Rękas: Koronawirus – choroba polityczna?

Zamknięcie szkół, żłobków, uniwersytetów itd. „z powodu koronawirusa” – daje przynajmniej alibi dla trwającego już od kilkunastu dni szału zakupowego na granicy plądrowania sklepów. Objuczenie żywnością trwałą i innymi cennymi zdobyczami mogą dumnie rzucić: „Musimy robić takie zakupy, BO PRZECIEŻ DZIECI BĘDĄ PRZEZ DWA TYGODNIE W DOMU!”.

Hmm, w tej sytuacji – czy mogę prosić o okazanie dziecka, które przez 14 dni je kaszę z papierem toaletowym?

Wielki eksperyment „Koronowirii

Żarty – żartami, bo jeszcze kilka tygodni temu mogło się wydawać, że mamy do czynienia z dość odległymi od nas ćwiczeniami z zakresu operatywności służb i podatności społeczeństw na informację o zagrożeniu biologicznym, w tym zwłaszcza z testowaniem mechanizmów kwarantanny i w ogóle masowej izolacji. Niestety, okazało się, że Polska, a wraz z nią spora część Europa również stała się poligonem dla eksperymentu z zakresu inżynierii społecznej realizowanego na niespotykaną dotąd skalę.

A przecież od paru lat informowano, a od zawsze wiedziano, że wirus grypy mutuje, w czym mu zresztą walnie pomaga wciskanie ludziom (państwom, samorządom, firmom) „szczepionek na grypę„. Pierwotnie można było wręcz podejrzewać, że to one, widać, słabiej się już sprzedają, więc konieczne okazało się podkręcenie marketingu. Dziś wiemy jednak, że przynajmniej część gry idzie o wyższą stawkę, zapewne m.in. o kolosalne nakłady na „znalezienie lekarstwa/szczepionki na śmiertelnego wirusa, który na przełomie lutego i marca 2020 r. sparaliżował świat”, czyli powtórkę choćby z AIDS-businessu czy na nieco tylko innym polu przemysłu klimatyzmu. W końcu nie od dziś wiadomo, że szczególnie dobrze zarabia się na straszeniu rychłym końcem świata…

Na marginesie, zwróćmy zresztą uwagę na sam język. Gdyby mówiono po prostu o grypie – to panika byłaby zapewne mniejsza. A tak można być pewnym, że większość sądzi, że to atak jakiejś strasznej, nowej choroby – KORONOWIRII! I tak zresztą obecna sytuacja jest publicznie suflowana – ma to być bowiem tak dziwna grypa, że już nie grypa, tylko jakaś mega-hiper-nowa-straszna-zaraza!

A tymczasem wszystko, co mogłoby chociaż przypominać uzasadnienie wprowadzanych nagle na masową skalę zakazów i ograniczeń mających przeciwdziałać tworzeniu się zgromadzeń – sprowadza się do eliminacji niezwykle niskiego prawdopodobieństwa, że być może wejdzie się w styczność z kimś, kto miał styczność z kimś, kto zachorował na odmianę GRYPY. Bardzo nieprzyjemnej, uciążliwej, nawet dla niektórych niebezpiecznej choroby – jednak w ogromnej WIĘKSZOŚCI przypadków bynajmniej NIE ŚMIERTELNEJ.

Demokracja partyjno-medialna i zarządzanie przez strach

A zatem z czym naprawdę mamy do czynienia? Co się właściwie dzieje?

Cóż, mechanizm jest bardzo prosty i stanowi samą istotę demokracji medialno-partyjnej:

  • Władza nie ma wyjścia – nie może uspokajać, bo opozycja się dopierdoli, że „Zaniedbanie i igranie ze zdrowiem i życiem obywateli!” (już się to zresztą tu i ówdzie dzieje.
  • Opozycja też nie może powiedzieć niczego z sensem, bo wtedy władza zaczęłaby „ratować” – i wyszła na zbawców.
  • Media nie mogą, bo ludzie nie szukają uspokojenia, tylko informacji o zagrożeniach, więc jeśli ich nie znajdą, to przerzucają się na oglądanie/słuchanie/czytanie konkurencji.
  • A ludzie szukają, bo wszędzie w mediach coś mówią i piszą, no i przecież i władza, i opozycja ostrzegają…

Tego mechanizmu nie da się zatrzymać. W każdym razie nie ze środka.

Oczywiście, możliwe (czy równie prawdziwe) może też być inne tłumaczenie. „Islamscy terroryści” się przejedli. Jakieś żałosne figury machające scyzorykami na mostach coraz trudniej uzasadniają narastającą inwigilację i dążenie systemu politycznego do omnipotencji.

Wszak w Europie nie udało się nawet dojść do poziomu sterroryzowania Amerykanów „najbardziej [po]wolnego [władzy] społeczeństwa świata„! Od czego jednak zagrożenie biologiczne? Niewidzialny wróg, pozwalający zamykać miasta, odcinać całe regiony krajów, (roz)regulować transport i komunikację, który na ogromną skalę pozwala manipulować nawet popytem.

 

Przechodzimy właśnie jakiś ogromny test zarządzania poprzez strach na poziomie wyższym niż dotychczasowa „wojna z terroryzmem i (co ciekawe) wg wzorców, które wcale nas już tak bardzo nie rażą, choćby dlatego, że przecież widzieliśmy je w dziesiątkach filmów! Ciekawe co będzie następne? Asteroida zmierzająca w stronę Ziemi? Inwazja rasy kosmicznych pająków? Jakim kolejnym ziszczającym się popkulturowym mitem zostaniemy ostatecznie uwięzieni?

Stan nadzwyczajny w państwie z dykty

Jeszcze do niedawna absurdalną zabawność całej sytuacji potęgowało przykładane do niej początku namaszczenie. Szczególnie satyryczny wydźwięk występy radnych różnych szczebli, z tych, co to zawsze są na bieżąco z medialnymi tematami (a to smogiem, a to równym traktowaniem itp.), którzy teraz z namaszczeniem składali interpelacje, w których domagali się „informacji o stanie przygotowań miasta/powiatu/gminy do walki z koronawirusem„. I biedni wójtowie, prezydenci marszałkowie szli na posiedzenie swych rad, gdzie gromady niemających z definicji pojęcia o niczym radnych następnie godzinami dywagowało o chińskiej grypie, niczym makaron rozplenionej następnie przez Włochów w oczekiwaniu, aż zaatakuje Tłuszcz, Cyców i Poronin. I nagle trach, zaskoczyło, wspomniany wyżej mechanizm medialno-polityczny, w dodatku ewidentnie stymulowany znacznie wyżej i szerzej, ponad polskim poziomem wydanymi rozkazami – kazał atmosferę surrealizmu podkręcić o kilka poziomów, aż na granicę zupełnie autentycznej i szczerej paniki, tłumaczonej krótko: „Panie, ja wiem, że to wygląda i brzmi idiotycznie, ale ja mam dzieci!”. Zagrożenie wirusowe okazało się kluczem uniwersalnym do zarządzania najbardziej pierwotnym z lęków – o zdrowie i życie rodziny.

Strach jest zatem prawdziwy, liczne skutki eksperymentu już okazują się wyjątkowo uciążliwe, stosowane narzędzia nadal jednak pochodzą wprost z elementarza „Jak w absurdalny sposób i tak wywołać skutecznie panikę”.

Weźmy dla ilustracji liczne komunikaty rozsyłane wiele razy dziennie przez Lubelski Urząd Wojewódzki (a pewnie i podobne instytucje w kraju), które można podzielić na dwa rodzaje:

  • pierwsze, mówiące jak wiele osób jest podejrzanych o zarażenie koronawirusem, w domyśle jednak niechętnie potwierdzające stale, że nikt jakoś jeszcze nie zachorował, ani nie umarł;
  • i drugie, na temat co jeszcze w związku z powyższym zamknięto.

Najciekawszy jest jednak komunikat typu trzeciego, regularnie przeplatany z tamtymi i też rozsyłany w trybie PILNE! Informuje on, że chwilowo nie ma żadnych innych komunikatów…

Dla porównania, wiecie Państwo co niektórzy pracodawcy rozesłali podwładnym w Wielkiej Brytanii? Sugestię, żeby w miarę możliwości nie chodzić do lekarzy, szpitali i aptek. Bo tam się trafiają naprawdę chorzy i faktycznie można coś podłapać. Dlatego właśnie Brytania stworzyła Imperium, a Polacy disco-polo.

Właśnie zarażamy gospodarkę

Mamy bowiem oto do czynienia z sytuacją, w której perpetuum mobile potęgowania strachu: niby-to-przeciwdziałania-mu-przez-zamykanie-wszystkiego, co jeszcze bardziej potęguje i rozszerza przerażenie – całkowicie niemal ignoruje jak najbardziej realne skutki społeczne i ekonomiczne całego tego kryzysu. O ile jeszcze dyskusja o pomocy/rekompensowaniu strat przedsiębiorcom przynajmniej rozpaliła jakieś emocje, pokazujące, że nierozwiązywalne sprzeczności gospodarki liberalnej/etatystycznej* pozostają takimi zwłaszcza w sytuacjach mienionych nadzwyczajnymi – o tyle zupełnie po cichu zadaje się poważne straty całym sektorom gospodarki i zatrudnionym w nich ludziom. I nie czyni tego żaden koronawirus, tylko propagandowe, obliczone na szybki efekt wizerunkowy sloganowe metody rzekomej z nim walki.

Właśnie kładzie się nie tylko branża eventowa, w której jak sama nazwa wskazuje – zarabia się od wydarzenia, a tych przecież zabroniono. Dalej – żadna gastronomia, kluby, lokale rozrywkowe nie wytrzymają co najmniej dwutygodniowego zamknięcia czy choćby ograniczenia, bo sami przedsiębiorcy koszty ponosić będą, osławiony ZUS zapłacą – a pracownicy na umowach o dzieło nie zarobią nic. Właśnie postrzelono też całą kulturę, zwłaszcza jej publiczną, artystyczną część, bo muzycy, aktorzy, pracownicy techniczni mają często gołe etaty, na prowincji na poziomie minimum socjalnego, żyją grając i występując, a to właśnie uniemożliwiono. Straty dla komunikacji i transportu przynajmniej wydają się bezdyskusyjne. I tak dalej – całkowite nieprzemyślenie kosztów przerzucenia choćby kolejnych kosztów opieki nad małymi dziećmi na ZUS, radośnie wyposażony w kolejny obowiązek zasiłkowy dowodzi, że nikt nawet przez chwilę nie zastanowił się: ile w rzeczywistości ta radosna „wojna z koronawirusem” będzie kosztować – i budżet państwa, i zwłaszcza budżety domowe Polaków.

Co po „zarazie”?

I wreszcie jeszcze jedna kwestia. Czy wszyscy ci postulujący i wprowadzający różne „rozwiązania„, zamykający i zabraniający różnych rzeczy – mogliby wytłumaczyć przyjmowaną perspektywę czasową? Co mianowicie zmieni się np. po 14 dniach w szkołach albo w jaki sposób imprezy masowe organizowane np. na początku kwietnia będą bezpieczniejsze od tych właśnie odwołanych? Jasne, rozumiemy, czas inkubacji wirusów itd. Ale tak to właśnie ma wyglądać? Po dwóch tygodniach krótkie ogłoszenie, że „dzięki radykalnym środkom zaradczym rządów – wirus… sam wygasł”? Nie zrobi się jakoś łyso, w zestawieniu z podjętymi krokami zbliżonymi do stanu wyjątkowego (choć bez jego formalnego ogłoszenia)? Czyżby ci, którzy wpuścili nas w cały ten eksperyment zakładali, że wszystkie wątpliwości i pytania zagłuszy obezwładniające poczucie ulgi, że „Hurra, przeżyliśmy!”?

A może usłyszymy rytualne, a brzmiące złowieszczo zapowiedzi jak to „wiele się nauczyliśmy” – i nie tylko zapowiedzi? Co zostawi po sobie ta wykreowana obecnie panika i przećwiczone przy jej okazji schematy dowodzące, że ludzie zniosą dowolnie daleko posunięte sterroryzowanie (zwłaszcza, gdy będą skupieni na pogoni za rolkami papierowego szczęścia, ryżem i kawałkiem mrożonki)?

Naprawdę, coraz więcej wskazuje, że wprawdzie w groteskowej otoczce, ale przeżywamy (nomen omen) właśnie trzeci akt scenariusza, którego poprzednimi gongami były 09/11 oraz pierwsze uderzenie „uchodźców” na Europę. Tym bardziej więc ciekawe, co nam zostawiono na finał…

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 33 Average: 3.2]
Facebook

29 thoughts on “Rękas: Koronawirus – choroba polityczna?”

  1. Kilka dni temu o koronawirus zapytano trenera klubu piłkarskiego – Jurgena Kloppa. Ten został wyprowadzony z równowagi tym pytaniem i stwierdził, że nie trawi gdy o ważne sprawy pyta się trenerów piłkarskich. Sprowadza się to do tego, że za pewne tematy powinny się brać osoby, które się na nich znają. Pisanie tekstu o koronawirusie, gdzie nie odróżnia Pan koronawirusa od wirusa grypy i z tego wyciąga jakieś wnioski powoduje, że po prostu wychodzi Pan na osobę, jakich pełno w Internecie, czyli folgującą zasadzie „nie mam o tym pojęcia, tym chętniej się wypowiem”. Ja też nie jestem fachowcem, dlatego nie piszę felietonów na ten temat, ale wystarczy chwila poszukiwań w bazie NCN – grypa to grupa ortomyksowirusów, czyli zupełnie innych wirusów niż koronawirusy. Nie mamy więc do czynienia z odmianą grypy, więc niech Pan łaskawie zapozna się z tematem zanim zacznie wylewać swój „strumień świadomości”, bo ci którzy Pana czytają, mogą Panu uwierzyć i będą powtarzali bzdury.

    Dodatkowo strach jest nie tylko o de facto wyższą śmiertelność niż przy grypie, ale również o konsekwencje przejścia choroby w postaci powikłań, których nie znamy a już teraz fachowcy ostrzegają o możliwym włóknieniu płuc czy wpływie na płodność wśród mężczyzn przez sposób działania tego wirusa (wedle informacji chodzi o enzym ACE2). Jeśli więc jest uzasadnione podejrzenie tak poważnych powikłań, to należy być maksymalnie ostrożnym.

    A ta Wielka Brytania, która stworzyła Imperium podjęła decyzję o zawieszeniu wszystkich lig piłkarskich w Anglii później niż twórcy disco-polo. To samo pewnie zrobią z granicami czy szkołami. Też pewnie później niż twórcy disco-polo.

    Ogólnie Pana propozycja jest taka – wszystko niech będzie otwarte, bez względu na ludzi i konsekwencje zdrowotne, o których mówią fachowcy bo to przecież wszystko wielki spisek i inżynieria społeczna. Ważne, że branża eventów, gastronomia, lokale czy „artyści” na państwowym garnuszku tracą a ci ostatni nie mają oszczędności bo żyją za minimum socjalne. Oczywiście nie zada Pan pytania jakie będą koszty zarażenia np. 70% społeczeństwa za 10-20 lat gdy okaże się, że powikłania są tragiczne. Nie zapyta Pan również jaką tragedią będzie spowodowana przez zaniechania na szczeblu osobistym i rządowym śmierć bliskiej osoby, bo przy takiej śmiertelności jest to oczywiście. Po co myśleć wcześniej, unikać i zapobiegać? Lepiej przecież niczym płaskoziemcy czy przeciwnicy 5G rzucić jakąś mglistą teorię spiskową, ubrać w płaszczyk rzekomej elokwencji i (znów) puszyć się gnozą.

    A i na marginesie – branża eventowa się nie „kładzie”. W branży eventowej nie pracują durnie albo ludzie nieodpowiedzialni jak większość z sektora państwowego i zabezpieczyli się w odpowiedni sposób, co widać choćby po organizatorach IEM, którzy zawiesili wszystkie kolejne eventy i czekają aż sytuacja się uspokoi. Stracą, ale odrobią – nie oni jedni. Tak wygląda prowadzenie firmy przez ludzi odpowiedzialnych.

    A na koniec: „Po dwóch tygodniach krótkie ogłoszenie, że „dzięki radykalnym środkom zaradczym rządów – wirus… sam wygasł”?” – wpadnięcie na to, że te dwa tygodnie to coś innego niż okres testowy aby zobaczyć jak rozwija się sytuacja było aż takim „rocket science”?

    1. Ciekawszym zagadnieniem jest w jaki sposób elity światowe i rządy państw wykorzystają tę epidemię dla realizacji swoich celów, np. przymus szczepień czy likwidacja gotówki. To się jednak okaże z czasem.

  2. Autor powyższego – pożal się Boże – „artykułu” jedną kwestię skwapliwie przemilczał. Że liczba ofiar śmiertelnych koronawirusa w takich Włoszech, to nie jest fikcja, ale fakty.

  3. (…)Dodatkowo strach jest nie tylko o de facto wyższą śmiertelność niż przy grypie, ale również o konsekwencje przejścia choroby w postaci powikłań, których nie znamy a już teraz fachowcy ostrzegają o możliwym włóknieniu płuc czy wpływie na płodność wśród mężczyzn przez sposób działania tego wirusa (wedle informacji chodzi o enzym ACE2). Jeśli więc jest uzasadnione podejrzenie tak poważnych powikłań, to należy być maksymalnie ostrożnym.(…)
    Jakoś nie słyszałem, żeby Trump wpadał na pomysł stanu wojennego z powodu wirusa Zika, którego zarażenie powoduje uszkodzenie płodu… https://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/usa-pierwsze-dziecko-zarazone-wirusem-zika-cierpi-na-mikrocefalie/33sy857

    1. „Jakoś nie słyszałem, żeby Trump wpadał na pomysł stanu wojennego z powodu wirusa Zika, którego zarażenie powoduje uszkodzenie płodu…” – pewnie dlatego, że nie tylko nie ma mowy o pandemii, w samym USA nie panuje epidemia tego wirusa a podany przypadek jest pojedynczym. Naprawdę będziemy rozmawiali w tak bezsensowny sposób?

        1. Nie, epidemii nie ma. Jak Pan podaje źródło, to proszę czytać ze zrozumieniem to, na co się Pan powołuje – „liczba graniczy z epidemią”. Jak coś z czymś graniczy to tym nie jest. Do tego mówi Pan o wirusie, który jest znany od kilkudziesięciu lat i można się przed nim chronić. Porównujmy porównywalne.

            1. Pandemia zaczęła się wtedy, kiedy się zaczęła, czyli jak epidemia przybrała kształt globalny. Ogłoszenie przez WHO to formalność. Nie wiem do czego Pan zmierza – ma Pan jakiś konkretny cel tych komentarzy?

                1. Aha, czyli w Polsce nie ma potwierdzonych 221 przypadków zarażonych i 5 osób nie zmarło – media to sobie wymyśliły. We Włoszech też kłamią i te ponad 2000, które podaje się, że zmarły to żyją. A nawet jeśli nie żyją to JSC wie, że nie na koronawirus. Coś na poparcie tych tez, czy tylko rzuca sobie Pan właśnie jak przeciwnicy 5G, że z powodu nowej technologii kury przestaną jajka nieść, krowy dawać mleko a w ogóle to większość umrze na nowotwory?

                  1. Problem jest z mediami, bo ponapinali sę, że mało żyłka im nie pęknie. Z tego wszystkiego wyjdzie… piardnięcie komara. Próbują coś rozdmuchać, a tu raptem kolejne 16 przypadków zamiast 1600. I dalej trzeba trzepać pianę i szukać apokaliptycznych wieści. Człowiek siedzi jak w dobrym kinie akcji, ciągłe napięcie, a tu pssst… – niewypał.

                    1. Myślenie osób umniejszających problem tak, jak to Pan robi, co sprowadza się do „bo mało ludzi zmarło” jest obrzydliwe.

    2. 1) Czy nabywamy odporności po przechorowaniu? Nie wiadomo, lecz jeśli nie nabywamy to jako gatunek jesteśmy skończeni
      2) Musimy myśleć w kwestii GATUNKU a nie jednostki.
      Jeżeli 70-80% przechodzi bez -objawów to oznacza iż z 7 mld ludzi, ponad 5 mld nic nie zauważy
      Z pozostałych 20% zachoruje , ALE 15% procent przeżyje
      Czyli UMRZE 5% tzn, iż pozostanie 6,7 MLD ludzi…całkiem sporo
      3) WIEK: czy nam się to podoba czy nie CIĘŻKO zachorują ludzie starsi tj. 70+
      I dlatego Brytole chcą izolować tych starszych – bo oni będą generować najwyższe KOSZTY ewentualnego leczenia
      4) Kolejne czynniki to CHOROBY współistniejące – znowu niestety predysponują osoby STARSZE jako narażona na ZGON…
      5) EKONOMIA; by móc walczyć z pandemią trzeba mieć KASĘ!!!
      Jak padnie gospodarka – a to kwestia czasu w PL – to nie będzie ZA CO i KTO miał leczyć kogo kolwiek – w tym
      6) BY ekonomia NIE padła – musi działać / kręcić się – czyli NIE WOLNO zamykać sklepów/barów/ itp. itd.
      7 ) w PL od 16 marca PRACĘ STRACI 2,5 mln ludzi którzy byli na Umowach o działo/ zleceniach itp.
      Tak – 2, 5 mln!!!
      8) Teraz PYTANIE: czy oszczędzamy 30 tys osób w Polsce , osób starszych a w zamian ZABIJAMY na wiele lat gospodarkę i demolujemy Ochronę Zdrowia w każdej inne dziedzinie ???
      Czy też , tak poświęcamy 30 tys dla MILIONÓW, w tym MILIONÓW młodych ludzi na początku drogi życia???

      I to jest to co czynią BRYTOLE.
      God save the Queen !

      1. Baronesso to jest panikarski tekst. Wirus zostanie zwalczony lub sam zaniknie w maju. Ludzie zaczną masowo wydawać pieniądze, które zaoszczędzili i gospodarka nadrobi straty. Ludzie szybko zapomną podobnie jak o SARS czy MERS.

      2. Ad 6 – pewnie. Jak zachoruje większość społeczeństwa to z całą pewnością wszyscy chorzy będą tabunami zalewali sklepy czy restauracje. W ogóle ten komentarz to zwykłe bzdury.

        A Brytole, tak jak już kilka dni temu napisałem tutaj, powoli robią to, co Polacy. I będą robili dalej, bo koszty leczenia epidemii będą po prostu horrendalne. Nie mówiąc już o stratach innego rodzaju.

  4. Sprawa jest niezwykle interesujaca, tylko szkoda ze w niektorych przypadkach wrecz smiertelnie powazna.Okazuje sie ze pycha wynikajaca z rozwoju roznych technologii czesto do niczego niepotrzebnych zawodzi calkowicie , jeszcze smieszniej wyglada cala ta UE(gdzie jest Timmermans i inni geniusze ?). Widac ze swiatem ciagle rzadza owady i mikroby. Wszystko ma jednak swoje przyczyny, czytaj PYCHA czlowieka XXI w. Dodajmy jeszcze zla alokacje zasobow .

    1. Korzyści wynikające z zagrania Johnsona:
      – odmłodzenie populacji i pozbycie się balastu przewlekle chorych
      – względne łagodne przejście gospodarki przez kryzys (brak nadmiernej paniki)
      – znacznie krótszy okres uodparniania

      Brytyjczycy mają dominujące motywacje ekonomiczne więc nie powinno to dziwić.

      1. (…)Brytyjczycy mają dominujące motywacje ekonomiczne więc nie powinno to dziwić.(…)
        I to wystarcza, aby wyłamać z tego spisku?

    1. Jak na razie nikt jej nie odwołuje, a wojsko ćwiczy. Chińska zaraza rosyjskiego żołnierza się nie ima. Za to w ramach odbywających się u nas ćwiczeń „Defender 2020” zarazę przywożą nasi sojusznicy…

  5. UK w stosunku do Polski kupuje kolejne dni bez pełnej blokady, o tyle osłabiając nadchodzącą recesję. Strategia przyjęta w RP była przedwczesna i zbyt daleko idąca – szczyt zachorowań bowiem dopiero przed nami, a ze środków do zastosowania został bodaj tylko pełen lockdown.

    Niestety, ale takie są fakty – tak czy siak zarazić się mogą wszyscy, zachoruje wielu, umrą nieliczni, a recesja i załamanie gospodarcze dotkną każdego.

    1. Recesja jest już teraz – giełdy mienią się czerwienią i nikogo to nie ominie. Twierdzenie, że UK cokolwiek opóźnia to myślenie życzeniowe (vide najbardziej dochodowa liga piłkarska na świecie i koszty z tym związane – opóźnili o parę dni w stosunku do innych i są w tej samej sytuacji). Do tego ignorowanie skali zachorowań i koszty związane ze stratami spowodowanymi większą ilością chorych na raz zamiast podejścia stopniowego jest po prostu bezmyślne i ekonomicznie nieuzasadnione. Szczególnie, że istnieje możliwość działania w trybie awaryjnym (praca zdalna dla wielu sektorów, dowozy dla gastronomii), co ogranicza skalę zachorowań. Chińczycy akurat będąc jednak zdecydowanie większą gospodarką doskonale to zrozumieli – lepiej zamknąć wszystko na 3-4 miesiące a później działać normalnie i zarabiać niż zostawić wszystko otwarte na kilka dodatkowych tygodni a później tracić przez kilka miesięcy borykając się z epicentrum zarazy, gdzie inne kraje będą kończyły i odizolują się od epicentrum.

      Fakty są takie, jakie Pan przedstawił, tyle tylko, że niestety jak to przeważnie bywa, nie potrafi Pan wyciągnąć z nich właściwych wniosków. A są one dość proste – nie tylko cel (zahamowanie kryzysu) nie uświęca środków, ale do tego jest niemożliwy do zrealizowania przy skali problemu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *