W ubiegłym tygodniu pisałem o wydarzeniach w Nisku. Deklarowałem, że złożę wizytę dyrektorowi szkoły, w której uczniowie Ukraińcy napisali donos na nauczycielkę, która wzięła udział w demonstracji pod hasłem „Stop ukrainizacji”. Dzisiaj byłem w szkole i rozmawiałem z dyrektorem. Przyznaję, że nie unikał spotkania i mnie przyjął. Rozmowa była burzliwa i trwała kilka minut. Zacząłem od przeprosin za użycie pod adresem dyrektora słowa sku…syn. Ta kwestia wymaga szerszego omówienia. Nie przekonały mnie liczne opinie pod pierwszym moim wpisem w tej sprawie, żebym nie przepraszał za użycie tego wulgaryzmu. We wszystkim, co mówię i piszę, staram się przestrzegać rzymskiej maksymy reprehensio calumnia vacare debet, co znaczy, że potępienie powinno być wolne od obrazy. W tym przypadku złamałem tę zasadę i dla kogoś z moim doświadczeniem nie ma tu usprawiedliwienia. Pana dyrektora przeprosiłem, ale mam wrażenie, że przeprosin nie przyjął. Trudno, miał prawo.
.
Za obrazę przeprosiłem prywatnie i publicznie, ale z potępienia się nie wycofuję, a nawet po dzisiejszej rozmowie jest ono silniejsze niż to, które wyraziłem w pierwszym tekście. Otóż dyrektor idzie w zaparte i uważa, że niczego złego nie zrobił. Twierdzi, że działał zgodnie z prawem i umywa ręce mówiąc, że nie on będzie oceniał postępowanie nauczycielki tylko wyższa instancja. Argument, że łamie konstytucyjne prawa nauczycielki kompletnie do niego nie dociera. Odniosłem wrażenie, że chce uniknąć odpowiedzialności, bo sprawa już głośna. Przy czym jego sposób rozumowania jest żałosny. Donos ukraińskich uczniów na udział nauczycielki we wspomnianej manifestacji nazywa skargą, a nie donosem. Zatem jaką skargą – w rozumieniu prawa oświatowego – może być pismo, w którym traktuje się jako działanie dyskryminujące ukraińskich uczniów udział nauczycielki w legalnym zgromadzeniu, w którym bierze ona udział poza godzinami pracy i przede wszystkim, w którym ma prawo brać udział? Jakie prawo złamała ta nauczycielka albo jakie dobre obyczaje naruszyła w sensie w jakim można wymagać od nauczyciela zachowania określonych norm, obowiązujących go również w życiu pozazawodowym? Pytanie czy władze umysłowe dyrektora nie pozwalały mu ocenić tych faktów i odpowiednio zareagować? A czy przypadkiem prowokacyjną nie była „rada” tychże uczniów, by nauczycielka zapoznała się z życiorysem Stefana Bandery? Czy dyrektor odpowiednio na to zareagował? Przecież jest dyrektorem polskiej szkoły i ma obowiązek bronić zarówno polskich uczniów, jak i polskich nauczycieli, by mogli realizować swoje prawa do bycia u siebie, właśnie w polskiej szkole, w polskim mieście Nisku i państwie nazywanym Polską, co póki co nie jest jeszcze tylko pojęciem geograficznym, choć wiele wskazuje, że do tego zmierza, a zachowania, jak to pana dyrektora, zdają się ten proces przyspieszać. Powoływanie się w tej sytuacji na to, że działał zgodnie z prawem jest po prostu kompromitujące.
.
Pisałem już o „nożycach Szlęzaka”, czyli o koncepcji, w której jednym ramieniem nożyc jest to, co legalne, a drugim to, co uczciwe. W normalnym państwie oba ramiona nożyc nachodzą na siebie i to, co legalne jest tym samym, co uczciwe. W polskiej rzeczywistości ramiona „nożyc Szlęzaka” coraz bardziej się rozwierają, co prowadzi do rozpadu państwa i utraty przez nie polskiej tożsamości. Zachowanie dyrektora niżańskiej szkoły jest tego potwierdzeniem. Ucieka przed odpowiedzialnością i samodzielnym rozstrzyganiem wcale nie trudnych dylematów między uczciwym i legalnym. Niby wybiera legalne, nie rozumiejąc albo bojąc się tego, co uczciwe. Nie potrafi bronić tego, co polskie, bo być może nie zastanawia się nad tym, a bezwolnie przyjmuje dyrektywy czy tylko sugestie władzy, tej władzy, która ma się za arcypolską. Czyżby dla tego ta władza przyzwalała na to, by Ukraińcom było wolno więcej, w tym ukraińskim uczniom w niżańskiej szkole? Jeśli tak, to pan dyrektor to, co legalne wyczuwa jakby miał umiejętność wąchania wiatru. Tymczasem, żeby być dobrym dyrektorem nawet w jeszcze choć tylko trochę polskiej szkole, trzeba być uczciwym wobec tego, co polskie, trzeba mieć odwagę tego bronić i nie dać tego spychać w bagno czy to politycznej poprawności, czy życiowego konformizmu. Pan dyrektor ten bardzo ważny egzamin oblał. Jestem jednak przekonany, że tym bardziej ta władza będzie go trzymać na stanowisku, bo działając legalnie nie znajdzie powodów, by go odwołać. Tymczasem, gdyby ta władza była choć trochę po polsku uczciwa, to pan dyrektor już by został odwołany. Ja nadal będę się tego domagał. Pytanie w ilu szkołach w Polsce dyrektorzy kurczowo trzymają się tego, co legalne, uciekając przed tym, co uczciwe, bo polskie? Przecież to prowadzi do zaprzaństwa! Przynajmniej ja ile razy się o takich przypadkach dowiem, to będę je publicznie potępiał i domagał się ustąpienia lub odwołania takich osób.
A Państwo znacie takie przykłady?
Andrzej Szlęzak
za: FB
Wszystko ok, rozumiem, ale tam jest znowu realna, krwawa wojna, totalna, totalitarna, masowa jak przedsmak nowej wojny światowej, więc apeluję: spokojnie, żartów nie ma to nie net czy jakiś matrix, gra. Ruskie bombardowania miast, wsi, ludzi, egzekucje, gwałty, zbiorowe morderstwa wciąż, stale i non stop… za kilka, kilkanaście lat być może i u nas, ze strony wagnerowców, kadyrowców, leninowskich Rosjan, bolszewickiej Rosji + tow. Putina z kgb, fsb, gru; kremla komuny, sputnika jak ZSRR tow. Stalina i jego nkwd. My to znamy, bo to przeżyliśmy od nich: rozbiory, rusyfikcje, wywózki, łagry, Katynie, exterminacje ludobójstwo, gwałty, nihilizm, destrukcje, holokaust… nas, z ich strony. Tak było i może być, gdy oni nas tak maniacko, paranoicznie, schizofrenicznie i otwarcie nienawidzą jako: Zachodu, Europy i cywilizacji łacińskiej.
Można jeszcze raz to samo, tylko po polsku?
panie Szlęzak – jesteś pan przykładem człowieka, który nie wie na jakim świecie pan żyje:
piszesz Pan:
„w ilu szkołach w Polsce dyrektorzy kurczowo trzymają się tego, co legalne, uciekając przed tym, co uczciwe, bo polskie?” sam pan piszesz, że jest to 'legalne’ czyli zgodne z PRAWEM uchwalonym i zaimplementowanym przez Ukropolin 'prawem’ od 1989 (m.in. przez Pana jako 'samorządowca’ a kiedyś prezydenta miasta.
A że 'to prowadzi do zaprzaństwa!’ czy nieuczciwości 'bo polskie’ – dzisiaj ludzie w Ukropolin są przedmiotem opresji Ukropolin za 'nielegalne’ działania (jak Braun ) a nawet idą do więzień jak Kamrat Olszański!!
i ma SzPan szansę
'publicznego potępiania i domagania się ustąpienia lub odwołania takich osób=CZYLI naszych rulers!!!!’ GO AHEAD!!
„W tym przypadku złamałem tę zasadę i dla kogoś z moim doświadczeniem nie ma tu usprawiedliwienia”
Ja Pana usprawiedliwiam.
…no i tyle się Pan nawypisywał — chociaż może powinienem napisać „Pan nawypisywałeś”, bo Pan coś lubi bardziej poufałe formy, jak sugeruje zakończenie — zamiast dojść do jedynej właściwej konkluzji: „wszystko wskazuje na to, że najzupełniej niepotrzebnie przeprosiłem”.
Ciekawe czy autor byłby tak samo pryncypialny, gdyby donos dotyczył nauczycielki, która prywatnie, po godzinach pracy, brała udział w „gej-paradzie”, a napisali go uczniowie – pisowcy.
I nie, nie musi on odpowiadać. Wiadomo, że nie byłby. 🙁
Czy adwokatem sędzią i prokuratorem ma być ta sama jedna pryncypialnie sprawiedliwa osoba? Czy sprawy cywilne mają być rozwiązywane przez sąd karny? Więc tym bardziej czemu działacz społeczny na rynku ma bronić interesów cudzych jeśli nikt inny nie zamierza jego? Ale tak jest z rynkowcami : jak rynek działa na naszą korzyść to święty rynek, jak na cudzą to trzeba regulować.
Zrównywanie manifestacji patriotyzmu z manifestacją zboczenia to ordynarna demagogia.
Pilaster nie posunąłby się jednak do twierdzenia, że parada LGBT jest manifestacją patriotyzmu. To raczej coś w rodzaju hobby, które zresztą dla wielu obserwatorów może się wydawać obrzydliwe.
Natomiast owszem, publiczna manifestacja miłości do katechona Putina i to jeszcze w momencie kiedy najeżdża on Ukrainę i dokonuje tam masowych zbrodni, jak najbardziej może być nazwane zboczeniem, co do tego zgoda.
Właśnie Pilaster wynalazł… 58 płeć!