Życzenia przesłane Polsce przez prezydenta Federacji Rosyjskiej z okazji święta narodowego 3. maja – to oczywiście kwestia protokołu dyplomatycznego. Charakterystyczna jest natomiast typowa reakcja na depeszę z Kremla. Otóż zawsze, kiedy ktoś z czołówki rosyjskiej wykona jakiś gest w stronę Polski – media i szuria okołorządowe podnoszą jazgot „Wygrywamy, hurra, Ruskie uciekają, oto dowód naszego wielkiego zwycięstwa i upadku Imperium Zła!„. Tak było i z telegramem Władymira Putina, i z kwiatami od niego złożonymi w związku z niedawną rocznicą w Smoleńsku, i nawet z życzliwą odpowiedzią ministra Siergieja Ławrowa na pytanie zadane mu niedawno przez moją znakomitą koleżankę, red. Agnieszkę Wołk-Łaniewską[i].
Właściwie ciekawostką pozostaje tylko na ile tacy krzyczący każdorazowo „Hu-ha, bigosować!”, by za chwilę zapewne uciec spod Piławców – naprawdę wierzą w swój triumf nad Rosją, a na ile jest to przemyślana taktyka odgradzania Polaków od Rosjan purnonsensownym dęciem w dutkę manii grandioso? Trudno bowiem nie było też zauważyć wyraźnej ulgi, niemal radości, gdy pod koniec roku doszło do marginalnego w istocie spięcia między rosyjską, a obowiązującą w Polsce polityką historyczną – które jednakowoż pozwoliło tym odrzucającym każde dobre słowo ze Wschodu zawołać „A widzicie, mówiliśmy, czyli są wredni, o jak brzydko nam dogryzają!”. Czy nie jest to taktyka mająca trwale zniechęcić Rosjan do jakichkolwiek prób normalnego, po prostu normalnego, jak to między państwami i narodami dialogu ze stroną polską?
Kmicice kochają knuty?
Choć oczywiście, może to być równocześnie pewien dość perwersyjny mechanizm psychologiczny, dowodzący, że to ci powtarzający „z Ruskiemi, panie, to się nida po dobroci!” – tak naprawdę tęsknią, żeby ich samych po pyskach tłuc. Bo popatrzmy historycznie, jak to bywało:
– Oto z łaski cara-króla mieliśmy z powrotem własne Królestwo, konstytucję, armię – a reakcją były spiski, opozycja, w końcu BACH! Powstanie.
– No to spuścili nam manto, przyszedł Paskiewicz, emigracja, wyroki, Cytadela – i 30 lat było cichuuuutko na Wisłą!
– Nadszedł jednak car-oswobodziciel, dał samorząd, rząd cywilny, uprawnienia – BACH! Następne powstanie!
– Nadszedł więc kolejny łomot, katorg, Sybir, stryczki – i prawie pół wieku wszystko chodziło jak w zegareczku!
Bądźmy więc przynajmniej uczciwi – zawsze, zawsze, kiedy Rosjanie bywali dla nas irracjonalnie zbyt mili – dostawaliśmy jako naród małpiego rozumu, dając się regularnie podpuścić jakiejś swołoczy. A po paru kozaczych nahajkach – naród Kmiciców od razu nabierał zdrowej perspektywy w postrzeganiu swej rzekomej potęgi w relacjach z Rosją.
Bąki cierpiące na cyklofrenię
Jakkolwiek więc zuchowaci nie byliby dziś wszyscy opowiadający, że Putin wysłał prezydentowi Dudzie życzenia, bo tak strasznie boi się wkroczenia batalionów Macierewicza na Kreml – tak można być zupełnie pewnym, że tromtadraci III RP nie tylko zwiewaliby pierwszym transportem na Zachód, jak zwykli to czynić i poprzedni, tacy sami prowokatorzy, ale też, znów zdradzeni przez mocodawców – umieliby skomląc dowodzić swej nieodmiennej służalczej dyspozycyjności wobec moskiewskiego dworu, gdyby ten rzeczywiście chciał się znowu od tych bąków opędzić.
Taka to bowiem natura tej mierzwy, zaś cały mechanizm dotyczy wszak nie tylko stosunku do Rosji. Już Cat-Mackiewicz wydrwiwał tę kobieco-dziecinną cechę Polaków, naszą niedojrzałość emocjonalną, powodującą zaślepienie i hiperrentuzjazm w chwilach triumfów, nawet urojonych (Bijemy Kozaków? Hu, ha, na bal chamów!) i depresję przy byle porażce (Kozacy nas biją? Kisiel wiezie Chmielnickiemu buławę, łaski, łaski, Finis Poloniae…!!!).
Taki to już nasz narodowy zespół afektywny-dwubiegunowy.
Spotkajmy się z rzeczywistością
A przecież można… normalnie. Z odpowiednią dawką własnej godności i dużą, dużo większą porcją rozumu, nie ekscytując się mokrymi snami Rosji padającej przez ceny na zachodnich stacjach paliw w Polsce, nie dostając histerii, gdy jakiś rosyjski historyk czy dziennikarz przed napisaniem tekstu nie zapyta o imprimatur najjaśniejszego IPN-u. Po prostu – można wreszcie zacząć zachowywać się racjonalnie, a wtedy może i na świecie przestaną mieć nasz naród za stuknięty i tak łatwy w manipulacji. Realistyczna geopolityka – taki byłby rezultat odsunięcia podsuwanych nam trucizn i fałszywych dopalaczy antynarodowej megalomanii. Jak rzadko w swojej historii – przynajmniej musnęlibyśmy się wówczas z rzeczywistością, zamiast brnąć w dziedzicznie nas obciążające szaleństwo.
Zwłaszcza, że to przecież ktoś z zewnątrz, tak historycznie jak i dziś usilnie robi z nas głupców i wariatów. Najwyższy więc czas wyzdrowieć.
Konrad Rękas
[i] https://pl.sputniknews.com/opinie/2020042112286372-polska-dziennikarka-pyta-ministra-lawrowa-sputnik/