Rękas: Kaczyński trąbi na odwrót?

Polityka III RP wobec Ukrainy dotarła do punktu krytycznego. Tak, jak można się było spodziewać, niewydolna polska gospodarka, niezregenerowana po okresie pandemii, obciążona kosztami kryzysu energetycznego i fatalnie zarządzana przez premiera Mateusza Morawieckiego, nie jest już w stanie dalej zabezpieczać pełnoskalowego zakresu ukraińskiej turystyki zasiłkowo-imigracyjnej. Co więcej, coraz trudniej udawać przed Polakami, że wielomilionowa masa przybyszów, to tylko „sytuacja przejściowa”. Przeciwnie, obok wędrujących między oboma krajami rzekomych uchodźców, wpadających tylko po kolejne świadczenia – widać coraz wyraźniej co najmniej kilka milionów zainteresowanych trwałym przesiedleniem do Polski. Tymczasem przed partyjnym establishmentem aż dwa kolejne lata wyborcze. Pokusa wykreowania z imigrantów nowej kategorii zdyscyplinowanego elektoratu jest wprawdzie kusząca, jednak zwłaszcza formacja taka jak Prawo i Sprawiedliwość musi być szczególnie wyczulona na ewentualny odpływ czy choćby zniechęcenie swych dotąd żelaznych wyborców. Zwłaszcza, gdyby mieli oni alternatywę w postaci listy wyborczej nieco mniej entuzjastycznie nastawionej do postępującej ukrainizacji Polski.

Pogrzeb UkroPolinu?

Dożywający nieuchronnego końca swej politycznej kariery Jarosław Kaczyński, mimo objawów narastającego oderwania od rzeczywistości, wydaje się świadomy tych zagrożeń dla swego dzieła. Chociaż więc jego optymalnym zwieńczeniem nadal byłaby zapewne pełnowymiarowa wojna polsko-rosyjska, to uderzająca jest zmiana akcentów zauważalna w głośnym już opolskim wystąpieniu lidera PiS. Kaczyński wprawdzie nadal zachwalał ukraiński opór i polską rolę w jego podtrzymywaniu („Gdyby nie walka Ukraińców, to Polska i państwa bałtyckie zostałyby zaatakowane razem”), jednak co najmniej równie mocno zdezawuował wizję UkroPolinu, czyli unii polsko-ukraińskiej. – To nie jest projekt naszego środowiska politycznego! – podkreślił Kaczyński, choć jeszcze latem to właśnie media związane z PiS były w ścisłej czołówce promowania tej koncepcji, byle tylko nie dać się pod względem ukraińskiego federalizmu wyprzedzić politykom parlamentarnej opozycji, zwłaszcza z PSL i Porozumienia Gowina. Tymczasem teraz Kaczyński nie tylko zastrzegł, że „Ukraińcy nie po to walczą tak zaciekle, by zaraz potem godzić się na układ, w którym czuliby się jakoś podporządkowani”, uzasadniając to uzasadnionymi obawami naszych sąsiadów przed powrotem „polskich Panów”, ale także pierwszy raz określił warunki progowe dalszej, w tym powojennej współpracy polsko-ukraińskiej. Znalazły się wśród nich „powiedzenie prawdy o Wołyniu” i wznowienie ekshumacji polskich ofiar ukraińskich nazistów. Mimo bardzo zawoalowanej formy najmocniej w uszach ukraińskich musiało jednak zabrzmieć wezwanie do wycofania się z kultu osób, „które, gdyby dożyli innych warunków stanęłyby przed sądem no i wyrok mógłby być tylko jeden”. Nawet bez użycia nazwiska Stepana Bandery – jawne pochwalenie czapy dla wodza ukraińskiego szowinizmu to faktycznie non possumus w bieżących relacjach z Kijowem, czyniącym z führera OUN(B) prawdziwego patrona wojny z Rosją. Fakt, że Kaczyński wygłosił te odwrotowe tezy w ramach z góry zaaranżowanej sesji „odpowiedzi na pytania”, wskazuje, że mieliśmy do czynienia z przemyślanym zagraniem propagandowym, mogącym zwiastować zmianę całej narracji rządowej tak, by wyjść naprzeciw coraz bardziej niechętnym Ukrainie poglądom elektoratu prawicy.

Kresowa ofensywa

Kaczyński nieprzypadkowo wybrał też zapewne miejsce dla swego wystąpienia, Opole bowiem, podobnie jak m.in. Dolny Śląsk to wszak regiony zasiedlone w dużej mierze przez potomków Kresowian, dziś zaś poddane intensywnej ukrainizacji wraz z napływem przesiedleńców. Łącznie ok. 12 proc. populacji Polski ma korzenie kresowe i niezapowiadana wcześniej wolta Kaczyńskiego wskazuje, że kwestie kresowa i ukraińska okazały się wystarczająco poważne z punktu widzenia strategów obozu rządzącego, czy może raczej tych, którzy dyktują kierunki polityki III RP.

Odwrócenie sojuszy?

Bo z drugiej strony bądźmy jednak tyleż poważni, co podejrzliwi. Biorąc pod uwagę całkowitą niesamodzielność geopolityczną III RP – czy byłaby możliwa jakakolwiek autentyczna zmiana kierunku, jakieś stawianie warunków przez Warszawę, słowem: zachowywanie się jak prawdziwe, a nie celulozowe państwo? Jeśli Kaczyński w imieniu Polski odżegnuje się od unii z Ukrainą, znaczy to po prostu, że projekt ten stracił rekomendację anglosaską. Albo więc Londyn i Waszyngton same sobie poradzą z konsumowaniem kijowskich resztek, albo z góry zakładają scenariusz, w którym… kontrolę nad Ukrainą stracą, a zatem trzeba szybko odnowić antyukraińskie resentymenty w przygranicznych koloniach, by tak jak dziś Rosjan, tak za chwilę gwałtownie zaczęły nienawidzić Ukraińców. W tym bowiem cała rzecz, że w zachodnich układankach żaden ze słowiańskich narodów nie ma jakiejś przypisanej na stałe wartości. Przeciwnie, wszystkie powinny być stale skłócane i napuszczane jeden na drugi, byle tylko służyło to interesom zachodnich stolic.

Dlatego właśnie, widząc rzekome kresowe przebudzenie Jarosława Kaczyńskiego – wolę w porę zapytać: kto mu kazał? I ile na tym mamy stracić…

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 45 Average: 4.5]
Facebook

5 thoughts on “Rękas: Kaczyński trąbi na odwrót?”

  1. Cha cha cha… ojej ojej ojej…
    „A najgorsi są ci od lat, niezmiennie Amerykanie + teraz UK!”…
    Kolejna „prawicowa” teoria spisku 'a la GW, TVN, PO/KO, pzprSLD, zsl PSL, sekta KO-NFEDERACJA, komuna PRL…?!
    Czy może to ten m.in. socyalistyczny system ekonomiczny – finansowy -gospodarczy /”okrągły stół”, PRL- bis/ od lat jest chory i patologiczny plus niemiecka UE Niemiec, bandycka polityka zewnętrzna /energetyczna/ i wewnętrzna /wojna + rozbiory jak Rzeczypospolitej/ tow. Putina z kgb/fsb/gru, kremla, sputnika rodem z ZSRR Stalina Lenin, bolszewizmu, marxizmu itp.
    Trzeba myśleć i patrzeć bez dogmatyzmu!
    „Kto czyta, nie błądzi”

  2. Przecież ten projekt nie musi być sformalizowany. Wystarczy że jest wojna z Rosją, Polska ją finansuje i przyjmuje obywateli Ukrainy. To jest Ukropolin. Nie bezpośrednie relacje między państwami tworzą Ukropolin tylko jedno centrum decyzyjne za oceanem . Politycy tubylczy są tylko od robienia propagandy i mogą powiedzieć wszystko wszystkim. Tak jak Żeleński cały dzień siedzący w mediach.

    1. Ów „Ukropolin” de facto istnieje co najmniej od 2008 r., gdy na Ukrainie prezydentem został banderowiec Juszczenko. To wtedy zaczęło się finansowanie studiów w Polsce Ukraińcom przez polskiego podatnika — co trwa, rzecz prosta, do dzisiaj (w dodatku polskie uczelnie WIĘCEJ dostają z budżetu za studenta Ukraińca, niż za Polaka) — i coraz szerszym strumieniem płynąca „pomoc”. Co w zamian, z drugiej strony? Nieustające pasmo nieprzyjaznych gestów. Ostatnio coś ucichło w/s tych ciężarówek na granicy — czyżby coś z tym zrobiono?

  3. Nie dostrzegam w wypowiedziach Kaczyńskiego znamion trwałego odwrotu od projektu ukrainizacji. Raczej chodzi o kalkulację wyborczą i osłabienie oddolnego oporu społecznego, który mógłby wyłonić przed jesienią 2023 r. niezależną siłę polityczną na bazie opozycji antyukraińskiej. Działanie skuteczne, biorąc pod uwagę postępującą wasalizację Konfederacji i wykluczenie Brauna. Groźba fermentu rośnie, zwłaszcza, że w wielu państwach Europy (ostatnio Czechy i Rumunia) ten ruch sprzeciwu przybiera całkiem konkretne rozmiary oraz formułuje poważne postulaty, również geopolityczne. A ponieważ wiadomo, że zimowy kryzys gospodarczy może być wyjątkowo bolesny, to władza szuka znieczulenia, które skutecznie Polaków spacyfikuje i uśpi. To wypróbowana już wielokrotnie menedżerska socjotechnika, typowa dla systemów demokratyczno-liberalnych. Stosowano ją już w okresie terroru sanitarnego. I tego przede wszystkim oczekuje Londyn, Waszyngton oraz reszta globalnych ośrodków władzy. Pytanie, czy się ten zamiar ponownie rządzącym powiedzie.

    1. Zgadza się.
      „Tymczasem teraz Kaczyński nie tylko zastrzegł, że „Ukraińcy nie po to walczą tak zaciekle, by zaraz potem godzić się na układ, w którym czuliby się jakoś podporządkowani”… ”
      To może równie dobrze znaczyć, że „układ” ma być — ale z Ukraińcami jako ze stroną DOMINUJĄCĄ. A „podporządkowani” mają być Polacy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *