Śmiech: Joe Biden – kameleon z wyczuciem

Joe Biden, a właściwie Joseph Robinette Biden Jr. (ur. w 1942 r.), w rodzinie katolickiej, wiceprezydent USA za kadencji Baracka Obamy (2009-2017) i obecny kandydat Demokratów do fotelu prezydenta USA z widokami na zwycięstwo, jest postacią wysoce kontrowersyjną.

Katolik, z rodzinną historią, której trudno coś zarzucić, naznaczoną osobistą tragedią, kiedy w 1972 r., będąc najmłodszym senatorem USA, stracił pierwszą żonę i córeczkę w wypadku samochodowym, a wiele lat później śmiercią syna na raka mózgu w 2015. Obecnie ekipę najbliższych współpracowników Joe Bidena, a w przypadku zwycięstwa, zapewne zostaną oni mianowani na najważniejsze stanowiska w państwie, stanowią:

Tony Blinken, ur. 1962, z rodziny żydowskiej, były zastępca Sekretarza Stanu i Doradcy ds. Bezpieczeństwa Narodowego, główny doradca w kwestiach polityki zagranicznej Bidena. Zbliżony do Roberta Kagana, czołowego neokonserwatysty; – R. Nicholas Burns, ur. 1956, w przeszłości Podsekretarz Stanu i lobbysta Cohen Group, na rzecz przemysłu zbrojeniowego, zwolennik polityki agresji bezpośredniej USA, członek Atlantic Council i Council on Foreign Relations; – Carlyn Reichel, pisała przemówienia Hillary Clinton, obecnie pisze Bidenowi; – Colin Kahl, były Zastępca Doradcy prezydenta Obamy i Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego wiceprezydenta Bidena, obecnie występuje jako ekspert od Iranu; – Jake Sullivan, ur. 1976, był Doradcą ds. Bezpieczeństwa Narodowego wiceprezydenta Bidena; – Aaron Keyak, pracował w Komitecie ds. Sądownictwa Izby Reprezentantów, jest jednym z dyrektorów National Jewish Democratic Council; – Daniel Shapiro, ur. 1969, były ambasador USA w Izraelu.

Warto zapamiętać te nazwiska. To ludzie stosunkowo młodzi jak na polityków. W razie zwycięstwa Bidena, czy nawet ewentualnego zwycięstwa kandydata Demokratów cztery lata później, mogą oni stanowić o polityce USA.

Program polityczny Bidena jest krytykowany nie tylko przez Donalda Trumpa i środowiska mu bliskie. Jego krytycy nie będący jednocześnie zwolennikami Trumpa zwracają uwagę na jego przestarzałe podejście do polityki, na wiek Bidena, który skutkuje mentalnym zawieszeniem w świecie młodości, tj. w świecie Zimnej Wojny i rywalizacji z ZSRR. Często używa słów typowych dla tamtej epoki, jak „wolny świat, przywództwo, Europa, demokracja”. Wręcz uważają, że Biden najlepiej pasowałby ze swoimi poglądami na politykę zagraniczną do Harry’ego Trumana. Jednak jak twierdzi wspomniany wyżej Colin Kahl, nie chodzi o walkę o rozszerzenie demokracji na świecie, ale „o obronę istniejących granic wolnego świata”.

Biden pragnie przede wszystkim „odnowić demokrację w USA poprzez zaprzestanie prześladowań imigrantów, mniejszości, funkcjonariuszy państwowych i wszystkich innych, którzy są celem nacjonalistycznego ataku Donalda Trumpa”. Biden uważa, że kraj, w którym zaczyna brakować demokracji, nie może występować z pozycji pouczającego o demokracji na zewnątrz. Biden wyszedł z koncepcją „szczytów demokratycznych”, która przez Roberta Kagana a za nim Tony’ego Blinkena, została rozwinięta do pomysłu „ligi demokratycznej”, agendy różnych krajów podzielających i zamierzających bronić wartości demokratycznych (oczywiście wartości w rozumieniu głoszących taki pogląd), z przodującą rolą USA. Inny wspomniany wyżej członek sztabu Bidena, Jake Sullivan, uważa, że Stany Zjednoczone zachowały swoją unikalną zdolność do przewodzenia światu, jednak muszą dokonać modyfikacji swego przewodnictwa z czystej hegemonii do pozycji pierwszego wśród równych. Sullivan nazywa to „A new American exceptionalism” („Nowa amerykańska wyjątkowość”).

Joe Biden, wciąż formalny katolik, podobno uczęszczający na msze z żoną, jest kameleonem z konformistycznym wyczuciem obowiązujących trendów. Jego stosunek do wiary jest na swój sposób typowy, charakterystyczny dla pokolenia „dzieci kwiatów”, pokolenia rewolucji seksualnej, redefinicji wszystkiego, jak śpiewał Scott McKenzie w słynnym przeboju „San Francisco” – „a whole generation with a new explanation, people in motion” („całe pokolenie z nowym wytłumaczeniem, ludzie w ruchu” – język polski nie oddaje równie lakonicznie treści zawartych w angielskich słowach; mamy więc nowe pokolenie „summer of love”, „dzieci kwiatów”, które definiuje na nowo wszystko, co zastało po starych pokoleniach, definiuje progresywnie, coś jak heraklitowe Panta rhei). Od pacyfizmu, haseł o pokoju, sprzeciwu wobec wojny i haseł miłości, doszli oni później do całkowitego przewrotu moralnego, o którym Buchanan mówi, że obecna Ameryka, nie jest tą, w której się wychował, a to, co wpajano mu w dzieciństwie jako dobre i złe, teraz stało się w obu przypadkach swoim przeciwieństwem itd. Biden, urodzony w 1942 r. pasuje tutaj idealnie.

W odróżnieniu jednak od Pata Buchanana nie jest twardym obrońcą wartości w jakich go wychowano, ale płynie z nurtem. Ten posiadacz Notre Dame’s Laetare, twierdzący, że zasady i wartości wiary katolickiej są dla niego drogowskazem w politycznej drodze, na konwencji Demokratów przedstawiany jako przyszły drugi prezydent katolik, człowiek wiary, który sam powiedział, że to, kim jest, zawdzięcza zakonnicom, które go wychowały, i papieżowi Franciszkowi, jest twardym zwolennikiem związków homoseksualnych i nie tylko.

Spójrzmy – kiedy w lipcu Sąd Najwyższy USA uznał, że nie można zmusić jednego z zakonów do dostarczania swoim pracownikom w ramach Obamacare środków antykoncepcyjnych, Biden uznał to za stanowisko rozczarowujące. Biden popiera prawo do aborcji i używanie pieniędzy państwowych do celów aborcyjnych (czyli np. finansowania aborcji z podatków obywateli), m.in. optuje za przywróceniem funduszy federalnych dla Planned Parenthood. Przy czym tłumaczy, że zmieniły się okoliczności. Na pewno zmienił się Biden. W 1994 głosował za obcięciem funduszy federalnych na nauczanie akceptacji homoseksualizmu. W 1996 głosował za ustawą o obronie małżeństwa. Jednak później ujawnił się jako gwałtowny zwolennik „małżeństw” homoseksualnych. Tymczasem nauczanie Kościoła Katolickiego w tych sprawach się nie zmieniło. Nawet niektóre nierozważne gesty papieża Franciszka nie mogą zmienić doktryny…

Joe Biden jest bezwarunkowym wielbicielem Żydów, zwłaszcza amerykańskich i ich roli w historii i teraźniejszości USA. W przemówieniu Joe Bidena 21.05.2013 r. podczas Jewish American Heritage Month (Miesiąc Dziedzictwa Żydów Amerykańskich) w Waszyngtonie (to ważne przemówienie przytaczam prawie w całości z komentarzami w nawiasach): „Prawda jest taka, że dziedzictwo żydowskie, kultura żydowska, wartości żydowskie są tak istotną częścią tego, kim jesteśmy, że można uczciwie, że dziedzictwo żydowskie jest dziedzictwem amerykańskim (…) Naród żydowski w znacznym stopniu przyczynił się do tego, czym jest Ameryka. Żadna grupa nie miała tak ogromnego wpływu w stosunku do liczebności, jak wy wszyscy, którzy stoicie przede mną, i wszyscy ci, którzy byli przed wami wobec tych, którzy byli przede mną”.

„Posiadacie 11 procent miejsc w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Stanowicie jedną trzecią wszystkich laureatów Nagrody Nobla” Tak wiele pojęć, przyjętych przez ten naród, emanuje z ponad 5000 lat żydowskiej historii, tradycji i kultury: niezależność, indywidualizm, uczciwość, przyzwoitość, sprawiedliwość, miłości. To wszystko jest – jak wy mówicie, a czego dowiedziałem się bardzo wcześnie, jako katolik nauczony przez moich [żydowskich] przyjaciół – tzedakah [cedaka – obowiązek dobroczynności istniejący w każdej gminie żydowskiej]”.

„Wsparcie dla imigracji” jest częścią tego, podobnie jak zaangażowanie Żydów w ruchy sprawiedliwości społecznej”. „Nie można mówić o ruchu praw obywatelskich w tym kraju, nie mówiąc o żydowskich głosicielach wolności, o Jacku Greenbergu” [którego Biden przypomniał opowiadając historię o opowiadając historię o ujrzeniu grupy żydowskich aktywistów za czasów segregacji rasowej w kinie dla kolorowych w Delaware]. „Nie można mówić o ruchu emancypacji kobiet bez wspomnienia o Betty Friedan lub amerykańskich postępów w nauce i technologii, nie wspominając Einsteina i Carl Sagan, czy muzyki i Gershwina, Boba Dylana i tak wielu innych”.

„Wierzę, że to, co wpływa na ruchy społeczne w Ameryce, co wpływa na nasze postawy, to w równym stopniu kultura i sztuka, jak i wszystko inne”. Dlatego wypowiedział się na temat małżeństw homoseksualnych „najwyraźniej trochę przed czasem”. „To nie było coś, co zrobiliśmy ustawowo. To był serial „Will and Grace” [stworzony przez żydowskich autorów Maxa Mutchnicka i Davida Kohana, niezwykle popularny sitcom telewizji NBC emitowany w latach 1998-2006 i 2017-2020, w Polsce także jako „Para nie do pary”, po raz pierwszy z homoseksualnymi głównymi bohaterami, laureat 18 Grammy i 83 nominacji oraz najchętniej oglądany serial wśród dorosłej publiki w USA od 2001 do 2005 r.

Joe Biden – jak pisał The Washington Times z 6.05.2012, jeszcze przed uznaniem „małżeństw homoseksualnych w USA;– stwierdził, że jest w pełni zadowolony z tego, że mężczyźni mogą poślubiać mężczyzn, że kobiety mogą poślubiać kobiety i że mają oni takie same prawa, jak heteroseksualni mężczyźni poślubiający heteroseksualne kobiety. Uznał, że postawy kraju w stosunku do gejów ewoluują. Wskazując na serial „Will and Grace” stwierdził, że uczynił on więcej dla edukacji amerykańskiego społeczeństwa niż ktokolwiek, kiedykolwiek indziej”], to były media społecznościowe. Dosłownie. To właśnie zmieniło postawy ludzi. Dlatego byłem tak pewny, że zdecydowana większość ludzi poprze i to szybko poprze małżeństwa gejów”.

„Pomyślcie, że poza tym wszystkim, założę się, że 85 procent tych zmian, czy to w Hollywood, czy w mediach społecznościowych, jest konsekwencją działań żydowskich liderów branży filmowej. Wpływ jest ogromny, wpływ jest ogromny. I, dodam, to wszystko jest dla dobra”.

„Żydzi byli również kluczem do ewolucji amerykańskiego orzecznictwa, wspominając nazwiska Brandeis, Fortas, Frankfurter, Cardozo, Ginsberg, Breyer, Kagan. Dosłownie nie można, nie można mówić o uznaniu … praw człowieka w Konstytucji, nie patrząc na tych niesamowitych prawników, których mieliśmy”. „Dziedzictwo żydowskie ukształtowało to, kim jesteśmy – my wszyscy, my, ja – tak wiele, a może więcej niż jakikolwiek inny czynnik w ciągu ostatnich 223 lat. I to jest fakt”. „Mówimy o tym w kategoriach niesamowitych osiągnięć i wkładu Żydów w historię Ameryki, ale w istocie to jeszcze głębszy wpływ, gdyż mówimy o wartościach, które są głęboko zakorzenione w kulturze amerykańskiej, w naszej Konstytucji”. „Dlatego myślę, że jak zwykle nie doceniacie wpływu dziedzictwa żydowskiego. Naprawdę tak myślę. Myślę, że nie doceniacie ogromnego wpływu, jaki mieliście na rozwój tego narodu. Zawdzięczamy to wam i pokoleniom, które były przed wami”.

Trzeba przyznać, że przemówienie to wywołało konsternacje wśród Żydów amerykańskich, izraelskich i wśród judeofili. Zarzucili Bidenowi, że poszedł za daleko, że jego retoryka, aczkolwiek bez wątpienia szczera i entuzjastyczna, to odbicie lustrzane najgorszych kliszy antysemickich o nadmiernym wpływie Żydów na życie i politykę amerykańską. Cóż… Można dodać, że niektórzy sugerują, że tradycja zapalania świateł Chanuka w Białym Domu wprowadzona w 1979 r. Przez prezydenta Jimmy Cartera, to także zasługa Bidena, który był wówczas urzędnikiem zajmującym się polityką wewnętrzną. W sierpniu tego roku Biden sprzeciwił się użyciu w wystąpieniu jego kontrkandydata w wewnątrzpartyjnych wyborach, radykalnie lewicowego Berniego Sanderrsa, sformułowania o „okupacji Palestyny przez Izrael”. Dodajmy, że zmarły syn Bidena Beau i córka Ashley, mieli/mają żydowskich współmałżonków.

Przy wszystkich postępowych, progresywistycznych i lewicowych poglądach, jakie zaadaptował dla własnej korzyści politycznej przez lata kariery Joe Biden, stosunkowo słabo wypada jeden z ostatnich aktów, a mianowicie mianowanie Kamali Harris na kandydatkę na wiceprezydenta. Zresztą w ogóle Demokraci wypadają tu słabo, biorąc pod uwagi ich histeryczne poparcie dla ruchów typu Antifa czy Black Lives Matters (które Biden oczywiście również popiera). Otóż, Biden i Demokraci nie mieli z kogo wybierać. P. Harris jest Jedyną kobieta – demokratką w senacie USA. Poza tym, zanim została senatorem, była prokuratorem i zasłynęła z surowego traktowania przestępców co ma się nijak do postulatów BLM dotyczących chociażby zmniejszenia funduszy na policję. Zapewnienia Bidena i Harris o poparciu dla daleko idących postulatów genderowych, to jak się wydaje w dużej mierze oportunizm kandydatów.

Czy w Ameryce, w której panują nienawistne wobec Trumpa media pełne fake-newsów oraz elity całkowicie oddane rewolucji cywilizacyjnej, starszy pan Biden dostosowujący swe poglądy do tego co trzeba i na siłę znaleziona czarna p. Harris wystarczą do pokonania obecnego prezydenta, który co prawda ma wiele wad, ale w o niebo większy sposób wyraża tradycje i tożsamość Ameryki. Niedługi już czas pokaże.

Adam Śmiech
Myśl Polska, nr 41-42 (11-18.10.2020)

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 4.8]
Facebook

1 thoughts on “Śmiech: Joe Biden – kameleon z wyczuciem”

  1. Nienawiść elit do prezydenta Trampa jest tak duża że nie będzie on prezydentem drugiej kadencji. Jeśli nawet wygra wybory, to po prostu umrze. Natomiast, bezwarunkowa miłość do żydów i Izraela może sprawić, że Ameryka podzieli los Samsona.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *