W marcu 2016 roku ówczesny prezes IPN Łukasz Kamiński zapowiedział przeniesienie „pomników sowieckich” – czyli pomników upamiętniających walki Armii Czerwonej o wyzwolenie ziem polskich – do skansenu. Skansen ten miał powstać w Bornem Sulinowie. Władze Bornego Sulinowa odpowiedziały na ten plan pozytywnie i przedstawiły własny projekt. To jednak spowodowało, że w IPN zaświeciła się czerwona lampka. Wizja przyszłego parku z pomnikami radzieckimi, zaprezentowana przez władze Bornego Sulinowa, została uznana przez IPN za niebezpieczną politycznie. Pracownik IPN, wypowiadający się anonimowo dla onet.pl, stwierdził, że władze Bornego Sulinowa chciały przekształcić projekt IPN „w coś na kształt parku rozrywki, gdzie różne kurioza postkomunistyczne byłyby gromadzone jako atrakcje dla odwiedzających”.
Wątpliwości nie pozostawił Adam Siwek – dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN – który w wypowiedzi dla onet.pl oświadczył: „Borne Sulinowo próbuje stworzyć ofertę, która byłaby promocją gminy. Najłatwiej to zrobić w oparciu o historię miasta: niemieckiego garnizonu i poligonu Gross Born, a później wielkiej bazy Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. To nie jest tradycja, do której chcemy nawiązywać”.
W dalszej części swojej wypowiedzi dyrektor Siwek wyjaśnił, że „Pomniki powinny finalnie zostać usunięte z przestrzeni publicznej. Dziś plan IPN zakłada zachowanie jedynie kilku z nich, czy też elementów pomników, ale tylko do celów edukacyjnych. Skansen to nie był dobry pomysł. Bo nam nie chodzi o turystykę z gadżetami”.
Prawie wszystkie pomniki zostaną zatem zniszczone. Jedynie kilka lub kilkanaście z nich zostanie zachowanych i umieszczonych w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu. Zostaną tam postawione „przy ekspozycji o zimnej wojnie, to świetny komentarz do propagandy, jaka otacza same pomniki” – wyjaśnił dyrektor Siwek. Chodzi mu o plany bombardowań nuklearnych zawarte w scenariuszach III wojny światowej. „W ramach planu ZSRR Polska po prostu przestawała istnieć. Planowano ten scenariusz z zimną krwią. I to jeden z elementów, który pokazuje dobitnie prawdziwe oblicze „miłującego pokój radzieckiego narodu”. Chodzi nam o pokazanie fałszu” – powiedział portalowi onet.pl Siwek.
Zaraz, zaraz. Co mają wspólnego walki Armii Czerwonej o wyzwolenie ziem polskich w latach 1944-1945 z planami wojny nuklearnej z lat 60. i 70. XX wieku? Poza tym czy pan dyrektor Siwek naprawdę nie wie o tym, że to nie „w ramach planu ZSRR Polska przestawała istnieć”, ale w ramach planu USA i NATO. Plany amerykańskie i natowskie przewidywały zniszczenie przy pomocy broni nuklearnej ponad 200 celów na terenie Polski już w pierwszym uderzeniu.
„Koncepcja nowej wystawy o pomnikach sowieckich uwzględniać ma więc również historie, które wbrew narracji Rosji, świadczą o sprzeciwie Polaków wobec upamiętniania na terenach kraju czerwonoarmistów. Scenariusz zakłada wystawę, która zaprezentuje akcje wysadzania pomników, czy próby ich demontażu z uwzględnieniem surowych kar, jakie ponosili w czasach PRL Polacy – z wyrokami sądowymi, czy wyrzucaniem z pracy lub ze szkoły włącznie. Chodzi nam o pokazanie ofiary” – dodał dyrektor Siwek.
Boże, jak tak można jątrzyć bez końca? Nie wiem czy jest to przypadkiem, że pan dyrektor Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa postanowił to wszystko ogłosić akurat w 77. rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich i ich sojuszników na ZSRR.
Mamy tutaj do czynienia ze skrajnym już przejawem jakobinizmu, właściwego dla formacji politycznej PiS i całej „patriotycznej prawicy”, lub z tym co ja nazywam prawicowym bolszewizmem. Czyż nie identycznie postępowali bolszewicy z pomnikami przeszłości? Też je niszczyli, a niektóre z nich zostawiali jako pośmiewisko w różnych muzeach ateizmu, sztuki nowoczesnej itp. To jest bolszewickie kształtowanie świadomości historycznej społeczeństwa.
Czy ktoś z kręgów decydenckich obecnej władzy mógłby mi powiedzieć, jak wyobraża sobie ułożenie normalnych stosunków z narodem rosyjskim i innymi narodami byłego ZSRR, skoro ofiara złożona przez ich przodków na ziemiach polskich ma być pośmiewiskiem na specyficznej ekspozycji muzealnej? Rozumiem, że tych normalnych stosunków ma po prostu nigdy nie być. Taki jest cel polityczny tej władzy.
Jak wiadomo, natura próżni nie znosi. Dlatego przestrzeń publiczną po „pomnikach sowieckich” będzie musiało coś wypełnić.
Co to będzie? Może pomniki wdzięczności dla armii brytyjskiej i francuskiej, które bohatersko spieszyły Polsce na pomoc we wrześniu 1939 roku? Może pomniki wdzięczności dla armii amerykańskiej, która walczyła w Korei i Wietnamie o wyzwolenie Polski z kajdan komunizmu? No a może pomniki wdzięczności dla Wehrmachtu i Waffen-SS, które w latach 1941-1942 skutecznie walczyły z sowieckim komunizmem i były bliskie jego pokonania? W polskim prawicowym Internecie można znaleźć niemało tekstów doceniających trud walki armii hitlerowskiej z „Sowietami”, więc może IPN też przestanie się krępować w tej mierze. A czy można zapomnieć o wkładzie OUN, UPA i ukraińskiej dywizji Waffen-SS w walkę z sowieckim i polskim komunizmem? Przecież są w Polsce wpływowe środowiska polityczne, także bliskie obecnej władzy, które to doceniają i dla których ukraińskie ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej jest tylko detalem bez znaczenia.
Tak więc myślę, że jeszcze wiele przed nami, ponieważ polski prawicowy jakobinizm ma charakter bez końca nakręcającej się spirali.
Bohdan Piętka
za: FB