiej, czyli nihilizm, destrukcja, kłamstwo, złodziejstwo, śmierć, zabijanie, unicestwianie, nawet w końcu samobójczo siebie. Ludzi, narodu, władzy.
    Homo sovieticus bis AD 2022.

  7. W jakimś opisie wojny japońsko-rosyjskiej było wyłożone czarno na białym, że Japończycy „lecieli już na oparach” i dalsze przedłużanie walk groziło im gospodarczą i militarną katastrofą. Więc w ostatnim możliwym momencie zawarto pokój na bardzo korzystnych dla Japończyków warunkach, zważywszy na okoliczności. „Rosja ma pokój z japońskim obiciem”-tak spuentowała to warszawska ulica.

  8. „W tym sensie dobrze, że nie spieszono się z wydawaniem oceny i raczej uspokajano nastroje niż je podgrzewano.” – mam smutne dla oceny społeczeństwa odczucie, że na chwilę obecną nie ma już większego znaczenia czy informacja jest potwierdzona czy nie, czy poziom trudności problemu jest złożony czy nie. Byle Czesiek nagle staje się ekspertem od balistyki, oczywiście chwilę po tym, jak był ekspertem od wirusów, ekonomii czy skażeń wód. Te skretyniałe „opinie” będące efektem wmówienia ludziom, że są równi, więc ich opinie są równie wartościowe, co opinie ekspertów, powodują regularnie panikę, co widzieliśmy choćby przy dystrybutorach przy wybuchu wojny czy też przy późniejszej panice związanej z cukrem. Dlatego właśnie tak bardzo niektórzy ludzie tęsknią do bezpodstawnie wyśmiewanych czasów, w których ludzie po prostu wiedzieli kiedy się zamknąć i słuchać mądrzejszych od siebie.

  9. p. Lewicki słusznie zauważa, że info o rakiecie rosyjskiej został 'nadany’ przez agencję Associated Press, która się powoływała na swoje 'źródło’=oczywiście nieujawnione – z ……PENTAGONU a do Ukroplin dotarła via ……..Estonia i pewien kontekst to ten, że szef połączonych sztabów jankesów – gen. Milley wyraził obawę, że amerykańska wojna na ukrainie, jest – mówiąc ogródkami – nie do wygrania
    i szef CIA spotkał się z p. Patruszewem w …..Turcji.
    a nasze (dudex-moraver-rau) zareagowały klasycznie- jak pies Pawłowa.
    A co do 'ruskich’ rakiet – ich jakość nigdy nie budziła zastrzeżeń i żeby było śmiesznie, to jankeskie cepy jeszcze całkiem niedawno kupowały ruskie silniki rakietowe do dużych pocisków rakietowych i nawet sam Elon Musk je bardzo chwalił (bo używał ich do jakiegoś swojego projektu) a całkiem niedawno – już w trakcie 'wojny na Ukrainie’
    palnęli swój pocisk manewrujący – rodzaj rakiety – na ośrodek 'nato’ w Ukrainie w Jaworowie i ubili m.in. 3 najemników ….z UK:
    https://www.independent.co.uk/news/world/europe/russia-attack-british-troops-feared-dead-b2035555.html
    bo jest tajemnicą poliszynela, że w Ukrainie walczą po 'słusznej stronie’ czyli UKRONAZI
    najemnicy z 'wolnego świata’ – wliczając w to naszych dzielnych ex-wojaków (bo przeca muszą dorobić).
    Czyli summa sumarum: ruskich rakiet się nie bałem i nie boję – bo ci co je odstrzeliwują WIEDZĄ dobrze co robią
    w odróżnieniu od jankeskich najemników czyli NATO (nas wliczając) – z oczywistych względów- zbrodniarze wojenni – irak, iran, afganistan, libia, etc, etc, etc,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *