.
Rywalizacja piosenkarzy w ramach konkursu Eurowizji dotychczas mnie nie interesowała. Uważałem to wydarzenie za tandetne artystycznie, gdzie przerost formy nad treścią i rezygnacja wszystkich wykonawców ze śpiewania w ojczystym języku jeszcze tę tandetę powiększał. Ten przerost formy, to entourage poprawności politycznej.
Jednak będę chyba musiał zacząć interesować się tym konkursem, bo okazało się, że tegoroczny stał się wydarzeniem bardziej politycznym niż muzycznym. O zwycięstwo rywalizowali Rosjanie i Ukraińcy, a na zapleczu polityczne koalicje kto z kim przeciwko komu. Rosja ma złą prasę w Europie, więc jej przedstawiciel wygrać nie mógł. Wygrać musiała przedstawicielka Ukrainy, bo i piosenka, i fakt, że jest Tatarką składały się na to, żeby pokazać Rosję jako agresora. Udało się.
A jak na tle tej polityczno – muzycznej rywalizacji wypadła Polska? Jak zwykle słabo. W zasadzie nie poparł nas nikt z tych, na których poparcie liczyliśmy. Nie pomogło również, że reprezentant Polski spełniał zewnętrznym wyglądem obowiązujące trendy, czyli wyglądał na płeć nieokreśloną. Nie poruszyło to krajów poprawnych politycznie. W głosowaniu znowu strona polska zachowała się po frajersku. Najwięcej punktów przyznano Ukrainie i to było zgodne z antyrosyjską linią rządu. Niestety strona ukraińska nie dała żadnego punktu Polsce. W zasadzie co się dziwić i narzekać. Przegrywamy coraz więcej w Unii Europejskiej, to dlaczego mamy coś wygrać na konkursie Eurowizji?
A Państwo uważacie, że na tym konkursie było więcej muzyki, czy polityki?
Andrzej Szlęzak
Plastikowego kiczu.
Polska mogłaby wygrać, gdyby wystawiła zakonnice w ciąży opiewające swój lesbijski związek.
Nic z tego. Musiałyby na żywo kopulować z biseksualym kozłem GMO.
albo z kudłatym, koniecznie tatarskim, konikiem.
Polska wygrałaby, gdyby uskuteczniała „na zapleczu polityczne koalicje kto z kim przeciwko komu”. Szpak był 3. głosami widzów, i przedostatni (na 26 startujących) głosami jury poszczególnych krajów. Można oczywiście powiedzieć: nic to, plastikowy kicz; ale dla ludzi TO WAŻNE, bo z tego co zauważyłem, to wszyscy moi znajomi oglądali. A w wielu państwach (Skandynawia, Irlandia) to prawie sport narodowy. Warto polobbować w nawet tak błahej z pozoru sprawie.
@Piotr.Kozaczewski – Pana postulaty poparłoby na bank pan-Europejskie jury, a głosy liczą się w proporcji fifty-fifty: jury-telewidzowie. Z tym , że nie można glosowac na swój kraj, a Polska ma liczną „diasporę”. Wątpie, żeby Polacy na emigracji poparli to, o czym Pan pisze:) ( mam nadzieje, że się nie mylę)
A mi się marzy, żeby takie konkursy były całkowicie apolityczne;). I żeby w ogóle jak najwięcej dziedzin życia było w miarę możności jak najbardziej odpolitycznionych. Żeby zwykły obywatel mógł jeśli tylko chce swoja styczność z państwem ograniczyć do płacenia podatków itp., przy czym te podatki byłyby zrozumiałe i przewidywalne i znośne (tak się akurat składa, że u mnie w pracy kilka osób dostało zwrot podatku, reszta nie, pomimo że przedstawili te same dokumenty – różne urzędy skarbowe -różne interpretacje). Ja tam spokojnie mogę się zajmować innymi rzeczami i polityką bym się w ogóle nie zainteresował gdyby nie absurdy, jakie się spotyka na co dzień.
„Wątpie, żeby Polacy na emigracji poparli to, o czym Pan pisze:) ” – Z drugiej strony, gdy dwa lata temu występował(a) Muszelka Kiełbasa (wiecie panowie, kogo mam na myśli), to publiczność (europejska) głosowała zgodnie z zasadami hm „polityczności”, że tak powiem. Nie wiem, czy to przypadek, czy rezultat jakiejś „tresury politycznej” czy też rzeczywiście akurat to podobało się najbardziej.
Ja nie wiem czy te głosy telefioniczne są takie pewne. Rząd Tuska rozważał teoretycznie cofnięcie zegara, żeby pożądany inwestor zwyciężył. Niestety trudno zrobić apolityczny konkurs według klucza narodowego. Eurowizja miała dla mnie sens, gdy chciałem posłuchać brzmień innych języków. Może ktoś powinien zorganizować aletenatywny konkurs z obowiązkiem śpiewania w językach narodowych i bez dziwactw? Czynnik sympatii narodowej też da się pokonać, bo wystarczy wyliczyć odchylenie wynikające w poprzednich latach, które było w Grecji na rzecz Cypru w stosunku do głosów na Cypr z innych krajów i o tyle korygować głosy Greckie dla Cypu w dół. Niestety trudniej jest skorygować postępujące zidiocenie społeczeństw europejskich, bo tego algorytm nie wyeliminuje.
Wydaje mi się, że próbować korygować sympatie narodowe czy tp. nie warto, czy też nawet nie ma sensu. To naturalne, że coś takiego występuje. Głosy telewidzów chyba po prostu należy zostawić takie, jakie są (nawet jeśli będzie po nich widać postępujące zidiocenie, trudno, to nie był żaden konkurs „kultury wysokiej”). I tak było widać ogromna różnicę w głosowaniu jury i telewidzów (przynajmniej w przypadku M. Szpaka, reszty nie śledziłem).
Nie twierdzę, że telewidzowie są mądrzy i wybierają dobrze (wspomniana Kiełbasa wygrała, o ile pamiętam, także głosami widzów – choć sam przyznam, ze ten ktoś ma głos lepszy niż Szpak). Twierdzę, że jury składające się z przedstawicieli telewizji publicznych poszczególnych krajów zawsze wybiera wg klucza politycznego i polityczno-poprawnego. Nie jestem pewien, czy oni w ogóle tych piosenek słuchają. Sam Konkurs jest o tyle ciekawy, że pokazuje jak to jest z demokracja i stosunkiem elit do tejże. „Lud pracujący(i niepracujący) miast i wsi” coś tam, owszem, może, ale nie tyle, żeby to mogło coś istotnego zmienić. Pokazuje też, jak się ten lud tresuje przez przykład i tworzenie możliwych do przyjęcia alternatyw. Swoją drogą, ciekawe, czy „ONI” czegoś w ten sposób nie testują?
🙂 https://www.youtube.com/watch?v=uJIlDWkmzNM