Parlamentaryzm zostaje potępiony za nieumiejętność dojścia do prawdy. W Eseju o katolicyzmie, liberalizmie i socjalizmie Juan Donoso Cortes, zanim przystąpił do krytyki parlamentaryzmu, opisał wielkość Kościoła i jego walkę o prawdę absolutną . Dopiero po tej apologii Kościoła jako nosiciela Prawdy, opisuje parlamentaryzm jako system w którym ludzie, za pomocą swoich nędznych umysłów, skażonych grzechem i namiętnościami, próbują po omacku dojść czym jest Prawda. Prawda tu nie jest ludziom dawana, lecz ustalana za pomocą dyskusji i głosowań. Prawda jest prawdą, gdy większość ją przegłosuje. Zapomniano przy tym, że „pewność nie może wyniknąć z dyskusji, jeżeli nie tkwi uprzednio w tych, którzy dyskutują” . Prawda zawsze jest ludziom dawana, jej objawicielem nie jest polemika na trybunie, lecz autorytet – Kościół zawieszony „pomiędzy niebem i ziemią (…) w którym nie ma ani grzechu, ani błędu, ani słabości” . Wiara, że ludzie, za pomocą debaty, mogą zbliżyć się do Prawdy wynika z liberalno-oświeceniowego błędu optymistycznej antropologii. Jej wyznawcy twierdzą, że rozum się nie myli, aby następnie kazać ludziom ustalać Prawdę w dyskusji, w której każdy mówi co innego, co dowodzi właśnie prawdziwości pesymizmu antropologicznego: oto rozum przegłosowanej mniejszości się pomylił. Prawda jest dla rozumu ludzkiego straszliwa: „Upadły i grzeszny człowiek nie został stworzony dla prawdy, ani prawda dla człowieka w tym stanie upadłości i grzechu. Pomiędzy prawdą a rozumem ludzkim od czasu upadku człowieka, Bóg ustanowił bezustanną odrazę i niewidzialną wrogość” .
Podobny agnostycyzm zarzuca parlamentaryzmowi Jaime Balmes: „Zapytaj się – pisze w O sposobie osiągnięcia prawdy – każdego członka zgromadzenia z osobna, a każdy z nich rozumie, miłuje i szuka prawdy; podówczas gdy zgromadzenie całe wzięte razem, jest tylko ludzi szalonych zbiorem” . W parlamencie widzi tylko „opłakane skrajności do których prowadzi zderzenie opinii, namiętności i interesów; błędy wywołane zagrożoną miłością własną (…) prymat nierozumu nad sprawiedliwością, słowa błyszczące ponad solidną refleksją, sofizmy ponad rozumem, bezwzględne zuchwalstwo trybunów ponad ostrożnością mędrca. Wszystko to powoduje, że wielkie zgromadzenia są niezdatne do rządzenia” . W parlamencie nie chodzi o Prawdę, lecz o zwycięstwo. Cała ułomność ludzkiego rozumu skażonego grzechem pierworodnym ukazuje się w czasie takich posiedzeń.
Donoso dokonuje intelektualnego zmiażdżenia parlamentaryzmu za jego aksjologiczną sterylność: „Jeśli, przeciwnie, natura ludzka jest upadła, to zawodność – choroba inteligencji, którą życie starannie ukrywa, jest pierwszym z największych kalectw człowieka, z czego wynika szereg konsekwencji: skoro rozum nie jest święty i prawy, jest zawodny, to człowiek nigdy nie może być pewny prawdy; skoro nie może nigdy być pewien prawdy, to ta niepewność ma charakter radykalny, tak u jednostki, jak i wśród zebranych ludzi; skoro ta niepewność jest powodem wątpliwości u każdego poszczególnego człowieka, jak i u ludzi jako całości, to zarówno wszelka afirmacja jak i wszelka negacja czegokolwiek z ich strony jest sprzecznością z samej definicji, gdyż czy to afirmować czy to negować, to nic innego jak stwierdzać pewność samej afirmacji lub jej negacji. Skoro wszystko to są sprzeczności, są to wszystko tezy niepewne, to widać, że, już przy tym przypuszczeniu, wszelka dyskusja jest absurdalna i niedorzeczna” . Ostatecznie stwierdza, że różnica między Kościołem a parlamentaryzmem jest taka, że ten pierwszy objawia prawdę absolutną, wieczną i niezmienną, podczas gdy ten drugi jedynie prawdę ludzką: „Doktrynalna nietolerancja Kościoła uratowała świat przed chaosem. Nietolerancja polega na uznaniu za aksjomat prawdy politycznej, prawdy rodzinnej, prawdy społecznej i prawdy religijnej – prawd pierwszych i świętych, które nie podlegają dyskusji, ponieważ same są podstawą wszelkiej dyskusji. To prawdy, których nie można nawet na chwilę poddać w wątpliwość, gdyż bez nich inteligencja od razu zachwieje się, wahając się pomiędzy prawdą a błędem, co powoduje zaciemnienie i wstrząs dla gładkiego lustra rozumu ludzkiego. To tłumaczy dlaczego społeczeństwo wyemancypowane od Kościoła traci czas na efemeryczne i bezpłodne dyskusje, których rezultatem może być tylko całkowity sceptycyzm, skoro mają one za punkt wyjścia sceptycyzm całkowity. Kościół i Kościół tylko ma święty przywilej dyskusji użytecznych i płodnych” .
Jest to fragment książki Adama Wielomskiego „Hiszpania Franco”. Całość za jedyne 25 PLN – tutaj