.
Świętowanie 27 kwietnia rocznicy powstania 14. Dywizji Grenadierów Waffen-SS „Galizien” („Hałyczyna”) jest już na Ukrainie od wielu lat nową świecką tradycją. Nie inaczej było w tym roku. Najbardziej hucznie świętowano oczywiście na zachodzie Ukrainy. We Lwowie odbył się „Marsz wielkości ducha”, zwany też „marszem wyszywanek” (tradycyjnych koszul ludowych)[1]. Natomiast w Iwano-Frankiwsku (Stanisławów) miał miejsce typowo nazistowski pochód z płonącymi pochodniami. Licznie uczestniczyli w nim członkowie Cywilnego Korpusu „Azow”, powiązanego ze zbrodniczym pułkiem ochotniczym „Azow” – taką współczesną dywizją SS-Galizien[2]. Co miały w tej sprawie do powiedzenia polskie media głównego nurtu? Nic. Nazyfikacja pomajdanowej Ukrainy jest faktem niewygodnym, więc się go w polskich mediach mainstreamowych nie zauważa.
Wiodące media do dzisiaj nie zauważyły, że dowódcą formacji „Azow” jest od 17 listopada 2014 roku Andrij Jewhenyłowycz Biłecki – kryminalista i lider neonazistowskiego Zgromadzenia Socjal-Narodowego oraz jego paramilitarmego ramienia Patriota Ukrainy (obie organizacje wchodzą w skład Prawego Sektora)[3]. Jest to kolejna niewygodna prawda, o której oficjalnie się nie mówi. Zwłaszcza, że do neobanderowskich formacji typu pułk „Azow” wielokrotnie pilelgrzymowali politycy obecnej partii rządzącej oraz dziennikarze „niezależnych” i „patriotycznych” mediów. Zamiast informacji na temat rzeczywistego charakteru takich formacji opinia publiczna w Polsce otrzymuje opowieści będące ich mniej lub bardziej otwartą gloryfikacją. Przykładem takiego przekazu informacyjnego jest chociażby artykuł „Pułk Azow – tarcza i miecz Mariupola”, autorstwa Marcina Gawędy, który przedstawia się jako absolwent UJ i publicysta wojskowy. Z tekstu tego dowiadujemy się szczegółowo o uzbrojeniu, jakim dysponuje „Azow”. Niestety autor już nie wyjaśnia skąd zbankrutowana Ukraina ma środki na takie uzbrojenie. Kto to finansuje? „Pułk Azow – pisze pan Gawęda – jako jednostka ochotnicza cechuje się wysokim morale. Ochotnicy braki w wyszkoleniu nadrabiają dobrym duchem bojowym, starają się także wdrażać taktyczne elementy podstawowego wyszkolenia wojskowego”[4].
Na temat „wysokiego morale” pułku „Azow” czegoś więcej możemy się dowiedzieć z zamieszczonego na You Tube filmu, który pokazuje jak członkowie tej formacji ukrzyżowali jeńca z Donbasu, a następnie podpalili go[5]. Zbrodnie popełniane przez neobanderowskie formacje ochotnicze są tematem tabu w polskich mediach. Od początku rewolty na Majdanie polska opinia publiczna jest regularnie dezinformowana. Ukrywa się przed nią to, co stanowi niewygodną prawdę. Przede wszystkim banderowskie oblicze Majdanu i zbrodniczy charakter naobanderowskich formacji zbrojnych. Prawie nie informuje się w polskich mediach o systematycznym łamaniu rozejmu mińskiego przez stronę ukraińską oraz o tym, że w Donbasie wciąż giną ludzie, zabijani w wyniku ostrzału prowadzonego przez siły ukraińskie.
Najbardziej jednak niewygodną prawdą dla polskich mediów jest to, że Majdan był najzwyklejszą „kolorową rewolucją”. Fakt ten zakłamuje się i ukrywa przed opinią publiczną najbardziej.
Majdan jako „kolorowa rewolucja”
Mechanizm „tradycyjnych” przewrotów politycznych, o których wiemy z historii, jest na ogół dobrze znany. Były to przeważnie gwałtowne zmiany istniejącej władzy lub niekiedy także ustroju społecznego. Na początku XXI wieku pojawił się nowy typ przewrotu politycznego, zwany „kolorową rewolucją”. Do pierwszych takich przewrotów doszło w Gruzji („rewolucja róż” w listopadzie 2003 roku) oraz na Ukrainie („pomarańczowa rewolucja” w listopadzie 2004 roku).
„Kolorowa rewolucja” charakteryzuje się tym, że jest kreowana z zewnątrz, przeważnie nie dąży do ustanowienia nowego ustroju społecznego, nie posiada spójnej ideologii, nie głosi żadnego pozytywnego programu społeczno-gospodarczego, a swe prawdziwe cele ukrywa pod hasłami walki o demokrację i prawa człowieka oraz budowy społeczeństwa obywatelskiego. Faktyczną władzę nad realizacją przewrotu sprawuje wąska grupa aktywistów, działająca na podstawie „zamówienia politycznego” i będąca rzeczywistymi beneficjentami „kolorowej rewolucji”. Do wywołania takiego przewrotu wykorzystuje się naturalne konflikty społeczno-polityczne, istniejące w każdym kraju, jednak są one tylko narzędziem do osiągnięcia w sposób bezwzględny i cyniczny celów, które nie mają nic wspólnego z deklarowanymi hasłami.
Rolę takiego narzędzia spełniają również niejednokrotnie skrajne siły polityczne, będące w opozycji do aktualnej władzy. Podczas „kolorowych rewolucji” na Ukrainie w 2004 i 2014 roku tą skrajną siłą polityczną, wykorzystaną do przeprowadzenia przewrotu, byli polityczni epigoni tzw. integralnego nacjonalizmu ukraińskiego. Wynikało to najprawdopodobniej stąd, że formacja neobanderowska jako jedyna spośród sił opozycyjnych na Ukrainie dysponowała sprawnymi i dobrze zorganizowanymi strukturami, w tym także terenowymi. Nie bez znaczenia było również to, że od zakończenia drugiej wojny światowej w Kanadzie i USA funkcjonowała silna emigracja postbanderowska, która nigdy nie odmawiała Zachodowi wsparcia o charakterze wywiadowczym i politycznym.
Inspirowani z zewnątrz organizatorzy „kolorowych rewolucji” z reguły nigdy nie reprezentują interesu narodowego, a przeważnie zawsze interesy ośrodków zagranicznych i zainstalowanej wewnątrz danego państwa „elity”. Wsparcie zagraniczne udzielane „kolorowym rewolucjom” ma zawsze swoją cenę i jest nią pełne podporządkowanie polityczne oraz gospodarcze danego kraju ośrodkowi zewnętrznemu, który przewrót organizował. Wobec takiego państwa zostają wdrożone mechanizmy rozwoju zależnego i zarządu zewnętrznego. Jest to możliwe dzięki temu, że społeczeństwo w nowej rzeczywistości znajduje się w szoku i nie potrafi skutecznie bronić ani majątku narodowego ani praw pracowniczych i socjalnych. „Kolorowe rewolucje” – zwłaszcza te, które określono mianem „arabskiej wiosny” – są typowym przejawem współczesnej polityki neokolonialnej, uprawianej przez USA, Wielką Brytanię i Francję w interesie wielkich korporacji międzynarodowych[6].
Mechanizm „kolorowych rewolucji” można podzielić na cztery etapy. W pierwszym tworzy się warunki do społecznych protestów i wystąpień. Mogą mieć one różne podłoże społeczno-polityczne i ekonomiczne. Najczęściej wykorzystuje się w tym celu faktyczne lub urojone dążenia władzy do stworzenia systemu rządów autorytarnych. Często używanym detonatorem protestów społecznych są zarzuty sfałszowania wyborów i łamania demokracji. Władzę stawia się w sytuacji, w której to ona musi udowodnić, ze nie łamie demokracji i nie dąży do autorytaryzmu. Napięcie społeczne jest budowane nie wokół określonego programu, ale wokół ogólnikowych haseł i emocji, przy czym ruch protestu kreuje się z pozycji „wyższości moralnej”.
W drugim etapie „kolorowej rewolucji” następuje ujawnienie formalnych przywódców. Angażowane są w jej poparcie „autorytety moralne” w kraju i za granicą, aktorzy, sportowcy i wszelkiego rodzaju celebryci. Wykorzystuje się różne siły polityczne, w tym najbardziej skrajne. Celem takiego działania jest eskalacja rewolty, by wymusić na władzy określone ustępstwa, które będą przedstawiane jako dowód jej słabości i przyznania się do winy. Kreatorzy rewolty dążą do takiej eskalacji napięcia i wzajemnej agresji, że porozumienie stron nie jest już możliwe. Władza zostaje postawiona w sytuacji bez wyjścia: jeżeli ustąpi – skompromituje się w oczach nawet swoich zwolenników, jeżeli nie ustąpi – zostanie przedstawiona w kraju i za granicą jako opresyjny i antyspołeczny „reżim”.
Etap trzeci to otwarta konfrontacja i próba sił, mająca niejednokrotnie krwawy przebieg. Bardzo istotne na tym etapie jest przechwycenie przez kierownictwo rewolty kontroli nad resortami siłowymi. Niejednokrotnie dochodzi do przekupywania prominentnych funkcjonariuszy tych resortów i polityków dotychczasowej władzy. Jeśli to się nie uda ma miejsce eskalacja działań, która zwykle kończy się walkami zbrojnymi. Często kierownictwo rewolty ucieka się do prowokacji i morderstw, w tym własnych ludzi, co miało miejsce m.in. podczas „rewolucji godności” w Kijowie. Jednocześnie opinia publiczna, zszokowana rozwojem wydarzeń, domaga się zakończenia przemocy. Wtedy powstaje sytuacja, w której już można doprowadzić do ustąpienia dotychczasowej władzy.
Czwarty etap „kolorowej rewolucji” – w wypadku jej zwycięstwa – oznacza przechwycenie władzy przez „rewolucjonistów”. Ujawnione zostają wtedy rzeczywiste powody przewrotu, jak np. nieograniczona penetracja danego kraju przez obcy kapitał, powszechna prywatyzacja strategicznych gałęzi gospodarki itp. Dokonuje się to oczywiście pod ogólnikowymi hasłami „demokratyzacji”, „reform”, czy „integracji europejskiej” – jak w przypadku „rewolucji godności”. Siły zewnętrzne, które sfinansowały i wsparły „kolorową rewolucję” wystawiają podbitemu państwu swój rachunek. Nad jego uregulowaniem czuwa marionetkowy rząd, który jest słaby, uzależniony od ośrodków zewnętrznych i szybko traci poparcie społeczne. Jego przedstawiciele w pierwszej kolejności stają się beneficjentami powszechnej korupcji oraz „reform”, polegających na grabieży majątku narodowego. Jeżeli próba sił pomiędzy dotychczasową władzą a „rewolucjonistami” nie doprowadzi do jej szybkiego ustąpienia, „kolorowa rewolucja” zwykle przeradza się w krwawą i długoletnią wojnę domową. Widać to doskonale na przykładzie trwającej od 2011 roku wojny w Syrii[7].
Z tym wszystkim mieliśmy do czynienia również w wypadku „rewolucji godności” na Ukrainie. Doszedł tam jeszcze kolejny, dotąd szerzej nieznany element – tj. bezpośrednie i jawne wsparcie polityczne z zewnątrz. Na kijowski Majdan – by podburzać tłumy do obalenia legalnej władzy – pielgrzymowali czołowi funkcjonariusze Unii Europejskiej, wielu polityków zachodnioeuropejskich i amerykańskich oraz pierwszy garnitur polityków polskich z PO i PiS.
Państwo pod zarządem zewnętrznym
Nazyfikacja Ukrainy nie jest wcale najbardziej brzemiennym w skutkach rezultatem Majdanu. Do takich należą oligarchizacja oraz bezpośrednie poddanie Ukrainy zarządowi zewnętrznemu. Rewolta kijowska wyniosła do władzy oligarchów, z których najważniejsi – Poroszenko i Kołomojski – podzielili się władzą i strefami wpływów. Były minister spraw wewnętrznych Ukrainy, Witalij Zacharczenko, stwierdził że „szereg ukraińskich oligarchów planowało przejęcie władzy w państwie i właśnie w tym celu w kontrolowanych przez nich mediach w 2013 roku prowadzono aktywną propagandę konieczności podpisania umowy o stowarzyszeniu Ukrainy z Unią Europejską”[8]. Oligarchowie stali się beneficjentami przewrotu, ale faktyczna władza znalazła się w rękach sił zewnętrznych, na których zamówienie przewrotu dokonano.
Ekspozyturą tych sił stał się rząd Jaceniuka, a zwłaszcza jego drugi skład powołany 2 grudnia 2014 roku. Kluczowe resorty społeczno-gospodarcze objęli wówczas ludzie przysłani z zagranicy: Aivaras Abromavičus (ministerstwo gospodarki i handlu), Natalie Ann Jaresko (ministerstwo finansów), Aleksandr Kwitaszwili (ministerstwo zdrowia) lub silnie związani z międzynarodowymi korporacjami: Arsen Awakow (ministerstwo spraw wewnętrznych), Ołeksij Pawłenko (ministerstwo polityki rolnej), Andrij Pywowarski (ministerstwo infrastruktury) i sam premier Arsenij Jaceniuk.
Ten międzynarodowy zespół uzupełnił na stanowisku gubernatora Odessy były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili – ścigany przez gruzińską prokuraturę międzynarodowym listem gończym za przywłaszczenie środków budżetowych i pozbawiony w związku z tym gruzińskiego obywatelstwa.
Wiodące polskie media nigdy szerzej nie informowały opinii publicznej o tym jaki charakter miała „reformatorska” działalność rządu Jaceniuka i jak to się stało, że od jesieni ubiegłego roku próbowano go kilkakrotnie odwołać. Opinii publicznej w Polsce nigdy uczciwie nie poinformowano o tym, że pod administracją rządu Jaceniuka Ukraina znalazła się w stanie bankructwa i dlaczego do tego doszło. Zamiast tego karmiono opinię publiczną różnymi banałami i zachwytami nad władzami pomajdanowej Ukrainy.
Dopiero po odwołaniu rządu Jaceniuka onet.pl napisał: „Nowy rząd Ukrainy nie będzie tolerował korupcji i uczyni wszystko dla stabilizacji i rozwoju państwa – oświadczył w parlamencie w Kijowie Wołodymyr Hrojsman, kandydat na szefa rządu”[9]. Korupcja na Ukrainie? A skąd się wzięła? Przecież podobno budowano tam demokrację i nowoczesną gospodarkę.
Opinia publiczna w Polsce nie dowiedziała się również o okolicznościach odwołania gabinetu Jaceniuka, czyli o związku przyczynowo-skutkowym pomiędzy jego dymisją a serią wizyt w Kijowie przedstawicieli amerykańskich władz, w tym asystentki Departamentu Stanu USA Victorii Nuland. Ulubieniec polskich mediów Arsenij Jaceniuk nagle tak po prostu zniknął, niczym narkom Jeżow po swojej egzekucji ze znanego zdjęcia ze Stalinem, i nikt nad Wisłą tego nawet nie skomentował.
Niestety nie ma szans, by dowiedzieć się z polskich mediów czegoś więcej na temat nowego premiera Ukrainy, zaprzysiężonego 14 kwietnia br. Nikomu w tych mediach nie przyszłoby do głowy podać, że nowy premier ma żydowskie pochodzenie. Informowanie o takiej sprawie uważa się w zjednoczonej i demokratycznej Europie z jakichś dziwnych powodów za niedopuszczalne. O wiele jednak ciekawsze byłoby, gdyby demokratyczne media raczyły wyjaśnić jak to się stało, że Wołodymyr Hrosjsman będąc z zawodu ślusarzem przez wiele lat zajmował stanowiska dyrektorskie w dwóch przedsiębiorstwach handlowych w Winnicy, a następnie był sekretarzem rady miejskiej i merem Winnicy, by wreszcie w wieku 36 lat awansować na przewodniczącego parlamentu i na koniec szefa rządu. Kto stał za tą iście napoleońską karierą winnickiego ślusarza? W języku środowisk kryminalnych tego typu osobę zajmującą takie stanowiska nazywa się „słupem”.
Hrojsman jest człowiekiem Poroszenki i wcale tego nie ukrywa. Większość ministrów jego gabinetu to ludzie młodzi, także powiązani z Poroszenką lub międzynarodowymi korporacjami. Np. minister finansów Ołeksandr Danyluk był w przeszłości pracownikiem amerykańskiej firmy konsultingowej McKinsey&Company, zarządzał funduszem inwestycyjnym oraz pełnił funkcję dyrektora tzw. organizacji pozarządowej, przygotowującej liberalizację i prywatyzację ukraińskiej gospodarki.
Nie brakuje też w nowym rządzie banderowców. Należy do nich m.in. aktor Jewhen Nyszczuk (minister kultury) – znany z roli w propagandowym filmie „Zalizna sotnia” (2004), gloryfikującym Ukraińską Powstańczą Armię i zakłamującym jej historię.
Utworzenie rządu Hrojsmana wieńczy proces przekształcania Ukrainy w państwo pod zarządem zewnętrznym. Rząd ten stawia sobie za cel zintensyfikowanie neoliberalnych „reform”, czyli przekazanie ukraińskiej gospodarki w ręce miejscowej oligarchii i międzynarodowych korporacji, co było rzeczywistym celem „rewolucji godności” z 2014 roku. Działalność rządu Hrojsmana na tym polu będzie bezpośrednio nadzorował Leszek Balcerowicz. Początkowo to Balcerowicz, a nie Hrojsman był typowany na stanowisko premiera[10]. Ze względów taktycznych zdecydowano jednak, że były polski wicepremier będzie kierował rządem Ukrainy z tylnego siedzenia jako doradca prezydenta Poroszenki i jego osobisty przedstawiciel przy premierze Hrojsmanie[11]. Wraz z byłym wicepremierem Słowacji Iwanem Mikloszem będzie też kierował zespołem międzynarodowych doradców[12]. Balcerowicz zabrał się do pracy ostro. Jeszcze przed przybyciem do Kijowa zapowiedział „restrukturyzację i prywatyzację” firm państwowych, czyli ich likwidację i przekazanie w ręce ukraińskiej i międzynarodowej oligarchii[13].
Aplikowane Ukrainie „reformy” są jeszcze bardziej drastyczne niż terapia szokowa Balcerowicza w Polsce sprzed 25 lat, o czym świadczą m.in. ciągłe podwyżki cen nośników energii w tym kraju i ogromna pauperyzacja tamtejszego społeczeństwa. To lepiej nam wyjaśnia dlaczego podczas przewrotu na Majdanie posłużono się neobanderowcami i dlaczego odgrywają oni tak ważną rolę w tamtejszych strukturach siłowych oraz czemu ma służyć państwowa gloryfikacja OUN-UPA. Jest to konieczne dla pacyfikacji oporu społeczeństwa w obliczu trwającej od 2014 roku terapii szokowej. To nie domniemany imperializm Rosji, ale właśnie opór społeczny wobec przewrotu kijowskiego i terapii szokowej doprowadził do secesji Krymu i Donbasu oraz krwawych wydarzeń w Odessie 2 maja 2014 roku. W drugą rocznicę tej tragedii do Odessy skierowano celem pacyfikacji ewentualnych protestów właśnie neobanderowski pułk „Azow”[14]. Ukraińska i międzynarodowa oligarchia doszły do wniosku, że w zdobyciu i utrzymaniu władzy na Ukrainie oraz pacyfikacji oporu społecznego wobec „reform” nie pomoże im lepiej nikt inny niż banderowcy i neonaziści. Dlatego wyciągnięto ich z niebytu. Po raz pierwszy podczas „pomarańczowej rewolucji” w 2004 roku.
Bohdan Piętka
[1] Marsz na cześć SS-Galizien we Lwowie, www.kresy.pl, 29.04.2016. [2] Ukraińscy nacjonaliści uczcili zbrodniarzy z SS-Galizien, www.kresy.pl, 29.04.2016. [3] Standardy NATO w pułku Azow? W Kijowie ruszyła pierwsza „NAT-owska” szkoła sierżantów, www.kresy24.pl, 18.04.2016. [4] M. Gawęda, Pułk Azow – tarcza i miecz Mariupola, www.defence24.pl, 25.02.2015. [5] Rezuny z banderowskiego batalionu Azow ukrzyżowali powstańca i podpalili go, www.youtube.com, 25.04.2015. [6] B. Piętka, Rekolonizacja Libii i Syrii, „Polityka Polska” nr 7, Warszawa 2015, s. 69-82; P. Henzel, Nieznane kulisy wojny w Libii. W USA ujawniono poufne wiadomości, www.wiadomosci.onet.pl, 18.01.2016; Od pięciu lat propaganda medialna karmi nas kłamstwami w sprawie Syrii, www.mediumpubliczne.pl, 13.10.2015. [7] R. Starosielec, Mechanizmy i istota „kolorowych rewolucji”, „Polityka Polska” nr 2 (10), Warszawa 2016, s. 75-78. [8] Były szef MSW Ukrainy: w 2013 roku oligarchowie planowali zdobycie władzy, www.pl.sputniknews.com, 22.11.2015. [9] Ukraina ma nowego premiera, www.wiadomosci.onet.pl, 14.04.2016. [10] „Ukraińska Prawda”: Leszek Balcerowicz może zostać premierem Ukrainy, www.wiadomosci.onet.pl, 7.03.2016. [11] Nie tylko Balcerowicz. Jak obcokrajowcy doradzają Ukrainie, www.polskieradio.pl, 28.04.2016. [12] Leszek Balcerowicz doradcą rządu Ukrainy ds. reform, www.polskieradio.pl, 22.04.2016. [13] Leszek Balcerowicz w rządzie Ukrainy: potrzebny program restrukturyzacji firm państwowych, www.polskieradio.pl, 25.04.2016. [14] Pułk Azow zabezpieczy Odessę w majowe święta, www.kresy.pl, 29.04.2016.
iekawym jest, jakież-to organizacje, legalnie działające na terenie RP, zbierają pieniądze dla grup w rodzaju Pułku Azow. Oficjalnie mawia się, że „na buty i śpiwory”. Ale, nawet jeśli, to pieniądze zaoszczędzone „na butach i spiworach”, można wydać np. na amunicję. W każdym razie, ciekawa byłaby lista, najlepiej PEŁNA, sponsorów z terenu RP. Jeśli kiedyś dojdzie do „rzezi wołyńskiej BIS”, bedzie wiadomo, komu ją, posrednio, zawdziączamy. Może wwczas niektórzy z obecnych sponsorów, będą mówić o współczuciu dla ofiar, nawoływać do miłosierdzia i wybaczenia krzywdzicielom, powoływać się jak to oni „zawsze z polskim narodem”.