„Przegląd” nr 49
Tupet syna „Ognia” – Leszek Konarski pisze o bulwersującej sprawie. „30 listopada przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu rozpoczął się proces wytoczony państwu polskiemu przez Zbigniewa Kurasia, syna Józefa Kurasia „Ognia”, z żądaniem wypłaty 1 mln zł zadośćuczynienia za szkody, których on sam, jego matka i ojciec doznali ze strony aparatu represji komunistycznego państwa. Do tego jeszcze 50 tys. na płytę, pomnik itp. upamiętniające ojca. (…) Zdaniem pełnomocniczki syna „Ognia” sąd ma potwierdzić, że ojciec zasłużył na miano bohatera narodowego”
Będzie niejaki problem z wypełnieniem wszystkiego co strona pozywająca państwo umieściła we wniosku. Po pierwsze, to prześladowanie syna „Ognia” jest problematyczne i nawet w pozwie „nie ma ani jednego przykładu stosowania represji wobec pana Zbigniewa” , po drugie, sądy w Polsce nie ustalają praw do tytułu bohatera narodowego. Takie rzeczy to najbliżej na Ukrainie chyba. A po trzecie działalność „Ognia” jest także przedmiotem badania wymiaru sprawiedliwości, albowiem „do sądu i do prokuratora okręgowego w Nowym Sączu, bo sprawa jest karna, a nie cywilna, Marek Zapała i Tadeusz Morawa, krewni żołnierzy 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK, zgłosili już 20 świadków z prośbą o ich przesłuchanie w sprawie zbrodni Józefa Kurasia (…) a dotyczącego popełnienia przez „Ognia” zbrodni komunistycznych, a czasie gdy był on kierownikiem Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu i miał wysyłać akowców na Sybir.”
Cała ta sprawa wskazuje, że sprawy z tymi „żołnierzami wyklętymi” bywają wielce niejednoznaczne i lepiej zachować ciszę i dystans niż ostentacyjnie domagać się dużych pieniędzy i honorów.
„Przegląd” nr 49
„Sklepy mięsne” – Tomasz Jastrun, wielce cierpiący z powodu zmiany władzy w Polsce, daje mimowolnie dowód, że ta zmiana i jej reformy są potrzebne: „Mój starszy synek Antoś, ma 11 lat. Podobnie jak młodszy Franio chodzi do publicznej szkoły, nie stać nas na prywatną. (…) współczesne dzieci też nie są łatwe dla nauczycieli. Permisywne wychowanie jest przeciwnością opresyjnego, ma tylko niewiele mniej wad. (…) Jedna scena z lekcji, którą mi Antoś dopiero co opowiedział. Jego kolega z klasy, siedząc w ławce wykonuje kopulacyjne ruchy. „Co ty robisz?”, pyta pani. „Walę konia”, odpowiada chłopiec jakby nigdy nic. I co? I nic. Nauczycielka jest bezradna. Nawet ją rozumiem. Kiedyś taki uczeń poszedłby klęczeć na grochu. Dzieci są narcystyczne, skupione na sobie, są pępkami świata”
A kto jest, w szerszym planie, odpowiedzialny za to, że tak właśnie wygląda dziś szkoła i można tam tak postępować jak ten chłopiec? Czy to nie środowiska liberalno-lewicowe, bliskie panu Jastrunowi, nie rozpętały ongiś histerii gdy chciano w szkołach zaprowadzić trochę porządku i wprowadzić np. mundurki?
A potem pretensje, że w szkole jest „walenie konia”. W gimnazjach jest jeszcze gorzej. Znajoma nauczycielka opowiadała mi kiedyś, że zastała parę uprawiającą seks w szkolnej toalecie. Zaskoczona, nie była w stanie się odezwać, na co chłopak do niej – „Co się k… gapisz? I ciebie mogę wyp… jak chcesz”. I takie to są efekty tych lewacko-durackich eksperymentów.
„Niedziela” nr 49
„Chór Aleksandrowa koncertuje w Polsce” – tylko w tygodniku katolickim „Niedziela” spotkałem informacje, i to jeszcze jakie, o koncertach Chóru Aleksandrowa.
„Artyści Chóru Aleksandrowa przybyli 21 listopada br. z wizytą na Jasną Górę. (…) Artyści przybyli do Polski z trasą koncertową, którą rozpoczęli od występu w Częstochowie. Przy tej okazji możliwa byłą modlitwa na Jasnej Górze. Sanktuarium odwiedziło kilkudziesięciu artystów (…) W grudniu 2016 r. w tragicznym wypadku lotniczym zginęło kilkudziesięciu solistów i członków baletu występujących w Chórze Aleksandrowa. I o nich szczególnie pamiętano podczas modlitwy. Artyści zgromadzili się na modlitwie w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej. Tam powitał ich w języku rosyjskim o. Roman Czernik, paulin. Obecny był o. Michał Czernik – zastępca kustosza jasnogórskiego sanktuarium, który czuwał z ramienia Jasnej Góry nad wizytą gości. Pielgrzymi na ręce ojców złożyli wotum dla Matki Bożej (…) Każdy z artystów otrzymał także obrazek z wizerunkiem św. Jana Pawła II z modlitwą w języku rosyjskim i relikwią oraz różaniec”.
I znowu Kościół dużo robi dla choćby częściowego zamazania ekscesów różnej maści szalonych rusofobów, niestety obecnych także w kręgach rządowych.
A do tych co by lekceważyli znaczenie odwiedzenia Jasnej Góry przez wielki chór z Rosji mam tylko jedno pytanie. Pokażcie mi kochani tylko jednego znanego na całym świecie artystę, który koncertowanie w Polsce zaczął od pielgrzymki na Jasną Górę. Bo oczywiście takich, którzy dopuścili się profanacji wartości drogich Polakom, to jest na pęczki.
„Myśl Polska” nr 49-50
„Mossor i katolicki pogrzeb Świerczewskiego” – Arkadiusz Miksa pisze o książce Marka A. Koprowskiego – „Akcja Wisła” – Ostateczna rozprawa z OUN-UPA. Okazuje się, że gen. Karol Świerczewski, chyba najbardziej komunistyczny generał w WP, miał katolicki pogrzeb. „Katolicki pogrzeb generała odbył się 1 kwietnia 1947 roku w stolicy. Modlitwom przy trumnie zmarłego przewodniczył dziekan generalny WP, ks. Płk Stanisław Warchołowski. Ceremonia miała imponujący charakter, bo przed trumną szło duchowieństwo, po bokach generalicja a za nią poza rodziną prominentni działacze państwowi”.
Okazuje się, że w ówczesnym „komunistycznym” WP był korpus kapelanów, który pochował także generała „Waltera”. Różnice były pozacierane ale jedno było pewne, że w interesie narodu było budowanie i umacnianie państwa w nowych granicach, bo żadnych lepszych mieć nie będziemy, a nowa wojna, której oczekiwała garstka „wyklętych” po lasach może tylko zlikwidować ostatecznie biologiczny byt narodu.
„Do Rzeczy” nr 49
„Wieszanie” – Rafał Ziemkiewicz zainspirowany wielkim nagłośnieniem wydarzenia jakim było powieszenie podobizn eurodeputowanych PO przez katowicki ONR objaśnia jak to z tym wieszaniem było w niedalekiej przeszłości.
„Zwolennicy PO „powiesili” na swoim „błękitnym marszu” w 2009 r. ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, na demonstracjach przeciwko ministrowi oświaty kilka lat wcześniej wieszali kukłę Romana Giertycha – Frankensteina – i postulowali, by ministra wrzucić do wora, a wór do jeziora, wieszali też „in effigie” polityków poznańscy anarchiści – środowiska tak dziś histeryzujące w żadnym z tych przypadków powodu do interwencji nie widziały”.
Co więcej, Roman Giertych sam niedawno uczestniczył w demonstracjach KOD, razem ze środowiskami, które tak aktywnie występowały przeciwko niemu gdy był ministrem. Ta sytuacja może się powtórzyć i za kilka lat, kto wie, czy obecni eurodeputowani PO nie będą demonstrować razem z ONR-em. A z ONR-em demonstruje się lekko, nie trzeba się wysilać, bo chłopaki to profesjonaliści w fachu prowadzenia różnych demonstracji: równo maszerują, głośno i rytmicznie skandują, aż miło popatrzeć i posłuchać.
„Do Rzeczy” nr 49
„dwaj panowie g” – „Niebezpiecznie być pracownikiem MON i posiadać telefon. Nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek dostanie SMS-a wzywającego do podpisania się pod listem poparcia dla wielkiego hetmana koronnego Macierewicza. Ostania epidemia SMS-ów wystąpiła w zaprzeszły piątek, bo w weekend list poparcia miał być główna sensacją polityczną weekendu. Nie był.”
Uff, te SMS-y do chyba dowód, że zapowiadane przez Macierewicza wojska cybernetyczne już jakby działają i wystąpiły aktywnie w operacji obrony szefa MON.
„Do Rzeczy” nr 49
„Czerwona Bruksela” – Olivier Bault odsłania korzenie elit rządzących Unią.
„Wysocy unijni urzędnicy i komisarze swoje kariery zaczynali w komunistycznych ugrupowaniach i dlatego nienawidzą konserwatywnych polityków i Polska jest dla nich cierniem w lewackiej wizji świata (…) na kluczowych stanowiskach Unii znajduje się dwóch byłych komunistów. Włoszka Federica Mogherini, wysoki komisarz Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, oraz Francuz Pierre Moscovici, który jest europejskim komisarzem ds. ekonomicznych i monetarnych. Należy też pamiętać, że na czele poprzedniej komisji zasiadał były maoista z Portugalii – José Barroso”
Wśród szeregowych eurodepów, komunistów i to wcale nie byłych ale z komunistycznych partii, jest zatrzęsienie. Eleonora Forenzy z Włoch zaprezentowała się podczas debaty z hasłem Aleksandry Kołłontaj na koszulce. Chistine Revault z Francji mocno chwaliła rewolucję bolszewicką z 1917 roku.
To tylko pokazuje, że narracja polska zrównująca zbrodnie nazistowskie i komunistyczne nigdy nie znajdzie w Brukseli żadnego zrozumienia co przekłada się także dalej na głosowania za potępieniem Polski z powodu czegoś tam. Blok wschodni, którego Polska była wcześniej uczestnikiem tolerował takie odmienności jak indywidualne rolnictwo, niezależność Kościoła, prywatną inicjatywę i legalne działanie opozycji w Polsce. Bruksela zdaje się być zdecydowanie mniej skłonna do podobnej tolerancji wobec Polski.
„Wprost” nr 49
„Niedyskrecje parlamentarne Elizy Olczyk i Joanny Miziołek” – „Lider SLD jest współproducentem napoju energetyzującego Mr. White. W SLD dziwią się tylko, dlaczego ich lider postawił na nazwę, która po ostatnim marszu 11 listopada kojarzy się bardziej z narodowcami niż z lewicą. My też się pytamy: dlaczego nie Mr. Red?”
No to tragedia jakaś i kryminał w jednym. Jak może szef SLD, Czarzasty Włodzimierz, który ma takie piękne imię, pewnie po Leninie, promować tak otwarcie supremacjonizm białej rasy? Taka to i lewica jest w Polsce! Nie bez przyczyny Józef Wissarionowicz musiał kiedyś rozwiązać KPP.
„Wprost” nr 49
„Myśliwi wchodzą do szkół” – Ale bez paniki! Nie będą tam polować tylko edukować w tematach przyrodniczo-łowieckich.
„Myśliwi przekonują, że bez nich ekosystem i cały kraj ległby w gruzach. – Wzrosłaby liczba drogowych kolizji. Byłoby więcej szkód w uprawach rolnych, więc wzrosłyby ceny żywności. Rosłoby zagrożenie związane z obecnością zwierząt w miastach oraz spadłoby poczucie bezpieczeństwa ludzi zamieszkałych w pobliżu lasu”
I ja przyjmuję takie argumenty a jest ich przecież wielokrotnie więcej.
A ponadto myśliwi to potęga i jest ich coraz więcej. „120 tys. – myśliwi zrzeszeni w PZŁ (w 2008 r. – 100 tys.)”. To będzie więcej niż liczba aktywnych członków wszystkich partii politycznych w Polsce.
Zatem myśliwi przestańcie się bać polityków i się przed nimi tłumaczyć. A jakby co, to macie przecież broń.
„Sieci” nr 49
„Przegląd tygodnia Mazurka & Zalewskiego” – „forsowane przez kaczystów zmiany w ordynacji (małe okręgi) spowodują, że do sejmików wejdą tylko najwięksi, czytaj PiS i PO. I trzeba przyznać, że Platforma właściwie odczytała to zaproszenie do stołu i konsumpcji przystawek. Nie tylko wybrała z menu Nowoczesną, lecz jak nam powiedział jeden z liderów PO: ”Petru załatwił się sam, ale to Kaczyński nałożył go nam na talerz” (…) PiS w tym czasie zajmie się konsumpcją Kukiz’15 i PSL (…) ponieważ znamy te prawdziwe, a nie udawane poglądy Kaczora, to nie możemy się doczekać jego miny, jak będzie przyjmował do klubu narodowców. Założy maskę p-gaz i rękawiczki”
Widać, że interes polityczny miedzy PiS a PO jest autentyczny a konflikt bardziej udawany i odgrywany. Niech tylko uważają, żeby im ta konsumpcja przystawek nie zaszkodziła bo niektóre z nich bardzo stare, a i skład może okazać się niezdrowy.
„Gazeta Polska” nr 49
GP rozpoczęła kampanię przeciwko … hodowcom zwierząt futerkowych. To zadanie realizują Mucha i Liziniewicz. Ten pierwszy ostro atakuje przyrównując tychże hodowców to jakiejś groźnej mafii. Podkreśla to już tytuł jego napastliwego tekstu – „Futrzasta gangsterka”. Pojawia się tam jakiś „futrzasty bonzo” i takie opisy działania tego „gangu”: „metody takie jak straszenie, kupowanie przychylności czy zmasowany atak hejterów”.
Co ciekawe, ten ostatni komentarz pochodzi od Pawła Bobołowicza z Kijowa, znanego z popierania Ukrainy . O co zatem chodzi? Może o to, by tę zyskowną działalność, jaką jest produkcja futer, gdzieś z Polski wyprowadzić? Ciekawe gdzie i kto ma na tym zyskać, no i dlaczego do sprawy włączył się akurat Bobołowicz z Kijowa?
Jacek Podgórski, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w wywiadzie dla portalu „wPolityce” stwierdził: „całej sprawie powinno przyjrzeć się ABW, być może nawet CBA, ponieważ gdyby ta branża została zniszczona, fermy z całą pewnością pojawią się w Rosji, na Ukrainie, Białorusi, w państwach skandynawskich czy w Chinach”. Czyli te fermy mogą pojawić się na Ukrainie. No to chyba jesteśmy w domu i już wszystko jasne.
O jakie pieniądze chodzi? W tekście „Oko w oko z branżą futrzarską” Mucha i Liziniewicz przytaczają dane z konferencji wiceminister rolnictwa Ewy Lech: „Z danych resortu finansów wynika, że w 2016 r. wartość eksportu z Polski skór zwierząt futerkowych, m.in. z norek wynosiła 0,3 mld euro, czyli około 1,5 mld zł”.
Widać komuś bardzo przeszkadza, że ta wielka kwota – 300 mln euro rocznie – zwiększa obroty polskiego handlu i wspomaga polską gospodarkę.
Stanisław Lewicki