Równo dwanaście lat temu oczy całego świata zwrócone były w kierunku niewielkiej Gruzji. Zaledwie kilka dni wcześniej (7.08.2008) ówczesny prezydent tego kaukaskiego państwa Micheil Saakaszwili z równie wielką determinacją co dezynwolturą przystąpił do militarnego rozstrzygnięcia wieloletniego sporu z Osetią Południową i Abchazją.
Jednak awanturnictwo w polityce międzynarodowej uchodzi tylko dużym i silnym, o czym wkrótce przekonali się boleśnie Gruzini. Choć jeszcze rankiem 8 lipca Saakaszwili triumfalnie ogłaszał „wyzwolenie” zbuntowanych republik, tego samego dnia do gry wkroczyły pierwsze oddziały armii rosyjskiej i losy wojny natychmiast uległy odwróceniu. Po krótkiej ofensywie Rosjan, rankiem 12 sierpnia, droga do stolicy Gruzji – Tbilisi stała otworem. Zdawało się, że nic nie uratuje już Gruzji.
Na szczęście znalazł się europejski polityk, który posiadał doskonałe rozeznanie sytuacji. Choć rozumiał różnice potencjału militarnego i politycznego obu stron, postawił swój autorytet by doprowadzić do przywrócenia sytuacji zbliżonej do status quo ante. Politykiem tym był oczywiście ówczesny prezydent… Republiki Francuskiej, Nicolas Sarkozy. To on w Moskwie negocjował z Putinem i Miedwiediewem, doprowadzając ostatecznie do zawieszenia działań wojennych i ratując resztki niepodległości Gruzji.
Tymczasem w oderwaniu od prawdziwej polityki Lech Kaczyński przeprowadził swą heroikomiczną szarżę. Zgromadziwszy na pokładzie prezydenckiego Tupolewa przywódców europy środkowowschodniej poleciał wprost w rejon konfliktu. Cichym bohaterem tamtych dni stał się prezydencki pilot, major Grzegorz Pietruczuk, który pomimo licznych nacisków zarówno samego prezydenta (zwierzchnika sił zbrojnych) jak i bezpośrednich dowódców, odmówił wykonania samobójczego rozkazu. Nie wiemy jak skończyła by się próba lądowania samolotem cywilnej konstrukcji, wypełnionym głowami europejskich państw, w środku strefy działań wojennych, wiemy jednak czym groziła.
Tymczasem choć prezydenci spóźnili się nieco do Tbilisi, dotarli tam cali i zdrowi. Sam Pietruczuk spotkał się z falą krytyki ze strony polityków PiS. Poseł Karol Karski złożył nawet doniesienie do prokuratury, twierdząc, że Pietruczuk „odmówił wykonania nakazu”, nazwał go tchórzem i stwierdził, że pilot „przyniósł wstyd państwu polskiemu i jego siłom zbrojnym”. Skądinąd ciekawe, czy pan Karski i inne osoby, tak łatwo szafujące niesprawiedliwymi i krzywdzącymi epitetami wobec prezydenckiego pilota, powtórzyliby je z równą łatwością po 10 kwietnia 2010 roku?
Wracając jednak do prezydenta Kaczyńskiego, jakkolwiek jego misja skazana była na niepowodzenie przyniosła nieoczekiwanie pewne korzyści. Będąc z Gruzinami w najczarniejszej dla nich chwili, dodając im otuchy, zyskał szczerą sympatię, której część przelała się chyba po trosze na nas wszystkich. To dobrze, bo w świecie pełnym wrogów dobrze mieć choć kilku przyjaciół.
Przemysław Piasta
10.08.2020
(…)Wracając jednak do prezydenta Kaczyńskiego, jakkolwiek jego misja skazana była na niepowodzenie przyniosła nieoczekiwanie pewne korzyści. Będąc z Gruzinami w najczarniejszej dla nich chwili, dodając im otuchy, zyskał szczerą sympatię, której część przelała się chyba po trosze na nas wszystkich. To dobrze, bo w świecie pełnym wrogów dobrze mieć choć kilku przyjaciół.(…)
Czy ja wiem… Saakaszwili okazał się w końcu aferzystą. A do tego wpakował nas w prowokację na granicy z Ukrainą.
Obrzydliwa rosyjska propaganda.