22 lipca Sejm RP przyjął uchwałę w sprawie oddania hołdu ofiarom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II RP w latach 1943-1945. Najważniejszym jej postanowieniem jest ustanowienie 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej[1]. Nie 17 września – jak żądała strona ukraińska i co wstępnie zaakceptował PiS-owski marszałek Sejmu – ale 11 lipca, w rocznicę Krwawej Niedzieli 1943 roku. Zbrodnie banderowskiej frakcji OUN, jej zbrojnego ramienia w postaci UPA, kolaboracyjnych formacji ukraińskich oraz otumanionego ideologią banderowską ukraińskiego chłopstwa nie zostaną ukryte – co perfidnie zakładał pomysł strony ukraińskiej i jej polskich sojuszników – wśród zbrodni stalinowskich i pośrednio przypisane w ten sposób ZSRR. Data 11 lipca wyraźnie wskazuje na sprawcę zbrodni, który ponosi za nią wyłączną winę – szowinistyczny nacjonalizm ukraiński, będący w wydaniu banderowskim ukraińską odmiana nazizmu.
Drugim ważnym elementem uchwały jest nazwanie zbrodni OUN-UPA na ludności polskich Kresów Wschodnich zgodnie z faktami ludobójstwem i podkreślenie, że ludobójstwo to zostało dokonane na ludności wiejskiej, a jego ofiarami oprócz Polaków były też osoby innych narodowości. Jest to szczególnie ważne, bo uderza w trwającą na Ukrainie gloryfikację zbrodniarzy z OUN-UPA. Nerwowe reakcje prezydenta Poroszenki i ambasadora Deszczycy na uchwałę Sejmu oraz zapowiedź przyjęcia kontruchwały przez ukraińską Werchowną Radę, która miałaby piętnować domniemane polskie zbrodnie na Ukraińcach, dobitnie pokazują, że neobanderowska polityka historyczna pomajdanowej Ukrainy otrzymała bolesny cios.
Ten cios został jej zadany pomimo uprawianej przez PiS skrajnie proukraińskiej polityki, wynikającej z antyrosyjskiej linii ideologicznej tej formacji. Stojąc w obliczu konfliktu ze znaczącą częścią swojego elektoratu, która domagała się jasnego powiedzenia prawdy o ludobójstwie dokonanym przez OUN-UPA, PiS wybrał prawdę historyczną i stanął po stronie ofiar, a nie po stronie katów, co faktycznie robiły dotychczas kolejne partie rządzące od 1989 roku. Należy podkreślić, że PiS przyjął tę uchwałę nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że musiał, bojąc się o sondaże politycznego poparcia. To nacisk społeczny doprowadził do zajęcia takiego a nie innego stanowiska przez PiS. Dlatego uchwała Sejmu z 22 lipca jest zwycięstwem tych wszystkich środowisk społecznych – reprezentujących przeważnie Kresowian i ich potomków – które od ćwierćwiecza walczyły o napiętnowanie przez państwo polskie zbrodni OUN-UPA. Nie będzie zatem przesady w stwierdzeniu, że uchwałę oddającą hołd ofiarom ludobójstwa OUN-UPA Polska zawdzięcza nie salonom politycznym, ale w większości szarym i skromnym ludziom, którzy wytrwale o nią walczyli, niejednokrotnie pogardzani i znieważani przez etsblishment polityczny jako „rosyjska agentura wpływu”.
Osłabieniem wymowy Narodowego Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich jest to, że został on ustanowiony w drodze uchwały, a nie ustawy. Zapewne część etsblismentu politycznego ma przez to nadzieję, że święto to będzie drugorzędne i z czasem ulegnie zapomnieniu. Sprawą najwyższej wagi dla środowisk walczących o upamiętnienie ofiar OUN-UPA jest, by tak się nigdy nie stało, by dzień 11 lipca był każdego roku godnie przypominany nie tylko społeczeństwu polskiemu, ale i społeczności międzynarodowej.
Lobby ukraińskie (banderowskie) w Polsce do końca walczyło o osłabienie wymowy samej uchwały. Na szczęście nie przeszła poprawka posła Marcina Święcickiego o nazwaniu zbrodni OUN-UPA wbrew faktom, a zgodnie z polityką historyczną pomajdanowej Ukrainy, „bratobójczą walką” polsko-ukraińską. Mimo to w uchwale znalazły się inne fragmenty osłabiające jej wymowę.
Istotnym elementem osłabiającym wymowę uchwały jest ograniczenie czasowe ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA do lat 1943-1945. Pominięto w ten sposób pregenocydalną fazę ludobójstwa, do której należy zaliczyć terrorystyczną działalność UWO i OUN w dwudziestoleciu międzywojennym, tzw. dywersję OUN we wrześniu 1939 roku oraz pogromy lwowskie na Żydach i zbrodnie na ludności polskiej dokonane przez nacjonalistów ukraińskich w porozumieniu z Niemcami w 1941 roku. Pominięto również okres lat 1945-1947, kiedy zbrodnicza działalność UPA była kontynuowana na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie i przerwała ją dopiero operacja „Wisła”. Pominięcie to jest tym bardziej niewłaściwe, że w uchwale wspomniano, iż oprócz OUN-UPA w zbrodniach na ludności polskiej brały udział „także dywizja SS Galizien oraz inne ukraińskie formacje współpracujące z Niemcami”. Dla przypomnienia były to: Legion Ukraiński we wrześniu 1939 roku, bataliony „Nachtigall” i Roland” w 1941 roku, ukraińska policja pomocnicza, 14. Dywizja Grenadierów Waffen-SS „Galizien” oraz Ukraiński Legion Samoobrony, który brał udział w tłumieniu powstania warszawskiego.
Osłabieniem wymowy uchwały jest również jej wstęp, gdzie czytamy, że podczas drugiej wojny światowej na Kresach Wschodnich „ścierały się dwa największe totalitaryzmy XX wieku: III Rzesza Niemiecka i komunistyczny Związek Sowiecki. Działania niemieckich i sowieckich okupantów stwarzały sprzyjające warunki do budzenia się nienawiści na tle narodowościowym i religijnym, a podejmowane próby osiągnięcia porozumienia przez przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego z ukraińskimi organizacjami nie przyniosły rezultatu”. Mamy tutaj niestety podaną w zawoalowanej formie ahistoryczną tezę środowisk postbanderowskich w Polsce i na Ukrainie, że inspiratorem ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego był ZSRR. Ludobójstwo to było dziełem wyłącznie OUN-UPA i nie ma żadnych dowodów na to, że mogło być inspirowane przez jakieś działania „niemieckich i sowieckich okupantów”. Do porozumienia emisariuszy Polskiego Państwa Podziemnego z OUN-B nie doszło, ponieważ banderowcy takiego porozumienia nie chcieli i tychże emisariuszy zamordowali, a nie dlatego, że obaj okupanci stworzyli warunki do nienawiści pomiędzy Polakami i Ukraińcami. Tę nienawiść nacjonalizm ukraiński krzewił przez całe dwudziestolecie międzywojenne, a o konieczności eksterminacji Polaków w ramach „rewolucji narodowej” wspominano w różnych dokumentach OUN jeszcze w latach 30. XX wieku.
Warunki do ludobójstwa stworzyły banderowcom okupacja niemiecka oraz słabość Polskiego Państwa Podziemnego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Pośrednią winę za to, że do ludobójstwa doszło ponoszą Niemcy dlatego, że wspierały i wykorzystywały dla swoich celów politycznych nacjonalizm ukraiński przed drugą wojną światową i po jej wybuchu, a jako władza okupacyjna nie przeciwdziałały zbrodniom OUN-UPA na ludności polskiej. Do przeciwdziałania takiego były zobowiązane przez prawo międzynarodowe, które nakłada na władzę okupacyjną określone obowiązki odnośnie ochrony ludności na podległym jej obszarze.
Kolejnym fragmentem osłabiającym wymowę uchwały jest ustęp, gdzie czytamy, że „nie można przemilczeć ani relatywizować polskich akcji odwetowych na ukraińskie wioski, w wyniku których także ginęła ludność cywilna”. Po pierwsze, te „wioski” były głównie bazami UPA (jak Sahryń), a po drugie, nie były to akcje odwetowe, ale polska samoobrona. Wyłączną winę za śmierć niewinnych Ukraińców w wyniku polskiej samoobrony – tak jak i za operację „Wisła” – ponosi OUN-UPA, która rozpaliła pożar najpierw na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, a potem na Lubelszczyźnie i Rzeszowszczyźnie.
Zupełnym nonsensem, który nie ma jakiegokolwiek związku z tematyką, do której odnosi się uchwała i na dodatek zawiera nieprawdę jest zdanie, w którym czytamy, że Sejm „wyraża solidarność z Ukrainą walczącą z zewnętrzną agresją o zachowanie integralności terytorialnej”.
Sejm wyraził też „szacunek i wdzięczność” Ukraińcom, którzy ratowali Polaków, a także „najwyższe uznanie dla żołnierzy Armii Krajowej, Samoobrony Kresowej, Batalionów Chłopskich, którzy podjęli heroiczną walkę w obronie zagrożonej atakami ludności cywilnej”. Zabrakło podziękowania dla Armii Czerwonej, która wkraczając 17 września 1939 roku na Kresy Wschodnie powstrzymała trwającą tam od 12 września 1939 roku tzw. dywersję OUN, czyli pregenocydalną fazę późniejszego ludobójstwa, a także ponownie powstrzymała ludobójstwo ukraińskie wkraczając na Kresy Wschodnie w 1944 roku. Zabrakło też podziękowania dla partyzantki radzieckiej, która wsparła polską samoobronę na Wołyniu w 1943 roku. Największa baza polskiej samoobrony w Przebrażu przetrwała tylko dzięki pomocy radzieckiego oddziału partyzanckiego Nikołaja Prokopiuka (1902-1975), który uratował ją podczas trzeciego ataku UPA 30 sierpnia 1943 roku.
Rozumiem jednak, że do takiego gestu politycznie nie dorosły jeszcze stronnictwa reprezentowane w Sejmie, jak i duża część współczesnych Polaków.
Pomimo tych „poprawnych politycznie”, osłabiających wymowę uchwały, fragmentów – należy uznać dokument przyjęty przez Sejm 22 lipca za wielki sukces środowisk walczących o upamiętnienie ofiar zbrodni OUN-UPA oraz porażkę lobby ukraińskiego w Polsce. Jego prominentni przedstawiciele albo wstrzymali się od głosu, jak Marcin Święcicki, albo byli nieobecni podczas głosowania, jak Michał Kamiński, Antoni Macierewicz, Stefan Niesiołowski i Witold Waszczykowski.
Oprócz ustanowienia 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA niezwykle ważne jest to, że Sejm wezwał „do ustalenia miejsc zbrodni i ich oznaczenia, zapewnienia godnego pochówku wszystkim odnalezionym ofiarom, oddania należnej czci i szacunku niewinnie zamęczonym i pomordowanym, sporządzenia pełnej listy ofiar”.
Na tym muszą teraz skupić swój wysiłek środowiska walczące o pamięć ofiar zbrodni OUN-UPA. Uchwała Sejmu nie stanowi zakończenia ich walki, ale otwiera jej kolejny etap. Stawką tej walki jest przerwanie pogenocydalnej fazy ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego, która polega na jego negacji przez pomajdanową Ukrainę. W wymiarze politycznym jest to walka o powtrzymanie postępującej nazyfikacji Ukrainy. Także tutaj polskie władze – zapatrzone nadal w anachroniczną doktrynę Giedroycia – nie uczynią nic bez nacisku społecznego. Ten nacisk musi pójść w kierunku ustawowego zakazu propagowania na terytorium Polski ideologii banderowskiej i jej symboliki. Muszą zostać usunięte z polskiej ziemi nielegalne pomniki UPA. Należy żądać od pomajdanowej Ukrainy zaprzestania gloryfikacji zbrodniczych formacji OUN, UPA i SS-Galizien oraz zgody na identyfikację wszystkich miejsc zbrodni na ludności polskiej, przeprowadzenie ekshumacji szczątków ofiar i ich pochówku. Bezimienne krzyże w miejscach wymordowanych polskich wsi nie wystarczą. Na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej muszą powstać mauzolea upamiętniające ofiary ludobójstwa. Takie same, jakie powstały w Katyniu, Charkowie i w Miednoje. Tego trzeba śmiało żądać – najpierw od polskich władz, a potem od Ukrainy, jako warunek stawiając dalszą współpracę polityczną z tym państwem i wsparcie dla jego gospodarki.
Jeżeli jednak Ukraina się na to nie zgodzi, to symboliczne mauzoleum ofiar ludobójstwa oraz muzeum upamiętniające ich martyrologię powinno powstać w Warszawie. Tylko w ten sposób temat ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego zostanie zamknięty w historii Polski i Ukrainy, a jego pogenocydalna faza – której symbolem jest obłędny kult OUN-UPA na pomajdanowej Ukrainie – ulegnie przerwaniu.
Środowiska walczące o pamięć ofiar ludobójstwa banderowskiego nie są same. Oprócz potężnych wrogów mają też sprzymierzeńców. Należy ich szukać wszędzie, także w Rosji i na Ukrainie, nie kierując się jakimikolwiek politycznymi uprzedzeniami. 15 czerwca br. trzech zachodnich historyków, zajmujących się problematyką nacjonalizmu ukraińskiego – Tarik Amar, Jared McBride i Per A. Rudling – opublikowało artykuł, w którym poddali negatywnej ocenie politykę historyczną pomajdanowej Ukrainy, a przede wszystkim działania szefa ukraińskiego IPN Wołodymyra Wiatrowycza[2]. Chociaż ich artykuł jest utrzymany w tonie poprawności politycznej, to dowodzi, że renesans banderowski na Ukrainie nie spotyka się na Zachodzie z entuzjazmem. Polityka wschodnia Warszawy, nawet prowadzona na proamerykańskim i antyrosyjskim kursie, nie musi zatem ustępować przed butą Kijowa.
Nie jest też prawdą, że Ukraińcom OUN i UPA kojarzy się z walką o niepodległość Ukrainy i że kult OUN-UPA jest im potrzebny do budowania tożsamości narodowej. Takie skojarzenia mają tylko ci z nich, którzy pozostają w kręgu oddziaływania epigonów ideologii banderowskiej i jedynie ci epigoni chcą budować tożsamość narodową na spreparowanej historii OUN-UPA. Na pomajdanowej Ukrainie nastąpiła groźna intensyfikacja obu tych procesów. Jest w tym niestety znacząca zasługa dotychczasowej polityki polskiej i tylko zmiana tej polityki stanowi jeden z podstawowych warunków zakończenia pogenocydalnej fazy ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego.
Bohdan Piętka
[1] Uchwała Sejmu w sprawie oddania hołdu ofiarom ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na obywatelach II RP w latach 1943-1945, www.sejm.gov.pl, 22.07.2016, www.dzieje.pl, 22.07.2016.
[2] T. Amar, J. McBride, P. Rudling, Ukraine’s struggle with the past is ours too, www.opendemocracy.net, 15.06.2016.