Na podstawie jakiego kryterium można dokonać rozróżnienia między realizmem politycznym a np. Realpolitik? W tekście tym chciałabym zaproponować filozoficzną analizę pojęcia realizmu politycznego. Jej celem jest podanie precyzyjnych kryteriów, umożliwiających dokonanie odpowiedniego rozróżnienia między badanym tu pojęciem oraz tym wszystkim, co często jest zań mylnie brane.
Analizę należy rozpocząć od bliższego przyjrzenia się pojęciu realizmu. Realizm jest terminem filozoficznym, dotyczącym zarówno porządku ontologicznego (istnienia bytów), jak i epistemologicznego (poznawania bytów). Całościowe przedstawienie problematyki realizmu jest w ramach tego opracowania niemożliwe, gdyż mamy tu do czynienia z wyjątkowo złożonym zagadnieniem. Na potrzeby naszej analizy wystarczy stwierdzić, że realizm ontologiczny zakłada istnienie rzeczywistości obiektywnej w stosunku do poznającego podmiotu. Stanowiskiem przeciwnym jest idealizm, który w skrajnej postaci w ogóle neguje realne istnienie bytów materialnych, uznając je wyłącznie za akty świadomości (np. idee albo wrażenia tkwiące w umyśle). Realizm epistemologiczny zakłada zdolność podmiotu do adekwatnego poznania obiektywnej rzeczywistości. Idealizm epistemologiczny głosi niemożność bezpośredniego poznania rzeczywistości, przyjmując, że jedyne, co jest nam bezpośrednio dane, to nasze własne myśli i uczucia.
Jednymi z najważniejszych przedstawicieli realizmu są Arystoteles i św. Tomasz z Akwinu. Przyjmują oni przekonanie o istnieniu obiektywnej rzeczywistości, która może być przez człowieka poznana. Wymaga to jednak jej rzetelnego badania, a przede wszystkim ciągłego konfrontowania własnych przekonań z empirycznym doświadczeniem. Zarówno Arystoteles, jak i św. Tomasz pokazywali, że proces poznawczy może być zakłócony przez emocje, jak również różne wady charakteru, jak np. niecierpliwość czy też pychę.
Wielu przedstawicieli nowożytnego idealizmu, jak np. Kartezjusz, Leibniz, Kant czy Hegel, stanęło natomiast na stanowisku, że to nie obiektywna rzeczywistość, a idee-pojęcia stanowią przedmiot filozoficznych wyjaśnień. Ich zdaniem, wysiłek poznawczy nie powinien iść w kierunku analizy rzeczywistości, lecz analizy pojęć i sposobu ich wytwarzania. W takich analizach to człowiek tworzy rzeczywistość w wykreowanych ideach-pojęciach, co musi skutkować utratą kontaktu poznawczego z realnie istniejącym światem.
W przypadku realizmu politycznego mamy do czynienia z pojęciem, które odnosi się nie tylko do porządku bytowania czy też poznawania, lecz również do działania. Polityka, podobnie jak i etyka, jest domeną rozumu praktycznego. I tak jak naczelną kategorią rozumu teoretycznego jest prawda, tak w przypadku rozumu praktycznego dobro. „W filozofii odróżnia się dobro w sensie metafizycznym (sposób bytowania rzeczy) od dobra w sensie ekonomicznym (użyteczność rzeczy), etycznym (jakość czynu moralnego), a także estetycznym (doskonałość rzeczy). Podstawą wszelkiego rozumienia dobra jest dobro w sensie metafizycznym. Pojmowane jest ono jako powszechna (transcendentalna) właściwość, ukazująca każdy byt jako pochodny od woli twórcy lub Stwórcy i bytujący jako cel wszelkiego dążenia. Dobro jako transcendentalna (powszechna) własność ukazuje świat jako dziedzinę dóbr, wśród których są dobra-środki i dobra-cele” (Powszechna Encyklopedia Filozofii, „dobro”). Z tej krótkiej charakterystyki pojęcia dobra jasno wynika jego bliski związek z pojęciem prawdy. I tak jak poznanie prawdy jest celem działalności poznawczej, tak też urzeczywistnienie dobra jest celem działalności praktycznej (etycznej albo politycznej). Zdaniem Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu, dobro jest celem wszelkiego działania. Św. Tomasz uważał, że Bóg wszystkim swoim stworzeniom nadał ich własny cel istnienia, zgodnie z którym powinny żyć. Urzeczywistnianie dobra oznacza takie działanie, poprzez które dany byt może realizować swój cel istnienia.
Realizm polityczny zakłada więc działanie polityczne, którego celem jest REALNE urzeczywistnienie dobra, a konkretnie dobra wspólnego. Realizm polityczny nie może więc oznaczać koncepcji, która przyjmuje inne kryteria oceny działań politycznych niż urzeczywistnianie dobra jako obiektywnie istniejącej i poznawalnej prawdy bytu. Po drugie, realizm polityczny zakłada podejmowanie takich działań, które są adekwatne do tego, by faktycznie urzeczywistnić dobro.
Aby lepiej zrozumieć przedstawioną tutaj koncepcję realizmu politycznego, przyjrzyjmy się kilku „kandydatom”, którzy na takie miano nie zasługują.
Idealizm, który jest przeciwieństwem realizmu, w żaden sposób nie odwołuje się do pojęcia obiektywnej prawdy i dobra, co siłą rzeczy musi prowadzić do tworzenia utopii: „Jeśli poznanie nie wychodzi od spontanicznie dostrzeganej rzeczywistości, lecz od refleksji nad własnym poznaniem, wówczas tworzy ideologie (polityczne, społeczne, gospodarcze) i mity. Czym innym jest realne poznanie, a czym innym myślenie. Poznanie dotyczy rzeczy realnych, natomiast myślenie jest operacją rozumu na uzyskanych w poznaniu pojęciach i sądach. Wykreowane w ten sposób ideologie i mity (utopie) uczyniono ostatecznym odniesieniem dla ludzkich czynów; nie rzeczywistość, lecz jej wytwory w postaci mitów i ideologii mają stanowić sprawdzian ludzkiego działania. Zatem, jeśli nie odczytywanie i zrozumienie rzeczywistości, lecz ideologie i mity legną u podstaw ludzkiego działania – wówczas działanie, jako dobre lub złe, słuszne lub niesłuszne, będzie się mierzyło skonstruowaną ideologią” (Powszechna Encyklopedia Filozofii, „realizm poznawczy”). Idealizm zakłada więc kierowanie się w działalności politycznej z góry przyjętą ideą bądź wizją idealnego społeczeństwa i dostosowywanie rzeczywistości do tejże wizji. Z doświadczenia chociażby minionego stulecia wynika, że próby takie uniemożliwiają zaprowadzenie dobra wspólnego, co dla danej wspólnoty politycznej może mieć katastrofalne skutki. Przykładem tego jest III Rzesza, która swoją działalność polityczną podporządkowała ideologii nazistowskiej. W wyniku tego ucierpiały nie tylko inne narody, ale także i sam naród niemiecki. Także obecny kryzys finansowy jest m.in. wynikiem politycznego i gospodarczego idealizmu.
Siostrą syjamską idealizmu natomiast jest Realpolitik (jako skrajna forma machiavellizmu). Zarówno idealizm, jak i Realpolitik odrzucają bowiem koncepcję obiektywnie, bo w naturze bytu ugruntowanego dobra wspólnego. Różnica między idealizmem a Realpolitik polega natomiast na tym, że ten pierwszy zakłada możliwość stworzenia jakiegoś idealnego porządku w oparciu o ludzki rozum, Realpolitik natomiast nie. Wyznawcy Realpolitik nie wierzą w to, że politycy powinni kierować się jakimikolwiek ideałami czy też postulatami etycznymi, lecz że mają kierować się po prostu interesami. Najlepszej definicji Realpolitik dostarczył sam Bismarck, dla którego polityka to sztuka tego, co możliwe. W przypadku Realpolitik kategoria dobra wspólnego została zastąpiona przez pojęcie interesu, który w dużej mierze polega na poszerzaniu strefy wpływów jednostki. Dobry polityk to zatem taki, który jest po prostu skuteczny w walce o zdobywanie i utrzymywanie władzy.
W przypadku realizmu politycznego konkretne prawa i obowiązki jednostek wynikają z prawa naturalnego. Inaczej mają się sprawy w przypadku idealizmu, dla którego źródłem praw jest ludzki rozum, jak również w przypadku Realpolitik, dla którego źródłem porządku jest siła albo po prostu fakty. Dlatego też Realpolitik może zostać nazwana właśnie polityką faktów, która podporządkowana jest prawu dżungli. Paradoksalnie, Realpolitik i idealizm często są ze sobą ściśle powiązane. Tworzenie ideologii to nierzadko po prostu racjonalizacja chęci przejęcia władzy albo dóbr materialnych będących w posiadaniu innych osób. Tworzenie ideologii może więc pełnić funkcję dorabiania teorii do praktyki, polegającej na walce o zaspokajanie własnych interesów. Takie działanie nie musi być nawet przez działającego uświadomione; w wielu przypadkach będzie on święcie przekonany o obiektywności swoich przekonań. Tak też było w przypadku III Rzeszy, której twórcy twierdzili, że tworzony przez nich nowy porządek światowy jest dobry dla całej ludzkości, podczas gdy de facto służył on zabezpieczeniu interesów narodu niemieckiego. (Można sobie zadać pytanie, czy w przypadku Unii Europejskiej nie mamy do czynienia z podobnym zjawiskiem). W każdym bądź razie, skutkiem takiego dorabiania teorii do praktyki jest wojna ideologiczna. Ten, kto uzna „racje” strony przeciwnej, czyli jego własne uzasadnienie tego, że określone uprawnienia mu się należą, przegrywa. Panowanie określonej ideologii staje się faktem, a przez to środkiem legitymizacji określonych uprawnień. Jednym słowem, postawa idealistyczna może być ściśle powiązana z postawą „realno-polityczną”; w takim przypadku tworzenie ideologii jest jednym ze sposobów walki o własne interesy.
Na marginesie należy zaznaczyć, że między Realpolitik w prusko-heglowskim rozumieniu tego pojęcia a machiavellizmem nie można stawiać znaku równości. W swojej filozofii Hegel bowiem idzie jeszcze dalej niż Machiavelli, na co uwagę zwraca Hans Freyer. W eseju „Ethische Normen und Politik” (Normy etyczne a polityka) Freyer wskazuje na swoistą rehabilitację Machiavellego, która została dokonana przez Fichtego i Hegla. „Powstaje specyficznie niemieckie podejście do problemu machiawelizmu (…). Nie próbuje się już jedynie moralnie ratować Machiavellego, lecz rozwijana jest jego etyczna legitymizacja“ (Hans Freyer, Preußentum und Aufklärung, s. 114). Różnica polega więc na tym, że Machiavelli przyjmował jeszcze rozróżnienie między normami moralnymi a polityczną koniecznością. Dla Hegla wszystko, co robi państwo, jest moralne, gdyż to „państwo posiada etyczny mandat“. Zadaniem każdego państwa jest rozwój wszystkich jego sił życiowych. Rozwój ten podlega regułom dialektycznej konieczności, co oznacza, że wszystko, co państwo robi, jest wyrazem konieczności dziejowej, a przez to jest i prawdziwe, i etyczne. Stąd już tylko krok do wspomnianej już bismarckowskiej definicji polityki jako sztuki tego, co możliwe. Takie prusko-heglowskie rozumienie Realpolitik w dużej mierze powiązane jest ze stworzoną przez Marcina Lutra koncepcją państwa autorytarnego (Obrigkeitsstaat), w której w ogóle nie ma miejsca na jakąkolwiek etykę czy też prawo naturalne.
Za przejaw realizmu politycznego nie można także uznać takiego działania, które wprawdzie podejmowane jest w „szczytnych celach”, jednak ze względu na brak adekwatności środków do celu nie może skutecznie przyczynić się do realizacji dobra wspólnego. Na przeszkodzie realizacji dobra wspólnego stać może nieadekwatna ocena faktycznej sytuacji, wynikająca np. z postawy romantycznej albo naiwności. Nietrudno dostrzec, że taka postawa jest dość charakterystyczna dla polskiej mentalności. Dobro wspólne nie może także zostać osiągnięte poprzez podejmowanie działań moralnie złych, czyli przez „paktowanie z diabłem”. Urzeczywistnianie dobra za pomocą urzeczywistniania zła jest działaniem wewnętrznie sprzecznym i nie może być traktowane jako przejaw realizmu politycznego. Takie działanie może być wynikiem naiwności albo też zwykłego oportunizmu, maskowanego właśnie rzekomym realizmem. Czym innym jest natomiast konieczność znoszenia zła w sytuacji, gdy nie dysponuje się żadną możliwością skutecznej z nim walki. Należy jednak stanowczo podkreślić, że czymś innym jest aktywne promowanie politycznego zła, czy też współdziałanie z jego agentami w przekonaniu, że będzie można na tym „ugrać” coś dobrego, a czymś innym konieczność akceptacji zła w sytuacji, gdy działający musi chronić to, co w danej sytuacji zasługuje na szczególną ochronę, i niejako poświęcić to, co mniej ważne. Ostatecznie, każdy działający musi postawić sobie pytanie, czy podejmowane przez niego działanie rzeczywiście może przynieść dobro, czy może zamiast tego wyrządzić więcej zła niż dobra. W każdym bądź razie, recepty na właściwe działanie nie ma, a działający sam musi rozstrzygnąć, jaka decyzja w danej sytuacji jest najbardziej roztropna.
Podsumowując tę część rozważań, należy stwierdzić, że realizm polityczny jest postawą zorientowaną na faktyczne urzeczywistnianie tego, co dobre dla danej wspólnoty politycznej, natomiast Realpolitik na walkę o zabezpieczanie interesów. Podstawowa różnica między realizmem politycznym a Realpolitik wynika z innego pojmowania rzeczywistości poprzez obie koncepcje. Przyjrzyjmy się bliżej temu zagadnieniu.
Jak już wyżej wspomniałam, Realpolitik (w przyjmowanym tutaj prusko-heglowskim rozumieniu tego pojęcia) jest skrajną postacią machiavellizmu. Machiavellizm jest produktem nowożytności, która dokonała naturalizacji i pozytywizacji polityki. Realizm polityczny jest natomiast postawą wynikającą z arystotelesowsko-tomistycznego poglądu na świat. Między arystotelesowsko-tomistycznym a nowożytnym postrzeganiem rzeczywistości istnieje zasadnicza różnica, którą można scharakteryzować w następujący sposób. W przypadku arystotelizmu i tomizmu za rzeczywistość uważa się zarówno to, co empirycznie obserwowalne, jak i to, co jest tylko dostępne poznaniu czysto rozumowemu. Np. dla Tomasza z Akwinu przedmioty materialne są tak samo realne jak Bóg czy anioły. Pojęciem rzeczywistości objęty jest więc także świat duchowy. Świat jest jednością i adekwatnie do tego może zostać poznany wyłącznie poprzez odpowiednie współdziałanie metafizyki, nauki, a w przypadku tomizmu także teologii. Zgodnie z tomizmem, człowiek znajduje się na styku świata materialnego i duchowego, a więc należy zarówno do jednego, jak i do drugiego. Realistyczne patrzenie na człowieka uwzględnia więc fakt tej właśnie podwójnej przynależności człowieka. „Ów naturalny realizm etyki, który ściśle wiąże się z realizmem rozumowego poznania, zmienia się w etyce chrześcijańskiej w swoisty realizm nadnaturalny. Rzeczywistość bowiem zostaje tutaj ujęta przez rozum oświecony wiarą, który dzięki temu zdolny jest przyjąć ten obraz rzeczywistości, jaki mu ukazuje Objawienie. W świetle Objawienia ujmuje rozum rzeczywistość inaczej, a to inne – właśnie nadprzyrodzone – ujęcie rzeczywistości łączy się z innym, również nadprzyrodzonym ocenianiem i wartościowaniem. Z Objawienia bowiem dowiaduje się człowiek o istnieniu dóbr nadprzyrodzonych, przez co cały znany samemu tylko rozumowi porządek dóbr nabiera niejako nowych proporcji. Wyrosła na podłożu tego nowego porządku dóbr etyka nie przestaje być realistyczna, dobra nadprzyrodzone bowiem, które człowiek poznaje dzięki Objawieniu, są dobrami rzeczywistymi – w każdym razie tak je pojmuje człowiek prawdziwie wierzący” (K. Wojtyła, Elementarz etyczny, Wrocław 1982, s. 34-35). Powyższe słowa analogicznie odnoszą się do polityki.
W nowożytności pojęcie rzeczywistości natomiast rozpada się na to, co idealne, i to, co „rzeczywiste”, czyli empirycznie obserwowalne oraz wytłumaczalne. Badanie „rzeczywistości” sprowadza się do badania empirycznie wytłumaczalnych zależności przyczynowo-skutkowych. Natomiast to, co idealne, staje się przedmiotem abstrakcyjnych spekulacji.
Przedmiotem poznania stają się więc mechanizmy: człowiek nowożytny chce wiedzieć, jak wszystko DZIAŁA. Czyli: jak działa jego własne ciało, jak działają jego emocje, jak działa natura, i tak dalej. Wiedza na temat związków przyczynowo-skutkowych ma przynieść mu władzę: ten, kto zna mechanizmy, może odpowiednio „pociągać za sznurki” i kierować „maszyną”, zgodnie z własnym uznaniem. Podejście takie zostało przeniesione na grunt nauk społecznych, między innymi przez Machiavelliego i Hobbesa. To właśnie Machiavelli dokonał naturalizacji polityki: jego zdaniem, w polityce chodzi wyłącznie o zdobycie i utrzymanie władzy. Uważa, że dobry władca to taki, który zna mechanizmy psychologiczne i społeczne i potrafi się nimi odpowiednio posługiwać tak, by skutecznie osiągnąć zamierzony cel. Rozum praktyczny zostaje w pełni zastąpiony przez techniczno-instrumentalny. Działanie „realistyczne” to działanie wyłącznie skuteczne; „cel uświęca środki” staje się naczelną maksymą nowożytnego pojmowania „realizmu politycznego”. Zgodnie z tym „realizmem”, moralność musi ustąpić miejsca politycznej skuteczności. „Realistą” jest więc ten, kto zrozumie tę (rzekomą) przykrą konieczność i dobrze sobie poradzi z rzuceniem zbędnego balastu moralności. Warto nadmienić, że naturalizacja polityki nie byłaby możliwa bez nowożytnego idealizmu, który to, co „wyższe”, „duchowe” i „idealne”, sprowadził do sfery czystej spekulacji, a przez to oddzielił od tego, co „realne”.
Ostateczne konsekwencje z machiavellizmu wyciągnął Hegel. Państwo Hegla to Machtstaat. Hegel nawoływał do tego, by nie patrzeć w zaświaty, tylko pojednać się rzeczywistością taką, jaką ona właśnie jest. W godnej polecenia pracy „Politik und praktische Philosophie” (Polityka a filozofia praktyczna) Wilhelm Hennis wskazuje na to, że Hegel dokonał pozytywizacji polityki, co sprowadza się do utraty jakiegokolwiek krytycznego dystansu do rzeczywistości. Jego zdaniem, heglowska koncepcja polityki: „Przez to, że zdaje się na to, co, co aktualne, oduczyła się tworzyć refleksje nad swoją epoką. Przez to, że przejmuje wiodące pojęcia epoki, a nawet nie stara się być czymś więcej niż tylko „czasem ujętym w myślach”, z konieczności staje się pozytywistyczna: aktualnej epoki nie może ona ani krytycznie ocenić, ani też usprawiedliwić na podstawie jakiegoś kryterium, które leży poza nią. W ten sposób pozbawia się możliwości nawet samego poszukiwania odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące tego, co polityczne”. („Indem sie sich auf die Zeit einließ, hat sie zunehmend verlernt, über diese zu reflektieren. Indem sie der Zeit die leitenden Begriffe entnimmt, gar nicht mehr den Anspruch erhebt, mehr sein zu wollen, als „ihre Zeit in Gedanken erfaßt”, wird sie notwendig positivistisch: sie kann die Zeit weder kritisch beurteilen, noch nach einem außer ihr liegenden Kriterium rechtsfertigen. Damit entschlägt sie sich der Möglichkeit, auf die wichtigsten Fragen des Politischen eine Antwort auch nur zu suchen“, Hennis, Politik und praktische Philosophie, Stuttgart 1977, s.12). Dla Hegla liczy się tylko naga „prawda” faktów dokonanych. Rację ma ten, kto wygrywa. „Realizm” heglowski podbudowany jest jego idealizmem, sprowadzającym się do przekonania, że historia ma ukryty sens, który jednak nie jest znany człowiekowi. „Duch historii” używa ludzkich namiętności do realizacji sobie tylko znanego celu; człowiek jest tylko marionetką w jego ręku. Oznacza to, że zdaniem Hegla ludzie nie są w stanie posługiwać się rozumem innym niż czysto instrumentalny. Hegel wierzył jednak, że można zbudować porządek społeczny w oparciu o sam rozum instrumentalny. Przyjmował bowiem, że ludzie prędzej czy później zrozumieją swoją zależność od innych, a przez to dostrzegą konieczność podporządkowania się prawu państwowemu.
Podstawową kwestią związaną z Realpolitik jest więc pytanie o to, czy w oparciu o rozum czysto instrumentalny rzeczywiście można zbudować jakiś stabilny porządek społeczny. Czy w świecie, w którym każdy kieruje się wyłącznie tym, „co możliwe”, można stworzyć reguły gry, które rzeczywiście będą przez wszystkich przestrzegane? Czy silniejszy nie będzie zawsze dążył do tego, żeby powiększać swoją przestrzeń życiową kosztem słabszego? Czy słabszy zawsze będzie miał jakąś możliwość obronienia się przed silniejszym?
Na powyższe pytania nie sposób odpowiedzieć w ramach tego tekstu. W moim eseju chciałabym za to poruszyć jeszcze jedną kwestię. W polskiej tradycji politycznej Realpolitik nie cieszy się szczególną sympatią, i to zarówno na polu teorii, jak i praktyki. Postawa taka jest słuszna, jeśli krytyka Realpolitik dokonywana jest z pozycji realizmu politycznego. Niestety, także realizm polityczny jest słabo zakorzeniony w polskiej tradycji politycznej. Realpolitik o wiele częściej krytykowana jest z pozycji idealizmu. Takim idealizmem silnie skażony jest polski katolicyzm (to znaczy mentalność polskich katolików). Wielu polskich katolików nie zadaje sobie bowiem większego intelektualnego wysiłku, mającego na celu dogłębne zrozumienie otaczającej ich rzeczwistości. A bez takiego zrozumienia walka o urzeczywistnienie dobra wspólnego jest po prostu niemożliwa. Szczególnie w świecie, w którym polityka na dobre została podporządkowana Realpolitik, dodatkowo zamaskowanej oświeceniowo-lewicowym idealizmem.
Tak długo więc, jak katolicy nie zrozumieją, czym jest realizm polityczny, będą skazani na polityczny niebyt. A stąd już blisko do postawy cynizmu, która jest prostą drogą do Realpolitik…
Magdalena Ziętek
aw
To sie zaczelo wczesnie.Oto co pisal Ludolphe le Chartreux: „…Suivant la pensée de saint Grégoire VII,….les princes temporels qui ne peuvent compter sur le jour de demain disent: nous vous donnerons la puissance, l’honneur, les biens de toute sorte, si vous reconnaissez notre suprématie, si vous faites de nous votre Dieu, si, tombant à nos pieds, vous nous adorez:Si cadens adoraveris me.” Pisze tak we fragmencie o kuszeniu Chrystusa przez diabla na pustyni.
„Dobro wspólne nie może także zostać osiągnięte poprzez podejmowanie działań moralnie złych, czyli przez „paktowanie z diabłem”.” To jest podstawowy problem w realizacji dobra wspólnego. To paktowanie z diabłem nie jest wyrazem złej, świadomej woli, ale to pakt z wilkiem w owczej skórze. Hitler i inni twórcy raju na ziemi chcieli dobrze,a wyszło tak jak chciał Zły, co oczywiście nie jest usprawiedliwieniem. Podobne wpływy Złego są widoczne w świadomości katolików, którzy nie rozumiejąc oświeceniowego relatywizmu wykorzystują go do budowania ładu społecznego. Trzeba sporo pracy żeby to naprawić i KK powinien mieć tego świadomość.