Papież: chluba i kłopot

Mój tekst miał być polemiką z refleksjami Katarzyny Wiśniewskiej („Serdak z papieża”, Gazeta Wyborcza, 7-8 maja 2011). Po zastanowieniu doszedłem jednak do wniosku, że będzie to raczej garść spostrzeżeń o polskim problemie z Janem Pawłem II. O papieżu, który jest największą chlubą, ale i największym kłopotem rodaków. A zwłaszcza Kościoła – rozumianego hierarchicznie.

 

W swoim artykule Wiśniewska patrzy na Kościół w Polsce jakby z zewnątrz. Jak na zjawisko społeczne. Ocenia charyzmę Jana Pawła II, deklaruje, że nie interesuje się jego encyklikami i cieszy się, że nowy błogosławiony nie był urzędnikiem. Mam  odmienne zdanie. Papiestwo to przede wszystkim urząd. I przez ten pryzmat należy oceniać każdy pontyfikat. Ci którzy go piastują, mają różne charaktery. Różną charyzmę. Tylko przez pryzmat „efektów sprawowania urzędu” można więc dokonywać jakiś ocen i porównań.

 

Z większością z tych, którzy publikują w dziale „Arka Noego” w Gazecie Wyborczej, jestem w zasadniczym sporze. Dla Katarzyny Wiśniewskiej choćby, największym zagrożeniem jest próba wprowadzenia w Polsce pełnej ochrony życia. Dla mnie przeciwnie. To cel, do którego należy dążyć, choć dziś nie ma na to widoków. Uważam też, że w sporze o lubelską sprawę 13-letniej Agaty  dziennikarze Gazety są obciążeni moralnie. To nie znaczy jednak, że wielu problemów, jakie z Janem Pawłem II ma polski Kościół, nie widzimy podobnie.

Szybko beatyfikować

 

Jestem przywiązany do mszy trydenckiej, a więc wiele zawdzięczam obecnemu papieżowi. Papieżowi, który mojej ukochanej liturgii przywrócił pełnię praw w Kościele. Dlatego też często łapię się na myśli, że uważam go za „mojego papieża”. Staram się z tą myślą walczyć. Bo dla katolika każdy papież winien być jego. I Paweł VI (który mocno ograniczył jej dostępność) i Jan Paweł II i Benedykt XVI.  Polakom trudno zaszczepić taką świadomość. Ale trzeba to robić. Bo to mówienie o „naszym papieżu” przynosi, moim zdaniem, opłakane skutki.

 

Po pierwsze przynosi samouspokojenie, że w życiu polskiego Kościoła wszystko jest w porządku. Przywołany przez redaktor Wiśniewską cytat z Arcybiskupa Michalika pasuje tu idealnie. Drugi problem to problem wychowanych przez Jana Pawła II biskupów. Całą swoją posługę musieli oni pełnić w cieniu osobowościowego giganta. To arcytrudna rola. Co jakiś czas ten gigant do kraju przyjeżdżał i wszystkie problemy załatwiał. Ten wykształcony przez lata nawyk do dziś owocuje. Bo na przestrzeni ostatnich lat, żadna trudna dla Kościoła sprawa nie została w jednoznaczny sposób rozwiązana. Nie mówię o bieżącym zarządzaniu, które się udaje, ale właśnie o rozwiązywaniu spraw trudnych. O zasadniczych decyzjach. Co więcej, wydaje się, że wśród biskupów zapanował pogląd, że stan ten da się przedłużyć przy pomocy jak najszybszej beatyfikacji. Stąd owe wypowiedzi, że np. nie ponaglamy Ojca Świętego, ale…. Albo wypuszczanie do opinii publicznej kolejnych potencjalnych jej dat. Benedykt XVI i tak przyspieszył tę procedurę. Ale polscy biskupi robili wszystko, aby była ona jeszcze szybsza. Przez ostatnie sześć lat, jeśli były jakieś msze święte odprawiane za Jana Pawła II, były one mszami o jego rychłą beatyfikację. Nikt nie modlił się za papieską duszę. A każdy, kto liznął trochę teologii, wie, że podstawowym obowiązkiem żyjących jest modlitwa za zbawienie zmarłych. Jakby o tym zapomniano.

 

Uznano, że błogosławiony Jan Paweł II, tak samo rozwiąże wszystkie problemy polskiego Kościoła, jak wtedy gdy sprawował swój urząd. Że będzie można funkcjonować tak samo jak dotąd. Od pełnych seminariów, przez katolickie szkolnictwo, media, po codzienne śniadanie wnoszone do biskupiej rezydencji przez zapobiegliwą zakonnicę . Bardzo bym chciał aby tak było, ale wydaje mi się, że sama beatyfikacja tego nie załatwi.

Dyskusja w trójkącie

 

Owo dyspensowanie się hierarchii na rzecz papieża spowodowało też, że narodziło się Radio Maryja. Na początku lat 90-tych Kościół w zasadzie abdykował z polityki. I nie chodzi mi tu o politykę partyjną. A o politykę społeczną. Być może zawodzi mnie pamięć, ale wzrost popularności Radia nastąpił w 1995 roku. Wówczas, w drugiej turze walki prezydenckiej mieliśmy Kwaśniewskiego i Wałęsę. Kandydatów o jasno sprecyzowanych światopoglądach. Zaangażowani społecznie katolicy oczekiwali więc jakiegoś głosu Kościoła. Trudno było go wówczas usłyszeć. Tym głosem stał się wtedy o. Rydzyk. Przegapienie tego momentu przez  biskupów sprawiło, że dziś to on jest dla wielu wierzących głosem Kościoła, jeśli idzie o polskie życie polityczne. Kolejne zjawiska są już jedynie prostą konsekwencją tego faktu.

A brak wskazówek Episkopatu w kolejnych momentach stan ten tylko pogłębia. Chodzi mi nie o przekaz modlitewny toruńskich mediów, – ten jest znakomity – nie o formację czy obronę życia dla której – u swego zarania – położyły ogromne zasługi. Idzie mi o to co było zawsze, a dziś dominuje ich przekaz. Kiedyś stocznia i Tormięs, dziś choćby lasy i Smoleńsk. Efektem jest sytuacja, w której lider drugiej partii politycznej w kraju steruje politycznym przekazem jego największych katolickich mediów. Że w sporze o krzyż na Krakowskim Przedmieściu w zasadzie nikt nie wie jakie było  stanowisko Kościoła. A skoro nikt nie wie, to staramy się prowadzić na ten temat dyskusję. W specyficznym trójkącie: Katarzyna Wiśniewska, Radio Maryja i ja. A w zasadzie w duecie, bo choć w większości spraw jest mi zdecydowanie bliżej do Radia, to nie mogę z jego słuchaczami dyskutować np. o in vitro. Antena tej rozgłośni w całości jest bowiem zajęta pisowską dyskusją o lasach, albo o Smoleńsku. Rezygnuję więc, bo nie jestem leśnikiem. Ani ekspertem od wypadków lotniczych. Pozostaje mi dyskusja z Redaktor Wiśniewską, z którą, jak sądzę różnię się diametralnie. Ma ona jednak podstawową zaletę. Chce o tym rozmawiać.

Sytuacji, w których brak stanowiska biskupów powoduje absolutną wolną amerykankę jest zresztą więcej. Weźmy pierwszy przykład z brzegu: sprawa wspomnianej Agaty i minister Ewa Kopacz. Pani minister deklarująca się jako katoliczka, wskazała szpital do przeprowadzenia aborcji.  I dziś przeciętny katolik nie wie, czy zrobiła dobrze, czy źle. Bo stanowiska jej biskupa diecezjalnego w tej sprawie szukać trudno. Tymczasem w innych krajach, w analogicznych sytuacjach biskupi zabierają głos w sposób jasny i jednoznaczny. Choćby były arcybiskup Saint-Louis, obecny kardynał Raymond Burke.  Jego przykład jest zresztą dobry do opisania innego polskiego zjawiska, a mianowicie – mimo pontyfikatu Jana Pawła II – słabego włączenia polskiego Kościoła w krwiobieg Kościoła Powszechnego. Świadomość polskich katolików w kwestii umożliwienia przystępowania byłym anglikanom do Kościoła Katolickiego, rozmów z prawosławiem czy reformy liturgii jest u nas mniej niż znikoma.

Paradoks Kościoła

 

Tyle opisu. Nie jest on optymistyczny. Kościół był jednak zawsze heroldem nadziei. Zawsze dawał sobie radę. Tak będzie i tym razem. Bo kierowany przez Opatrzność z ludzkiego punktu widzenia jest instytucją paradoksów. Dla potwierdzenia tej zasady przywołam dwa ich przykłady. Z doświadczenia katolickiego tradycjonalisty. Wywiad Petera Seewalda z kardynałem Ratzingerem zatytułowany „Sól ziemi” jest bogato ilustrowany. Szczególną moją uwagę zwróciły  dwa zdjęcia. Na pierwszym, zrobionym w latach 70-tych, widzimy profesora Ratzingera z liberalnym teologiem niemieckim Karlem Rahnerem. Obaj siedzą w krawatach, piją piwo z puszek i palą papierosy.  Istni hipisi. Obok zdjęcie Ratzingera – prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, z końca lat 90-tych, podczas nieszporów w katedrze w Kolonii. W iście triumfalistycznych szatach. Dwa przeciwstawne zdjęcia, ale ten sam człowiek. Podobną sytuację mamy i w Polsce. Biskup Tadeusz Pieronek to zwykle episkopalny „czarny lud” konserwatystów. Jest jednak tym polskim biskupem, który chyba najczęściej publicznie celebruje w dawnym rycie. Dla zewnętrznego obserwatora to trudne do pojęcia. Ale to jest Kościół. To jest Jego logika. Więc można być spokojnym o Jego dalsze losy. Także i w Polsce.

Jan Filip Libicki

Poniższy artykuł ukazał się w Gazecie Wyborczej z dnia 14-15 maja 2011 w ramach cyklu „Kościół po beatyfikacji Jana Pawła II”.

[aw]

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Papież: chluba i kłopot”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *