Lewicki: Wojna chłopska 2024

 

Coraz większe i bardziej energiczne protesty rolników mnożą się w całej Europie. Obecna fala protestów zaczęła się w Niemczech jeszcze w końcu ubiegłego roku i przybrała takie rozmiary, że komentatorzy szybko zauważyli iż są to największe protesty społeczne w Niemczech od powstania Republiki Federalnej.
Od połowy grudnia aż do teraz praktycznie każdego dnia mają tam miejsce protesty rolnicze z wykorzystaniem wielkich ciągników. Bywały dni, że nawet 100 tysięcy traktorów blokowało drogi, urzędy i inne miejsca w całych Niemczech.
Ich bezpośrednią przyczyną były oszczędnościowe posunięcia rządu, które objęły także wycofanie dopłat do paliwa używanego przez rolników oraz objęcie podatkiem pojazdów rolniczych, które przedtem były z tego zwolnione.

Rząd niemiecki spodziewał się, że takie działania, które zmniejszały dochody rolników zaledwie o kilka procent, zostaną zaakceptowane, tym bardziej, że jak wynika z raportu  Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników (DBV), średni zysk przypadający na niemieckiego rolnika wyniósł w ubiegłym roku ponad 115 tysięcy euro (pół miliona złotych), co jest kwotą niebagatelną.
Jednak te ostanie posunięcia rządu, jak i marne perspektywy dla rolnictwa, wynikające z wdrażania tzw. Zielonego Ładu, przelały czarę goryczy i doszło do masowych i długotrwałych protestów, które  porównuje się już do wojny chłopskiej jaka miała miejsce w Niemczech dokładnie pięćset lat temu (1524-1526).
Tamte burzliwe wydarzenia, określane też mianem „rewolucji zwykłych ludzi” mocno zaważyły na przyszłości Niemiec.

Obecne wydarzenia także mają charakter ludowego buntu przeciwko polityce liberalno-lewicowych elit z Berlina i Brukseli. I trzeba zauważyć, że postulaty ekonomiczne rolników występują tam często razem z postulatami politycznymi w rodzaju zatrzymania migracji i zaprzestania wdrażania ideologii gender.
Jednocześnie, jak wskazują badania, obecnie protesty rolników w Niemczech cieszą  się dużym poparciem ogółu społeczeństwa, które, nawet w przypadku osób osobiście dotkniętych blokadami na drogach, wynosi 75 procent. Jeszcze większe jest we Francji, gdzie aż 87 proc. ma popierać rolnicze protesty.

Donald Tusk w napisanej wraz z Anne Applebaum książce „Wybór” wyraził pragnienie powstania tożsamości europejskiej, jakiejś namiastki narodu europejskiego, która, według jego wyobrażeń, mogłaby się koncentrować wokół kibicowania europejskim sportowcom, niezależnie od tego z jakiego kraju oni pochodzą.
Takim jego marzeniem jest by ludzie traktowali Unię jak „ukochany klub piłkarski, za który gotów jesteś się bić, na cześć którego  śpiewasz pieśni i skandujesz bojowe hasła”.
Dla mnie to jest całkowicie naiwne myślenie, szczególnie gdy zestawimy to z tym, że Tusk, ze swoim bazowym historycznym wykształceniem, powinien mieć pojęcie, że taka ewolucja tożsamości, mogąca prowadzić to traktowania Unii jak ukochanego klubu piłkarskiego, jest zupełnie niemożliwa.
Wprost przeciwnie, przecież kształtowanie się narodów w Europie polegało właśnie na występowaniu przeciwko uniwersalnej władzy. Jeśli Tusk o tym zapomniał, lub nie wiedział, to właśnie obecny bunt chłopski musiał mu to uświadomić.
Ten bunt, który, przede wszystkim, jest skierowany przeciwko polityce organów Unii, szybko rozszerzył się z Niemiec na większość krajów, które do Unii należą. Podobne wystąpienia miały, lub mają miejsce, już w 15 innych krajach UE.

Także w Polsce doszło do wystąpień rolników i trzeba przyznać, że powodów do tego polscy rolnicy mogą mieć nawet więcej niż rolnicy niemieccy. Zaczynając od tego, że dochód przeciętnego polskiego gospodarstwa rolnego wynosi tylko 63 tys. zł., co jest kwotą bardzo małą w porównaniu do, przytoczonego powyżej, pół miliona rolnika niemieckiego, poprzez to, że całkowite zadłużenie polskich rolników jest coraz większe i wynosi obecnie ponad 28 miliardów zł, a kończąc na tym, że zagrożenie napływem konkurencyjnych produktów z Ukrainy wprost zagraża funkcjonowaniu rolnictwa w Polsce.
Warto przypomnieć, że już w ubiegłym roku sytuacja była taka, że na Lubelszczyźnie pozostawiono na polach cześć upraw kukurydzy, gdyż koszt jej zebrania był wyższy niż potencjalna kwota uzyskana ze sprzedaży.
Obecne rokowania względem opłacalności produkcji, ze względu na dalszy spadek cen skupu, są jeszcze gorsze i wielu rolników zastanawia się, czy w ogóle obsiewać pola.

Uwzględniając powyższe trudno nie zauważyć, że ostatnie protesty polskich rolników, mimo ich powszechności, były bardzo umiarkowane, wprost grzeczne, bez blokowania autostrad i głównych dróg. Pewnym odstępstwem był protest w Bydgoszczy, gdzie wrzucono trochę siana do urzędu wojewódzkiego zaś przed budynkiem zapalono opony. Powieszono też trzy kukły mające przedstawiać unijnych komisarzy i przewodniczącą Ursulę von der Leyen.
Rolników, którzy chcieli gremialnie wejść do siedziby wojewody, policja potraktowała gazem, gdyż pewnie obawiano się, że rozpoczną oni okupację budynku co byłoby pewną tradycją, zważywszy na wydarzenia w Bydgoszczy w marcu roku 1981.

Można domniemywać, że ten brak zdecydowania rolniczych protestów w Polsce wynika, po części, z tego, że organizacje rolnicze, nie mają obecnie, od śmierci Andrzeja Leppera, charyzmatycznego przywódcy, jak też i z tego, że upłynęło jeszcze za mało czasu od ostatnich wyborów, które zawsze oznaczają pewne uspokojenie nastrojów i jakieś nadzieje wobec nowego rządu.
Obecny minister rolnictwa Siekierski oświadczył, co brzmi paradoksalnie, że protesty rolników są uzasadnione i trzeba będzie, w pewnych obszarach, całkowicie zablokować import z Ukrainy. Podobnie mówił inny wiceminister tego resortu, ten znany z tego, że wąchał cukier z Ukrainy.
Tego rodzaju kurtuazję ze strony władzy należy traktować jako działania mające na celu osłabienie siły i zasięgu rolniczych protestów, co może jeszcze obecnie być w ograniczonym stopniu skuteczne, gdyż  władza, z racji jej świeżości, dysponuje jakimś, ale coraz mniejszym, kapitałem zaufania.
Ale to szybko minie i można niezadługo spodziewać się dalszych protestów, także z udziałem innych branż, i to coraz bardziej radykalnych i powszechnych.
Taka jest logika tego rodzaju wydarzeń i jeśli Komisja Europejska nie odejdzie od Zielonego Ładu i innych tego rodzaju pomysłów, to wynik następnych, już bliskich, wyborów do PE może mocno zdziwić obecnych eurokratów i ich popleczników w rządach poszczególnych państw.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 31 Average: 4.4]
Facebook

2 thoughts on “Lewicki: Wojna chłopska 2024”

  1. panie Autorze>jesteś pan totalnie niedoinformowany (czyli zaczadzony ideologią jaro 'prezes tysiąclecia’ kaczyński i lecha’prezydent tysiąclecia’ kaczyński)- EU właśnie 'ugięła’ kolano i poddała 'keys provisions’ (kłuczowe przepisy) ichnich polityki KLIMATYCZNEJ
    EU Bends The Knee To Farmers: Drops Key Provisions In 2040 Climate Proposal
    .https://www.zerohedge.com/political/eu-bends-knee-farmers-drops-key-provisions-2040-climate-proposal
    ale to całkowicie NIE ZMIENIA polityki 'klimatycznej’ jaką wyznaczają amerykański CEPY pod wodzą Bideta a u nas Brzezińskiego i tak na marginesie: żaden z pisowskich cepów nawet się nie zająknie co wyprawiają lewacy (czyli Tusk, Trzaskowski, ) w polskich miastach w ramach 'climate change)- ’15 minutowe miasta’- czyli likwidację ruchu samochodów spalinowych w całych miastach> może pan, panie Lewicki ruszy swój warsztat DZIENNIKARSKI i się rozejrzy po okolicy

    1. Czy oni pozwolą, aby garstka rolników zniweczyła plany stworzenia nowego wspaniałego świata? Tylko koniunkturalnie w nieistotnych sprawach ustąpią, aby protesty rozpadły się a potem powrócą do swoich planów. Czy zdają sobie sprawę, że kiedy już wszystko będzie na prąd (także waluta), Putinowi wystarczy zdetonowanie ładunków EMP, aby dokonać destrukcji UE?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *