W ostatni czwartek podczas porannych głosowań obserwowałem sejmową salę. To zawsze wiele mówi. Kto do kogo podchodzi, kto z kim rozmawia. Z tego zwykle można wywnioskować, kto jak wysoko jest w partyjnej hierarchii. Jedna rzecz mnie uderzyła – jak wielką popularnością wśród posłów PiS-u cieszy się Antoni Macierewicz. Posłowie do niego podchodzą, zagadują, pytają się, radzą. Wielu z determinacją walczy aby w jego czarodziejskim notesie znaleźć wolny termin na wizytę szefa Parlamentarnego Zespołu Smoleńskiego w ich okręgu.

Zrobiło to na mnie wrażenie. Jeden z młodych parlamentarzystów, którzy byli w Smoleńsku 10-ego kwietnia, i nie należą już do Klubu PiS, powiedział mi ostatnio: O tym co robiliśmy po katastrofie decydował Antoni Macierewicz. To on sugerował Kaczyńskiemu rozwiązania. To on przejął władzę. Z opisanej powyżej sytuacji wynika, że choć minął rok, to stan ten nadal trwa. Chodzi tu oczywiście o wybory, ale przecież nie o wynik. Bo Macierewicz przyciąga określony elektorat. I w żaden sposób nie jest tym, który może go poszerzyć.    Jeśli więc – owe widziane na sali – poselskie wyścigi do jego względów mają wyborczy charakter, to jest to raczej zdobywanie sympatii ważnego decydenta, niż popularnego we własnym elektoracie celebryty. A to oznacza, że Macierewicz jest w PiS-ie coraz silniejszy. Ciekawe kiedy zauważy to Jarosław Kaczyński?

Jan Filip Libicki

[aw]