Lewicki: Przegląd tygodników politycznych za tydzień 50, 2016 rok

 

 

„Wprost” nr 50

„Niedyskrecje parlamentarne Elizy Olczyk i Joanny Miziołek” – Wśród pisowskich eurodepów trwa konkurencja kto kogo wyślizga i obejmie wielce lukratywny wakat w Europejskim Trybunale Obrachunkowym, gdzie można zarobić dwa razy tyle niż w Eurparlamencie. Czyli jest o co się bić.  Partia matka, czyli PiS, „wytypowała na to stanowisko Janusza Wojciechowskiego, byłego prezesa NIK. Czarnecki mimo to miał robić podchody, żeby utrącić tę kandydaturę i – jak mówią ludzie życzliwi inaczej – robił to rękami europosłów PO. Całą historia dotarła do prezesa, który bardzo nie lubi, gdy ktoś z jego szeregów spiskuje z wrogiem przeciwko koledze z partii. W tej sytuacji utrata stanowiska wiceszefa PE to najniższy wymiar kary, jaki może go dotknąć”.

Ja nie uważam, żeby prezes był aż tak okrutny. Pewnie kara cielesna będzie wystarczająca. J

Walcowa broni się jeszcze w Warszawie, ale perspektywy ma coraz gorsze, bo zastosowana przeciwko niej zostanie potężna broń śmieciowa. Otóż od stycznia będzie zamknięte wysypisko i kompostownia w Radiowie. Będzie to tym bardziej boleśniejsze, że decyzję o zamknięciu wysypiska wydał marszałek Struzik z PSL, które jest sojusznikiem PO.

W polityce nigdy nie wiadomo, co gorsze: sojusznik czy przeciwnik. Choć może cios z ręki sojusznika mniej boli. J

 

„Do Rzeczy” nr 50

„dwaj panowie g” czyli Gmyz i Gociek zajęli się Piniorem i mu dokładają, że „na podsłuchu, jakim był objęty były parlamentarzysta, wgrało się bowiem jeszcze kilka wątków. Zarówno kryminalnych jak i obyczajowych. To drugie nie jest karalne”.

Kiedyś to takie uwagi nazywano wśród opozycji „ubeckimi insynuacjami”. Patrzcie państwo jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A o Piniora nie ma co się obawiać, bo polityczny stary styropian nie pęka, staje się co najwyżej lepki. J

Piszą też o ojcu sławnego teraz pułkownika Mazguły, który to ojciec był tylko skromnym sierżantem w stanie wojennym, „ale za to pędził pyszny bimber. A że fantazji ani rozmachu mu nie brakowało, pewnego razu podczas pędzenia wysadził w powietrze mieszkanie. Mieszkał zaś naprzeciwko sądu w Nysie”.

Znaczy się prawdziwy kozak był z niego i naprawdę mocny ten bimber robił. No i teraz Mazguła junior też musi coś równie spektakularnego dokonać w walce z kaczystowskim reżimem, bo jak nie, to wnet zaczną pewnie przekręcać jego nazwisko: z Mazguła na Niezguła. J

 

„wSieci” nr 50

„Przegląd Tygodnia Mazurka & Zalewskiego” – a tam o ciężkiej pracy prezydenta Dudy: „W ramach wypełniania obowiązków państwowych Pan Prezydent Doktor poszedł na mecz Legii, zwycięski zresztą, a po meczu udał się do szatni piłkarzy. Ci podjęli go godnie, choć niektórzy w niepełnej garderobie, w sensie klaty gołe mieli. Panowie odśpiewali pieśń, a Andrzej Duda znakomicie sprawdził się w roli dyrygenta”.

A ja już myślałem, że Duda to tylko deklamować potrafi, jak napisała kiedyś Staniszkis, a tu proszę, okazuje się, że jemu i dyrygentura nieobca jest. No i jeszcze przed tym meczem Legii rozegrał  partyjkę tenisa z Isią Radwańską. To jest, po prostu, człowiek wielu talentów i dobrze ułożony. Stać nas na takiego prezydenta. A co?

Z dobrych informacji wagi państwowej to jeszcze taka, że Elżbieta Kruk znana z wygłoszenia frazy: „coś tam, coś tam”, rzuciła palenie. Czy przestała też spożywać, nie piszą. Ale chyba nie, bo bez spożywania to się przecież żyć nie da. J

No i jeszcze przytaczają, co znajomy dziennikarz powiedział o swojej pracy w radiu: „Co robię w radiu? Wiesz, zapotrzebowanie jest na trzy rodzaje materiałów: robimy pogrzeby, uroczystości kościelne i chwalimy rząd”.

Znaczy można jednak robić radio bez propagandy; a chwalą rząd, bo jest za co, każdy widzi. J

 

„Gazeta Polska”nr 50

Zawartość nie odbiega od oczekiwań. Tym razem 35 rocznica wprowadzenia stanu wojennego to i mamy rytualne tańce z tej okazji. Już na okładce jest zapowiadany gwóźdź numeru, czyli tekst pod tytułem „Rozmowa z bestią Stefanem Michnikiem”, i zestawione razem trzy postacie: Kijowski, Adam Michnik i Stefan Michnik. Aż dziw, że się Rzepliński nie zmieścił. Ta rozmowa to w sumie nuda, bo aby ją odbyć udawali działaczy KOD-u. Nie wiem, czy takie występowanie pod fałszywą flagą GP się opłaci, bo teraz KOD może, w ramach rewanżu, zacząć występować jako Kluby Gazety Polskiej. J

Ale jest i coś ciekawego, mianowicie tekst Iwo Bendera – „Świat według Bannona” – traktujący o szefie kampanii wyborczej Donalda Trumpa, który takie oto ma poglądy na temat Putina: „ Kiedy spojrzy się na niektóre podstawy dzisiejszych poglądów Władimira Putina, wiele z nich bierze się z (….) euroazjatyzmu, ma doradcę odwołującego się do Juliusza Evoli i różnych pisarzy początku XX w. wspierających tzw. ruch tradycjonalistyczny (….) kiedy mamy do czynienia z potencjalnym nowym kalifatem, bardzo agresywnym (….), nie mówię, że powinniśmy to [kwestię problemów z Rosją] odłożyć na bok, ale musimy przede wszystkim zając się sprawami najpilniejszymi”.

Jak widać ten szef kampanii Trumpa niewiele różni się w poglądach od poprzedniego, Paula Manaforta, który był przedtem doradcą Janukowycza, obalonego przez Majdan, prezydenta Ukrainy.

Wygląda na to, ze jednak do przełomu w stosunkach USA z Rosją dojdzie, a ten doradca Putina, co to odwołuje się do Evoli, to zapewne Aleksander Dugin. Czyżby Gazeta Polska, publikując takie teksty, powoli przygotowywała swoich czytelników to tego, by przełknęli i Putina i Dugina?  Takie to czasy, proszę państwa przyszły, że poglądy trzeba zmieniać w locie. J

 

„Polska i Ukraina zacieśniają współprace zbrojeniową” – Konrad Wysocki pisze bliżej o podpisanej przez Macierewicza umowie o współpracy w dziedzinie przemysłu obronnego obu krajów. Ta umowa zachwalana przez Macierewicza jako mająca „olbrzymie znaczenie dla umocnienia współpracy przemysłów zbrojeniowych obu krajów” okazuje się być wielce wątpliwa, bo dla przykładu, ten nagłośniony wcześniej, także przez Macierewicza, projekt budowy wspólnego śmigłowca, to faktycznie sprowadzi się do próby zamontowania ukraińskiego silnika do nierozwojowego już śmigłowca Głuszec, będącego wojskową wersją śmigłowca Sokół, który swój pierwszy lot odbył jeszcze roku 1979. Należy raczej wątpić by coś sensownego z tego wyszło i pewnie ten projekt skończy się jak wiele podobnych, czyli na utopieniu milionów z pieniędzy podatnika. Ten niby nowy śmigłowiec ma mieć nazwę „Ataman”. No dobrze chociaż, że nie „Bandera”.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *