„Generalnie każdy rząd – czy to polski, czy niemiecki, musi zwracać uwagę na to, czy prawo nie zostało złamane, natomiast Niemcy powinni zwrócić uwagę na to, z iloma przypadkami złamania prawa mieliśmy do czynienia we własnym rządzie” – mówiła w wywiadzie dla Opcji na Prawo Frauke Petry, współprzewodniczącą partii Alternative für Deutschland (AfD)
Co pani sądzi o dzisiejszym stanie demokracji w swoim kraju?
– Wielu mieszkańców Niemiec ma coraz mniejsze zaufanie do partii i polityków. Wiemy, że rząd ogranicza wolność słowa w Internecie. Troszczy się o to, żeby mieszkańcy pisali w sieci jego językiem. Widzę tutaj zagrożenie dla demokracji. Wolność słowa nie jest całkowita. O demokrację trzeba ponownie zawalczyć, ponieważ wielu ludzi nie ufa wybranym przez siebie politykom. Widzę tutaj dużą szansę, chociaż kryje się też dużo niebezpieczeństw.
Czy w niemieckich mediach funkcjonują tematy tabu i czy media podlegają cenzurze?
– Oficjalnej cenzury nie ma, można jednak powiedzieć, że doszło do sytuacji gdy mamy taką cenzurę w naszych głowach: pojawia się taki moment, że sami wiemy, kiedy nasze myśli mogą być zagrożeniem dla systemu, tak samo funkcjonuje to w przypadku dziennikarzy, którzy wiedzą, jakie tematy poruszać, a jakich nie. Te ograniczenia są w głowach.
Z czego wynika fenomen rosnącego poparcia dla pani ugrupowania?
– Jest naprawdę wiele powodów: jak państwo widzą, AfD złamało pewnego rodzaju tabu, tabu dotyczące krytyki strefy euro, to był bardzo duży temat i nadal nim pozostaje. Od 2013 roku AfD mówi o niefunkcjonującej Unii Europejskiej, która staje się coraz bardziej scentralizowana; o suwerenności państw członkowskich; przestawiamy jasno, że polityka migracyjna w Europie również nie funkcjonuje; do wyjaśnienia pozostaje wiele kwestii gospodarczych, jak na przykład to, że euro ciągle traci na wartości, natomiast dolar się umacnia i z czego to wynika; mamy teraz kryzys imigracyjny, który zagraża naszemu bezpieczeństwu… Te wszystkie tematy to niejako punkt wyjścia do powstania nowej partii politycznej i to był też powód, dla którego powstało AfD.
Czy polityka pani Merkel wobec imigrantów jest błędna?
– Swoją decyzją o otwarciu granic dla imigrantów w sierpniu 2015 roku Pani Merkel faktycznie poruszyła wierzchołek góry lodowej. Kiedy zajrzymy do europejskich ustaw i regulacji prawnych, widzimy, że rozwinięcie definicji migracji, uchodźców, procesów europejskich z tym związanych pochodzi z 2005 roku. Tematem migracji powinny zajmować się rządy państw i kiedy spojrzymy w papiery imigrantów, to widać wyraźnie, że nie jest to tylko inicjatywa niemiecka, chociaż np. system socjalny w Niemczech jest dla imigrantów atrakcyjny. Ogólnie idea niesienia politycznej pomocy ludziom jest dobra, natomiast trzeba zadać sobie pytanie, czy to w tym wypadku jest nadal możliwe.
Jak pani ocenia zmiany polityczne w Polsce i co pani sądzi o polityce polskiego rządu?
– Nie jestem dokładnie zapoznana z tym tematem, ale wiem, że po demokratycznych wyborach w Polsce, w których do władzy doszła partia Jarosława Kaczyńskiego, była ona mocno krytykowana, również w Niemczech. Generalnie w niedalekiej przeszłości mieliśmy do czynienia z kilkoma przypadkami takiej krytyki krajów, które rzekomo szkodzą Europie. To jest niepokojące, kiedy krytykujemy demokratycznie wybrany rząd, który doszedł do władzy, uzyskując poparcie większości. Polska masowo była krytykowana przez Niemców. Generalnie każdy rząd – czy to polski, czy niemiecki, musi zwracać uwagę na to, czy prawo nie zostało złamane, natomiast Niemcy powinni zwrócić uwagę na to, z iloma przypadkami złamania prawa mieliśmy do czynienia we własnym rządzie.
AfD stanie się prawdopodobnie trzecią siłą polityczną w Niemczech. Jak będzie kształtowała się jej polityka partii wobec wschodniego sąsiada?
– Powołując się na sondaże z grudnia 2016 roku, widzimy, że AfD byłaby trzecią siłą parlamentarną, a w przyszłym roku chcielibyśmy być pierwsi w Bundestagu. Chcielibyśmy się dalej rozwijać, rozrastać. Ale obecnie jesteśmy partią opozycyjną i dlatego dopiero zaczynamy nawiązywać/budować kontakty międzynarodowe. Chcielibyśmy naturalnie nawiązać dobre relacje z Polską, mamy już kontakty w Parlamencie Europejskim z reprezentantami partii Jarosława Kaczyńskiego, ale chcielibyśmy te relacje jeszcze zacieśnić, ponieważ potrzebujemy stabilnych relacji z naszymi sąsiadami, poza tym, zarówno Polska, jak i Niemcy – każdy z tych krajów ma swoje interesy, które powinniśmy ze sobą skonfrontować.
Jak pani widzi przyszłość Europy rządzonej przez eurobiurokratów?
– AfD ma alternatywną propozycję dla Europy, ale najpierw warto podkreślić, że pojęcia Unii Europejskiej i Europy nie są tożsame. Kiedy popatrzymy na historię Unii Europejskiej, Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, musimy zwrócić uwagę na to, jak wyglądała droga integracji europejskiej od wolności i współzawodnictwa do zależności gospodarczych i głębokiej integracji. W przypadku Polski i pozostałych krajów bloku wschodniego możemy mówić o poszerzeniu się Europy o byłe państwa socjalistyczne. Uważam, że tzw. stara Europa ojców założycieli potrzebuje suwerennej obecności tych innych państw, ponieważ sami nie przeżyliśmy tego ustroju. Nie chcielibyśmy, żeby rządy poszczególnych państw nie miały nic do powiedzenia we wspólnych, europejskich kwestiach. Chcielibyśmy, żeby Unia Europejska nadal pozostawała organizacją międzynarodową, wynika z tego wiele gospodarczych korzyści, jak również odpowiedzialności, natomiast nie chcemy niekontrolowanego ruchu na granicach swoich państw, to nie to samo.
Polska jest ciągle krajem katolickim, czy wartości chrześcijańskie powinny odgrywać ważną rolę?
– Niemcy nie są katolickim krajem, mamy – w zależności od regionu – bardzo wielu protestantów, również we wschodnich Niemczech mamy do czynienia z ateizmem, który zasiał ustrój socjalistyczny przez 40 lat. Natomiast wartości chrześcijańskie, obojętnie czy katolickie, czy ewangelickie, w Niemczech, Polsce czy w całej Europie, są wpisane w naszą kulturę.
Czy Europa powinna szukać innej drogi niż gender i multi-kulti?
– To jest pytanie retoryczne. AfD opowiada się przeciwko polityce multi-kulti, zarówno tej prowadzonej przez panią Merkel, jak i tej wcześniejszej. Po tym, kiedy zaczęto mówić o polityce multi-kulti, a było to, o ile dobrze pamiętam, w 2002 roku, widzimy już dzisiaj, jak wyglądają multikulturalne społeczeństwa i jakie wynikają z tego konflikty międzykulturowe, międzyetniczne czy międzyreligijne. Historia nie zna takiego przypadku, żeby społeczności tak różne, żyjące na jednym, tym samym obszarze, żyły w pokoju. Również odnosimy się negatywnie do ideologii gender, którą próbuje się wmówić nam: młodzieży, dzieciom, ale także dorosłym, że istnieje więcej niż dwie naturalne płcie i że jest ich na przykład 60 albo jeszcze więcej.
Czy jeśli Europa odejdzie od wartości chrześcijańskich, to stanie się islamska?
– Odpowiedzią na to pytanie są statystyki: jeśli Europa nie zatroszczy się o bezpieczeństwo swoich granic, jeśli nie będzie umiała poradzić sobie z nielegalnymi imigrantami, szczególnie z Północnej Afryki, to będziemy mieli taką sytuację, że będzie wiele miejsc w Niemczech, Francji czy Belgii, a nawet Szwecji, gdzie w większości będą żyli właśnie muzułmanie. Tak długo, jak nie będziemy bronić swojej kultury, ten scenariusz jest możliwy. I AfD mówi o tym nie od wczoraj, ale od momentu swojego powstania w 2013 roku.
Opcja na Prawo, nr 2/2017
za: http://www.mysl-polska.pl