Mass media w Polsce na pierwszej linii podgrzewania antyrosyjskich fobii

Mass media w Polsce huczą w świętym oburzeniu o burdach i awanturach pomiędzy polskimi i rosyjskimi chuliganami jakie miały miejsce przed i po meczu Polska – Rosja. Epatuje się nas scenami bijatyk, które miały miejsce na ulicach Warszawy i to zajścia pomiędzy chuliganami stały się obok meczów EURO 2012 tematem numer jeden. Tymczasem praktycznie wszystkim umknęło jedno wydarzenie, które miało miejsce na kilka minut przed rozpoczęciem meczu. Otóż polscy kibice złamali niepisane, piękne prawo, które funkcjonuje od wielu lat na meczach reprezentacji Polski: że hymn gości witany jest brawami. Podczas odgrywania hymnu Federacji Rosyjskiej polscy kibice gwizdali. Ten mało znaczący z pozoru epizod jest o wiele istotniejszy niż burdy na ulicach.

Nic się nie stało. Paru żuli się pobiło

Truizmem jest stwierdzenie, że polscy i rosyjscy chuligani są w ścisłej czołówce w Europie i że będą szukali okazji do awantury i skonfrontowania się. A że media w Polsce od kilku tygodni podgrzewały atmosferę, to do i tak gorącego i napiętego klimatu dodano podteksty historyczne i polityczne. Zadyma na ulicach Warszawy nie może więc dziwić, bo w każdym kraju znajdują się elementy, które szukają mocniejszych wrażeń na ulicy. Niejeden Mundial i niejedne Mistrzostwa Europy widziały o wiele gorsze zajścia. Co oczywiście nie oznacza, że należy zbagatelizować te wydarzenia. Jednakże wystarczyło prześledzić zarówno polskie, jak i rosyjskie fora kibicowskie, gdzie obydwie strony od dłuższego czasu szykowały się do zwarcia, aby wiedzieć, iż do takiej sytuacji dojdzie.

Poza tym wygląda na to, że awantura na ulicach stolicy Polski jest nową świecką tradycją. By przypomnieć 11 listopada ubiegłego roku czy o wiele większą i dłuższą, trwającą prawie cały dzień regularną ustawkę w samym Centrum pomiędzy ludźmi w uniformach firmy ochroniarskiej „Zubrzycki” a kupcami z KDT.

Dlatego dywagacje, którym się teraz z lubością oddają dziennikarze i politycy kto zawinił, Polacy czy Rosjanie i kto zaczął są z gatunku tych rozważań: co było pierwsze? Kura czy jajko? Najlepszą puentą do tego, co wydarzyło się 12 czerwca na ulicach polskiej stolicy wydają się być słowa głównego bohatera filmu „Boisko bezdomnych”, który francuskiej reporterce w ten sposób wytłumaczył bijatykę jakiej była świadkiem: „Nic się nie stało. Paru żuli się pobiło”.

Szowinizm białych kołnierzyków

Mass media, które mają bardzo duży udział w podgrzewaniu złych emocji przed meczem Polska – Rosja dzielą teraz rzeczywistość na „dobrych” kibiców, którzy znakomicie bawią się w strefach kibica i na stadionach i na „złych” chuliganów. I w zasadzie można by było zgodzić się z taką tezą, gdyby nie zachowanie polskich kibiców na Stadionie Narodowym w trakcie odgrywania hymnu Rosji.

Otóż od kilkunastu lat na polskich stadionach panuje wspaniałe i przepiękne, niepisane prawo, że w trakcie odgrywania hymnu reprezentacji rywala Polski nie tylko nie gwiżdże się, ale oklaskami wita reprezentację przeciwnika, jej kibiców i w ten sposób okazuje się szacunek dla barw narodowych rywala. Polska reprezentacja różne mecze rozgrywała: z Anglikami, z Niemcami, z Portugalią, Włochami i zawsze polscy kibice zachowywali się godnie podczas odgrywania hymnu. Pamiętam mecz Polska – Anglia na stadionie Legii, gdzie gniazdowy kibiców „Wojskowych” prowadził doping i pomimo bardzo napiętej atmosfery i wielkich emocji tego typu incydent nie miał miejsca.

Paradoks polega na tym, że na mecze reprezentacji Polski na EURO 2012 nie chodzą kibice zwani ultrasami, ani chuligani, bo sposób dystrybucji biletów to spowodował. Na mecze chodzą ci, którzy mieli szczęście wylosowania biletów oraz masa pracowników korporacji i firm, które w ramach premii i bonusa zapewniły im wstęp na mecze reprezentacji. Struktura kibicowska na meczach polskiej reprezentacji jest zupełnie inna niż na meczach Ekstraklasy, gdzie większość stanowią ultrasi.

Efekty antyrosyjskiego prania mózgu

Więc jakim cudem przy takiej strukturze kibiców na meczu Polska – Rosja, gdzie nie było kiboli, ani ultrasów, a ich miejsce zajął praktycznie ten sam target kibicowski, który uczęszcza na mecze siatkówki wygwizdano rosyjski hymn? Na meczu z Rosją nie było takiej struktury kibiców jaka jest na meczach polskiej Ekstraklasy. Byli „uczestnicy wydarzenia”, ciekawscy, celebryci, politycy, dziennikarze, zwycięzcy loterii, goście sponsorów i PZPN-u. Jakim więc cudem ci spokojni kibice dopuścili się takiego zachowania? Przecież hymn obcej reprezentacji przez tyle lat umieli uszanować nawet ci odsądzani od czci i wiary przez mass media ultrasi i kibole.

Otóż przeciętny biały kołnierzyk to odbiorca TVN, TVN24, Gazety Wyborczej, Newsweeka czy Wprost. Szkopuł w tym, że od ponad dwudziestu lat ci ludzie są poddawani przez duże media regularnej antyrosyjskiej „obróbce” informacyjnej, a w zasadzie dezinformacyjnej. Ileż to razy okładki tygodników i dzienników epatowały nas porównaniami prezydenta Rosji Władimira Putina do krwawego dyktatora czy wręcz Hitlera. W tej antyrosyjskiej retoryce szczególnie aktywne są gazety będące w ręku niemieckich koncernów prasowych.

Socjotechnika przekazu informacyjnego tych mediów polega na tym, że stosuje się prymitywny, aczkolwiek skuteczny instrument z arsenału socjotechniki propagandy jakim jest fear (strach). Manipulator – propagandzista nawołuje ludzi do poparcia pewnej idei, a alternatywą jest jakieś straszne wydarzenie, do którego rzekomo może dojść. Ludzie skłonni są poprzeć proponowaną przez manipulatorów – propagandzistów ideę właśnie ze względu na strach. Propagandzista kreuje sytuację tzw. oblężonej twierdzy i przekonująco odpowiada, iż zagrożenie nadejdzie z konkretnej strony, czy to kraju, nacji czy też grupy społecznej lub partii politycznej. W omawianym przypadku sugerowane zagrożenie ma być ze strony Rosji i Rosjan.

Socjologowie zgodnie twierdzą, że w każdym społeczeństwie jest duża grupa ludzi rzędu od 10 do 35 procent, którzy boją się obcych. W jednym kraju tymi obcymi np. na Słowacji są Romowie, w Belgii czy Francji Islamiści, a w Polsce są nimi Rosjanie, co w zasadzie, z punktu widzenia socjologicznego nie powinno dziwić biorąc pod uwagę ostatnie 300 lat relacji polsko – rosyjskich. I na tej „chorobie na Moskala” grają propagandyści strasząc Polaków rzekomym rosyjskim imperializmem. Ten mechanizm skutecznie działa i spora część Polaków daje się nabrać na te strachy pomimo tego, że Rosja to papierowy tygrys. Rocznie ubywa prawie milion Rosjan. Konia z rzędem temu, kto wskaże w historii choć jedno imperium, które wymierało. Jednakże socjotechnika propagandy nie odwołuje się do logiki i zdrowego rozsądku tylko do emocji i najniższych instynktów mas ludzkich. O negatywnym wpływie opisywanego powyżej zjawiska na polską politykę i gospodarkę pisałem w artykule „Niemiecka strategia i polskie, antyrosyjskie fobie, czyli przegrywamy gospodarczą batalię o Wschód” (http://diarium.pl/2012/03/niemiecka-strategia-i-polskie-antyrosyjskie-fobie-czyli-przegrywamy-gospodarcza-batalie-o-wschod/).

Stąd te gwizdy godne szowinistów, a nie cywilizowanych ludzi, którzy mówią o sobie „Europejczycy” i uzurpują sobie cywilizacyjną wyższość nad Rosją i Rosjanami. Paradoks i ironia losu polega na tym, że ci „młodzi, wykształceni z dużych miast” zachowali się podczas odgrywania hymnu Rosji jakby sami pochodzili z wielkiego stepu. I nieprawdą jest, że antyrosyjskie nastroje w Polsce podgrzewa tylko Prawo i Sprawiedliwość oraz związane z tą partią mass media. Oni są tylko medialną przystawką dla głównego antyrosyjskiego nurtu brylującego w największych mediach w naszym kraju.

Ot, wystarczy zerknąć na okładkę ostatniego wydania kierowanego przez Tomasza Lisa tygodnika „Newsweek”. Czemu służy taka okładka? Dlaczego Tomasz Lis pozwolił na wydanie akurat z taką okładką, która jest oczywistą aluzją do zaszłości historycznych w relacjach polsko – rosyjskich? Po co to granie na emocjach, których i tak było już za dużo w ostatnim czasie? Dlaczego redaktor naczelny „Newsweeka” pozwolił na to, co sam niejednokrotnie zarzucał w swoich programach telewizyjnych politykom: podgrzewanie nastrojów i niedobrych emocji?

Może odpowiedzi należy szukać w tym, co Tomasz Lis powiedział podczas jednej z debat na temat roli mass mediów w Polsce o swoich spostrzeżeniach odnośnie pracy w telewizji: „(…) Osoby jeśli są wystarczająco inteligentne, żeby pracować w telewizji, ale nie żeby ją oglądać. Nie możemy mówić poważnie, bo poważnie znaczy nudno. A nudno to te barany wezmą pilota i przełączą. Widz w Polsce wybaczy wiele, bardzo wiele, ale jednego nie wybaczy nigdy. Nigdy, przenigdy tego, żeby go traktować poważnie. (…) Nie ma pół miliona widzów – program znika. Ktoś powie: hipokryzja, walenrodyzm. Trzeba kombinować, trzeba manewrować. (…) Instynktownie to wyczuwałem. Nie zdawałem sobie sprawy, że będzie się tak szybko działo, że to chamstwo zaczęło galopować. Cham, głupiec i prostak to nie jest ktoś, kto się chowa, kto jest zażenowany. Kto ma tyle powodów do wstydu, że woli uciekać, być na zapleczu. Cham, głupiec, prostak to jest ktoś, kto jest w ofensywie. (…) Po co się uczyć tak jak Pan profesor, żeby zrobić karierę. Gulczas nie musiał. (…) Gdyby nie Internet to bym nie wiedział, że na świecie jest tylu kretynów. Panie profesorze, my się będziemy porozumiewali z łatwością, oni też się będą porozumiewali z łatwością. Tylko my z nimi i oni z nami nie będą mogli. Bądźmy szczerzy. My w tej salce i pewnie jest takich spotkań może z 70 w tym kraju, w 70 innych salkach w Polsce, to jest kompletny margines. Ludzie nie są tacy głupi, jak nam się wydaje. Są dużo głupsi” (fragment wystąpienia redaktora Tomasza Lisa w debacie 25 marca 2010 r., Stara Biblioteka UW, www.uo.uw.edu.pl/).

Straszak „ruskiego agenta”

Efekty takiej, a nie innej socjotechniki propagandy mediów masowych są takie, że każdy głos zdrowego rozsądku, aby Rosję traktować tak jak każdy inny kraj, aby patrzeć na nią jak na gospodarczego partnera, a nie wroga ginie w medialnym zgiełku, albo stawiający taki postulat zostaje okrzyknięty „ruskim agentem”. Pod tym względem funkcjonuje swoisty terror psychologiczny, który z zimną krwią i premedytacją wykorzystuje się w bieżącej polityce. Casus wicepremiera Waldemara Pawlaka jest tutaj nader wymowny.

Otóż gdy funkcję szefa resortu Obrony Narodowej pełnił Bogdan Klich, w Sejmie miało odbyć się głosowanie nad jego odwołaniem. Koalicjanci z PSL zapowiadali, że nie ma u nich dyscypliny partyjnej, a co poniektórzy posłowie tej partii twierdzili, że będą głosować za odwołaniem ministra Klicha. I nagle media podały informację, że służby specjalne mają mieć w posiadaniu kompromitujące materiały zawierające informacje na temat kontaktów wicepremiera Pawlaka z rosyjskimi specsłużbami. Na kolegium ds. służb specjalnych szef ABW Krzysztof Bondaryk miał przedstawić notatkę obciążającą wicepremiera z PSL.

Wyciek o tej rzekomej notatce o Pawlaku do mediów nastąpił z osławionego zespołu PR – owych doradców premiera Donalda Tuska, który – według informatorów wypuszczających przeciek do mediów – miał zwrócić się do wicepremiera o wyjaśnienie i był nieusatysfakcjonowany tymże wyjaśnieniem. Niektóre media połknęły haczyk i podały tę informację. Efekt? PSL zagłosował tak jak sobie tego życzyli koalicjanci z PO, a minister Klich piastował swoje stanowisko do końca kadencji.

Dorobienie gęby „ruskiego agenta” to modus operandi tych środowisk politycznych w Polsce, które mają zadanie torpedować każde zbliżenie i nawiązanie współpracy Polski z Rosją. Każdy kto nie agresywnie, a w duchu koncyliacji i współpracy mówi o kwestii relacji z Rosją jest narażony na zarzut „ruskiej agentury”. Wszak w Polsce jest spora grupa ludzi, którzy cierpią na „chorobę na Moskala” i są skłonni uwierzyć w tego typu „rewelacje” medialne.

Czego wystraszył się wicepremier Pawlak? Nie działalności agenturalnej, którą można między bajki włożyć. Wystraszył się etykietki „ruskiego agenta” i błota, które przylepiłoby się do niego. Trwającego latami procesu oczyszczania się przed absurdalnymi zarzutami i udowadniania, że nie jest wielbłądem. Tak działa terror psychologiczny „ruskiego agenta”, który skazuje człowieka na śmierć cywilną. Człowieka można zabić nie tylko fizycznie…

Podobna historia miała miejsce, gdy część mediów podniosła larum, że Gazprom chce w naszym kraju ufundować stypendia dla polskich naukowców. Wrzask był o to, że Rosjanie chcą uplasować swoją agenturę wpływu w ośrodkach eksperckich i akademickich. Najbardziej groteskowe w tym wszystkim było to, że zarzuty o „agenturę wpływu” płynęły ze strony mass mediów, które same są naszpikowane byłymi lub obecnymi stypendystami niemieckich, amerykańskich i brytyjskich fundacji.

Mass mediów Himalaje hipokryzji

Duże media o tym, że polscy kibice na Stadionie Narodowym wygwizdali rosyjski hymn nie wspominają, bo po pierwsze jest to teraz niepoprawne politycznie – wszak „źli” są tylko kibole. Publiczność na Narodowym to prawdziwa Europa i beau monde. Po drugie: to jest efekt antyrosyjskiej socjotechniki propagandy sączonej przez nie od ponad dwudziestu lat i dziennikarze mają tego świadomość, że wirus antyrosyjskich fobii dotknął znacznie szerszą część polskiego społeczeństwa niż twardy elektorat PiS.

Teraz dziennikarze uderzają w tony świętego oburzenia, ale sami ciężko zapracowali na to, aby Rosjanie na własne oczy (a niektórzy na własnej skórze) mogli się przekonać, że Polska tylko geograficznie leży w środku Europy. Gwizdy podczas hymnu Federacji Rosyjskiej są dowodem na to, że ci, którzy siebie nazywają „tolerancyjnymi, otwartymi i europejskimi” i z wyższością wypowiadają się o Rosji i Rosjanach sami mentalnie tkwią w cywilizacji Wielkiego Stepu. Duża w tym „zasługa” mass mediów.

Tomasz Formicki

za: http://diarium.pl/2012/06/mass-media-w-polsce-%E2%80%93-na-pierwszej-linii-podgrzewania-antyrosyjskich-fobii/

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Mass media w Polsce na pierwszej linii podgrzewania antyrosyjskich fobii”

  1. dobry artykuł 100% racji w nim w kwestii napuszczania na Rosję,Rosjan i wszystko co rosyjskie prze autorów i gazety zwłaszcza te w rękach zagranicznych,przede wszystkim niemieckich.

  2. Hehehe, w pracy rozesłałem link do tego artykułu, tytułując mejla w stylu „Dlaczego wykształciuchy wygwizdały ruski hymn?”. Reakcja była wprost alergiczna, :-).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *