Skalski: Doktor Sławek nie zbawi Polski

Korwin miał rację

Jeden z prawicowych publicystów postawił w tekście napisanym przy okazji niedawnego 80-lecia pana Janusza Korwina-Mikkego tezę, iż w rzeczywistości mamy do czynienia z „dwoma Korwinami”. Pierwszy to Korwin-teoretyk libertarianizmu, zwolennik maksymalnego zredukowania władzy państwowej jedynie do roli monopolisty na stosowanie siły w postaci armii i policji, podający często za wzór politykę gospodarczą Małgorzaty Thacherowej etc. Drugi, ten o wiele z perspektywy wzmiankowanego autora ciekawszy, to Korwin przełamujący tabu, „bez owijania w bawełnę wyśmiewający egalitarystyczne miazmaty o demokracji, równości kobiet i mężczyzn, równości ras, pacyfizmie i walce z „toksyczną” męskością, „biciem dzieci”, jakiejś quasi-”akcji afirmatywnej” mającej promować kobiety, zboczeńców („gejów”), kaleków [pis. oryg. – M.S.] („niepełnosprawnych”), czarnoskórych, zwierzęta, jak i wiele jeszcze innych absurdów „postępów postępu”.

Jak słusznie zauważał ponadto cytowany Ronald Lasecki, bo o tym autorze mowa:

„Korwin był też i w jakiejś mierze wciąż pozostaje inspirujący, gdyż bez niego mielibyśmy na prawicy jedynie ugładzone, ulizane, koniunkturalne, ważące każde słowo i nudne jak flaki z olejem demoliberalne kluchy w typie Roberta Winnickiego czy Przemysława Wiplera. A także zniewieściałych, mydłkowatych  picusiów-glancusiów jak Krzysztof Bosak, czy jacyś inni „nowi konfederaci” w „inteligenckich” okularkach z rogowymi oprawkami” – pisał autor.

Te niezwykle trafne spostrzeżenia korespondują zresztą z tym, co mówił sam pan Janusz Korwin-Mikke podczas kongresu ówczesnej partii KORWiN w zeszłym roku. Przypomnijmy, że obecny prezes-założyciel twierdził, iż „czeka nas walka o wartości”. – Rzucam hasło kontrrewolucji kulturalnej – dodawał. Całe przemówienie, do którego jeszcze nie raz wrócimy, było prawdopodobnie jednym z najlepszych autorstwa JKM właśnie dlatego, że objawił się w nim ten „drugi” Korwin.  – Walka musi być wydana na polu idei – podkreślał pan Janusz Korwin-Mikke, który nie rzucał słów na wiatr o tyle, że sam toczy ją od lat kilkudziesięciu, nie ustępując nawet o krok ludziom złym i/lub głupim.

Dla niektórych Czytelników sprawa może być jednak dyskusyjna, ponieważ działalność pana Janusza od lat daje upust ich oczekiwaniom, by ktoś głośno podnosił postulaty wolnorynkowe, więc wielu zapewne woli właśnie tego „pierwszego” Korwina. Niemniej jednak, w wyobraźni zbiorowej pan Janusz jest obecny od lat nie ze względu na fascynację koncepcją państwa-nocnego stróża czy popieranie likwidacji podatku dochodowego, lecz jako ten, który na przykład udowodnił feministkom zaganiającym kobiety do pracy, że ich postulat sprowadza się do narodowo-socjalistycznego hasła arbeit macht frei.

Do głównych stacji telewizyjnych pan Janusz długo był zapraszany mimo pozostawania poza parlamentem jako ten, który w studio odegra spektakl i wywoła kontrowersje. I pod tym względem zawsze odgrywał role swojego życia, jak na przykład wtedy, gdy ukąszonemu prawoczłowieczyzmem lewakowi Celińskiemu udowodnił, że popierając wyroki wydane przez trybunał norymberski, lewak ów staje się wbrew własnym intencjom zwolennikiem kary śmierci. O innych rolach oscarowych, jak spoliczkowanie esbeckiego kapusia Boniego w zaciszu gabinetów, również jeszcze długo będzie się mówić, dlatego między innymi rację ma inny prawicowy komentator Adrian Zimny, że „gdyby nie Korwin, bylibyśmy tam, gdzie prawica w Europie Zachodniej”.

Nie ma żadnej ukrainizacji

Paradoksem jest, że tajniki uprawiania polityki demokratycznej w samej Konfederacji najlepiej potrafili zgłębić ludzie, którzy swojego dystansu do demokracji nawet nie próbują ukrywać. Jednym z nich jest wspomniany JKM, drugi to pan poseł Grzegorz Braun. Lider Konfederacji Korony Polskiej politykę sensu largo uprawia od lat, podejmując straceńczy wysiłek formacji nieszczęsnego i ogłupionego narodu polskiego, czego najnowszą odsłoną będzie jego dotyczący głównie geopolityki film o objawieniach maryjnych w Gietrzwałdzie. Będące zaś biczem na bezmyślny insurekcjonizm dzieło staje się niestety coraz bardziej aktualne i to jeszcze przed jesienną premierą. – Trzeba będzie bardzo pilnować, żeby Polska nie uległa zniszczeniu przez nieodpowiedzialnych ludzi – podkreślał z kolei prezes Korwin-Mikke na kongresie partii w październiku 2022 roku, przestrzegając przed próbami wciągnięcia Polski do ukraińsko-rosyjskiej wojny.

Powagi sytuacji w ogóle nie czują samo-namaszczeni „współprzewodniczący” Konfederacji w osobach Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena. Gdy stawką jest już obecnie nie to, czy Polska będzie wolnorynkowa, czy też socyalistyczna, ale czy w ogóle będzie istniała jako państwo, gdzie wyłącznym gospodarzem jest naród polski bądź czy nie będzie wręcz kolejnym poligonem wojny Anglosasów z Moskalami, tych dwóch centrowych polityków nie jest w stanie jasno opowiedzieć się za konkretnym poglądem.

I tak, we wrześniu 2022 roku Krzysztof Bosak bierze udział w marszu „Stop ukrainizacji Polski” organizowanym przez środowisko pana posła Brauna, po czym w następującym niedługo po nim wywiadzie radiowym wprost wyraża dystans wobec tego hasła. Poglądy na kwestię zalewu Polski przez Ukraińców sprawiają u Bosaka wrażenie, jakby zależały od redakcji, w której jest o nią pytany. Z kolei Sławomir Mentzen „nie dostrzega” ukrainizacji Polski i zaznacza, że „nie wydaje mu się”, by ukrainizacja w ogóle miała miejsce.  – Spodziewam się raczej polonizacji Ukraińców – dodaje, choć absolutnie nic nie wskazuje na to, by jakakolwiek polonizacja miała zajść.

Doktor nauk ekonomicznych Sławomir Mentzen najwyraźniej ma słabo opanowane metody ilościowe, albowiem jeśli policzyć samą liczbę Ukraińców osiedlających się w Polsce także przed lutym 2022 roku, to „ukrainizacja” będzie najwłaściwszym nazwaniem tego zjawiska. Zaś niżej podpisany wschodoznawca (choć tylko magister), w przeszłości student dwóch ukraińskich uniwersytetów, może dodać od siebie – dla Polski nie wyniknie z tego nic dobrego zarówno ze względów kulturowych, jak i tła historycznego. Nieprzypadkowo zresztą polska policja już teraz ukryła dane dotyczące narodowości przestępców. Podkreślmy jednak: nie ma żadnej „ukrainizacji”.

Najtrafniej podsumował powyższą kwestię w jednym ze swych prześmiewczych krótkometrażowych nagrań Sebastian Ross. Polonijny działacz w Wielkiej Brytanii i polityk pokazał dosypywanie soli do szklanki wody. Komentował on, że sam fakt procesu zasolenia nie ulega wątpliwości, ponieważ do wody dodaje się sól, dyskusyjne może być jedynie to, czy proces ten jest korzystny. I tak właśnie według Rossa jest z ukrainizowaniem Polski, czego trudne konsekwencje będziemy coraz bardziej odczuwać. Ze zukrainizowaną Polską będzie właśnie, jak z tą przesoloną wodą, przy czym skutki dzielenia własnego kraju z obcym narodem będą takie same, jak gaszenie pragnienia wspomnianym roztworem. Nie chcą bądź nie umieją tego zrozumieć dwaj „współprzewodniczący”, którzy wolą rozumować kategoriami mądrości etapu, a więc kategoriami lewicy. – Chciałbym, żeby każdy był tak samo traktowany przez państwo, czy jest z Polski, czy jest z Ukrainy – mówi tymczasem Mentzen w jednym z wywiadów, jakby nie zauważając, że Rzeczpospolita jest państwem polskim właśnie dlatego, że ma prawnie stawiać Polaków jako gospodarzy tej ziemi ponad ludnością napływową, a nie ich ze sobą  „zrównywać”.

– Zmiana podejścia ze strony PiS do kwestii ukraińskiej wyrównała korzyści, które z tego tytułu odnosiła do tej pory Konfederacja, która zbudowała w oparciu o hasło asertywnej polityki wobec Ukrainy istotny kapitał polityczny, dochodzący momentami do 14 proc. – mówi tymczasem profesor Henryk Domański w wywiadzie dla „Do Rzeczy” z początku września br. Podkreślmy to bardzo wyraźnie: ceniony badacz, choć ostatnio mocno sprzyjający PiS-owi, sugeruje wręcz, że zasługą niedawnych wysokich notowań Konfederacji jest ukrainosceptyczne wrażenie, jakie ta wywoływała.

Odpowiedzmy sobie tym samym na pytanie – czy ugrupowanie zawdzięcza powyższe panom Korwinowi-Mikkemu oraz Braunowi czy też Bosakowi i Mentzenowi? Obecnie zresztą pod sterami „współprzewodniczących” Konfederacja zaczyna w sondażach tracić, albowiem stając się nijaką, nie uczyniła się gospodarzem żadnej istotnej emocji społecznej, a to w polityce demokratycznej jest niestety niezbędne.

Doktor bezbek

Zauważalne jest przy tym, jak tytułowy bohater tekstu usiłuje wejść w buty JKM, co wychodzi mu zresztą coraz gorzej. Sławek Mentzen sprawia wrażenie, jakby nie rozumiał fenomenu samego Korwina i czerpał z niego głównie tyle, że pan Janusz stał się memem. A skoro ten stał się memem, będąc ikoną ruchu wolnościowego, to droga do bycia jego następcą również wiedzie przez bycie memem – musi rozumować doktor Sławek.

Tymczasem, zarówno Korwin, jak i Grzegorz Braun, mogli sobie pozwolić na stanie się memami, bo już dawno przestało ich to narażać na śmieszność. Obydwaj politycy tak długo oswajali publikę ze swoimi kontrowersyjnymi początkowo tezami, że te… przestały być kontrowersyjne – przynajmniej dla części „prawackiej” bańki są integralną częścią reprodukującego się następnie światopoglądu. Droga do serc i umysłów najbardziej zmobilizowanego elektoratu wiedzie przez plaskacza wymierzonego kapusiowi Boniemu, przez rozkawałkowanie tęczowych bombek i samej choinki wyniesionej z budynku sądu, przez publiczny performance, jakim jest powątpiewanie w istnienie dowodów na wiedzę austriackiego malarza o Sami-Wiecie-Czym. Trafianie na memy zaczęło wzmacniać taki kontrowersyjny przekaz polityków, a w konsekwencji – oswajać z nim ludzi.

Doktor Sławek najwyraźniej zaniedbał zaś to, co stanowi o oryginalności przekazu i jego umotywowaniu, bowiem tylko tak można wytłumaczyć rozsmarowanie go w debacie przez samego Ryszarda Petru. Dość dodać, że doktor Sławek anonsował ten retoryczny pojedynek jako zgodę na spełnienie marzenia „Ryśka Petru” o spotkaniu z nim. Jak na złość, pycha Sławka została ukarana akurat przez tego polityka, który sam był pozbawionym powagi pośmiewiskiem. Finalnie z debaty tej wyszedł z jednej strony doktor nauk ekonomicznych Ryszard Petru, a z drugiej – doktor Sławek właśnie.

Tak to jednak bywa, gdy za bardzo uwierzy się we własną doskonałość, pieczołowicie szlifowaną na tik-toku czy w debatach z niezbyt wymagającymi wcześniej interlokutorami. Do tego dochodzi brnięcie w wizerunek mało poważnego happenera, specjalisty od coraz mniej śmiesznych gagów, figur Morawieckiego ze złota, rzucania „pierdyliardów” na wiecach, aż w końcu w żart trzeba też obracać własne postulaty sprzed lat, których nie umie się uzasadnić w wywiadzie ze zbyt dociekliwym dziennikarzem. Wszędzie są już tylko żarty, piwo i rozrywka, tylko że nie jest to żadna nowa jakość w polityce, a festyniarstwo skrojone pod ludzi, którzy szukają głównie zabawy. Tutaj bycie memem wcale powagi nie dodaje, wręcz przeciwnie.

Korwin wciąż ma rację

Do tego rzuca się w oczy wrażenie, jakby Sławomir Mentzen ze znanych sobie przyczyn w swojej działalności publicznej poszukiwał przede wszystkim potwierdzenia, że jest dobrym towarzyszem zabawy, bardzo wyluzowanym człowiekiem, który ma dystans do wszystkiego i wszystkich, a już na pewno do siebie. Trudno rozsądzić, co ma to Sławomirowi Mentzenowi rekompensować, ale najwyraźniej jest to przy okazji sposób na uniknięcie etykiety kogoś kontrowersyjnego. W ten sposób właściwie wszystkie wrażliwe tematy zostają jeden po drugim odpuszczone, liczy się już tylko grill, trawa i dwa samochody.

Nie omieszkajmy też wspomnieć o apodyktycznych decyzjach personalnych lidera „Nowej Nadziei”, lansowania spadochroniarzy w osobach Stanisława Tyszki czy Przemysława Wiplera, którzy nie mają nic wspólnego z kilkuletnim dorobkiem Konfederacji, sam Tyszka ją wręcz zwalczał. Samo za siebie mówi też umieszczanie na listach z rekomendacji NN aborcjonisty i ślązakowskiego separatysty, co Mentzenowi najwyraźniej przeszkadza dużo mniej, niż obecność chociażby małżeństwa Pitoniów czy pani Justyny Sochy, a więc ludzi wypróbowanych i zasłużonych. Nawiasem mówiąc, to właśnie mający przeszłość w PiS-ie Wipler zajął miejsce rzekomego zwycięzcy prawyborów „Nowej Nadziei” w Toruniu, a więc brata Mentzena, nie zaś numer dwa tamtejszego głosowania, co obok afery w Legnicy pokazuje, jaką farsą był cały proceder.

Podsumowując, dla polityka nie ma nic gorszego, niż utrata powagi. Jeśli zestawi się to zaś z dawaniem upustu swoim potrzebom nieliczenia się z ludźmi z jednej, a szukaniem poklasku z drugiej, to dostajemy w efekcie produkt pseudo-polityczny, a nie nową jakość. Czyli coś, przed czym usiłował ostrzegać pan Janusz Korwin-Mikke w swej ostatniej przemowie w roli prezesa partii KORWiN.

Marcin Skalski

Click to rate this post!
[Total: 27 Average: 3.9]
Facebook

33 thoughts on “Skalski: Doktor Sławek nie zbawi Polski”

  1. Sytuacja jest rozpaczliwa, kaczystowski peronizm to w finale unicestwienie Polski i trwała degeneracja szerokich mas „prezentami” od politycznych bandytów. Nie wiem co mają zrobić w takich okolicznościach Bosak/Mentzen, wygląda, że złagodzili przekaz licząc na centrystów. Ale Konfederacja która przyjmuje w swoje szeregi eks-pisowców (tfuu…) czy jak im tam, to też dzwonek alarmowy dla żelaznego elektoratu. Dla mnie Konfederację symbolizują Korwin i Braun, Polskę ulepioną pod ich poglądy powitałbym z radością. Jeżeli ma to iść w stronę „centrum” to może być ciężko z akceptacją podobnego ruchu. Co nam po ugrupowaniu, które stanie się kolejną wersją „przyjdą nasi uczciwi, zastąpią aktualnych złodziei, będzie dobrze”? To już było, nazywało się „Dobrą Zmianą” i stało szybko gangsterską szajką kradnącą na epicką skalę, bez najmniejszego wstydu. Kraj trzeba zmienić od fundamentów, Konfederacja która modeluje się na modłę „mejnstrim, tylko nasz, lepszy” traci wiarygodność.

  2. P. kolego czy czasem prąd cię nie poszarpał? Taki txt na m-c przed wyborami uważam za kopanie po jajach dorobku KONFY bo radykalne poglądy i spójność programową znamy z przeszłości – tam jest obecnie UPR i KNP. Tego chcesz? Chłopie zanim wysmażysz kolejny txt w tym trendzie zastanów, komu on ma służyć? Prawda jak doskonale wiesz czasami jest bolesna ale lepiej pozgrzytać zębami niż robić z siebie harcownika bandy 4ga? PANIAŁ

  3. „Korwin był też i w jakiejś mierze wciąż pozostaje inspirujący, gdyż bez niego mielibyśmy na prawicy jedynie ugładzone, ulizane, koniunkturalne, ważące każde słowo i nudne jak flaki z olejem demoliberalne kluchy w typie Roberta Winnickiego czy Przemysława Wiplera. A także zniewieściałych, mydłkowatych picusiów-glancusiów jak Krzysztof Bosak, czy jacyś inni „nowi konfederaci” w „inteligenckich” okularkach z rogowymi oprawkami” – fantastyczne argumenty w stylu „jaki był, taki był, ale był”. A prawda jest taka, że od lat na prawicy, gdy Korwin nie wchodził do sejmu te same środowiska krytykowały go za kompletnie idiotyczny sposób wypowiadania się, co powodowało, że facet regularnie odpalał protokół 1%. Były nawet podejrzenia, że Korwin jest koncesjonowanym prawicowcem, agentem albo po prostu świrem. Teraz, gdy Konfederacja słusznie zmieniła taktykę, schowała Korwina do szafy i z dużą dozą prawdopodobieństwa wykręci wynik, o jakim wszystkie inicjatywy Korwina przed Konfederacją mogły co najwyżej pomarzyć własnie przez jego elementarne błędy to ze schowków na miotły wypełzają ze swoimi wypocinami „tru prawicowcy” o mentalności i rozumie gimnazjalisty. To dzięki Mentzenowi i Bosakowi, którzy bardzo dobrze wypadają w mediach Konfederacja ma takie wyniki. Korwin jest, bo istnieje jego żelazny elektorat starych kuców i nowych, z których większość z Korwina (słusznie) wyrasta, więc nie można ignorować tej grupy.

    „Przypomnijmy, że obecny prezes-założyciel twierdził, iż „czeka nas walka o wartości”. – Rzucam hasło kontrrewolucji kulturalnej” – walka o wartości z ust rozwodnika, człowieka mającego dzieci na boku i niepotrafiącego zrozumieć, że wypowiedzi mogą a czasami nawet powinny być stanowcze, ale w żadnym wypadku nie mogą być kretyńskie brzmi doprawdy paradnie. A obrona tego i bicie w Konfederację czy Mentzena tylko potwierdza, że „tru-prawicowcom” ze schowków na miotły leci piana, bo nadal żyją złudzeniem, że ta ich najprawdziwsza wizja prawicy w końcu porwie tłumy albo doprowadzi do powrotu króla.

    „I pod tym względem zawsze odgrywał role swojego życia, jak na przykład wtedy, gdy ukąszonemu prawoczłowieczyzmem lewakowi Celińskiemu udowodnił, że popierając wyroki wydane przez trybunał norymberski, lewak ów staje się wbrew własnym intencjom zwolennikiem kary śmierci.” – i co to zmienia w kontekście tendencji wyborczych albo preferencji Polaków? xD Właśnie to jest potwierdzeniem, że „tru-prawicowcy” nadają się tylko do gadania i narzekania. Gdy przychodzi do prowadzenia polityki w imię postulowanego przez siebie realizmu, to jednak maski spadają i jest się idealistycznym naiwniakiem, który wierzy, że policzek wymierzony Boniemu albo jakaś debata sprzed lat mają jakiekolwiek znaczenie dla polityki tu i teraz.

    „Paradoksem jest, że tajniki uprawiania polityki demokratycznej w samej Konfederacji najlepiej potrafili zgłębić ludzie, którzy swojego dystansu do demokracji nawet nie próbują ukrywać.” – to nie jest paradoks. To jest zwyczajna nieprawda. Korwin nie potrafił i nie potrafi uprawiać polityki w demokracji i właśnie dlatego przegrywał wybory.

    „Powagi sytuacji w ogóle nie czują samo-namaszczeni „współprzewodniczący” Konfederacji w osobach Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena. Gdy stawką jest już obecnie nie to, czy Polska będzie wolnorynkowa, czy też socyalistyczna, ale czy w ogóle będzie istniała jako państwo” – jacy samo-namaszczeni, skoro Korwin sam zdał władzę? Natomiast bajania o istnieniu Polski jako państwa suwerennego kolejny raz w tym tekście potwierdzają idealistyczne odklejenie autora. Żadna partia, która nie zdobędzie w Polsce większości nie będzie miała możliwości realizowania takich postulatów. I w przeciwieństwie do autora, który roi sobie, ze Korwin swoimi działaniami jakkolwiek przez ostatnie 30 lat przybliżył się do realizacji istnienia polski jako państwa suwerennego, zarówno Mentzen jak i Bosak zdają sobie z tego sprawę, bo wprost mówią, że ich celem nie są najbliższe wybory, bo w nich wygodnie i korzystnie będzie być nadal opozycją a nie ma żadnych szans na wynik większościowy.

    „Odpowiedzmy sobie tym samym na pytanie – czy ugrupowanie zawdzięcza powyższe panom Korwinowi-Mikkemu oraz Braunowi czy też Bosakowi i Mentzenowi?” – oczywiście, że Bosakowi i Mentzenowi. Wystarczy przestać udawać Stevie’go Wondera i spojrzeć jak wyglądają sondaże, gdy Konfederacja nieco zmiękczyła narrację w tej sprawie. Podpowiem – urosły do poziomu, jakiego ani Korwin ani Braun nawet sumując by nie osiągnęli. I sam Braun też to rozumie, dlatego trzyma z Konfederacją – Korwin natomiast poniekąd odcina kupony od przeszłości, bo merytorycznie nie robi zbyt wiele konstruktywnego.

    „Zauważalne jest przy tym, jak tytułowy bohater tekstu usiłuje wejść w buty JKM, co wychodzi mu zresztą coraz gorzej. Sławek Mentzen sprawia wrażenie, jakby nie rozumiał fenomenu samego Korwina i czerpał z niego głównie tyle, że pan Janusz stał się memem.” – zauważalne jest przy tym, jak autor ignoruje fakty i stawia własne życzenia ponad rzeczywistością. Mentzen doskonale rozgrywa popularność w Internecie i robi to o wiele lepiej niż Korwin. Jest bardziej stonowany, nie ma odklejek o Hitlerze czy inwalidach, punktuje ewidentne nonsensy a do tego ubiera to w przyswajalną dla dzisiejszego obywatela demokracji liberalnej formę jak np. shorty na tik-toku. Od co najmniej 5 lat fachowcy z branży reklamowej czy budujący markę w social media wiedzą, że filmik musi być krótki, bo przeciętny odbiorca nawet nie włącza czegoś, co jest dłuższe niż półtorej minuty. Nie wystarcza mu cierpliwości i/lub zasobów intelektualnych, by przetrawić dłuższą myśl. Co robi natomiast Korwin? Używa regularnie skrótów myślowych i haseł oraz rozwleka wypowiedź. Przez co kuce muszą przez następne tygodnie tłumaczyć ludziom „co autor miał na myśli”. Tyle tylko, że w dzisiejszych czasach większość ma te tłumaczenia gdzieś, bo materiał został obejrzany i nikt nie będzie się zagłębiał w intencje. Także krytyka Mentzena w tej materii jest bzdurna.

    „Droga do serc i umysłów najbardziej zmobilizowanego elektoratu wiedzie przez plaskacza wymierzonego kapusiowi Boniemu, przez rozkawałkowanie tęczowych bombek i samej choinki wyniesionej z budynku sądu, przez publiczny performance, jakim jest powątpiewanie w istnienie dowodów na wiedzę austriackiego malarza o Sami-Wiecie-Czym.” – bzdura. To jest droga do panicznej walki o 3% poparcia i udowodniły to wszystkie lata aktywności Korwina. Zresztą właśnie najbardziej zmobilizowany elektorat to ten plankton, o który nie trzeba walczyć, co potwierdza tylko, że ani Korwin ani autor nie mają pojęcia o sposobie zdobywania głosów w demokracji liberalnej.

    „Doktor Sławek najwyraźniej zaniedbał zaś to, co stanowi o oryginalności przekazu i jego umotywowaniu, bowiem tylko tak można wytłumaczyć rozsmarowanie go w debacie przez samego Ryszarda Petru.” – rozsmarowanie Mentzena przez Petru to narracja pewnej strony mainstreamu. Nic takiego nie miało miejsca – debata była zwyczajnie słaba z obu stron, co wymusiła jej forma. Zarówno jedna jak i druga strona dała parę pstryczków w nos i nic więcej.

    „Wszędzie są już tylko żarty, piwo i rozrywka, tylko że nie jest to żadna nowa jakość w polityce, a festyniarstwo skrojone pod ludzi, którzy szukają głównie zabawy.” – kolejny przykład, że autor nie rozumie jak zdobywa się głosy. Przypominam, że Bronisław Komorowski regularnie kompromitował się przed wyborami prezydenckimi i wyglądał na gościa, który może sprzedawać owinięte w gazetę śledzie na rynku a nie na głowę państwa. Ale Polacy to kupili, bo widzieli w nim swojskiego wujka z wesela, z którym można iść na grzyby czy ryby i wypić flaszkę po udanym połowie. Kennedy w USA też zdobył masę głosów kobiet, bo był przystojny i umiał tą kartą grać. Wykorzystanie atutów to podstawowe narzędzie w walce wyborczej.

    „Nie omieszkajmy też wspomnieć o apodyktycznych decyzjach personalnych lidera „Nowej Nadziei”, lansowania spadochroniarzy w osobach Stanisława Tyszki czy Przemysława Wiplera” – to jest jedyny sensowny akapit w całym tekście. Konfederacja powinna być przez prawicę atakowana merytorycznie, właśnie m.in. za to, że na listach znajduje się masa spadochroniarzy, foliarzy czy innych tego typu gagatków. Cała reszta argumentów z tekstu to tylko dowód na to, że w Polsce prawica jest rozczłonkowana, gówniarska, słaba merytorycznie, emocjonalna, deklaratywna i przesiąknięta… liberalnym indywidualizmem potwierdzonym przeświadczeniem, że każdy z prawicowców siebie uważa za wyrocznię a resztę odsądza od czci i wiary. Do tego dochodzi zawiść, gdy ktoś inny osiągnie sukces i wtedy otwierają się drzwi schowków na miotły politycznego planktonu, którego wyobrażenie o polityce jest równie poważne, co gimnazjalne miłości.

      1. Gdyby przeczytał Pan komentarz, do którego się odniósł, to nie wiedziałby Pan, że nie muszę powtarzać.

        1. Ale po co mam czytać, skoro obecnie WSZYSTKIE analizy świadczą o tym, że obecny kurs antyukraiński opłaciłby się Konfederacji? Zresztą, sam Mentzen z Bosakiem idą w tę stronę. Nie będę z Panem dyskutował, bo nie ma o czym – rzeczywistość i same działania Bosaka z Mentzenem przyznają mi rację, a Pan z tą swoją śmieszną pochwałą umiaru został jak Himilsbach z angielskim.

          1. Czytać należy po to, by nie być idiotą, który komentuje coś, czego nie zna. Polecam.

            WSZYSTKIE analizy o tym świadczą? To świetnie, ale te WSZYSTKIE to są WSZYSTKIE, które tylko Pan zna? Do tego widząc Pana elementarny brak rzetelności intelektualnej z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę stwierdzić, że te WSZYSTKIE analizy są oparte o akceptowalną tylko przez Pana metodologię, czyli ignorowanie czytania oraz faktów w postaci sondaży po konkretnych działaniach danej partii. Bo te akurat pokazują tendencję zupełnie odwrotną. Do tego „kurs antyukraiński” należałoby doprecyzować – dla Pana „kurs antyukraiński” to jak mniemam byłoby zebranie wszystkich Ukraińców w jedno miejsce i wyrzucenie z Polski? Mógł Pan przecież założyć partię rok temu albo do jakiejś przystąpić i budować poparcie polityczne na takim czy może łagodniejszym „kursie antyukraińskim” zamiast wypełzać ze schowka na miotły z kompletnie idiotycznym tekstem opartym o rojenia a nie o fakty. Miałbym jednak nieco większy ubaw niż przy punktowaniu oczywistych bzdur.

    1. Nie ze wszystkim należy się zgodzić. Nie byłoby obecnych sondaży Konfederacji, gdyby nie wejście do sejmu. A tego bez Korwina. To stara śpiewka, że to Korwin ciągnął swoje środowisko w dół. A ile było secesji i wersji partii Korwina bez Korwina? I która z nich choćby zbliżyła się do wyników wyborczych Korwina?
      Obecny wysoki prognozowany wynik wynika tylko z tego, że jest sporo ludzi, którzy nienawidzą zarówno PO jak i PiS. Na tym samym wypłynął kiedyś Kukiz.
      Mentzen jednak zbudował swoją pozycję na merytoryczności. Dlatego w wojnie o sukcesję w partii zmiótł namaszczonego przez Korwina jego młodszą kopię Berkowicza. Teraz swoimi wygłupami jednak trochę traci. Bosak merytorycznie jest przygotowany jeszcze lepiej i dzięki temu już niedługo zostanie samodzielnym przywódcą Konfederacji.

      1. Dlatego właśnie pisałem, że głosów zwolenników Korwina nie można ignorować. Natomiast jasne – były podziały w partiach bez Korwina. Te znów były przy żywotnym udziale „tru-prawicowców” czy „tru-wolnorynkowców”. Natomiast należy pamiętać, że regularnie Korwin zakładał jakąś partię, wyciskał jak cytrynę i zostawiał by założyć kolejną i powtórzyć proces.
        Co do reszty to zgadzam się z Panem.

    2. Pozwolę sobie nieśmiało zauważyć, że nie użył Pan, w świetle osoby autora powyższych elukubracji, najciekawszego bodaj argumentu. We wcześniejszych wpisach, pan Skalski, uporczywie utyskiwał na korwinizację Konfederacją a wraz z nią Ruchu Narodowego. Teraz odwrócił całą swoją narrację o 180 stopni przedstawiając Janusza Mikke, zdecydowanie bardziej ortodoksyjnego w kwestii tzw. wolnego rynku niż Sławomir Mentzen (np. Sławomir w przeciwieństwie do Janusza uważa, że kapitał narodowość posiada jak najbardziej…), jako swoją duszeńkę, bo akurat tak pasowało mu to pod założoną tezę, czyli obsikania Mentzena. Co dobitnie dowodzi, że mamy do czynienia nie z poważną analizą przemian, stosunków, itp. zachodzących w Konfederacji, lecz szurowskim wpisem.

      1. Nie śledzę aż tak twórczości Pana Skalskiego, ale dobrze, że Pan to dodał, bo dowodów nigdy dość 😉

  4. zajmowanie się mentzenem, konfą, kurwin vel mikke (zawód: filozof) to robota głupiego
    (co nie może być zrozumiane jako deprecjacja pisania autora)
    bo lepiej jest skupić na głównych szabesgojach naszej sceny politycznej.

  5. Konfederacja jest projektem skonczonym na wszystkich poziomach . Pomysl, zeby karzelek polityczny przejmowal przekaz 2 glownych graczy i budowal na tym swoja pozycje nie majac zadnych przekaziorow , a jedynie pospolite , internetowe ruszenie , ktore opiera sie na ludziach , ktorym pluja pan Slawek i pan Krzysiek w twarz , jest niezlym dziwactwem . To jest pomysl na budowe POPISK-u , ale nie majacy zadnych realnych podstaw, poniewaz nie ma powodu , zeby ludzie z POPIS-u posuneli sie i zrobili miejsce przy korycie dla pana Slawka i pana Krzyska. Moim zdaniem przy tak skonstruowanej strategii wyborczej Konfederacja bedzie miala problem z wejsciem do sejmu. Jesli glosowanie ma jakies znaczenie , to spuszczenie w klozecie przez pana Slawka i pana Krzyska ideowych wyborcow , tak ich nazwijmy, ktorzy zaglosowaliby na Konfederacja bez wzgledu na sondaze przy jednoczesnym rozegraniu calego sporu przez POPIS na skrajnych emocjach przy uzyciu wlasnych mediow pochlonie wszystkich rzekomych centrowych wyborcow Konfederacji. Na pewno czesc sondazy przed wyborami bedzie wskazywac na wynik Konfederacji w granicahc 5 % . To oznacza , ze w najlepszym razie „centrowy elektorat Konfederacji” wybierze mniejsze zlo. Po ludziach , ktorych probuje sie wziac na wystepy estradowe trudno sie wiecej spodziewac. Pod warunkiem , ze ten „centrowy elektorat Konfederacji” kiedykolwiek zaistnial. Moim zdaniem , sondaze sprzed 2 miesiecy sluzyly oslonie niszczenia Konfedearcji przez Bosaka i Mencena. Lipne sondaze udowadnialy , ze Mencen i Bosak maja dobry plan. Przejscie Mencena i Bosaka na pozycje kowidianskie i probanderowskie i przylaczenie sie do POPIS-u we wszystkich istotnych sprawach pozbawilo ten projekt racji bytu . Jednym swiatelkiem w tunelu dla Bosaka i Mencena jest zapotrzebowanie Departamentu Stanu potrzebuje w Polsce na srodowisko , ktore bedzie naparzalo POPIS za zbyt malo entuzjastyczny stosunek do globalizmu , czyli forsowania interesow amerykanskich korporacji i bankow. Konfederacja w nowym ksztalcie moglaby byc porecznym, globalistycznym narzedziem . Na zasadzie ,ze mlodzi chca wyzszego wieku emerytalnego lub pracy przez caly tydzien na okraglo, ale do tego nie jest niezbedna Konfederacja . Konfederacja w ksztalcie nadanym przez Brauna i Mikkego byla projektem nastawionym na licytacje polskich interesoew w gore . Natomiast Konfederacja Bosaka i Mencena jest pomyslem na licytacje polskich interesow w dol w jeszcze wiekszym stopniu niz robi to POPIS, poniewaz Bosak i Mencen obecnie nie maja nic do zaoferowania poza tym , ze bede wyprzedawac Polske jescze szybciej niz POPIS.

    1. Proponuję Panu zmianę ksywy na RAST 2.0. W ten sposób dołączy Pan do elitarnego grona myślicieli wykładających na uniwersytetach bez klamek…

  6. Ja za to zauważam, że im mniej radykalizmu, tym gorzej się dzieje w terenie na najniższym poziomie struktur. Z drugiej strony, trzeba mieć odpowiednie duże poparcie, aby mieć siłę i pieniądze gdy obecnie wiodące prym pokolenie odejdzie z polityki. Moim zdaniem trzeba wprowadzić zasadę sinusoidy. Im bliżej wyborów tym mniej radykalizmu, a po wyborach znów podnosić radykalne hasła i pilnować, by osoby je deklarujące miały władzę w partiach składowych, by nie stracić tożsamości.

  7. Jak zwykle jest dokładnie na odwrót niż to się narodowym socjalistom wydaje. Głosząc hasła Brauna „stop ukrainizacji”, KWIN zjechała prawie pod próg wyborczy. Z 9% na początku 2022 roku, do 5% w listopadzie. Odbicie nastąpiło dopiero wtedy, kiedy Brauna schowano do szafy, a Mentzen zaczął w kółko gadać o podatkach. To pozwoliło dojechać do 13% poparcia w połowie lipca 2023.

    A potem Braun wyszedł z szafy, znów pojawiły się wypowiedzi antyukraińskie i poparcie dla KWIN zaczęło topnieć.

    W Polsce hasło „stop ukrainizacji” zawsze bowiem będzie odbierane jako „tak dla rusyfikacji”, czego nacjonaliści w ogóle nie rozumieją, bo tak są z Polski, jej kultury, historii i tradycji, całkowicie wyalienowani. 🙂

    Ale śmieszni są ci nacjonaliści. 🙂

    1. Nieprawda. Wewnętrzne sondaże PiS-u wykazały, że Konfederacja zyskiwała kosztem partii Kaczyńskiego właśnie dzięki kwestii ukraińskiej. Sławcio i Krzyś powinni słuchać Pana Posła Brauna i oddać mu stery rządów w Konfederacji, ponieważ elektorat nie chce rozmemłanego produktu polityczno-podobnego.

      Narodowy socjalizm i generalnie narodowa lewica > liberalizm

      1. Wewnętrzne sondaże, o ile w ogóle istnieją, tkwią w mylnym błędzie. 🙂

        Zaraz po agresji katechona Putina na Ukrainę, KWIN był jedyną partią, która nie tylko jednoznacznie nie zadeklarowała się po stronie Ukrainy, ale wręcz, poprzez posła Brauna wysłała przekaz „ukrainosceptyczny”, „stop ukrainizacji, etc”.

        I poparcie zjechało w okolicę progu, zamiast wzrosnąć pod niebiosa, jak przewidują owe „wewnętrzne sondaże”.

        Odbiło się i poleciało w górę, dopiero wtedy, kiedy Braun zniknął z mediów, a zaczął pojawiać się w nich Mentzen. W połowie lipca poparcie dla KWIN (średnia krocząca z publikowanych sondaży), wyniosło aż 13% w porównaniu z 5% w połowie listopada 2022

        A potem znów pojawił się poseł Braun ze swoim promoskiewskim przekazem i w tej chwili poparcie dla KWIN już jest w okolicach 10%.

        Jak wynika z analizy statystycznej przepływów, stracony elektorat KWIN odpłynął faktycznie częściowo (ok 60–70%) do PIS, ale zapewne bez żadnego związku z Ukrainą, ponieważ PIS przestało w końcu ukrywać swoje poparcie dla katechona Putina i odkryło w końcu sposób na realne szkodzenie Ukrainie bez strat dla siebie.

        Reszta odpływu (30-40%) z KWIN skierowała się w stronę KO.

        1. Czyli miłość Polaków do Ukrainy w momencie rozpoczęcia operacji wojskowej była ulotna, dlatego trzeba było przetrzymać początkowy spadek sondaży i trzymać się linii Brauna i Korwina, a więc „promoskiewskiego przekazu”. Dziś byłoby 15-20%, nieprawdaż anonimie?

          1. Ekhem… przy Konfederacji może być sporawy tzw. wektor obciachu. A na takie coś wróżenie z sondaży jest za słabe.

          2. Poglądy wyborców nie zmieniają się tak szybko. Natomiast zmienia się przekaz jaki dana partia do wyborców kieruje. A raz z nim zmienia sie tyche wyborców poparcie.

            Kiedy KWIN głosiła hasła prorosyjskie, miała spadki poparcia.

            Kiedy głosiła hasła wolnorynkowe miała wzrost poparcia.

            Od razu widać, co jest dla elektoratu ważne.

            1. (…)Poglądy wyborców nie zmieniają się tak szybko.(…)
              Jasne… jak Kukiz startował na prezydenta w 2015 to poparcie skoczyło mu w ostatnim tygodniu jak rakieta. Dynamicznie wyglądała też sprawa z poparciem Dudy, który zaczynał kampanię nie miał nawet 1%.

              A wracając do tego wektora… To przypominam, że w 2007 był znaczący rozjazd między sondażami, a faktycznym poparciem dla awanturnika wysypującego zboże na tory. I to właśnie przy wyjaśnianiu tej różnicy narodziło się pojęcie wektor obciachu.

            2. (…)Poglądy wyborców nie zmieniają się tak szybko.(…)
              Bo i wydarzenia wnoszące do światopoglądu występują dość rzadko… a takowe nastąpiło tak się składa w 24 lutego 2022. W społecznej świadomości wiele rzeczy, które teraz dotykają ludzi zaczęła się tamtego dnia w raz wybuchem wojny.

  8. Projekt Brauna jest budowaniem partii 100 % katolickiej . Ta partia ma byc budowana od dolu wbrew woli polskojezycznych biskupow , a nawet przy ich wscieklym ataku na te partie . Ich wsciekly atak przy coraz wiekszym i nieuniknionym ich kurwieniu sie jest czynnikiem sprzyjajacym . Pryncypialnosc i skrajna negacja mainstreamu jest glowna zaleta i orezem takiej partii. To chroni ja przed wszelkimi manipulacjami medialnymi . To powoduje na przyklad , ze jej zwolennicy beda na nia glosowac bez wzgledu na to , ile daja jej sondaze. Katolicyzm daje najwieksza gwarancje , ze tych ludzi sie nie kupi. Tak sformatowana partia jest w stanie rzucic wyzwanie naszemu najwiekszemu wrogowi , czyli USA, i reszcie naszych wrogow. Przypomina mi sie niedawna wypowiedz Brauna , gdzie on sie tlumaczyl ze „szczesc Boze” , bo jamkiemus anonimowem palantowi to przeszkadza w glosowaniu na Konfederacje. To jest niedopuszczalne. Ludzie wierzacy sa najwiekszym atutem , poniewaz na wierze jest ufundowana ich uczciwosc wobec innych Polakow. Trwalosc przekonan narodowca zalezy tylko od wielkosci lapowki , ktora mu zaoferuja. Od 34 lat ogladamy festiwal takich przemian. Bosak rok , moze dwa lata temu powiedzial , ze USA wygraly. W ten sposob zracjonalizowal swoje przejscie na strone wroga. Wolnosciowcy w ogole nie musza liczyc sie z czyms takim jak polski interes i nie istnieje dla nich pojecie zdrady swoich . W koncu dbanie o siebie jest podstawowa wartoscia ideologii wolnosciowej. Katolicyzm partii , ktora mam nadzieje , ze Braun nadal buduje, ma byc tym co sie wbije wszystkim do lbow. Na poczatku to jest naturalnie partia na kilka procent. Jednak wiekszosc Polakow nie ma problemu z katolickoscia. Nawet jesli pod wplywem mediow tymczasowo uwazaja , ze katolicyzm jest odpowiedzialny za cale zlo swiata. Antykatolikosc tj rzad USA i tzw zachod juz przynosi ludziom samo zlo, a skala tego zla bedzie neiustannie zwiekszac sie. W ktoryms momencie ludzie , ktorzy dzieki antykatolickosci przegrali swoje zycie , albo przgraly swoje zycie ich dzieci lub wnuki , zaczna szukac prawdy . Oczywiscie jakas czesc, ale to wystarczy.

    1. Konserwatywny-liberalizm należy budować w sojuszu z Moskwą. Poza wprowadzeniem wolnorynkowego kapitalizmu powinniśmy rozmieścić chińska i rosyjską broń jądrową na terytorium Polski.

  9. Ciekawa opinia o dwóch Korwinach: libertarianinie i skandaliście (reakcyjnym, bo w obecnych czasach to reakcyjność wzbudza skandal, a nie postępowość).
    Ciekawe jest to, że Korwin-skandalista powstał w czasach przedinternetowych, gdy dominowała telewizja. Mikkego jako lidera mało znaczącej partii politycznej telewizje ignorowały. Dlatego robił coś dziwacznego, aby zwrócić uwagę mediów i nie wypaść z obiegu. Można by więc sądzić, że Korwin-reakcjonista to kreacja, aby ludzie dotarli do jego prawdziwego, libertariańskiego przekazu.
    Tyle, że wersja skandalisty bardziej odpowiada osobowości JKM-a, który uwielbia zwracać na siebie uwagę, więc jest w tym sensie prawdziwsza niż „suchy” teoretyk liberalizmu.

  10. „Ta partia ma byc budowana od dolu wbrew woli polskojezycznych biskupow , a nawet przy ich wscieklym ataku na te partie . Ich wsciekly atak przy coraz wiekszym i nieuniknionym ich kurwieniu sie jest czynnikiem sprzyjajacym.”

    Pan myli sektę Soboru Watykańskiego II (nową religię powstałą w l. 1962-1965 – m.in. tworzoną przez polskojęzycznych „biskupów”) z katolicyzmem.

    Co do reszty – zgoda.

  11. Magister Skalski zbawi Polskę! A czemu nie? Z reguły kończyłem moje komentarze pod jego tekstami zachętami, by mając taki bagaż tylu dobrych rad, sam spróbował je wcielić w życie i stanął na czele zbawczego ugrupowania politycznego w Polsce tudzież pokazał jak robi się skuteczną politykę, teraz zaś apelują o to do niego już na początku – może lepiej wybrzmi? Po co marnować energię na jałowe paszkwile, Panie Marcinie, najlepszym mówcą jest czyn!!
    A propos paszkwili, wielka szkoda, że Konserwatyzm.pl ma zasięg cokolwiek niewielki, boć inaczej fraza o ” zniewieściałych, mydłkowatych picusiach-glancusiach” miałaby wszelkie dane po temu, by znaleźć się w annałach wielkiej księgi paszkwilanctwa…
    Niestety, p. Skalski nie ujawnia nam jaki w jego wyobrażeniu powinien być prawdziwy nie zniewieściały mężczyzna (może zrobi to w nastepnęj pseudoanalizie politycznej?) aczkolwiek chciałbym go widzieć, podobnie jak szalenie elokwentnego pana Ronalda Laseckiego, podczas przesłuchania, w którymś z mejnstrimowych mediów, przez jednego z tamtejszych redaktorów-funkcjonariuszy. ”Picuś-glancuś” Bosak poddawany był wielokrotnie grilowaniu w telewizyjno-radiowych studiach i jego męskość wypadała całkiem całkiem, gdyż nie tylko stawiał odważnie czoła tym praktykom, ale i skutecznie kontraatakował zapędzając nieraz redaktorów-funkcjonariuszy w kozi róg. Cosik mi mówi, że arcymęski tudzież twardy jak skała, p. Marcin, już po jednym takim spotkaniu trzeciego stopnia schronił by się w jakimś kącie i stracił wszelką chęć do podobnych doświadczeń.

    Ale przecież zawsze można wyprowadzić wątpiących z błędu! przeto tuszę, że p. Skalski to zrobi i wejdzie na scenę polityczną na białym koniu – może nawet z towarzyszącym mu jako giermek Ronaldem Laseckim… Ze swej strony też chcę dołożyć cegiełkę do jego sukcesu i proponuję mu drobną radę, co do taktyki w jaki sposób zdobyć rząd dusz w nadwiślańskim kraju. Zresztą podaną kilka dni temu nie przez byle kogo, bo przez samego bohatera (pozytywnego!) tutejszego tekstu, Janusza Turbo-Mikke, który w jednej z pogadanek oświadczył był, że program Konfederacji jest nieistotny, zrobiony wyłącznie dla idiotów, którymi jest większość głosujących, i – jako taki – w razie wygranej Konfederacji realizowany nie będzie…

      1. Pointę do powyższych wynurzeń dopisało niedawne wydarzenie, mianowicie kongres założycielski fundacji Patriarchat z dwoma bohaterami niniejszego wpisu, gdzie szalenie elokwentny p. Ronald Lasecki oświadczył bezceremonialnie: ”Kobiety były częścią gospodarstwa domowego o statusie wyższym niż zwierzęta, czy dobytek ruchomy, ale mimo wszystko nieuczestniczącym na równych prawach w procesach decyzyjnych. No i to jest tak naprawdę, jeżeli mówimy o relacji między kobietami a mężczyznami, moim zdaniem układ zdrowy i układ patriarchalny esencjonalnie. Dbamy o dobro należących do siebie kobiet, ale traktujemy je nie jako partnerów, ale jako część dobytku”… Janusz Mikke pojawił się tam w charakterze gościa, o czym nie omieszkały poinformować gawiedzi tudzież przepytać z zagadnienia, zwłaszcza panie konfederatki, media głównego ścieku. Ciekawe, jaki magister Skalski wysnuje z tego wniosek? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby nam obwieścił. że tego typu akcje to dźwgnia wzrostu poparcia dla Konfederacji…

        1. „Wcale bym się nie zdziwił, gdyby nam obwieścił. że tego typu akcje to dźwgnia wzrostu poparcia dla Konfederacji…” – przecież p. Skalski nie ma wyjścia – albo zrobi z siebie idiotę i będzie opowiadał, że takie wypowiedzi przyniosą wzrost poparcia, co jest naturalną konsekwencją jego wynurzeń albo zrobi z siebie idiotę i zacznie sobie zaprzeczać. A ja z nieskrywaną radością wezmę popcorn i obejrzę ten spektakl intelektualnej nieudolności 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *