Luma: A jednak… sukces

Wyniki wyborów są znane. Jako człowiek prawicy nie podzielam nadmiernego  optymizmu, wyrażanego przez wszystkie niemal partie. Tutaj raczej moja wizja jest pesymistyczna, bo tzw. zbiorowy rozum Polaków jest w kryzysie. Polacy po prostu sami postanowili sobie wymierzyć karę i zakręcili kołem historii, ponownie wybierając partie, które już kiedyś odrzucili. Mamy więc obrotową scenę polityczną, którą wyborcy, wespół z zagranicą, obracają co cztery, bądź co osiem lat.

Wyjątkiem w powyborczych opiniach była Konfederacja, której liderzy ogłosili porażkę wyborczą i natychmiast przystąpili do rozliczeń, szukając przyczyn w osobach, a nie w swoich własnych błędach, których jednak było sporo. Ofiarą tej czystki jest niewątpliwie p. Janusz Korwin Mikke, któremu zarzucono sabotowanie ustaleń przedwyborczych i ,,odważne” wypowiadanie się na różne – zdaniem przywódców Konfederacji z czasów wyborów – kontrowersyjne społecznie tematy. Tandem Bosak – Mentzen, bo ich mam tutaj na myśli, w pełnej zgodzie z szefem sztabu wyborczego Konfederacji p. Witoldem Tumanowiczem, postarali się też o wyrzucenie p. JKM z Rady Liderów Konfederacji oraz z szeregów partii. Wszystkie te działania to raczej zasłona dymna dla własnych błędów, które miały wpływ na wynik wyborczy. Po pierwsze: już sama konstrukcja list wyborczych była wadliwa. ,,Wycięto” wielu lokalnych liderów, znanych i poważanych, antysystemowców z krwi i kości, ludzi odważnych i myślących. Po drugie: zmieniono tzw. narrację czy raczej przekaz medialny. Znika np. problem wojny na Ukrainie, likwidacji podatku dochodowego i ZUS-u, a pojawiają się tematy ,,miłe” wyborcom tzw. centrum. W ten sposób Konfederacja stała się partią systemową, tylko trochę ,,radykalniejszą” niż Prawo i Sprawiedliwość. W tym celu ustalono, że na jakiś czas nie będą się wypowiadać publicznie pp. Korwin-Mikke i Braun.

Mógłbym dopisać jeszcze kilka innych przyczyn tak słabego wyniku Konfederacji (internetowe wypowiedzi wielu polityków i publicystów) ale nie taki jest mój cel. Otóż gdyby Konfederacja była normalną partią antysystemową, to można byłoby wynik ponad 7-procentowy uznać za sukces. W poprzedniej kadencji było 11 posłów, w obecnej jest 18. Jest progres i na jego bazie można, po głębszej analizie wszystkich działań, zacząć budować struktury w terenie pod przyszłe wybory. W polityce trzeba przecież patrzeć z wyprzedzeniem minimum kilkunastu lat. Początkiem zmian powinien być powrót kontrowersyjnych panów Brauna i Korwin-Mikke, a następnie wyciągnięcie ręki do wszystkich ,,wyciętych” w przedwyborczym rozdaniu. Partia nabrałaby charakteru, zyskałaby wielu zwolenników, a przede wszystkim postsolidarnościowa scena polityczna poczułaby realną siłę tej części Polski, która przez wiele lat nie miała nic do powiedzenia. Ruchy powyborcze są jednak całkiem inne. Konfederacja nadal skręca w kierunku centrum, a jej politycy w dyskusjach  w różnych stacjach telewizyjnych, tłumaczą się ze swoich, i nie tylko swoich, wcześniejszych ostrzejszych w tonie i treści, wypowiedzi. O czym to świadczy? Czy wynika z tego, że ten skręt ku centrum nie był tylko chwilową taktyką? Sądzę, że Konfederacja chce walczyć o część pisowskiego elektoratu, tego krytycznego wobec UE (ale nie polexit), katolickiego i konserwatywnego. Z tym wiąże się zapewne powrót do polityki p. Przemysława Wiplera i jego start z listy Konfederacji. Jego celem może być albo uzyskanie dominującej pozycji w partii albo jej przejęcie oraz ,,odegranie się” na Prezesie JKM (zapewne wielu pamięta konflikt między obu politykami).

I drugi ciekawy fakt z tym związany, to powrót do polityki p. Marcina Mastalerka i to na stanowisko Sekretarza Stanu – Szefa Gabinetu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przypadek? Myślę, że plan Mastalerka/Dudy jest jasny: PiS po przegranych wyborach będzie znacząco osłabione, sam Jarosław Kaczyński coraz mniej będzie miał sił na kontrolowanie partii, a Morawiecki dostatecznie skompromitował się jako premier. Kadencja Prezydenta kończy się za dwa lata. Ktoś będzie musiał pokierować strukturami w końcu dość dużej partii. Na początku być może będzie to Prezydent Duda, któremu pomoże w tym wytrawny gracz polityczny czyli wspomniany wcześniej Marcin Mastalerek. a potem…

Skąd więc w tytule tego artykułu słowo ,,sukces”? Pierwszą interpretację owego sukcesu opisałem wcześniej, kiedy założyłem, że Konfederacja pozostaje partią antysystemową. Wynik zbyt słaby, by spocząć na laurach i dumnie się z tym obnosić ale też na tyle dobry, by korygować błędy i budować coś więcej na wiele lat. Wszystko na to wskazuje, że dla kierownictwa Konfederacji jest to sukces rozumiany inaczej, a mianowicie  już na starcie pozbyli się postaci kontrowersyjnych, z twardymi kręgosłupami, mogącymi sprawiać kłopoty. Dzięki temu duet Bosak-Mentzen mają partię sterowną, mogą iść spokojnie ku centrum ale nie zdają sobie sprawy, że Przemysław Wipler jest bardziej wytrawnym graczem politycznym. I to on chce być szefem tej partii.

A co by było następstwem tych wszystkich ruchów w centrum i na prawicy? Można się tylko domyślać ale, proszę o tym nie zapominać, panowie Wipler i Mastalerek to przecież dobrzy znajomi. Chęć zagospodarowania tej części sceny politycznej – oto chytry plan polityków młodego pokolenia.

A antysytemowcy, do których się zaliczam, nadal będą patrzeć ,,na prawo” i szukać albo swojego generała Moncka albo ruszą się i ponownie założą partię, tym razem odporną na ,,wrogie przejęcie”. Dum spiro, spero.

Jarosław Luma

Click to rate this post!
[Total: 12 Average: 3.8]
Facebook

9 thoughts on “Luma: A jednak… sukces”

  1. Wystąpienie ciekawe, ale jego autor musi się jeszcze wiele nauczyć. Otóż, w istocie wyczuwa główna tendencję, tj. budowę nowej postkorowskiej (postpolińskiej) prawicy, jaką była PiS pod przywództwem J. Kaczyńskiego, Macierewicza, Naimskiego, Morawieckiego; neosanacja udająca polska prawicę, do tego „Zjednoczoną Prawicę”! Ruch prez. A. Dudy z Mastalerkiem to właściwe posunięcie, choć czas pokaże jakie będę tego efekty. Gorzej jednak, że autor tkliwi w pojęciach tzw. prawicy antysystemowej, tj. myśli pojęciami opracowanymi przez korowców-korwinistów, które mają zablokować budowę, zwyczajnej, polskiej prawicy narodowej (tradycjonalistyczno-katolicko-narodowej), czego najbardziej boją się korowcy – poliniacy i czego najbardziej nienawidzą, tj. odrodzenia polskiej podmiotowości politycznej (inaczej polskiej myśli narodowej biorącej za punkt wyjścia polski interes narodowy). Proszę pamiętać, że guru lewicy solidarnościowej z lat 1980-81 Jan Józef Lipski największe zagrożenie dla Polski po upadku komunizmu widział w odrodzeniu się polskiej narodowej myśli politycznej, wskazując na jedno z haseł narodowców z lat 30 XX wieku, tj. budowy „katolickiego państwa narodu polskiego”. Na pocz. lat dziewięćdziesiątych XX w. A. Michnik wprost napisał w GW, że największym jego wrogiem we współczesnej Polsce, nie jest komunizm, ani komuniści, z którymi zawarł odrębny sojusz (jego powiedzenie: Odpier….cie się od gen. Jaruzelskiego i nazwanie go człowiekiem honoru), ale Polska katolicka i narodowa – polski ciemnogród. Odtąd celem korowców, którzy taktycznie podzielili się na lewicowców (Unia Wolności, częściowo PO, Demokraci PL, Partia Razem itp.) oraz na prawicę (PC, ROP, a przede wszystkim PiS i właśnie antysystemowców w postaci UPR – Korwinowców, wolnościowców, tożsamościowców, udawanych endeków – Ziemkiewicz i konserwatystów). A wszystko po to by panować nad polską świadomością narodową, narzucając jej kompradorską, łżeprawicową i łżelewicową optykę, a w istocie obezwładnić społeczeństwo polskie i przekształcić go w skłóconą, bierną i bezwolna masę, z którą można zrobić, co się tylko chce, pozbawiając ją majątku, wiedzy, własnej kultury i historii (pedagogika wstydu), a zwłaszcza polskiej świadomości narodowej tj. własnego interesu narodowego. Przebudzenie nastąpiło o dziwo na szeroko rozumianej centrolewicy, która od rządów PO/PSL (2007 r) zaczęła formatować się w duchu polskiego interesu narodowego – zwłaszcza gospodarczego (wzmacnianie polskiego biznesu średniego wywodzącego się z jednej strony z uwłaszczonej PZPR owskiej nomenklatury i „bazarowego kapitalizmu” tworzonego przez masowo zwalnianych robotników polskich z PRLowskich, fabryk, wyprzedawanych za bezcen przez korowskich kompradorów – polityka balcerowiczowska), obrona i wzmocnienie polskiego rolnictwa (które atakował bezwzględnie PiS „piątką Kaczyńskiego” i zalewem zboża ukraińskiego). Natomiast w 2023 r. upadła władza korowskich kompradorów z PiS. Właśnie teraz rozpoczyna się przebijanie polskiej świadomości narodowej na prawicy tj. w Konfederacji (Bosak, Tumanowicz, Wawer). Gra się dopiero zaczęła, stąd należy zablokować właśnie wszystkich antysytemowców, a zwłszcza korwinowców, gdyż jest to bardzo niebezpieczna, antynarodowa falanga korowska, która za wszelką cenę będzie walczyła z odrodzeniem narodowym na prawicy. Stąd uderzenie już podczas kapanii wyborczej Korwina-Mikke w Konfederację i jego odgrażanie się o stworzeniu nowej partii. Po prostu walczy z polskim ruchem narodowym do upadłego. G. Braun jeszcze nie odkrył kart. Czeka na właściwy moment lub może rzeczywiście zaakceptował nową, pronarodową formułę Konfederacji. Konkludując, należy dążyć, by Konfederacja nie była ani antysystemowa, ani korwinowska, a normalną polską prawicą konserwatywno-narodową, której program jest od dawna zakreślony, a bezwzględnie zwalczany przez antynarodową opcję łżeprawicy: PiS, Korwinowcy, tożasamościowcy, udawani endecy, konserwatyści (vide Wielomski et consortes).

    1. Zniesmaczony pisze: „Znaczy, Pan się jeszcze łudzi co do Konfederacji? Ja już nie”. No cóż, szybko Pan się poddał. A poza tym, lepiej było przez ostatnie 35 lat, kiedy na prawicy była zupełna plaża, a K-M zakładał i niszczył swoje „wolnościowe partie”, a prof. Wielomski opowiadał o jakiejś wydumanej prawicy konserwatywnej – niekonserwatywnej czy endecji. A w międzyczacie „swoi” urządzali Polskę na amen. A teraz robi się niebezpiecznie, bo, a nuż uda się Konfederacji? Trzeba więc niszczyć w zarodku ! Tak przecież robili Rzymianie.

      1. Ta, lepiej żywić złudzenia, bo wprawdzie nic to nie zmieni, ale przynajmniej żyje się „pod znieczuleniem”. Lekkim — ale zawsze.

          1. Sądzę, że ludzie „patrzący, a nie widzący” niech się raczej o swoją „yntelygencję” martwią. Tak się jednak składa — ja to wiem i to rozumiem — że właśnie tacy najwięcej mają do powiedzenia o cudzej inteligencji.
            Cóż: „Wprawdzie nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, za to każdy – ze swego rozumu.” (François de La Rochefoucauld). Ot, taki „Krakowski” również. Dużo takich „Krakowskich” po wszelakich forach się pęta — stąd właśnie mam „nick” taki, jaki mam.

              1. Rozumiem, wyższych wykładników potęgowych „Krakowskiego” jeszcze nie nauczono. Może w następnej klasie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *