Rozmowy małżeńskie Wielomskich: Rewolucja uniwersytecka

Adam Wielomski: Po dymisji dra Jarosława Gowina z funkcji Ministra Nauki po FB krążyła petycja, aby jego następcą zrobić Mariana Kowalskiego. Naukowcy dobrze się bawili, wysyłając sobie tę dowcipną petycję, gdyż uważali za oczywiste, że teraz przyjdzie na tę funkcję jakiś samodzielny pracownik naukowy (dr hab. lub profesor tytularny), który wie na czym polega szkolnictwo wyższe i odbuduje to, co dr Gowin zrujnował swoją „konstytucją” dla nauki.

I gdy okazało się, że jego następcą ma być mgr Wojciech Murdzek – samorządowiec i biurokrata, odznaczony Brązową Odznaką „Zasłużony dla Ochrony Przeciwpożarowej”, który nie ma chyba żadnego doświadczenia akademickiego – to wszyscy złapaliśmy się za głowę. Wydawało się, że po rewolucji dra Gowina może już być tylko lepiej. Do przejęcia władzy przez PiS uznawano za rzecz oczywistą, że Ministrem Nauki i Szkolnictwa Wyższego musi być samodzielny pracownik naukowy, gdyż tylko taki naukowiec zna nie tylko dydaktykę, ale może także wypowiedzieć się o zasadach promocji doktorów, doktorów habilitowanych i profesorów. Młodsi pracownicy naukowi – doktorzy i magistrzy – nie mogą w tych procedurach nie tylko uczestniczyć, ale nawet się im biernie przyglądać, a więc nie mogą też reformować sposobów promocji, skoro nic o nich nie wiedzą, poza plotkami. Konstytucja dla Nauki dra Gowina to charakterystyczna dla mentalności pisowskiej rewolucja skierowana przeciwko elitom, tym razem naukowym, znosząca sens habilitowania się i uprzywilejowująca młodszych pracowników naukowych w rozliczaniu się z dorobku naukowego. W mojej ocenie, jest to rewolucyjna „konstytucja” napisana przed doktora i dla doktorów, aby mogli wyprzeć profesorów z dorobkiem naukowym z procesów kierowniczych. Profesorowie chyba zostali uznani za część „układu” i mają zostać zmarginalizowani. Stąd nadzieja środowiska akademickiego, że po drze Gowinie przyjdzie jakikolwiek samodzielny pracownik naukowy i zmodyfikuje rewolucyjny sens tej egalitarnej „konstytucji”, ad hoc choćby za pomocą rozporządzeń wykonawczych do ustawy. Mianowanie w miejsce dra Gowina mgra Murdzka oznacza, że profesorskiej kontrrewolucji za rządów PiS nie będzie.


Magdalena Ziętek-Wielomska:
Ja akurat mam negatywny stosunek do instytucji habilitacji, wymyślonej w Prusach, a w Polsce zaprowadzonej w czasach minionego reżimu. Celem habilitacji było wprowadzenie „feudalizmu” w stosunkach między naukowcami, tak charakterystycznego dla cywilizacji bizantyjskiej. Reformę Gowina uznałabym za słuszne odejście od tamtego modelu, gdyby nie … wprowadzenie przez nią rozbudowanej punktacji. Reforma ta podniosła poziom bizantynizmu polskiej nauki na skalę chyba dotychczas nieznaną w historii tejże orientalnej cywilizacji…przy jednoczesnym dyskryminowaniu polskich wydawnictw i czasopism. Pisaliśmy o tym, że za publikację w „prestiżowych” anglojęzycznych czasopismach i wydawnictwach przypada kilkukrotnie więcej punktów, niż za publikację w czasopismach czy wydawnictwach polskich.

Zarzucaliśmy Gowinowi, że w wyniku jego reformy polski podatnik będzie utrzymywał głównie amerykańską naukę. Wybór takiej a nie innej osoby na następcę Gowina jest jasnym sygnałem, że żaden element tej reformy nie zostanie cofnięty. Nie ma bowiem chyba żadnej osoby ze świata nauki, która oceniałaby pozytywnie gowinowską „konstytucję dla nauki”. Tylko więc osoba niemająca żadnego kontaktu z nauką może być gwarantem „nietykalności” wprowadzonych zmian. W kontekście postępującej degradacji Polski do jakiejś nowej Generalnej Guberni jest to zupełnie zrozumiałe. Tylko naród pozbawiony elit naukowych i intelektualnych jest w stanie zaakceptować status „podludzi” i zadowalać się różnymi „plusowymi programami”. Wybór nowego ministra jest więc jasnym sygnałem, że polscy naukowcy póki co są najwyżej tolerowani – a hojne granty coraz częściej przydzielane są przez polskie instytucje naukowcom z zagranicy.

Tekst w rubryce: „Rozmowy małżeńskie Wielomskich”
Myśl Polska, nr 17-18 (26.04-3.05.2020)

Click to rate this post!
[Total: 10 Average: 4.1]
Facebook

28 thoughts on “Rozmowy małżeńskie Wielomskich: Rewolucja uniwersytecka”

  1. Jedną z przyczyn takiego a nie innego zachowania naukowców podczas postępowań habilitacyjnych jest zupełna bezkarność. Nie słyszałem, aby w przypadku naruszeń prawa podczas takich postępowań ktoś lub organ został skazany prawomocnym wyrokiem. W praktyce mamy tu do czynienia z immunitetem nieprzewidzianym przez demokratyczne systemy prawne. Zasady demokratycznego państwa prawa i ochrony obywatela przed samowolą organu administracji tutaj nie działają. Mamy zatem do czynienia z praktycznym wyłączeniem postępowania habilitacyjnego z zasad rządzących systemem prawnym RP, czyli ze swego rodzaju państwem w państwie.

    1. Uniwersytet to nie było państwo w państwie, tylko autonomia w państwie. Autonomia w ramach swoich kompetencji. Naukowcom nie wolno np. napadać na banki w ramach postępowania habilitacyjnego.
      Pytanie, czy chcemy państwa-lewiatana, czy państwa z instytucjami pośrednimi i autonomicznymi.

      1. Co to jest konserwatyzm? Chyba docelowo konserwatyzm powinien być oparty o pewne wartości obowiązujące wszystkich. Tymczasem na uczelniach panuje XIX-wieczny konserwatyzm. Czyli jest elita z nienależnymi prawnie przywilejami i szara masa do ciężkiej pracy za marne pieniądze. Elita (profesura) korzysta z takich (bezprawnych) uprawnień jak brak obowiązku pisania sylabusów, wpisywania danych do USOS, wypełniania szeregu formularzy, co wykonują w praktyce za niektórych adiunkci lub sekretarki. Co więcej nieliczni z elity nawet zlecają prowadzenie zajęć za siebie, a to stanowi już przestępstwo przeciwko prawu pracy, a nawet wyłudzenie pieniędzy (prawo karne). Uczelnie tych naruszeń prawa nie ścigają, ponieważ taki mamy system.

        1. Kurcze, nigdy jeszcze nikt za mnie nie napisał ani sylabusa, ani nie wypełnił USOSa, o formularzach nie wspominając. Chyba żyję w jakimś innym świecie. Gdy raz poprosiłem jedną panią dr o pomoc, bo sprawa była pilna a ja wyjeżdżałem, to mi odpowiedziała „Panie Profesorze, to nie należy do moich obowiązków służbowych”.

          1. Są też tacy jak Pan co wszystko robią zgodnie z zasadami. Raczej wpis dotyczy starszego pokolenia nieobytego z komputerami i z mentalnością z innej epoki. Występuje też zjawisko nierównego narzucania obowiązków przez przełożonych, którzy omijają zasłużonych profesorów z oczywistych względów.

  2. Stary model to system cechowy, gdzie czeladnik pracuje dla mistrza zanim zostanie wyzwolony. O wadach, każdy kto studiował słyszał: przedłużanie terminowania, wykorzystywanie zależności, blokowanie karier, układy towarzyskie.
    Reformy z kolei naśladują system rynkowy, gdzie w korporacji wyznaczany jest target i realizuje się projekt. Celem jest uniknięciem badań zawartości cukru w cukrze, a wprowadzenie kryteriów obiektywnych i merytorycznych. Problem polega na różnicy między projektem biznesowym a projektem naukowym. Ten pierwszy koniec końców prowadzi do sprzedaży produktów klientom i podlega obiektywnej ocenie rynku. W tym drugim nie ma obiektywnego rynku.

    1. System cechowy w praktyce polegał do reformy na tym, że cała katedra pracowała na jednego profesora. Przykładowo, profesor mówił piszemy książkę obowiązkowo a sam siebie wpisywał na redaktora. Potem do oceny osiągnięć naukowych wpisywał sobie redaktorstwo, ale czy coś naukowo osiągnął w ten sposób, czy posunął naukę do przodu? Chyba raczej jego adiunkci coś zrobili a on jechał na ich plecach.

      1. Nigdy nie zatrudniłem swojej katedry do czegoś takiego. Nigdy też nie zmuszano mnie do czegoś takiego, gdy nie byłem jeszcze profesorem. To już nie ta epoka.

        1. „Nigdy też nie zmuszano mnie do czegoś takiego, gdy nie byłem jeszcze profesorem. To już nie ta epoka.” – o słodka naiwności. To, że Pan Profesor miał szczęście i nie dotknęło to Pana nie oznacza, że tak nie jest. Trudno mi jednak uwierzyć, że przez lata akademickiej kariery nie słyszał Pan Profesor o takich przypadkach w innych miejscach. Moje zaledwie kilkuletnia przygoda pozwala mi podać co najmniej kilka takich przykładów a naprawdę robiłem wszystko, żeby trzymać się możliwie jak najdalej tego środowiska, bo od początku brzydko mi pachniało.

          1. Nie, nie zetknąłem się, wyjąwszy środowisko prawnicze. W politologii zjawisko nie jest znane.

            1. W takim razie zazdroszczę. Bo na UŁ jak najbardziej, nawet na politologii, jest to znane zjawisko.

              @xavery – to nie jest tylko moje doświadczenie i nie jest to doświadczenie tylko z mojego wydziału.

          2. Panie Marcinie….opisywane przez Pana przypadki mialy miejsce na masowa skale …i raczej wszedzie ….sklonny bym byl twierdzic, ze w niezaklocony sposob wystepuja nadal … bo niby dlaczego mialyby nie wystepowac?
            ….mlodzi ludzie marza o karierach naukowych i latwo poddaja sie presji starszych kolegow…
            …podobne sytuacje mialy miejsce rowniez i poza uczelniami, a mianowicie przy tworzeniu patentow w starych, duzych firmach …
            jesli ktos majacy tytul profesora zaprzecza takim zjawiskom, nie robi tego szczerze, gdyz jest to fizyczna niemozliwoscia, aby czegos takiego nie wiedziec…
            rownie dobrze mozna dzis twierdzic, ze nigdy nie bylo lapowkarstwa i kopert w sluzbie zdrowia…. …o czym w ostatnich miesiacach duzo sie pisze z powodu pewnych politycznych perturbacji na najwyzszym szczeblu polskiej polityki…
            kazdy usluga medyczna byla dosyc precyzyjnie wyceniona i powszechnie znana i jesli tylko ktos sobie zazyczyl, by byc obsluzonym w sposob „specjalny”, po prostu placil …
            zarownio w pierwszym jak i drugim przypadku byla to forma sposobu na zycie….i zrodlem powstawania niekiedy duzych majatkow…
            pytanie publicznie o cos takiego jakiegokolwiek profesora po prostu nie ma sensu, gdyz zawsze odpowiedz bedzie taka sama…

            1. (…)…o czym w ostatnich miesiacach duzo sie pisze z powodu pewnych politycznych perturbacji na najwyzszym szczeblu polskiej polityki…(…)
              Już raczej się mówiono… tak jak o pewnym zamachu, tym opisanym w raporcie, który trafił do kwaratanny.

              1. die o zaklad, ze jedyna twoja wiedza na temat zamachu to? …”smialo, laduj, zmiescisz sie” …czyjz nie? ..inaczej nie bylkoby tej malinteligentnej aluzji…:))))))))))

                1. Masz rację… niestety będzie dopóki nie będę mógł przeczytać raportu Macierewicza. Domysły z kolei mogę snuć też na temat nieznanych taśm od kelnerów czy aneksu z likwidacji WSI… i zgadnij, w którą stronę one mogłyby pójść.

        2. Doświadczenie indywidualne nie mogą być podstawą do uogólnień. Istnieją leniwi habilitowani, którzy latami jechali na redakcjach i współautorstwie (tylko nie było widać ich wkładu do wspólnych tekstów). Reforma Gowina ma pewne zalety – każdy pracuje na własne konto.

  3. System zbierania punktów za publikacje jest irytujący, ale przecież jest coś chyba gorszego: sytuacja, kiedy publikacje się pisze tak, żeby spodobać się recenzentom w procesie habilitacyjnym (często niedouczonym komunistycznym karierowiczom mającym koneksje w środowisku), dopasować się do upodobań i poziomu zrozumienia przez leśnych dziadków z rad wydziału. Czy jeżeli trzeba pisać pod recenzentów, to nauka może stać na wysokim poziomie?????

    1. Na równie wysokim, jak gdy naukowość pracy zależy od wydawcy. Różnica jest taka, że jeśli pracy nic nie można merytorycznie zarzucić, recenzenci w końcu polegną i będą musieli ją uznać. Mimo wszystko lepiej użerać się z recenzentami, niż pisać po angielsku i ciułać pieniądze na publikację w „uznanym” wydawnictwie

        1. Recenzenci nie polegną w konfrontacji z dobrą pracą, ponieważ są niekaralni. Nawet w przypadku napisania czegoś co nie może być zakwalifikowane jako recenzja nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. W sądzie nie można na normalnych zasadach żądać powołania nowych recenzentów a przecież recenzje mają wartość opinii biegłych. To niesłychane w demokratycznym państwie prawa.

  4. To, że PiS wcale nie usuwa układu tylko zastępuje jeden drugim jest wiadome od dawna – stąd właśnie napuszczanie młodych „naukowców” na starych „naukowców”. Natomiast należy wyjaśnić sens zdania „Wydawało się, że po rewolucji dra Gowina może już być tylko lepiej” – dla kogo lepiej? Dla obecnych „naukowców”, wśród których prawdziwych naukowców jest garstka, czy dla nauki w ogóle? Bo wiara w to drugie to zwykła naiwność w obrębie obecnego systemu. Przestańmy udawać, że polska nauka jest w choćby w niezłym stanie – większość „naukowców” to ćwierćinteligenci i wyrobnicy robiący przypisy do przypisów jeśli w ogóle chce im się cokolwiek robić. Siedzą na stołkach przez obrzydliwe koterie. Wartość prowadzonych przez nich zajęć czy „badań” jest śmieszna i widać to po „owocach”.

  5. Jesli Konserwatyzm.pl jest strona konserwy to przede wszystkim nalezy domagac sie likwidacji nikomu niepotrzebnych ministerstw ! Dotyczy to nie tylko ministerstwa srodowiska, KLIMATU, sportu ale takze Ministerstwa Nauki i czegos tam jeszcze !!! Po co te idiotyczne ministerstwa ?! Pozdrawiam.

  6. A dlaczego nie mozemy skopiowac jakiegos systemu istniejacego juz w swiecie ? Moze cos z USA – mam na mysli w miare wolne uczelnie prywatne. Tutaj w PRL-bis wszyscy bija piane tak jakby nic nie mozna zmienic czy poprawic. Trzeba tylko pozbyc sie starych komunistow (tych od PZPR i tych nowych, jeszcze chyba gorszych). Mozna to zrobic ,ale taki Gowin pokazuje ze to ta sama sitwa, czyli PRL-bis. Pozdrawiam.

    1. Gowin chciał znieść habilitację, ale w ostatniej chwili zmontowano sprzeciw i padły te słynne słowa „My o tej ustawie nic nie wiemy”.

  7. Co tam Maryjan , nie mówiąc już o tym nowym,wieszczę,iż doczekamy czasów kiedy min.szkolnictwa wyższego i nauki zostanie potrójny omc mgr Krzysztof Bosak

    1. Niektórzy z konserwatystów chcą radykalnie poobcinać wydatki na ich zdaniem niewydolne szkolnictwo wyższe. Przede wszystkim wskazują na mierną jakość absolwentów.

      1. Błąd… nie trzeba obcinać szkolnictwo akademickie tylko odbudować zawodowe. Przecież nie jest tajemnicą, że w wielu zawodach żąda się magistra. Dla mnie ikonicznym przykładem jest zawód sprzedawcy w aptece.

  8. Pan Bosak chyba nigdzie nie oszukiwal jak komuch-pijak Kwasniewski odnosnie swojego wyksztalcenia. Iles tam lat formalnego wyksztalcenia nie czyni nikogo madrym ! Moze , ale nie musi. Wole p. Bosaka od doktora(a to dobre!) Gowina. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *