Dlaczego należy świętować dzień kobiet?
Dzień kobiet jest świętem wpisującym się w paradygmat kontynentalny, a podważającym paradygmat talassokratyczny. Nie jest przypadkiem, że dzień kobiet pozostał do dziś świętem państwowym w wielu krajach, które wyłamywały się, lub do dziś wyłamują się, z liberalnego projektu globalistycznego, nie jest zaś obchodzony w żadnym z krajów anglosaskich. Świętowanie dnia kobiet wyróżnia te kraje, w tradycji których leży odrzucenie liberalnej globalizacji, światowej oligarchii kapitalistycznej i dominacji Stanów Zjednoczonych. Podtrzymywanie tradycji tego święta jest podtrzymywaniem oporu wobec projektu mondialistycznego.
Dzień kobiet jest w naszym kraju jednym z najsympatyczniejszych elementów dziedzictwa Polski Ludowej. Ośmieszyć to święto i zaniechać jego obchodzenia chcą środowiska „antykomunistyczne” i „niepodległościowe” takie jak PiS, Koliber, TFP-SKCh, UPR, czy Ruch Republikański. Reprezentują one w Polsce amerykański punkt widzenia i interesy bloku anglosaskiego. Są nad Wisłą piątą kolumną atlantyzmu i międzynarodowego liberalizmu. Stawiają sobie za cel zerwanie ciągłości historycznej narodu polskiego i zaszczepienie w naszym kraju liberalnego modelu anglosaskiego. Chcą odrzucenia i otoczenia pogardą dorobku naszych dziadków i rodziców, którzy własną myślą, pracą i wysiłkiem odbudowali po wojnie Polskę tak, jak możliwe to było w ówczesnych warunkach historycznych. Chcą zabrać kobietom ich święto, bo koliduje ono z wyznawanymi przez nich wartościami zachodnimi Wspólnota zasługująca na miano kulturalnej to jednak taka wspólnota, która szanuje dorobek pokoleń minionych i pielęgnuje te elementy dziedzictwa przeszłości, które zachować należy przez wzgląd na dobro nas samych i na dobro pokoleń, które nadejdą po nas. Nie pozwólmy zatem historycznym nihilistom spod wypłowiałych sztandarów spóźnionego o dwadzieścia lat „antykomunizmu”, mającym usta pełne demagogicznych „niepodległościowych” frazesów, by podeptali swoimi brudnymi buciorami goździk jaki chcemy wręczyć tego dnia naszym koleżankom.
Co współcześnie zagraża kobiecości?
Tradycja zachowuje żywotność, gdy w zmienionych okolicznościach zyskuje nowe sensy, dostarczając w ten sposób odpowiedzi na wyzwania stawiane wspólnocie przez proces historyczny. Tradycja, by nie zamienić się w muzealną gablotę z szacownymi ale bezużytecznymi reliktami przeszłości, musi zatem być stale uwspółcześniana i reinterpretowana. Takiej reinterpretacji wymaga też dzień kobiet, który powinien stać się symbolem celebracji pierwiastka kobiecego, w sposób właściwy wyzwaniom stwarzanym dla niego przez epokę ponowoczesną.
Tradycja tego święta wywodzi się z protestu imigrantek z Europy przeciwko wyzyskującym je jankeskim kapitalistom. Dzień kobiet wywodzi się zatem z buntu Europejek przeciwko chcącym je upodlić i wykorzystać jankesom. Jego sensem jest starcie europejskiego personalizmu z amerykańskim liberalizmem. Najważniejszym dziedzictwem ideowym protestów dających początek obchodom dnia kobiet jest przeciwstawienie europejskiej wspólnotowej solidarności amerykańskiemu indywidualistycznemu egoizmowi. To rozpoznawane w kulturach tradycyjnych normy moralne mają regulować stosunki międzyludzkie, nie typowy dla mentalności talassokratycznej imperatyw indywidualnego zysku. Człowiek jest osobą, nie ożywionym środkiem produkcji.
Problem, przeciwdziałanie któremu przez ruchy kobiece i pracownicze leży u podstaw dzisiejszych obchodów dnia kobiet, wciąż zagraża kobiecości. Rynek nie zna tożsamości płciowych. Jedyną uzasadnioną w ramach jego logiki klasyfikacją jest ta wskazująca konsumentów i producentów. Tożsamości płciowe stoją na przeszkodzie zwiększeniu wydajności produkcyjnej i wielkości konsumpcji, są zatem w świecie kapitalistycznym rugowane. Dla kapitalisty nie istnieją mężczyźni ani kobiety, nie istnieją mężowie ani żony, nie istnieją ojcowie ani matki – istnieją jedynie producenci i konsumenci. Moda „unisex” ma swoje źródło w wielkich kapitalistycznych korporacjach, a jej poprzednikiem były ujednolicające ubierających je robotników mundury pracownicze w wielkich fabrykach. Przyjmowanie przez kobietę roli córki, żony lub matki, podobnie jak przyjmowanie przez mężczyznę roli syna, męża lub ojca, jest dla kapitalisty przeszkodą w dogłębnej ekonomicznej eksploatacji każdego z nich. W gospodarce liberalnej, kapitalista posiadający nad pracownikiem władzę ekonomiczną, wymusza skutecznie rezygnację przez niego z ról płciowych.
Stąd, jeśli narzekamy na spadające współczynniki zawierania małżeństw i dzietności, wzrastające zaś współczynniki rozwodów i aborcji, wskażmy też współwinnych im uwarunkowań systemowych liberalnej gospodarki. Będą to zwolennicy neoliberalizmu, ekonomizmu i libertarianizmu. We współczesnej Polsce klasyfikują się tu między innymi Platforma Obywatelska, Twój Ruch, Polska Razem Jarosława Gowina, Ruch Republikański, UPR, Koliber i im podobne. Wszystkie te środowiska to szkodnicy i świadomi bądź mimowolni przeciwnicy kobiecości. Ruch kobiecy powinien zwrócić się przeciwko tej neoliberalnej i atlantyckiej hałastrze, wymiatając ją wraz z jej indywidualistyczną i antykobiecą ideologią.
„Mrocznym cieniem” modelu neoliberalnego jest kapitalistyczny hedonizm i rodzone przez niego zjawiska z pogranicza podziemia kryminalnego. Pornografia, permisywizm obyczajowy, prostytucja i wszechobecna nagość sprowadzają kobiety do roli obiektu seksualnego. Wszystko to jest ubocznym produktem pozbawionego regulacji prawnej, etycznej i kulturowej rynku. Liberałowie, postulując zniesienie takich regulacji, są współodpowiedzialni również za ich skutki uboczne. Komercjalizacja kobiecego ciała i aktu seksualnego jest prostą konsekwencją ideologii neoliberalnej i wolnorynkowej. Popierając idee liberalne, popiera się też prostytucję i podobne jej formy wyzysku. Wszyscy więc popierający liberalizm ekonomiczny, winni są też jego „mrocznym” konsekwencjom.
Formalną obronę libertyńskiej i permisywnej strony kapitalizmu spotyka się dość rzadko, jednak skrajni liberałowie – zarówno prawicowi, jak i lewicowi – niekiedy się jej podejmują. Pornografii bronił między innymi Zygmunt Kałużyński, a do dziś robi to Jerzy Urban. Rozwiązłością seksualną i obcowaniem z małoletnimi przechwalał się Janusz Korwin-Mikke. Do legalizacji pedofilii zachęcał w swych felietonach libertarianin, Jacek Sierpiński. Uprzedmiotowieniu kobiet w reklamie, w modzie, w przemyśle filmowym i teatralnym winni są sami jego animatorzy jak szukający taniej sensacji reżyserzy Jan Klata czy Krystian Lupa.
Zwalczanie pornografizmu i amerykańskiej popkultury powinno stać się celem zarówno środowisk tradycjonalistycznych, jak i kobiecych. Jawni zwolennicy prostytucji i pornograficznej strony kapitalizmu powinni zostać poddani towarzyskiemu i kulturalnemu bojkotowi. Obok koniecznych regulacji prawnych, działanie na rzecz odzyskania znaczenia przez erotykę, skomercjalizowaną i uprzedmiotowioną w kapitalizmie, wymagać będzie też presji społecznej. Libertynom takim jak wspomniani Urban, Korwin-Mikke lub krzywoprzysięzcom jak Rafał Ziemkiewicz i Kazimierz Marcinkiewicz nie powinno się podawać ręki. Dając 8 marca goździk znajomej kobiecie, warto wcześniej sprawdzić, czy nie ma się przypadkiem w domu materiałów porno, i w razie potrzeby, z okazji święta kobiet, się ich pozbyć.
Lustrzanym odbiciem permisywnego kapitalizmu jest jego kontestacja z pozycji lewicowo-liberalnego feminizmu. O ile liberalizm prawicowy redukuje kobiecość do elementów mających wpływ na wydajność ekonomiczną jednostki, o tyle liberalizm lewicowy postrzega kobiety głównie przez pryzmat ich wybranych cech anatomicznych, fizjologiczno-hormonalnych, emocjonalnych i seksualnych, domagając się na podstawie tego spaczonego obrazu dowartościowania bezwstydu, nieobyczajności, rozwiązłości, wulgarności, legalizacji dzieciobójstwa lub wprowadzenia praw dyskryminujących mężczyzn. Kobiecość nie jest tu postrzegana kompleksowo i holistycznie, przez odniesienie jej do jej inteligibilnych źródeł, lecz przez pryzmat kilku jej wybranych elementów, które oderwane od całokształtu natury kobiety, nie mogą być właściwie rozumiane. Takiej trywializacji i tym samym banalizacji kobiecości dopuszcza się dziś większość środowisk feministycznych, w ten sposób zapracowując na opinię o całym tym ruchu jako o antykulturowym i przeciwnym moralności. Skrajnym przykładem są w warunkach polskich tak zwany „marsz szmat” i chwalące się publicznie przeprowadzeniem aborcji Katarzyna Bratkowska, czy wcześniej Maria Czubaszek.
Innego rodzaju wyzwaniem dla kobiecości jest konserwatyzm. Rozpoznaje się na jego gruncie fakt zróżnicowania płci, jednak kobiecy gender definiowany jest przez konserwatystów w oparciu o kryteria nowożytne. Paradoksem konserwatyzmu jest to, że jest on za bardzo modernistyczny by być filozoficznie słusznym. Konserwatyzm na ogół stoi na gruncie obrony przedrewolucyjnego społeczeństwa nowożytnego. W przypadku konserwatyzmów krajów katolickich, uwydatnia to fakt, iż wychodzą one od wiodącej w katolicyzmie, mającej zaś charakter proto-nowożytny, filozofii tomistycznej. Katolicki konserwatyzm rzadko sięga w przeszłość dalej, niż do nowożytnego Soboru Trydenckiego oraz do proto-nowożytnego tomizmu i do proto-kartezjańskiej scholastyki. Stojąc więc na gruncie nowożytnego urządzenia społeczeństwa, nie potrafi uwolnić się od właściwego nowożytności wypaczenia kobiecego genderu i jego niedowartościowania. Konserwatyzm nie w pełni prawdziwie definiuje kobiecość i odbiera cechom kobiecym wartość wobec cech męskich. By uniknąć tego błędu, należy sięgnąć do przedhistorycznej przeszłości gatunku ludzkiego, czyli do społeczeństw archaicznych. Trzeba więc przejść od konserwatyzmu, do tradycjonalizmu, by w ramach tego ostatniego dotrzeć do kobiecego „arche”.
Dlaczego współczesny feminizm jest bezwartościowy?
W przypadku większości przedstawicieli współczesnych ruchów kobiecych mamy do czynienia z lewicowym wariantem liberalizmu, który po zaakceptowaniu komercjalnej logiki rynku w latach 90-tych, przyjął formy permisywne i hedonistyczne. Jako odrębna teoria polityczna, feminizm nie istnieje. Nie posiada bowiem własnej ontologii, oryginalnej metodologii, a u podstaw jego poszczególnych nurtów leżą pojęcia zaczerpnięte z bardziej dojrzałych kierunków myśli politycznej.
Feminizm tzw. „pierwszej fali” był w zasadzie tożsamy z liberalizmem i można go uznać za feministyczną perspektywę w obrębie liberalizmu. Po historycznym zwycięstwie liberalizmu, jego skrzydło najbardziej umiarkowane przesunęło się na pozycje sytuacyjnie konserwatywne i broniło społeczeństwa mieszczańskiego przed rozkładem i krytykującymi je kontestatorami. Odpowiadający mu nurt feminizmu broni dziś liberalnego kapitalizmu i równości kobiet wobec prawa, ale sprzeciwia się radykalnym postulatom innych nurtów feminizmu. Postulaty feministek prawicowo-liberalnych zostały w zasadzie zrealizowane ostatecznie w drugiej połowie XX wieku, tak więc zwolennicy tego nurtu zajmują dziś pozycje konserwatywne.
Na marginesie feminizmu prawicowo-liberalnego da się skądinąd zauważyć negatywny stosunek do kobiecości wskazany wcześniej jako postawa charakterystyczna dla neoliberalnego ekonomizmu. Kobiecość jest tu swego rodzaju bezużytecznym folklorem, historycznie przeterminowaną cepeliadą, stojącą na przeszkodzie awansu kobiet na drabinie płac i mierzonego nowoczesnymi kryteriami materialnymi statusu społecznego. Gdy prawicowy liberalizm triumfował w okresie reaganomiki i taczeryzmu w latach 80-tych, szerszą popularność zyskała figura oziębłej i nastawionej na wydajność i skuteczność ekonomiczną bizneswoman, co znajdowało między innymi wyraz w ówczesnej modzie kobiecej (szerokie i kanciaste ramiona żakietów, upowszechnienie spodni), a czego uosobieniem była sama Margaret Thatcher. Nurt konserwatywno-liberalny jest więc z zasady przeciwny kobiecości, a jego ideałem jest bezpłciowe społeczeństwo zuniformizowanych pracowników biurowych i biznesmenów.
Feminizm lewicowo-liberalny to perspektywa kobieca w obrębie lewego skrzydła liberalizmu, domagająca się rozciągnięcia liberalnej dowolności poza sferę czysto ekonomiczną i objęcia nim także obyczajów, religii, kultury, rodziny itp. Jego postulaty zrealizowane zostały w większości w latach 90-tych XX wieku, a wcześniej podczas tzw. rewolucji seksualnej. Wciąż jednak trwa dyskusja nad zasadnością przyjętych wówczas w zachodnich społeczeństwach rozwiązań, a permisywizm tej odmiany liberalizmu jest atakowany przez konserwatystów, stąd będący jego wariantem nurt feminizmu zachowuje nadal żywotność.
Kontestatorską postawę wobec współczesności zajmują zwolennicy feminizmu marksistowskiego. Przejął on społeczną ontologię i metodologię od drugiej wielkiej teorii politycznej nowoczesności, mianowicie od marksizmu. Feminizm marksistowski zachowuje do dziś potencjał krytyczny, ale jako wariant nowoczesnej teorii politycznej, zamiera wraz z nowoczesnością. Już same przemiany współczesnego kapitalizmu osłabiają jego siłę wyjaśniającą. Feministyczny wariant marksizmu jest dziś w ruchu feministycznym nurtem ulegającym powolnej marginalizacji, a liczba jego zwolenników się zmniejsza.
Rosnącą żywotność wykazuje natomiast feministyczny wariant postmodernizmu, postrzegający język i to, co zwolennicy tego nurtu uważają za konstrukty społeczne, za narzędzie dominacji i ucisku kobiet. Atak postmodernistów na nowoczesność posiada pewną wartość, ale relatywistyczna ontologia znacznie ją pomniejsza. Przykładem jest pojęcie płci społecznej (gender), mogące być potencjalnie użytecznym w wyjaśnianiu wielu zjawisk z zakresu socjologii płci, ale w interpretacji postmodernistów obarczone zabójczym dla niego „błędem humanizmu”, to jest założeniem o oderwaniu procesów społecznych od jakichkolwiek uwarunkowań niezależnych od samego człowieka, przez to zaś dających się swobodnie modelować. Założeniem humanizmu było radykalne przeciwstawienie sobie natury i kultury, człowieka i przyrody. Humaniści stawiali człowieka poza przyrodą i ponad nią, twierdząc że nie podlega rządzącym nią prawom. Ta teza została sfalsyfikowana przez współczesne nauki przyrodnicze i nie da się jej już dłużej bronić. Człowiek jest częścią przyrody, zaś kultura stanowi przedłużenie natury i nie może być jej przeciwna. Norma kulturowa przeciwna naturze jest kulturową dewiacją. W miejsce fałszywego paradygmatu humanistycznego należy zatem podstawić paradygmat ekologiczny. Ekologia jest zaprzeczeniem humanizmu. Paradygmat humanistyczny jest antropocentryczny, paradygmat ekologiczny zaś jest kosmocentryczny. Właściwa wizja człowieka musi widzieć go jako część kosmosu, tak więc ekologia musi zastąpić humanizm.
Dlaczego nowy feminizm musi zastąpić paradygmat nowoczesny paradygmatem tradycjonalistycznym?
Cały w zasadzie istniejący dziś ruch feministyczny jest wariantem modernizmu lub postmodernizmu, nie dostarczając tym samym rozwiązania kwestii kobiecej. Kwestia ta zaś istnieje, zarówno na poziomie społecznym, jak i filozoficznym. W znacznej mierze zniszczona, stłamszona lub zniekształcona przez modernizm zasada kobieca wymaga wydobycia jej ponownie spod ruin walącego się paradygmatu modernistycznego. Należy dotrzeć do kobiecego „arche” i zdefiniować na nowo w oparciu o nie kobiecy gender. Wyprawa w jego poszukiwaniu będzie tożsama z filozoficzną podróżą do źródeł i prapoczątków bytu. Zasada kobieca związana jest z tym, co mroczne i chtoniczne. Jej poznanie wymaga wyjścia poza ograniczenia arystotelesowskiej logiki i kartezjańskiego rozumu. Zwolennicy rekonstrukcji archaicznej kobiecości muszą odwrócić się plecami do światła oświeceniowego racjonalizmu, odrzucić właściwą nowoczesności symbolikę iluminacji i zwrócić się w kierunku motywów katabazy, zanurzenia w żywiole nocy, penetracji obszarów mroku, podróży do krainy ciemności. Kobiecość jest zasadą lunarną, a noc jest bardziej ontologiczna i metafizyczna niż dzień. Fundująca nowożytność racjonalistyczna filozofia męskiego logosu rozpościera zasłonę skrywającą wiedzę o prapoczątkach bytu. W nocy rozwiera się otchłań, zawierająca wiedzę na temat początków życia i świata. Zadaniem tradycjonalistycznej gnoseologii będzie zerwanie zasłony nowożytnego męskiego racjonalizmu, by uzyskać wgląd w ponadracjonalne pokłady wiedzy, do których dopuszczony jest ten, kto potrafi rozwinąć w sobie pierwiastek kobiecy, poznanie intuicyjne. Podróż w kierunku archaicznej kobiecości będzie ponownym zanurzeniem się w ciepłym i bezpiecznym mroku matczynego łona, będzie rytualnym powtórzeniem aktu narodzin, symbolicznym misterium odmładzającym duchowo człowieka. W średniowiecznym chrześcijaństwie hermeneutyka symbolu kobiecości widziała w nim niekiedy Mądrość Bożą. Wyjście poza nowożytny męski logos otworzy człowiekowi oczy na Mądrość Bożą i umożliwi mu jej kontemplację w zasadzie kobiecej, w której się ona odbija.
Ronald Lasecki
Antyliberalne tezy Red. RL sluszne, tylko ze: 1.Tomizm nie jest proto-nowozytny.Tomizm = wyciagniecie ostatecznych wnioskow z doktryny 4 przyczyn, ktora Nowozytnosc wlasnie neguje. 2.Ktatolicyzm nie polega na powracaniu do Soboru Trydenckiego, tylko na obecnosci calosci doktryny Chrystusa, a te ostatnia Chrystus sam uslyszal od Ojca, co jasno i afirmatywnie powiedzial i co zostalo zapisane w Ewangelii Sw.Jana.
Kiedy mężczyzna nic nie wiedział o swoim udziale w poczęciu (paleolit? Adam w Raju zdaje się niczego w tych sprawach nie rozumieć) to rzeczywiście „lunarna kobiecość” mogła mu „rozwierać otchłań 'wiedzy’ na temat początków życia i świata”. Spekulacje dzisiejszej psychologii ewolucyjnej są tu bardzo ciekawe, a dotyczą nawet kwestii, jak w umyśle powstaje znacznie np. znaczenie pojęć „przyczyna”, „życie”, „świat”. Kiedy się wszak dowiedział, dało mu to od razu poczucie władzy nad „ciemną rzeczywistością kobiecego bytu” a „ciemność kobieca” od razu nabrała negatywnych znaczeń. „Kiedy widzisz kobietę, pamiętaj, to diabeł! Ona jest swoistym piekłem!” (Pius II), „Kobieta jest istotą pośrednią, która nie została stworzona na obraz i podobieństwo Boga. To naturalny porządek rzeczy, że kobieta ma służyć mężczyźnie.” (św. Augustyn)”, „Kobiecie nie wolno mieszkać w pobliżu kościoła.” (Synod w Coyaca, 1050). Ale to nie chrześcijaństwo wypromowało ten negatywny obraz. Arystoteles rozprawia o „czynnej mocy” męskiego nasienia, czyli wygwizdanej przez nowożytność „przyczynie formalnej”, której tomizm jest „ostateczną konsekwencją”. Św. Tomasz przejmuje z dobrodziejstwem inwentarza poglądy przyrodnicze Arystotelesa m.in. na przyczyny, co prowadzi go zarówno do fałszywej fizyki (co nas tu nie interesuje) jak i fałszywej biologii: „Zarodek płci męskiej staje się człowiekiem po 40 dniach, zarodek żeński po 80. Dziewczynki powstają z uszkodzonego nasienia lub też w następstwie wilgotnych wiatrów”. Przyczyna formalna ma i dalsze konsekwencje: „Kobiety są błędem natury.. z tym ich nadmiarem wilgoci i ich temperaturą ciała świadczącą o cielesnym i duchowym upośledzeniu… są rodzajem kalekiego, chybionego, nieudanego mężczyzny… Pełnym urzeczywistnieniem rodzaju ludzkiego jest mężczyzna” (to dalej Akwinata). Tomizm nie jest dogmatem, jest tylko zaleceniem. Dogmatem jest tylko tomistyczne pojęcie duszy ludzkiej. Ale zostawmy wyciąganie ostatecznych wniosków z doktryny 4 przyczyn zainteresowanym. Niech tłumaczą czemu wnioski bliższe są fałszywe a ostateczne prawidłowe (cud, tylko taki świecki). Pan Lasecki ma rację pisząc o protonowożytnym charakterze tomizmu, czy scholastyce jako poprzedniczce nowożytności (tezy o zerwaniu ciągłości utrzymują obecnie jedynie najbardziej zatabaczeni humaniści) ale nie ma racji przeciwstawiając (kobiecą) intuicję i (męski) rozum, najwyraźniej w celu pozbycia się tego ostatniego. Rozum nie może działać bez intuicji a intuicja bez rozumu jest najczęściej błędna. Nie ma sensu przeciwstawiać „fundującej nowożytność racjonalistycznej filozofii męskiego logosu” i „ponadracjonalnym pokładom wiedzy, do których dopuszczony jest ten, kto potrafi rozwinąć w sobie pierwiastek kobiecy, poznanie intuicyjne|”.
Bardzo mi natomiast odpowiada pomysł „ucieczki do przodu” (zgodny zresztą z duchem doktryny o przyczynach celowych Akwinaty): „Człowiek jest częścią przyrody, zaś kultura stanowi przedłużenie natury i nie może być jej przeciwna. Norma kulturowa przeciwna naturze jest kulturową dewiacją. W miejsce fałszywego paradygmatu humanistycznego należy zatem podstawić paradygmat ekologiczny. Ekologia jest zaprzeczeniem humanizmu”. O. Bocheński OP zaciekle zwalczał humanizm i podkreślał, że współczesna nauka to nic innego jak nawrót do scholastyki. Św. Tomasz pisał: „Przed moralnością jest natura”. Oddzielenie wolności i natury dokonało się w XIV wieku. Ten psikus językowy jest swoistym paradygmatem nowożytności od Kartezjusza do Freuda. Jak zauważył p. Lasecki, został wysłany do lamusa przez nauki przyrodnicze, a filozoficznie rozmontowany przez II Wittgensteina. Zainteresowanym wzmiankowaną opozycją polecam znakomitą książkę „Małpy i filozofowie” Fransa deWaala. Rzecz zawiera „dwugłos” prymatologa i kilku filozofów na temat źródeł moralności. Teoria fasady (moralność to cienka, kulturowa otoczka, na zasadniczo a-moralnej naturze) ściera się z teorią matrioszki (moralność jest zakorzeniona w biologicznej naturze). DeWaal dowodzi, że teoria fasady jest kontrfaktyczna. Masa danych z innych nauk kognitywnych wspiera ten pogląd tak, że obecnie można go utrzymywać tylko w ramach bardzo dziwnej metafizyki.