Polska gospodarka – w czym tkwi problem?

Polska w swojej historii miała różne okresy. Lata triumfów militarnych i gospodarczych w XVI i XVII wieku, jak i lata niewoli i okupacji. Najpierw pod sztandarami 'trzech cesarzy’, gdzie trwała przez 123 lata, a później odzyskawszy wolność polityczną i ekonomiczną na okres 21 lat, utraciła ją ponownie na rzecz III Rzeszy, a potem Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Moim zdaniem to właśnie dwie ostatnie okupacje – niemiecka i sowiecka, ukształtowały 'gruzy’ (gruzy, bo podwalinami tego bym nie nazwał), na których gospodarka Polski musiała się odbudowywać pod koniec istnienia PRL.

      Aby odpowiedzieć na postawione pytanie, musimy przyjąć punkt wyjścia, na który to wyznaczę 23 XII 1988 roku – czyli, według mnie, symboliczny początek kapitalizmu w Polsce. Tego dnia Sejm PRL IX kadencji uchwalił tzw. Ustawę Wilczka – ustawę z dnia 23 XII 1988 r. o działalności gospodarczej. Ustawa projektu ówczesnego ministra przemysłu Mieczysława Wilczka, była kwintesencją tego, czego Polsce było potrzeba w tamtych latach. Przytoczę tutaj jej dwa artykuły: Art. 1 „Podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach, z zachowaniem warunków określonych przepisami prawa.[1]Art. 4 „Podmioty gospodarcze mogą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej dokonywać czynności i działań, które nie są przez prawo zabronione.2 . Piękny jest przekaz tych słów. Prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach, a dozwolone jest to, co nie jest zabronione prawem. W efekcie nowe przedsiębiorstwa wyrastały jak grzyby po deszczu, na chodnikach, na ulicach, w wieżowcach i na miejskich bazarach. Wzrost PKB Polski podźwignął się z poziomu -11.6 % w roku 1990 po recesji spowodowanej likwidacją struktury przedsiębiorstw państwowych, aż do swojego szczytu w 1997 roku, kiedy osiągnął poziom 7.1 %. W ciągu 7 lat 18.7 pkt. procentowych! Ustawa Wilczka była przyczyną tego wzrostu, a Polacy widzieli efekty. Dlaczego poświęciłem jej tyle miejsca? Ponieważ ustawa została uchylona 2 II 2001 roku. Polska szła dobrą ścieżką, z której po jakimś czasie zboczyła. Kierunek rozwoju wskazują słowa wybitnego ekonomisty, laureata Nagrody im. Alfreda Nobla, Miltona Friedmana

 Polska nie powinna naśladować bogatych krajów zachodnich, bo nie jest bogatym krajem zachodnim. Polska powinna naśladować rozwiązania, które kraje zachodnie stosowały, gdy były tak biedne, jak Polska.3 „. Uchylając ustawę o działalności gospodarczej, Polska przesuwała się ze zdrowej drogi rozwoju w kierunku wolnego rynku, na drogę, przed którą przestrzegał Milton Friedman. Polska wybrała etatyzm, szeroką biurokrację i interwencjonizm.

    

 Kraje tzw. bogatego zachodu mogą sobie pozwolić  na takie “udogodnienia”, gdyż one przeżyły już erę „dzikiego kapitalizmu” i zbudowały swoją potęgę. Kiedy na wieść o zwycięstwie rewolucji amerykańskiej, pewien przerażony młodzieniec wykrzyknął Adamowi Smithowi, że ” To oznacza ruinę kraju!”, ten odrzekł mu „Musi Pan zrozumieć młodzieńcze, że w kraju jest mnóstwo miejsca na ruinę.”. Bogactwa raz zdobytego nie można od razu zniszczyć. Oto dlaczego państwa opiekuńcze na zachodzie „prosperują”.

      Po krokach, które postawiliśmy, stoimy przed pytaniem, na które odpowiedzi szuka pewnie każdy – co zrobić, aby było dobrze?

      Ustawa Wilczka uwolniła energię drzemiącą w ludziach, obudziła chęć zysku, co przyniosło jak na startowe warunki bardzo szybki skok cywilizacyjny. Kapitał zaczął być nareszcie lokowany rozsądnie, bo nie przez państwo a przez przedsiębiorców. Ogromną rolę jaką odgrywa w gospodarce przedsiębiorca 'odkryli’ Jean Baptiste-Say oraz Richard Cantillon. Na uzasadnienie swojej tezy o alokacji dóbr podeprę się tutaj przytoczonym powyżej Jeanem Baptiste-Sayem „Przedsiębiorca to ktoś, kto przenosi zasoby ekonomiczne z obszaru niższej na obszar wyższej wydajności i uzysku4„.

Na tej podstawie możemy stwierdzić, że istotnym, jeśli nie najistotniejszym elementem gospodarki wolnorynkowej jest przedsiębiorca.  A więc, co zrobić? Ułatwić życie przedsiębiorcom!

W każdym kraju o gospodarce kapitalistycznej, w którym panuje swoboda pracy lub swoboda braku pracy, istnieje zjawisko bezrobocia. Analizując strukturę właśnie tego wskaźnika

widzimy, że w styczniu 1990 roku wynosiło ono tylko 0.3 % i rosło systematycznie z miesiąca na miesiąc aż do lipca 1994 roku, kiedy osiągnęło najwyższy w latach 90. odsetek – 16.9 % , po czym ustabilizowało się na poziomie około 10 % . Zbliżyło się tym samym najbliżej naturalnej stopy bezrobocia. Od lutego 2001 roku  (uchylenie ustawy o działalności gospodarczej) widzimy systematyczny wzrost, aż do stycznia 2002 roku, gdzie bezrobocie osiąga jeden z najwyższych poziomów w historii III Rp 20.1 %. Po konfrontacji danych uważam, iż możemy stwierdzić, że w gospodarce wolnorynkowej wolność podejmowania inicjatywy gospodarczej jest proporcjonalna do poziomu bezrobocia.

      Obecnie najpoważniejszy problem związany z zatrudnieniem stanowią tzw. składki.

Całkowite opodatkowanie pensji brutto w Polsce wynosi aż 69%! Tak wysokie opodatkowanie rozłóżmy na dwa istotne problemy, których należy się pozbyć – biurokrację i  bezrobocie.

Składka na Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych wynosi 0,1 %. Kwota ta jest tak mała, że robienie z niej osobnej składki jest wręcz nieprawdopodobne, równie dobrze mogłaby być finansowana z budżetu państwa, zamiast przyczyniać się do rozrostu biurokracji.

 

Łączna liczba urzędników w Polsce (za wyjątkiem służb mundurowych, NFZ etc.) wynosi ponad 500 000 ludzi. Gdyby włączyć tutaj nauczycieli etc. śmiało można stwierdzić, że na utrzymaniu państwa żyje obecnie około 1 200 000 osób. Jednak skupmy się na urzędnikach notowanych przez GUS. Nie dość, że niczego nie wytwarzają, to państwo polskie, czyli MY, wydało na nich w ubiegłym roku około 21 000 000 000 zł . Wyobraźmy sobie, że połowa tej kwoty trafiła do urzędników, a o różnicę pomniejszono by podatki. Daje to nam o około 270 złotych rocznie w kieszeni każdego Polaka. Te kwoty obrazują, ile pieniędzy  jest marnotrawionych, a to tylko wierzchołek góry lodowej. Przerost urzędów w Polsce jest widoczny gołym okiem, chociażby w moim rodzimym mieście. W odpowiednim pokoju w Urzędzie Miasta, w którym można założyć działalność gospodarczą siedzi 3 urzędników. Co ciekawe, obok jest taki sam pokój, lecz przeznaczony już tylko dla osób chcących rozpocząć działalność taksówkarza. Powielanie takich samych stanowisk widać także:” wyżej” np. w parlamencie: rzecznik ds. Muzeum II wojny światowej, rzecznik ds. gazu  łupkowego etc. . Kolejną sprawą jest zakładanie przedsiębiorstwa. W Hongkongu, aby to zrobić wystarczy wypełnić 1 (słownie: JEDEN) formularz, natomiast w Polsce czekają nas kody PKD ( 21 sekcji, 99 działów kodów), rejestracja jako płatnik ZUS, rejestracja jako płatnik VAT, potwierdzanie notarialne podpisu. Po wybraniu określonego rodzaju działalności, nie możemy samowolnie wykonywać dodatkowej. Uiszczamy także opłaty na rzecz państwa od momentu rozpoczęcia działalności, nie wiedząc, czy ona w ogóle przyniesie jakikolwiek zysk. Dla kontrastu w Wielkiej Brytanii przez pierwsze trzy miesiące świadczenia usług nie ma obowiązku rejestracji przedsiębiorstwa.

 Przy okazji poszukiwań potencjalnych winowajców obecnego stanu rzeczy nie można ominąć Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, jednej z najbardziej nielubianych instytucji w kraju. Pobiera ona od przedsiębiorców obecnie 1042.46 złotych miesięcznie lub w przypadku niedawnego założenia działalności 504 złote oferując w zamian marny system opieki zdrowotnej i niepewną emeryturę. Za takie pieniędze możnaby  utworzyć kolejny etat lub stopniowo modernizować swoją działalność. Kolejnym obciążeniem jest obowiązek płacenia składki zdrowotnej w wysokości 278.23 zł. od każdej kolejnej działalności. Teraz czas na uciążliwe podatki – podatek dochodowy (uważam, że najbardziej szkodliwy, gdyż karze ludzi za coraz lepszą pracę). Co najciekawsze, połowę kwoty uzyskiwanej z tytułu PIT-u stanowią dochody tzw. „budżetówki”. Jest to podatek, który stanowi małą część przychodów państwa, około 15 %. W rankingu „Paying Taxes 2012” mierzącym łatwość płacenia podatków, przygotowanym przez Bank Światowy, Polska zajmowała 127.  miejsce, zawdzięczając je min. skomplikowanemu PIT-owi.

Koszty pobrania tego podatku wynoszą 2 mld złotych i angażują pracę 80% personelu Urzędów Skarbowych. Według badań Fundacji Republikańskiej Polacy na wypełnianie PIT-ów przeznaczają czas równy 16 tys. etatów, a samo wysyłanie PIT-u pocztą kosztuje podatników rocznie 40 mln złotych. Dochodzi do tego podatek od pracownika PIT-4r, który płacą przedsiębiorcy. Jednak na tym świecie nie tylko ZUS i podatki dochodowe, są jeszcze przecież akcyzy i koncesje. Podatki akcyzowe wprowadzane są pod pretekstem ograniczania a to spalin, a to palenia tytoniu, a to picia alkoholu. Obecnie obłożone są nim aż 33 wyroby. Według mnie najważniejsza z punktu widzenia gospodarki jest akcyza na benzynę, stanowiąca razem z podatkiem VAT połowę jej ceny.

Kiedy drożeje transport oparty na benzynie, rosną koszty transportu produktów jak i same produkty.   Dołóżmy do tego opłatę za koncesję na alkohol i zezwolenie na handel nim. Życie polskiego przedsiębiorcy, od którego zależą losy gospodarki… 

     Sporządziłem tutaj, długą liczbę wyzwań, którym nasza gospodarka musi obecnie podołać. To właśnie nie surowce i położenie geograficzne będą stanowiły o bogactwie państwa, a wolność gospodarcza ludzi tam mieszkających. Hongkong i Szwajcaria to doskonałe przykłady. Ten pierwszy jest obecnie autonomicznym miastem państwem, nieposiadającym praktycznie żadnych surowców. Mimo tego jest on potężną gospodarką nie tylko Azji, ale i świata. Szwajcaria natomiast ostatnią swoją wojnę zakończyła w roku 1815. To piękne górskie państwo nie zostało obdarzone hojnie przez naturę w surowce, jednak widzimy, ile potrafi zdziałać pokój i wolność gospodarcza. Co ciekawe jest 133. państwem pod względem wielkości na świecie, ale za to 19. światową gospodarką. Jak pisał ojciec współczesnej ekonomii Adam Smith „Bardzo mało jest wymagane, by doprowadzić państwo do dobrobytu nawet z najniższego poziomu barbarzyństwa, mianowicie pokój, niskie podatki i tolerancyjne kierowanie sferą sprawiedliwości.5„. System wolności naturalnej działa. Czemu  nie wprowadzić  podobnych rozwiązań w Polsce?  Remedium według mnie leży w przedsiębiorcach i systemie „państwa nocnego stróża”. Do tego modelu powinno się dążyć. Przede wszystkim, należy ograniczyć wydatki państwa i wycofać je z działów gospodarki, w których nie powinno go być.

      Aby ruszyło cokolwiek, należy zdjąć homonto z przedsiębiorców, powrócić do ustawy o wolności gospodarczej z roku 1988,  redukując tym samym liczbę koncesji i pozwoleń, również powinno się wprowadzić  na wzór Wielkiej Brytanii 3 miesięczny okres prowadzenia działalności gospodarczej bez przymusu rejestracji. Obudziłoby to Polaków tak, jak zrobiła to Ustawa Wilczka 26 lat temu. I wreszcie zlikwidować obowiązkowość jakichkolwiek składek (zrzec się też dotychczasowych),  wprowadzić możliwość rezygnacji z prawa do emerytury.  Takie rozwiązania na początek dolałyby paliwa do naszej gospodarczej maszyny.

W międzyczasie należy przystąpić do cięć w administracji. Należy zlikwidować Ministerstwo Sportu, Ministerstwo Ochrony Środowiska, Ministerstwo Rolnictwa, połączyć Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, zlikwidować Ministerstwo Gospodarki. Ciąć, ciąć i jeszcze raz ciąć rządowe etaty. Za tym powinna iść wyprzedaż majątku związanego ze sportem oraz pozostałego po zlikwidowanej administracji. Powinno się także kontynuować uczciwą prywatyzację. Pieniądze z tych obydwu źródeł muszą zostać przeznaczone na zawarte już umowy o ubezpieczenie społeczne. Lex retro non agit. Co zostało zawarte, musi zostać dotrzymane. Całkowita likwidacja podatku dochodowego i zastąpienie go podatkiem pogłównym, płaconym miesięcznie x zł. od obywatela od 18. do 65 roku życia, i 1/2x zł. od  obywateli do 18 i powyżej 65 roku życia. Braki w budżecie wywołane likwidacją PIT-u i CIT-u można wypełnić ujednolicając stawkę VAT do 23%. Można także wprowadzić podatek podymny, płacony od każdego budynku kwartalnie. Jedynym progresywnym podatkiem powinien być podatek płacony również kwartalnie od ilości m2 działki.Ten podatek powinien być w całości przeznaczony na utrzymanie armii, gdyż większa działka wymaga większych nakładów obrony. W przypadku przetargów na wydobycie surowców przyjmować oferty przedsiębiorstw oferujących wyższą cenę za jednostkę danego surowca, w miarę możliwości renegocjować poprzednie umowy na podobny wzór. Edukację również powinno się sprywatyzować, początkowo na rzecz tzw. bonów oświatowych, dążąc stopniowo do stuprocentowej prywatyzacji tej gałęzi gospodarki. Analogicznie należy postąpić w przypadku służby zdrowia, prywatyzować i organizować coś w rodzaju bonów analogicznych do edukacyjnych i dążyć do całkowitej prywatyzacji. Prywatna własność, szczególnie służby zdrowia, przyczyni się do wzrostu jej jakości, i co najważniejsze – pieniądze zostaną w kieszeniach ludzi. Belką w oku są także związki zawodowe, których działalność jest po prostu dla robotników szkodliwa. Ludwig von Mises tak o nich mówił – „dążą do wymuszania podwyżek płac, nie troszcząc się o nieuniknioną katastrofę, jaką taka podwyżka może wywołać6. Aktualnym tematem dzisiaj są 'umowy śmieciowe’, na które skarżą się związkowcy. Jaki rezultat będzie miała ich likwidacja? Przejście na umowy o pracę? Nie, albo likwidacja 'etatów śmieciowych’, albo przejście pracujących na tychże etatach do tzw. szarej strefy. Likwidacja zasiłków dla bezrobotnych, ustawowego czasu pracy i pensji minimalnej również przyczyniłyby się kolejno do ograniczania wydatków budżetowych, jak i do zmniejszenia bezrobocia. Znowu pokuszę się o przytoczenie słów Miltona Friedmana „Jeśli płacicie ludziom za to, że nie pracują, a każecie im płacić podatki gdy pracują, nie dziwcie się, że macie bezrobocie.„. Po takich reformach gospodarka ruszałby pełną parą. Zlikwidowanie pensji minimalnej, określonego czasu pracy, zasiłków dla bezrobotnych, i 'odskładkowienie’ umów, dramatycznie zmniejszyłoby koszta pracy, a zatem zwiększyłoby zatrudnienie.

Po zlikwidowaniu tzw. 'kuroniówki’ bezrobocie przestałoby być 'opłacalne’. Niskie podatki ściągnęłyby masę firm zagranicznych, które to z kolei dałyby zatrudnienie kolejnym rzeszom pracowników. Oczywiście ze względu na ograniczone miejsce przedstawiłem jedynie 'kilka’ propozycji na początek, nie można pominąć tutaj także zmiany szeregu zapisów w prawie, na które niestety nie mam tu miejsca.

      Nie możemy wmawiać sobie, że jako kraj postkomunistyczny nie mamy się co mierzyć z obecnymi potęgami gospodarczymi jak Niemcy, Wielka Brytania czy Francja.  My możemy ich przegonić. Musimy wywołać w Polsce kolejną erę „drapieżnego kapitalizmu”, który obecnie święci triumfy w Azji, w krajach takich jak Chiny czy Hongkong. Naszymi wyzwaniami są blokady nałożone nam przez państwo, uniemożliwiające swobodny rozwój jednostek. Co zrobić, aby osiągnąć sukces? Po prostu – laissez faire!

 

Szymon Doliwa

/ame/

 


[1]Art. 1 ustawy z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej.

2Art.4  ustawy z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej.

3Wykład dla OKP podczas wizyty w Polsce w 1989 roku.

4  P.F. Drucker, Innowacje i przedsiębiorczość, Państwowe Wydawcnitwo Ekonomiczne, 1992

5 Kwaśnicki Witold, Zasady ekonomii rynkowej, Wydawn. Uniwersytetu Wrocławskiego, 2001, s. 48.

6 Ludwig von Mises, Planowany chaos, Lublin -Rzeszów 2002, s. 30.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *