„Newsweek” nr 25
„Tęczowy Tel Awiw” – okazuje się lesbijki i geje cierpią w Izraelu podobnie jak w Polsce. Tel Awiw tak jak Warszawa ich akceptuje i popiera ale poza wielkimi miastami już nie są mile widziani. Piszą o wstrząsającej historii ortodoksyjnej Żydówki, która stała się lesbijką. A wszystko przez spacery: „Szła ulicą Jerozolimy i czuła się strasznie samotna. –Jestem jedyną na świecie religijną Żydówką, która kocha kobietę – myślała. (…) Kiedy więc odkryła, że jej życie będzie takie dalekie od ortodoksji, przyszło jej do głowy, że powinna iść do rabina i zapytać co ma począć. Z problemami zawsze szło się do rabina, a on podsuwał rozwiązanie. Ale potem Zeherit pomyślała, że to jednak nie jest najlepszy pomysł i postanowiła poradzić się, jak mówi, rabina Google’a”
W sumie dobry pomysł. Ja też często radzę się tego rabina Google’a, a czasami to i rabina Zukerberga.
W wielkich miastach w Izraelu te LGBT mnoży się na potęgę. „WładzeTel Awiwu podają, że aż 15 proc. z pół miliona mieszkańców to geje i lesbijki. –Ale są szacunki, z których wynika, ze jest ich nawet 30 proc.”
To chyba spokojnie można przyjąć że jest ich połowa, amoże i większość, bo w lewackich mediach tak to właśnie wygląda. I nawet prawo się do tego dawno dostosowało. Taki przypadek z jednym z mieszkańców Tel Awiwu: ”Stephen Brown był gejem, jego żona o tym wiedziała. Nie protestowała gdy związał się z młodym kochankiem, ale gdy umarł i przepisał mu wielomilionowy majątek poszła do sądu i próbowała podważyć testament. Przegrała, sąd uznał, że majątek należy się kochankowi”
Uff! Żony powinny uważać i nie akceptować kochanków swoich mężów, przynajmniej w Izraelu.
„Newsweek” nr 25
Jarosław Kaczyński to jednak dowcipny człowiek. „Z książek prezes najbardziej lubi historyczne. Podczas spotkań z przyjaciółmi sypie anegdotami z biografii Józefa Stalina i Mao Tse-tunga. Ma ulubioną historię, którą przywołuje zawsze, gdy ktoś straci miarę w narzekaniu na działaczy PiS. –Wie pan, co w podobnej sytuacji usłyszał Aleksiej Surkow? – zagaja. I opowiada, jak do Stalina przyszedł kiedyś na skargę poeta Surkow, działacz Związku Pisarzy ZSRR: – Literaci to straszna swołocz. Ten pederasta, tamten pijak, inny złodziej. A Stalin na to: – Na dzień dzisiejszy nie mogę wam zapewnić innych pisarzy.”
Czasami jednak i Prezes traci cierpliwość, i takiego Misiewicza jednak kazał się pozbyć i nawet zaproponował mu wyjazd za granicę. Ciekawe, co w takim przypadku zrobiłby Stalin?
„Wprost” nr 24
Naczelny pisze we wstępniaku: „w ubiegłym tygodniu Sąd Najwyższy zgodził się na zatrzymanie przez centralne Biuro Antykorupcyjne oraz ewentualne aresztowanie byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie Krzysztofa S. Zarzuty są poważne: udział z zorganizowanej grupie przestępczej, przyjęcie łapówek (co najmniej 376,3 tys. zł), przekroczenie uprawnień i udział w praniu brudnych pieniędzy. Chodzi między innymi o wystawianie faktur za usługi, które nie zostały wykonane. Cała sprawa jest skandaliczna a osób podejrzanych o przestępczy proceder w wymiarze sprawiedliwości więcej”
No jak tak dalej pójdzie to wymiar sprawiedliwości w Polsce będzie zajmował się tylko sam sobą.
„Wprost” nr 24
„Religia globalnego ocieplenia” – Anna Gwozdowska pisze o zawirowaniach wynikłych z wycofania się Trumpa z porozumienia klimatycznego z Paryża. Ciekawie w tym kontekście wypada jej ocena stanowiska Polski obecnie i za czasów Gierka: „Historia się powtarza, bo kiedy w latach 70., na fali obsesji na punkcie kwaśnych deszczów, nawet Leonid Breżniew wygłosił słynne proekologiczne przemówienie, jedynym krajem z bloku wschodniego, który wyłamał się z tego światowego chóru, była Polska.”
Jak widać Gierek potrafił także tu zadbać o interes Polski a należy jeszcze przypomnieć, że to on wybudował Rafinerię Gdańską i połączony z nią rurociągiem Port Północny, dzięki czemu stało się możliwe sprowadzanie ropy z krajów arabskich i faktyczna dywersyfikacja dostaw. Ponadto te dostawy były realizowane za polski eksport wyrobów przemysłu i gotowych obiektów przemysłowych oraz budowę składników infrastruktury.
Obecnie zaś przykładem, polskiej „ofensywy” jest wykupienie za miliardy dolarów rafinerii w Możejkach , której rozwój i logistyka zostały natychmiast zablokowane przez władze rzekomo przyjaznej nam Litwy, przez co państwowy Orlen musi ciągle pokrywać straty tego nieprzemyślanego politycznego pomysłu, który jest największym płatnikiem podatków do budżetu litewskiego rządu. Ot takie frajerstwo, głupota i szkodzenie polskim interesom.
„wSieci” nr 24
„Agresor musi się bać” – takie wojownicze podejście prezentuje w wywiadzie wiceminister obrony Bartosz Kownacki. Na stwierdzenie – „Potoczna diagnoza mówiła, że Rosjanie w ciągu doby znaleźliby się pod Mińskiem Mazowieckim” – daje on taką odpowiedź: „Może zajęłoby im to nieco więcej czasu, ale nie dużo więcej. Polskie możliwości obronne były katastrofalne. Pierwszym etapem musi być więc doprowadzenie do sytuacji, w której będziemy mogli się bronić przez tydzień, dwa tygodnie, tak by dać sojusznikom możliwość zareagowania. I nie może to być obrona w otoczonej Warszawie, ale zdecydowanie dalej od stolicy. Jeśli będziemy w stanie stawić czoła armii rosyjskiej przez kilkanaście dni, to zmniejszamy też prawdopodobieństwo agresji. Bo jeśli nieprzyjaciel jest w stanie dojść szybko do Warszawy, to może narzucać zmianę władzy, zmianę rządu, warunki pokoju.”
Chyba obecne kierownictwo MON, powinno jednak bardziej realistycznie oceniać możliwości prowadzenia działań wojennych przeciwko Rosji. To byłyby dni, i to raczej niewiele, a nie wspomniane przez Kownackiego tygodnie. W ’39 też oczekiwania były wielkie i miało być, że „nie oddamy nawet guzika”, a potem było zderzenie z rzeczywistością; już po czterech dniach rozpoczęła się ewakuacja rządu z Warszawy a ósmego września niemieckie czołgi stanęły pod Warszawą.
Na szczęście obecnie nie ma powodu dla którego Rosja miałaby nas atakować i państwo to nie wnosi żadnych pretensji terytorialnych wobec Polski. Polityka naszego kraju powinna starać się ten stan utrzymać a nie bez powodu angażować się w każdą antyrosyjską awanturę i szkodzić rosyjskim interesom wszędzie gdzie to możliwe a potem wyrażać zdziwienie, że rosyjskie władze także nie idą nam na rękę.
„Do Rzeczy” nr 24
„dwaj panowie g” – „Ciąg dalszy humoru wewnątrzpartyjnego. Po wejściu Polski do rady bezpieczeństwa ONZ w PiS krąży dowcip: „Wstrzymał się tylko San Escobar”. Co jest oczywistą nieprawdą, bo wstrzymujących się było dwóch. Myślimy więc, że jeszcze Madera”
A ja uważam, że od głosu mogła się wstrzymać delegacja polska. Od czasu gdy deputowany PE z PiS Kuźmiuk wstrzymał się od głosu podczas głosowania w sprawie rezolucji wzywającej Polskę do przymusowej relokacji uchodźców nic mnie już nie zdziwi.
„Gazeta Polska” nr 24
„Wynegocjować Smoleńsk z Trumpem” – tak oto woła Michał Rachoń i tłumaczy następująco swoje podejście: „Jeśli w Europie Trump będzie chciał dogadać się z Polską., to ta może próbować uzyskać w zamian od USA wiedzę o rosyjskiej roli w wydarzeniach z 10 kwietnia. Im mocniej niemieckie elity dzisiejszej Europy atakują Trumpa, tym bardziej zwiększa się znaczenie Polski i pojawiają się perspektywy wynegocjowania otwarcia amerykańskich baz danych dotyczących Smoleńska”
Straszne! Pan Rachoń niedwuznacznie sugeruje że USA mogą być w posiadaniu istotnych informacji na temat Smoleńska, ale traktują to jako rzecz na handel, rzecz do negocjacji i do politycznego targu. Po prostu obrzydliwe. Nie radzę nawet w rozmowach z USA stawiać takich supozycji bo mogą poczuć się obrażeni i potraktować drugą stronę tak jak na to zasługuje.
„Polityka” nr 24
„Rządzą nami zera” – wywiad Żakowskiego z prof. Ladislau Dowborem – brazylijskim ekonomistą pochodzenia polskiego. Ciekawie mówi o współczesnym świecie: „Mała grupka banków, firm ubezpieczeniowych, największych funduszy. Te 147 firm praktycznie rządzi wszystkim. Zarządza nimi kilkaset superbogaczy i sypermenedżerów. Nie politycy, nie rynki, nie eksperci, tylko ta niewielka grupka kontroluje praktycznie cały świat. Od nich zależą ceny, kursy, inwestycje (…) francuski ekonomista i wieloletni członek rady Banku Francji François Morin wydał „Globalną Hydrę” („L’hydremondiale: l’oligopolebancaire”), w której opisał tzw. SIFI, czyli systemowo ważne instytucje finansowe. Jest ich 28 na świecie. Ich kapitał jest niewiele mniejszy niż całe PKB świata. (…) PKB Brazylii to 6,5 mld reali, a dług rodzin i przedsiębiorstw -3,1 mld. W normalnych warunkach to nie jest dużo. Ale przy średnim oprocentowaniu 32,8 proc (…) Jedną szóstą PKB oddawaliśmy bankom jako oprocentowanie sektora prywatnego. I prawie 12 proc. PKB za obsługę długu publicznego, bo obligacje były wystawiane średnio na 14,5 proc rocznie. SIFI pożyczały w Japonii albo Ameryce na 1 czy 2 proc., a potem pożyczały Brazylii na 14,5 proc. Prawie 22 proc. PKB Brazylii przejmowały jako oprocentowanie. Tego żadna gospodarka nie wytrzyma.”
Efekt; kryzys, destabilizacja władzy i zwiększenie liczby bezrobotnych z 5 milionów do 14 milionów. Że w Europie to nie jest możliwe!? Proszę spojrzeć na Grecję, a w kolejce stoją też inne kraje: Portugalia, Włochy, Hiszpania, Francja. Niemcy same nie dadzą rady tego opanować i w końcu ich też dosięgnie kryzys, co silnie uderzy także w gospodarki innych krajów Europy Środkowej, które są mocno powiązane z gospodarką niemiecką.
Stanisław Lewicki