Polskość na Białorusi nie jest prześladowana! Rozmowa z Bożeną Gaworską-Aleksandrowicz, działaczką mniejszości polskiej na Białorusi

 

Konrad Rękas: Pani Bożeno, przez ostatnie kilka tygodni w niemal wszystkich mediach III RP informowano o „prześladowaniach Polaków na Białorusi”. Jest Pani Polką, mieszka Pani na Białorusi. Czy jest Pani prześladowana?

 

Bożena Gaworska-Aleksandrowicz: No cóż zmartwię pewnie wielu. Otóż nie, nie jestem, nie byłam, (a przygodę z Białorusią obliczam na już 14 lat (z czego siedem pierwszych to pobyt praktycznie na BY stały, siedem kolejnych więcej w roku miesięcy na Białorusi niż w Polsce) ani prześladowana, ani źle traktowana. Przeciwnie, od początku mojej działalności: nauczycielska, koordynatora kulturalno-oświatowego, tłumacza, doradcy, redaktora Głosu znad Niemna, pro publico bono[i] – moje działania spotkały się z dużą dozą życzliwości ze strony władz, co więcej z uznaniem. Pewnie wielu zaskoczę, sama byłam zaskoczona, że władze białoruskie wystawiają mi „laurki” w postaci pisemnych podziękowań, że robią ze mną wywiady lokalne gazety, bo podoba im się, że tyle się dzieje, tyle polskich akcentów, tyle uroczystości, a wszystko to w duchu szacunku, zbliżania narodów, przyjaźni i przenikania się kultur. Tak, tak, dziękowali mi tubylcy, „prześladowcy”.

Otóż nikt na białoruskiej ziemi nikomu nie zabrania, nie przeszkadza, nie prześladuje go za to, że mówi, śpiewa, tańczy, czyta, pisze, ogląda film, sztukę teatralną, organizuje, uczestniczy w uroczystości po polsku. Przeciwnie, organizujący uroczystości (wiem, bo organizowałam ich setki, dalej pomagam organizować) mogą liczyć na wsparcie tak organizacyjne, jak finansowe ze strony białoruskiej, w ramach przewidzianych w budżecie Białorusi środków dla mniejszości narodowych, a często wykraczających ponad te kwoty, z różnych specjalnych innych pul. Gdy w czasie rządów PO pytałam konsula, dlaczego tak jest, że jednym Polakom się pomaga, drugich wręcz od czci i wiary odżegnuje, otrzymałam odpowiedź: Coś za coś Bożeno.” Tym czymś była lojalka, czyli: wspierasz A. Borys – my wspieramy ciebie. Nie wspierasz – lądujesz na czarnej liście. Za czasów już PiS z kolei, pan Ast na moje uwagi, że Białoruś nie prześladuje, przeciwnie, wspiera, finansuje, pomaga, wywiązuje się z dbałości o mniejszość narodową zgodnie z tym co stanowią zapisy prawa, a nawet więcej, wykrztusił, że to bardzo dobrze, skoro się wywiązują. Na pytanie: – Ale to prześladują czy się wywiązują? – odpowiedzi nie uzyskałam. A z ciekawostek (wspominam dziś, bo na żywo mam obraz pożaru sprzed kilku dni ), gdy katolicka świątynia w Budsławiu, uważana za Narodowe Sanktuarium Białorusi świętowała 400-setną rocznicę przybycia tu cudownego obrazu, telefon mi się grzał i nie nadążałam odpowiadać na pytania białoruskich urzędników, którzy otrzymali polecenie włączyć się w obchody i sprawić by to była dostojna na miarę państwowej uroczystość, co możemy zrobić, jak uświetnić uroczystości, jak to wygląda w Częstochowie, etc. A z okazji jubileuszu wydane zostały na Białorusi specjalne monety okolicznościowe oraz znaczki i kartki pocztowe, warte odnotowania, gdyż religia katolicka nie jest główną na Białorusi, co więcej, Budsław – to polskość, a jak twierdzą niektórzy, a jest ich wielu (szczególnie ci związani z panią Borys) katolik to Polak i tylko Polak.

KR: Przejdźmy do konkretów, wśród najczęściej powtarzanych zarzutów wobec polityki władz białoruskich jest ilość szkół polskich. Dlaczego miejscowi Polacy wolą uczyć się polskiego na lekcjach w państwowych szkołach niż popierać projekty oświatowe promowane przez p. Borys, p. Poczobuta i władze III RP?

 

BGA: Nie trzeba zabijać wprost, nie trzeba broni palnej, nie trzeba trucizny, pętli stryczka, nie trzeba wiele by zabić i nie o śmiertelnym ludzkim wymiarze myślę, a o zabijaniu ducha, o zabijaniu wartości nadrzędnych jakimi są miłość, dobro, radość współistnienia, radość współtworzenia, radość z możliwości dzielenia się zdobyczami kultury, nauki, mówienia tym samym językiem, radość bycia w tym przypadku członkiem jednej polskiej rodziny.

Wszyscy pewnie pamiętają rok 2004, który to rok przyniósł sukces „pomarańczowej rewolucji” na Ukrainie, no pewnie nie wszyscy się orientują, że polscy współtwórcy ukraińskiego sukcesu, owładnięci manią machania szabelką i włażenia z butami w sprawy suwerennych państw, ruszyli wtedy do akcji tym razem wykorzystania ZPB do rozgrywek politycznych z prezydentem Białorusi. Doskonale w Polsce ówcześni decydenci znali zapisy statutów, choć dziwnym trafem jakby amnezja jakaś umysły opanowała, mówiąc o „demokratyzacji” rozpoczęli działania, jakie w sprzeczności stały ze statutem organizacji, mówiącym, że ZPB to stowarzyszenie apolityczne. I tak nam o nim w Polsce mówiono, a mimo wszystko to właśnie ZPB stał się narzędziem, a Polacy w nim zrzeszeni wykorzystani zostali do otwartej walki z Prezydentem kraju, którego są obywatelami. Plan może i chytry, ale jakże perfidny i jakże pozbawiony odrobiny choćby ludzkich odruchów – uczynić z (bądź co bądź) swoich zakładników. Jakże również pozbawiony elementarnych zasad logiki, sprzysięgać swoich przeciw swoim w imię interesu. Polska mniejszość załatwia to co do dyplomacji należy, bez cienia refleksji, że taż polska mniejszość nie ma prawa ustanawiać porządku prawnego (polskiego) w obliczu prawa, którego z racji obywatelstwa przestrzegać musi. Czym innym jest bowiem bycie opozycjonistą wobec swojego prawodawstwa, czym innym zaś bycie członkiem mniejszości i zrzeszać się wg statutowo określonych zasad.

Wbrew zatem elementarnym zasadom logiki plan zaczęto wdrażać w marcu 2005 roku. Działań i machlojek przy tym, tak prawnych, pozaprawnych, z kryminalnymi w tle użyto więc, by na VI zjeździe Związku Polaków na Białorusi stanowisko prezesa powierzyć Andżelice Borys. Nie miejsce tu by analizować, co której ze stron było w tym momencie na rękę – no fakt stał się faktem. Od 2005 roku datujemy istnienie na Białorusi jednego Związku Polaków i jego dwóch kierownictw, od tegoż też pamiętnego roku polskimi rękami, za pieniądze polskiego podatnika zaczęto skutecznie przeciwdziałać polskości, co gorsze niszczyć polskość w Białorusi! Dlaczego, na czym to polega, ano dlatego, że szkolnictwo, nauka języka polskiego stały się zakładnikami wojny polsko – polskiej, czytaj wojny polsko-białoruskiej.  Nie jest tak, iż Polacy obywatele Białorusi nie zrozumieli, że nie połapali się w mistyfikacji, w grze jaką rozpoczęto, przesuwając jak pionki (przepraszam państwa za porównanie) ludność polskiego pochodzenia na terytorium Białorusi. Nie jest tak, że nie połapali się, iż są jedynie narzędziem, że ktoś próbuje użyć ich jako taranu.  Myślę, że to wystarczyło do zrozumienia, iż nie chcąc być uwikłanym w geopolitykę, w podłe gierki, nie chcąc być narzędziem jednych przeciw drugim – rozsądni Polacy szerokim łukiem zaczęli omijać wszystko cokolwiek kojarzy się ze zorganizowaną działalnością mniejszości polskiej. A dziś zjawisko to tylko się nasiliło

KR: Czy prawdą jest, że władze białoruskie uniemożliwiają kultywowanie kultury polskiej? Jakie są możliwości organizowania imprez kulturalnych, celebrowania rocznic i upamiętniania polskich świąt narodowych?

 

BGA: Jeśli czerpać wiedzę z przekazu jaki serwują nam polscy politycy, prasa w Polsce, to można podejrzewać, (obawiam się, że nawet trzeba, w przeciwnym wypadku ląduje się na czarnej liście), że wymienione w pytaniu straszne praktyki są na Białorusi rzeczywistością. Otóż stanowczo temu zaprzeczam. Organizowałam setki, większych, mniejszych, na różnym szczeblu uroczystości, pośredniczyłam, służyłam i służę pomocą, radą w organizacji wielu, byłam prelegentką w bibliotekach, opowiadałam o Słowackim, Norwidzie etc., woziłam młodzież na konkursy piosenki harcerskiej, inspirowałam powstawanie Zespołów Pieśni i Tańca (a tym stroje fundowały białoruskie władze) itd., itp. Nie dziwi, choć do szewskiej pasji doprowadza, że polscy politycy, prasa w Polsce nie wiedzą (bo nie chcą), iż polskość na Białorusi to zasługa ZPB, którego Polska nie uznaje, a skoro nie uznaje – nie może zauważać kogoś/czegoś co jest dla Polski NICZYM. Ich tam nie ma. Polaków zrzeszonych w ZPB, zarejestrowanych w około 70 obwodowych, miejskich, rejonowych i wiejskich oddziałach, w liczbie kilku tysięcy osób – po prostu dla Polski nie ma. Polaków skupionych w 14 Domach Polskich, m.in. w Grodnie, Wołkowysku, Lidzie, Szczuczynie, Nowogródku, Porozowie, Iwieńcu, Borysowie, Mohylewie, Nieświeżu, Baranowiczach oraz Mińsku – nie ma. Nie ma 80 zespołów artystycznych, swoją działalnością popularyzujących kulturę polską, łączących  ludzi więzią przyjaźni i wspólnej pracy artystycznej, wychowujących dorastające pokolenie w oparciu o najlepsze przykłady muzyki i choreografii polskiej, by wymienić kilka : Zespół Pieśni Polskiej „Iwieńczanka” z Iwieńca, zespoły „Kresowe Zabawy”, „Sybirak” i „Memoria” z Lidy, chór “Promień” ze Szczuczyna, chór „Wspomnienie” z Pińska, zespół „Polskie echo Ostrowca” z Ostrowca, zespoły „Switezianka” i „Nowogródzkie Kresowianki” z Nowogródka, „Słoneczko” z Borysowa, chór “Kredo” ze Słonimia. Nie ma też takich wydarzeń, jak Festiwal Polskiej Kultury i Bytności „Fest Ejsmontowski”, Festiwal Poloneza w Słonimiu, Jarmark Kaziuki, Konkurs Muzyki Białoruskiej i Polskiej im. Stanisława Moniuszki w Mińsku, Dni Kultury Polskiej, Muzeum Czesława Niemena i rokrocznie organizowanych tam uroczystości w dniu urodzin tegoż, Memoriału Pamięci Kołdyczewo w miejscu byłego Obozu Koncentracyjnego i to tylko wycinek z bogatej oferty przedsięwzięć, które realizuje każdego roku, cykliczne to bowiem imprezy, Związek Polaków na Białorusi. By nie wymieniać wielu, wielu drobniejszych, o wymiarze regionalnym, by nie wspominać o nauczaniu języka polskiego, prowadzonych bibliotekach, w Domach Polskich, dyktandach, konkursach recytatorskich, rocznicach itd..

To wszystko się dzieje, odbywa. To nie w białoruskiej przestrzeni ich nie ma, tych Polaków i tych uroczystości, w białoruskiej przestrzeni są one w pełni zauważane, polskie uroczystości są często relacjonowane przez media, to w polskiej przestrzeni nie ma dla nich miejsca. Bo, jeszcze raz zapytam: nie ma ich?  Tych, nie ma, którzy pielęgnują, szerzą, propagują, dbają o więź z językiem polskim, z kulturą polską, tych, którzy odarci z godności przez państwo polskie chcą i starają się ocalić polskość od zapomnienia? A skoro są, to o jakich prześladowaniach i zakazach mowa?  Niestety, to Polska jest na te liczne wydarzenia ślepa i głucha, więc czy aby na pewno o POLSKOŚĆ jej chodzi?

Co winna społeczność polskiej mniejszości. Ano winni, winni tego, że w polityczne gierki nie chcą być wciągani, że polskość im bliższa niż poprawność polityczna. Winni, że wolą śpiewać niż wygłaszać polityczne bzdury o prześladowaniach. Jakimiż to osiągnięciami pochwalić się może p. Borys, ulubienica polskich salonów. I proszę nie mówić, że gnębiona, że bez wsparcia. Bo bez wsparcia, bez środków, bez pomocy pozostają ci, o których wyżej. Pani prezes zaś szczodrze obdarowywana jest, czerpie od 2005 roku kasę o jakiej się wielu w Polsce nie śniło. Na co? Na działalność, bynajmniej jednak nie kulturalno-oświatową. Środki nigdy nie rozliczane, nie księgowane, z kieszeni do kieszeni. Na działalność opozycyjną, polityczną, służącą dezinformacji, destabilizacji, prowokacjom.

KR: Wśród oskarżanych przez media i polityków z Polski o „niszczenie polskości” jest m.in. Aleksander Songin, obecny przewodniczący Związku Polaków na Białorusi. Czy była Pani świadkiem, jak „niszczył on polskość”?

 

BGA: Nie. Nie byłam świadkiem żadnych bezeceństw pana Aleksandra. Za to zgadzam się z Jego wypowiedzią: „Nie jesteśmy partią polityczną, ale organizacją publiczną. Jeśli jakieś osoby lub środowiska chcą uczestniczyć w sprawach politycznych, to dla mnie, jako przewodniczącego Związku, jest to nie do przyjęcia. W swoich działaniach nasza organizacja będzie trzymać się postulatów i założeń zapisanych w Statucie i przestrzegać ustawodawstwa naszego państwa. Jednocześnie nie mogę nie zgodzić się z tym, że czasami trudno jest trzymać się z dala od pewnych procesów politycznych, ale powtarzam, wszystkie nasze działania i czyny muszą być zgodne z prawem. A ja też wyznaję przekonanie, że przyzwoitość, uprzejmość i szczerość człowieka nie zależą od jego narodowości. To, że ludzie różnych narodowości i wyznań czują się dobrze na terytorium białoruskiej ziemi i przez wiele dziesięcioleci pokojowo ze sobą współistnieją, jest zasługą nie tylko ich samych, ale i władz Białorusi. Takie normy zawarte są w głównym dokumencie kraju – Konstytucji, która mówi, że państwo reguluje stosunki między społecznościami społecznymi, narodowymi i innymi w oparciu o zasady równości wobec prawa, poszanowania ich praw i interesów. – Nigdy nie oceniałem osoby ze względu na jej narodowość i zawsze trzymałem się stanowiska, że bez względu na to, jaką autentyczność narodową mamy w naszym kraju, wszyscy jesteśmy obywatelami Białorusi, to jest najważniejsze. Dziś jako przewodniczący Związku Polaków na Białorusi mogę śmiało powiedzieć, że wielką wagę przywiązuje się do rozwoju i utrzymania polskiej kultury, tradycji i języka w naszym kraju. Cel jest tylko jeden – zapewnienie jak najbardziej komfortowych warunków dla mniejszości narodowej na terytorium naszego państwa”.

 

Byłam za to świadkiem obrażania Polaków, wyzywania ich od najgorszych, do rękoczynów włącznie ze strony męża prezesującej jednemu z oddziałów ZPB p. Borys, a wcześniej vice-dyrektora szkoły państwowej, który zrywał (jak na wybitnego, zasłużonego członka partii komunistycznej przystało) uczniom medaliki z szyi, gdy się o wyższy urząd z odpowiednią rekomendacją starał. Za to wiem, że Rosjanin z pochodzenia, co by nie rzec komuch – posiada Kartę Polaka, a w domu jego i małżonki uwielbiają od lat wypoczywać weekendowo dyplomaci polscy z Mińska, a i bywało z Grodna. Jeśli ten pan może być wzorem patrioty Polaka, to pan Aleksander Songin tym bardziej może.

KR: Zdaniem polityków obozu liberalnego w Polsce – polska mniejszość na Białorusi powinna jednoznacznie opowiedzieć się po stronie tzw. białoruskiej opozycji demokratycznej. Czy rzeczywiście jest ona aż tak pro-polska i czy udzielanie jej wsparcia przyniesie Polakom wymierne korzyści?

 

BGA: Odpowiem krótko. Szanowne Panie, Szanowni Panowie spod obojętnie jakiej formacji i barw politycznych się w Polsce wywodzicie – wy już swoje zrobiliście. Wy już nieomal unicestwiliście polskość, cokolwiek to znaczy i w czym się przejawia na Białorusi. Dlatego dość już tego. Dość już zła wyrządzono ludziom, dość upokorzeń, epitetowania, dość dzielenia na naszych, waszych, dość kupczenia ludźmi ich losami, dość obdzierania ich wbrew ich woli z tego do czego się jeszcze przyznają, dość hipokryzji. Starczy tej „troski” o losy rodaków jaką do tej pory ferowano, czas na troskę, czas na zajęcie się pomocą prawdziwą, polskiej sprawie, polskiemu językowi, polskiej kulturze, polskiej organizacji zrzeszającej w swoich szeregach zwyczajnych ludzi, organizacji, która tym ludziom potrzebna jest, ale nie odstrasza, ale w formie i działalności takiej, która nie kłóci się z prawem. Nie chcecie, nie potraficie pomagać, nie przeszkadzajcie, nie szczujcie. Dlatego łapy precz od Białorusi! Chcecie zmieniać Białoruś – zapytajcie społeczeństwa, nie tej maleńkiej mniejszości z mniejszości,  czy tego chce i czy oby na pewno na Waszą modłę?!

KR: Niedawno do większości atakującej Białoruś i krytykującej postawy mieszkających tam Polaków – dołączyli politycy Ruchu Narodowego. Udzielają oni pełnego poparcia zwolennikom p.p. Borys i Poczobuta, jako „Polakom prześladowanym za polskość”, tłumaczą również, że należy wprowadzić jeszcze ostrzejsze niż obecnie sankcje przeciw Białorusi, a wszystko to m.in. dlatego, że na Białorusi krytykuje się kult tzw. Żołnierzy Wyklętych. Jakie skutki dla Polaków mieszkających na Białorusi miałoby zaostrzenie sankcji, równające się w praktyce zerwaniu stosunków dyplomatycznych i gospodarczych między Polską a Białorusią?

 

BGA: Chcący ugrać cokolwiek na politycznej awanturze polsko – białoruskiej nigdy nie mogą sytuować się zbyt daleko od narracji Gazety Wyborczej (ta wiodła i wiedzie prym) i Senatu RP (ze Wspólnotą Polską w tle finansowym). Pogrzebać (za wszelką cenę pogrzebać-inaczej rewolucja kaput) wszelkie próby naprawienia zła, a wpisać się w nurt i kreację teorii zapoczątkowanych zanim jeszcze pan Winnicki zaistniał, a funkcjonujących do dziś. Hasło, że oto „reżim prześladuje polskość” –  to nie lada gratka, pan Winnicki po prostu łapie okazję, jak na politykiera przystało. To nie dziwi. Ale brzydzi! Natomiast co tyczy się samych Polaków, nie sądzę by mogła stać się im krzywda ze strony władz białoruskich. Za to jak postrzegani będą przez społeczeństwo białoruskie, w większości zorientowane na status quo, społeczeństwo, które nie jest gotowe na zachodni blichtr, bezideowość, upadek obyczajów etc. – to trudno dziś powiedzieć jednoznacznie. Białorusini Polaków dotąd darzyli sympatią, co jednak będzie, gdy okaże się, że z kraju, który dotąd żył w miarę stabilnie, uczyni się rękami (tak to będzie odczytane) Polski i Polaków Białoruś Sachsa-Balcerowicza, Sorosa ze wszystkimi tego konsekwencjami? Obawiam się, że nie potrafimy sobie dziś tego wyobrazić. Na Białorusi środowisko A. Borys (mam na myśli przeciętnych niezaangażowanych) jest postrzegane jako czynnik destabilizujący i wrogi, ale marginalny, a i śmieszny. To samo tyczy Biełsatu. Białorusini rozróżniają Polaków od „dyżurnych Polaków”. Ale to się może zmienić. To straszne, że Polacy z Polski podjudzają, podburzają, szczują wręcz do wojny polsko-polskiej na Białorusi, do wojny polsko-białoruskiej. Jako ciekawostkę przytoczę również to, że państwowa telewizja na Białorusi nie uprawiała dotąd polityki rozdrapywania ran. Nie wspominała np. o Burym etc., po prostu by nie judzić. Robią to sami Polacy, prowokują, a następnie krzyczą „Ratunku!”.

A jako, że niedawno (a jakże na Białorusi też obchodzono, nikt nie zabronił) świętowano Dzień Konstytucji 3 maja, ale i dzień Polaków za granicą – to przy okazji do Polaków z Białorusi słów kilka:  Dziś oficjalna Polska uroczyście podkreśla, że 2 maja to Dzień Polonii i Polaków za granicą. Kochani Przyjaciele z Białorusi, Polacy z Białorusi, na pewno czytaliście już, albo tylko słyszeliście, że oficjalne i mniej oficjalne, ale rozpoznawalne i pretendujące do miana oficjalnych, persony prześcigają się w życzeniach pod Waszym, także, adresem. Nie może być tak, żebym ja, znająca Wasze środowisko na wskroś, Wasze dnia codziennego troski i radości, nie zabrała głosu i nie złożyła Wam życzeń. Po pierwsze, drugie i setne, więc, chcę Wam, zanim życzenia, powiedzieć, że dziś polskie oficjalne i mniej oficjalne persony, a zatem reprezentatywna (a przynajmniej za taką się uważająca), a i opozycyjna Polska uroczyście KŁAMIE, prześcigając się w pustosłowiu, sloganach, trywializmie i hipokryzji.

Jesteście Kochani Polacy z Białorusi elementem (z przykrością to mówię, ale znacie mnie, jestem do bólu szczera), jesteście dla nich tylko i wyłącznie kartą przetargową, trybikiem w ręcznym sterowaniu. Jesteście, na okazję, tymi, w których blasku mogą się ogrzać i wykreować wizerunek własny (partyjno-geo-polit-poprawno użyteczny) altruistów, filantropów, demokratów (cokolwiek to znaczy, wszystko znaczy pseudo).  Gdyby było inaczej, dziś Wy wszyscy, WSZYSCY BEZ WYJĄTKU, wszyscy mielibyście miejsce przy konsularno-ambasadorskich stołach, imprezach, uroczystościach, festynach itp. itd. Wszyscy otrzymywalibyście dotacje na działalność oświatowo-kulturalną, wszyscy mielibyście równy dostęp do otrzymywania polskich wiz, Karty Polaka. To dziś, a wcześniej jeszcze, wczoraj, przedwczoraj wręczono by Wam polskie paszporty, po prostu i tylko dlatego, że to nie Wy zrzekliście się i odżegnaliście od Polski, ale dlatego, że to Was przehandlowano, sprzedano, przekupczono bez pytania Was o Waszą zgodę. Dziś się za to, właśnie za to, że ktoś kupczył, handlował, układał się, politycznie spiskował itd. itp. Was pyta się nie o Waszą POLSKOŚĆ i nie o korzenie, a o przydatność polit.poprawną dla kolejno po sobie następujących rządzących Polską, z nadania (miłościwie  zarządzającego krajem nad Wisłą) Waszyngtonu. Dziś się Wam wydaje bądź nie wizy, egzaminuje z POLSKOŚCI chcących otrzymać Kartę Polaka, gdy inni, nawet tacy, którzy korzeni polskich w ogóle nie mają otrzymać ją mogą z polecenia „dyżurnych Polaków”. Gdyby było inaczej, dawno już zlikwidowano by zarzewie nieporozumień, rozłamu, ale przede wszystkim nigdy nie dopuszczono by, nie sprokurowano by tego wszystkiego co od 2005 roku pozwala politycznym cwaniakom, graczom na wielkiej geo-szachownicy bawić się Wami, grać Wami, nagradzać i karać, utrzymywać i hołubić dyżurnych (do zadań specjalnych zainstalowanych) by Wam pokazywać (przepraszam za trywializm) środkowy palec z szyderczym uśmieszkiem kusić: jak się nawrócicie – dostąpicie łaski.

 

Gdyby tak nie było, katolicki kościół (reprezentowany przez kapłaństwo z Polski) na Białorusi nie bawiłby się (na szczęście nie cały i nie wszyscy duchowni) w posługę dla wybranych i jawną dyskredytację, dyskryminację odsianych. Gdyby tak nie było… Ale tak jest, niestety, tak jest! Dlatego ja nie życzę Wam, by się Wam co polskie śniło po nocach, by się Wam Polska marzyła. Życzę Wam, byście tam gdzie jesteście, w swoich miejscach zamieszkania, pracy, rozrywki, spotkań z polską kulturą i tradycją, z każdą kulturą – znajdowali stabilizację, warunki do samorealizacji, do spełniania się i tego jeszcze byście to nie Wy o kochającej Was Polsce marzyć musieli, byście o jej względy żebrać musieli, a tego by ta Polska Was po prostu kochała, po prostu znaczy za to, że JESTEŚCIE POLAKAMI, bez względu na Wasze poglądy, światopogląd i obywatelstwo, za to po prostu, ŻE JESTEŚCIE ! Szczęść Wam Boże Kochani!

 

Dziękuję za rozmowę

Konrad Rękas

[i] To informacja dla tych, którzy zechcą się dopatrywać finansowych za to grantów – otóż pro publico bono, za swoje, zupełnie charytatywnie – zaręczam istnieją wolni wśród „wolnych”, którzy wolnymi dlatego, że mogą i nie chcą  kłamać, za tzw. friko , bo taki mają kodeks zasad własnych, w przeciwieństwie do „wolnych” co to kodeksowi zasad stanowionych politpoprawność wytycza i opłaca.

Click to rate this post!
[Total: 41 Average: 3.7]
Facebook

20 thoughts on “Polskość na Białorusi nie jest prześladowana! Rozmowa z Bożeną Gaworską-Aleksandrowicz, działaczką mniejszości polskiej na Białorusi”

  1. Pozostaje pytanie, czy w ogóle polskojęzyczni, katoliccy, Białorusini, są „Polakami”. Ich przodkowie kiedyś nimi byli, ale od ponad 80 lat (ponad trzy pokolenia) żyją jednak w innym państwie – a to państwo właśnie stwarza naród. Zatem są oni dzisiaj już raczej Białorusinami – tyle że polskojęzycznymi katolikami. To samo zresztą dotyczy „Polaków” na Litwie, Ukrainie, czy nawet w USA.

    1. (…)żyją jednak w innym państwie – a to państwo właśnie stwarza naród(…)
      Powiedz to:
      – wszystkim narodom, które miały dość długi okres bez pańtwowośći np. Polakom, Grekom czy Izraelitom
      – Cyganom
      – Kurdom

      1. Narody, które utraciły państwowość na dlużej niż 1-2 pokolenia, muszą się wykształcić na nowo. Ten proces zaszedł w przypadku Polaków po 1918 roku, Greków, Izraelczyków, Bułgarów, etc… Dzisiejszy naród polski nie ma realnie nic wspólnego z narodem szlacheckim I RP, chociaż się werbalnie i symbolicznie do niego odwołuje.

        Populacje które nigdy państwa nie miały, jak Kurdowie, czy tzw. Palestyńczycy, nie są w ogóle narodami, a co najwyżej grupami etnicznymi. Kurdowie w Iraku i Palestyńczycy w Autonomii rozpoczęli proces wykształcania narodu, ale jeszcze się on nie zakończył

    2. ” a to państwo właśnie stwarza naród”
      Cóż za błyskotliwa myśl. W takim razie kto stwarza państwo? Może Bóg?, albo ONZ ? 🙂

      1. Państwo stwarza grupa elit. Najczęściej drogą zbrojnego podboju zewnętrznego, lub wewnętrznego. Tak powstała również Polska. Drogą wewnętrznego podboju przez „drużynę” pierwszych Piastów w X wieku. Natomiast powtórnie w XX wieku powstała wskutek decyzji elit, ale też ze wsparciem militarnym. Więcej na ten temat pilaster napisał:

        https://blogpilastra.wordpress.com/2017/05/21/tylko-o-psychohistorii-13-o-panstwie-i-mizerii-akapu/

        1. Typowe sekciarskie myślenie.
          Jak nie ma wśród ludu naturalnego ciągu do bycia większą wspólnotą to żadne elity naszpikowane gotówką i zbrojne nie są w dłuższej perspektywie stworzyć państwa.
          Nawet zmiana ustroju może być kłopotliwa( Afganistan)
          Dlatego trzeba oddziaływać propagandą najpierw na naród by chciał zmian, które już wcześniej zaakceptowała przekupiona elita danego państwa (zmiana PRL-3RP).
          W USA już luzują zamordyzm, bo część narodu nie chce być częścią państwa.
          Czyli wszechmogąca elita ugina się pod narodem?
          Są tacy co chcą nam wmówić ,że wszelki opór jest daremny i najlepiej zdać się na łaskę i nie łaskę elity. Jak bym czytał ulotki wroga w czasie WWII 🙂

          1. (…)Nawet zmiana ustroju może być kłopotliwa( Afganistan)(…)
            Na terenach postkolonialnych jest ten problem, granice nowych krajów były tożsame z granicami dawnych kolonii, a nie granicami wpływów etnicznych.

    3. Żydzi, siedzieli u nas kilkaset lat i pozostali Żydami. Tatarzy krymscy też u nas siedzą dość długo i mogę cię zapewnić że jak bractwo muzułmańskie rozwinie u nas skrzydła to ich wnuki będą nam jeszcze gardła podrzynać.
      Kwestia odpowiedniego zmotywowania 😉

      1. I RP była społeczeństwem stanowym. „Narodem” była tylko szlachta, oraz co najwyżej, najbogatsze mieszczaństwo. Warstwy niższe, w tym żydzi, nie poczuwali się do bycia częścią „narodu”, co najwyżej tylko do lojalności wobec monarchy. Asymilacja żydów do narodu polskiego zaczęła się na dobre dopiero w XIX wieku na terenie kongresówki i w XX wieku na pozostałych obszarach Polski. Do 1939 roku proces ten nie zdążył się zwyczajnie zakończyć, zwłaszcza na Kresach. Żydzi z dawnej kongresówki uważali się już właściwie za Polaków, ale tzw. „litwacy” w daleko mniejszym stopniu, co miało znaczące konsekwencje w czasie II wojny i później.

        W jakimś filmie dokumentalnym o osiedlonych w Szwecji emigrantach „marcowych” z 1968 roku, sami zainteresowani twierdzili, że do dzisiaj sami nie wiedzą kim właściwie są. Czy Żydami, czy może Polakami? Pewni byli tylko tego, że na pewno nie są Szwedami 🙂 Co innego ich dzieci i wnuki.

        Gdyby nie II wojna światowa, to do dzisiaj wszystkie te procesy które zostały urwane w 1939 roku by się już skończyły i istniałby jeden naród polski w granicach II RP, ale znów zupełnie inny niż ten który się ostatecznie ukształtował w III RP.

      2. Bzdura. Wtedy zachowywali swoją tożsamość przez setki lat, bo była to epoka preindustrialna – tak na dobrą sprawę, niewiele się zmieniało. Teraz zmiany są dużo bardziej gwałtowne i jeśli ktoś za nimi nie podąża, to szybko ląduje na marginesie. A i trudniej jest wrócić do nurtu głównego. Dlatego też kiedyś, jeśli ktoś chciał żyć w biedzie i dziadostwie, to mógł sobie to robić do woli, bo inni żyli w podobnych warunkach. Względnie łatwo też było porzucić dziadostwo i wrócić do nurtu głównego. Obecnie jak wypadniesz poza system, to narobisz sobie takich tyłów, że wrócić do niego jest cholernie ciężko, a i nie ma specjalnie dużo chętnych antysystemowców, wśród których można by prowadzić satysfakcjonujący żywot. Zatem ludzie wolą trzymać się pazurami systemu (nurtu głównego), żeby nawet na chwilę nie wypaść z obiegu.

  2. „A co na to (…) błyskotliwy komentator Gierwazy?” A niby na co, siermiężny komentatorze Johnie McCarter? Albo raczej Iwanie Makartiew…

  3. I dlatego dziś Niemcy pracują usilnie nad stworzeniem narodu śląskiego i kaszubskiego, ciekawe po co 😉

  4. Jak na zajadłego wroga wszystkiego co związane z judejsko-jankeskim imperializmem przystało, douczony inaczej John McCarter alias Iwan Makartiew, nie może obejść się bez sztandarowego narzędzia tegoż imperializmu na polu propagandy, indoktrynacji, cenzury i inwigilacji w jednym, czyli Facebooka, zwanego przez niektórych „pejsbukiem”… Natomiast w kwestii zasadniczej: ja na nic nie odpowiedziałem, zadałem jeno proste, precyzujące pytanie, zamiast na które odpowiedzieć, Iwan kabotynizuje się na proroka, co to z góry „spodziewa się” i w ogóle… W sumie logiczne – jedyne na co go stać, to krzykliwy bełkot.

  5. Iwan Makartiew wielu „nazewnictw” z sadomasochistycznym zacięciem nie tylko produkuje się na żydowskim Facebooku, ale jeszcze daje mu zarabiać i siebie inwigilować… W ramach jedynie słusznej antykapitalistycznej i antysorosowskiej walki jest zapewne gotów skorzystać z narzędzi podsuniętych nawet przez samego diabła… Jego samokrytykę, wyrażoną na dodatek w tak obmierzłym mu papistowskim języku (po raz kolejny rzuca się w oczy sadomasochizm) przyjmuję. Jeno dalej nie wiem, co z tym: „A co na to(…)?” Pewnie za trudne (to nie scyzoryk) do rozwikłania dla sowieckiego czieławieka…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *