Jeden z głównych komunistycznych sloganów głosił, że w ramach postępów rewolucji zaostrza się walka klas. Wygląda na to, że tą samą zasadę twórczo rozwija – cóż za paradoks – środowisko smoleńskie. Jest to jednak zasada nieco zmodyfikowana, bo w tym przypadku, im dalej od tego smutnego faktu, tym podlega on intensywnej sakralizacji. Sakralizacji jednak dosyć pogańskiej, ale w którą niestety coraz bardziej angażowany jest kult katolicki.
Przykład na to niewłaściwe zjawisko to między innymi przypadek bydgoski. Otóż jak donosi jeden z tamtejszych portali, w dniu 10 lipca tego roku, w bydgoskim kościele Jezuitów nie tylko odprawiono za ofiary smoleńskie Mszę świętą z okazji kolejnej miesięcznicy – to chwalebne – ale też celebrans owej liturgii sprawował ją w specyficznym ornacie. Ornat ten ufundował bowiem lokalny Klub Gazety Polskiej. Szatę najpierw uroczyście przekazano celebransowi, który ją następnie poświęcił, przywdział i przystąpił do sprawowania liturgii (stosowny link do owego portalu, z filmem z tego zdarzenia, można znaleźć tutaj.
W incydencie tym nie było by może nic bulwersującego, gdyby nie jeden, drobny fakt. Oto bowiem „na plecach” owego ornatu znajdujemy zaskakujący napis: „Katyń 1940 – Smoleńsk 2010”. Przyznam szczerze, zaniemówiłem, gdy to zobaczyłem. Często bowiem słychać – w większości nieuzasadnione głosy – że duchowni mieszają się do polityki. Zwykle jednak dotyczy to jakiś wypowiedzi czy kazań. Tutaj jednak jest inaczej. Dużo gorzej. Tutaj z liturgii – źródła i szczytu życia Kościoła – uczyniono najzwyklejszy instrument politycznego sporu. Uczyniono to co prawda przed wygłoszoną przez arcybiskupa Józefa Michalika opinią o katastrofie smoleńskiej, ale nawet w tym momencie jasne było, że taka sytuacja jest absolutną instrumentalizacją katolickiego obrzędu. Wstrząsające…
W tej sytuacji zdecydowałem się zareagować i w dniu 20 sierpnia tego roku skierowałem do przełożonego prowincjalnego jezuitów jak i do biskupa bydgoskiego stosowne listy, prosząc o zajęcie stanowiska w tej sprawie (link do tych pism jest dostępny tutaj). Nie może być bowiem tak, by krzykliwe, a ostatnio i ostro antykościelne środowisko Gazety Polskiej czyniło sobie z katolickiego kultu kolejne narzędzie politycznej rozróby. Rozróby, będącej jedynym sensem i motywem jego istnienia.
A owemu nieszczęsnemu celebransowi, jako materiał do wieczornej, klasycznej jezuickiej medytacji, polecam słowa arcybiskupa Michalika z głośnego wywiadu dla KAI:
„Co do tego konkretnego pytania: po pierwsze powiedziałbym, że człowiek mądry w takiej sytuacji opiera się na faktach a nie na teoriach, zaś człowiek sumienia rozważa każde słowo i troszczy się, aby nie naruszało prawdy. Żeby o kimkolwiek, największym nawet wrogu, powiedzieć tak mocne słowa, trzeba znać fakty, mieć pewność. Tymczasem tej pewności nie ma. Dlatego ci, którzy posługują się takimi teoriami i hasłami robią sobie i tragedii smoleńskiej największą szkodę! I to trzeba im powiedzieć: robią krzywdę tragedii smoleńskiej, bo na tym etapie trzeba ograniczyć się do poszukiwań i badań. Można mieć postulaty, żądać powołania takich czy innych międzynarodowych komisji i dochodzeń, ale dopóki nie przyniosą one efektów, nie wolno używać zbyt mocnych słów, bo w ten sposób robi się krzywdę prawdzie i w niewłaściwą stronę ukierunkowuje się ból osób oraz myślenie całego społeczeństwa”.
Drogi Ojcze! Naprawdę warto je głęboko przemyśleć!
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw