Zacznę od przypomnienia nowej tezy wyjaśniającej przyczyny masowego ludobójstwa na ludności żydowskiej i słowiańskiej dokonanego przez Niemców w czasie drugiej z wielkich wojen XX wieku. Otóż zdaniem jednego z zachodnich historyków rzeczywistym celem tych działań było uzyskanie nadwyżki żywności niezbędnej dla prowadzenia wojny przez „Tysiącletnią Rzeszę”. Trzeba było wyżywić wielką armię (w sumie do 8 mln żołnierzy), bezproduktywnie przejadającą produkcję niezbyt wydolnego (a nawet niewydolnego) niemieckiego rolnictwa, zapewnić pokrycie przydziałów w systemie kratkowym dla dziesiątków milionów robotników (i ich rodzin) pracujących w fabrykach „Rzeszy” głównie dla potrzeb wojny oraz zapewnić dostatni stół całemu aparatowi produkcyjno-administracyjnemu tego państwa. Grabież żywności w państwach podbitych i głodzenie tzw. niższych ras nie było dostatecznie efektywne: trzeba było po prostu wymordować miliony „zbędnych podludzi” tylko dlatego, że ich uznano za „Żydów”, a Słowian należało zdegradować do poziomu wygłodniałych niewolników, którzy będą harować aż do (szybkiej) śmierci „dla dobra Wielkich Niemiec”.
Przypominam powyższą tezę (dla mnie odkrywczą w swojej prostocie) po to, aby uświadomić nam, współczesnym całość „spuścizny ideowej Wielkich Niemiec”. Wiem, że jesteśmy natrętnie przekonywani, że wraz za końcem tamtej wojny nastąpiła tam jakaś natychmiastowa metamorfoza: byli esesmani, funkcjonariusze rządzącej partii, członkowie rządzącej biurokracji oraz wielomilionowa rzesza bezpośrednich i pośrednich wykonawców wspomnianych wyżej zbrodni stała się w jednej chwili ludźmi przepełnionymi sympatią do (byłych) podludzi. Zapomnieli o pogardzie i nienawiści dla „gorszych ras”, a przede wszystkim (jakoby) obudziło się w nich sumienie i zaczęli żałować popełnionych zbrodni. Może ktoś w to wierzy (bo my, potomkowie ich ofiar mamy ponoć europejski obowiązek w to wierzyć), ale nie dajmy się ogłupić. Potępienie tzw. nazistowskiej przeszłości Niemców zostało im narzucone przez zwycięskich aliantów jako nowa poprawność, która jednocześnie była kluczem do przetrwania pod rządami trzech a potem czterech (dołączono Francję) wrogich mocarstw okupacyjnych.
Czy „denazyfikacja”, czyli masowa reedukacja kolejnych pokoleń urodzonych w podzielonych a następnie zjednoczonych Niemczech przynosiła jakieś trwałe rezultaty? Prawdopodobnie nie jest to takie proste: przykładowo kilkudziesięcioletni okres sowietyzacji Rosjan i innych narodów byłego Cesarstwa Rosyjskiego, prowadzonej w sposób wyjątkowo brutalny (również ludobójczy), nie uratował radzieckiej wersji komunizmu, który znikł wraz z rozwiązanym przed trzydziestu laty Związkiem Radzieckim. O skuteczności dwudziestoletniej indoktrynacji Afgańczyków w wykonaniu amerykańskim nie wspomnę – okazała się całkowicie nieskuteczna. Czy wyzwalające się dziś od amerykańskiej dominacji Niemcy również szybko odrzucą w sumie antynazistowską poprawność narzucaną im przed 75 laty? W końcu bez ciągłego napływu milionów nowych, już lepiej traktowanych quasi niewolników (czyli gastarbeiterów) również ich gospodarka nie mają szans przetrwania.
Gdy po ostatnich wyborach rządy w Niemczech przejmie na długo lewica, a zwłaszcza SPD, możemy z pewną dozą optymizmu patrzeć w przyszłość: socjaliści niemieccy nie byli rasistami, bo pogarda dla gorszych ras jest ideologią prawicową i konserwatywną. Socjaliści prędzej czy później doprowadzą do zbliżenia z Rosją – będzie to osią ich strategii. Oczywiście nie wypleniono pogardy dla Słowian i gorszych ras, ale będzie ona lepiej „opakowana”: będą używali okrągłych frazesów za którymi kryć się będą eksploatacja i asymilacja.
Jak się przed tym bronić? W pierwszej kolejności należy reaktywować Związek Polaków w Niemczech jako reprezentację naszej mniejszości narodowej, który powstrzyma proces germanizacji polskiej emigracji.
Witold Modzelewski
Kiedy Pan Modzelewski zajmie się odwalutowaniem Frankowiczów?
Frankowicze dobrze wiedzieli co podpisują, więc jestem przeciwna dopałacaniu do nich z naszych podatków Wiem co mówie, bo sama brałam kredyt we frankach.
Pan Modzelewski też doskonale wiedział czym brylował w okresie kampanii wyborczej z 2015…
(…)Prawdopodobnie nie jest to takie proste: przykładowo kilkudziesięcioletni okres sowietyzacji Rosjan i innych narodów byłego Cesarstwa Rosyjskiego, prowadzonej w sposób wyjątkowo brutalny (również ludobójczy), nie uratował radzieckiej wersji komunizmu, który znikł wraz z rozwiązanym przed trzydziestu laty Związkiem Radzieckim. O skuteczności dwudziestoletniej indoktrynacji Afgańczyków w wykonaniu amerykańskim nie wspomnę – okazała się całkowicie nieskuteczna.(…)
Tak się składa, że z rezimów taką pokazówkę jak Norymbergia to oprócz Niemiec miała tylko Japonia… a Japończycy nawet teraz wstydzą się nazywać lotniskowiec lotniskowcem.
Nic się nie zmienia, tylko opakowanie. Właśnie wkraczamy na ścieżkę wymordowania milionów ludzi, tym razem w imię ratowania planety przed zabójczym wydalaniem CO2, sternikiem, cóż za przypadek, Niemcy.
Do as: i to jest właściwa konkluzja, bo w polityce jak wiemy nie ma przypadków.
Oczywiście Śląsk Piastowski nie ma żadnego problemu z oddychaniem…