Dyskusja „wierzących” i „myślących” katolików znowu turla się po FB, dowodząc tylko jak szczęśliwym jest środowisko nie mające innych problemów i tematów do kłótni…
Moja chata z kraja, zresztą dysputy religijne bawią mnie jeszcze mniej od ideowych (i, prawdę mówiąc, politycznych w ogóle…). Nie mniej o tyle wypada mi się zgodzić z prof. Adamem Wielomskim, że bardziej chyba nawet niż kol. Prezes KZM zakładam możliwość rozumowego dojścia do prawdy (i Prawdy). Tzn – jak pisałem wielokrotnie – uważam, że po prostu trzeba i wystarcza myśleć, a samemu dojdzie się do jedynie możliwych, logicznych wniosków, co z kolei będzie oznaczać przyjęcie określonego światopoglądu, wyciągnięcie wniosków także politycznych, geopolitycznych czy ekonomicznych. A jak komuś nie wychodzi? To już, jak prezes Dyzma odpowiedział Lali Koniecpolskiej: „niech się nauczy!”. Albo nie zawraca głowy…
Podobno niektórzy rozmawiający ze mną (a mam chyba świadków, że staram się przeważnie nie narzucać jako rozmówca!) mają nieprzyjemne wrażenie, która pewna osoba nazwała kiedyś w zniecierpliwieniu „bo ty dyskutujesz jakbyś miał rację!”. No coś w tym jest – relatywizować to ja mogę politykę jako taką, ale niekoniecznie dowolne odmienne od zdrowego rozsądku zdanie. W ogóle zresztą dojście do innych niż logiczne wnioski wydaje się bowiem uzasadnione tylko:
-
posiadaniem innego zakresu wiedzy na dany temat (albo węższego, albo szerszego),
-
stawianiem sobie innych celów, niż tylko ustalenie stanu faktycznego (a więc wszelkie zakłócenia ideologiczne, emocjonalne, interesowne itp.),
-
brakiem zdolności logicznego myślenia, dostrzegania ciągów przyczynowych, a w przypadkach skrajnych także głupotą bądź schizofrenią,
-
wreszcie (co bywa przeważnie wariacją punktu 2.) – świadomym bądź podświadomym opieraniem się prawdzie
Jeśli któryś z tych czynników nie zachodzi – to faktycznie nie mam powodów, aby rozumieć, czemu np. ktoś będąc w takiej samej sytuacji etnicznej jak ja, będąc Polakiem – nie jest narodowcem, przyjmującym konserwatywną szkołę myślenia historycznego? Podobnie rzecz się ma z postawą religijną, po prostu logiczną i rozumowo jedynie możliwą. Nie chcąc nikogo urazić – ale nawet abstrahując od swoich nosicieli, ateizm jest zwyczajnie… głupi.
Nie znaczy to jednak, że np. dochodzenie do stanowiska religijnego, w tym do konkretnej wiary z pozycji innych jest w jakikolwiek sposób gorsze czy nieuzasadnione. Przeciwnie, obserwując nawet te ostatnie przepychanki „wiernych” i „scholastyków” trzeba przyznać, że np. historycznie być może gdyby nie właśnie scholastyczne, rozumowe poszukiwanie Boga – wcale tak chętnie i łatwo nie wykreowano by pseudo-racjonalnej jego negacji. Co ciekawe zaś, by zakończyć tę przydługą refleksję o metodzie – kolegom katolikom poddaję pod zauważenie, że takie prawosławie by uniknąć drugiego – przestrzegało przez uleganiem pierwszemu. A ponieważ konserwatywny kawałek blogosfery wcześniej nieco zapędzał się nawzajem do bizantynizmu przy okazji innego sporu, współczesnych gwelfów i z gibelinami – to może rzeczywiście zostaje zaprosić wszystkich na Wschód? Na razie, rzecz jasna – w sferze myśli, idei i wiary…
Konrad Rękas