Śmiech: Konieczność przesterowania polskiego myślenia narodowego (cz. II)

 

Jeden z kolegów stwierdził kiedyś, odpowiadając na pytanie, który ruch narodowy jest prawdziwy, że ma on tyle odcieni, że trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W ujęciu praktycznym, jest to prawda. Ale swoiste pomieszanie z poplątaniem jakie istnieje w obozie narodowym sensu largo, jego wielowymiarowość i wręcz oczywiste ostre sprzeczności występujące pomiędzy rożnymi grupami, nie zwalniają nas od poszukiwania i tworzenia programu najbliższego dziedzictwu Dmowskiego. Dlatego też jestem całkowicie pewien tego, że kryteriami wg których ruch powinien być budowany, a różne środowiska odwołujące się nazwą bądź werbalnie do ruchu narodowego, oceniane, powinny być:

– realizm w polityce, wg wzoru, jak napisał kiedyś Marian Seyda, „idealizm myśli, realizm czynu”, zarówno wg samego Dmowskiego „Myśli nowoczesnego Polaka”, listu tegoż do Aleksandra Skarbka z 1919 r., który to list jest jednym z najwybitniejszych wykładów polityki polskiej, przede wszystkim zagranicznej, ale ze wszystkimi jej implikacjami wewnętrznymi, „Polityki polskiej i odbudowania państwa” i „Świata powojennego i Polski”, jak i wspomnianych przeze mnie w pierwszej części niniejszego tekstu endeków-realistów z okresu II w.św. i tuż po niej, czyli Stanisława Grabskiego, Bohdana Winiarskiego, Mariana Seydy, Zygmunta Wojciechowskiego i Bolesława Piaseckiego, do których dodać można także np. Komitet Legalizacyjny SN, prof. Stefana Dąbrowskiego, czy prof. Karola Stojanowskiego, na emigracji zaś m.in. środowisko „Horyzontów” i Jędrzeja Giertycha. Bardzo wiele istotnych wskazówek odnośnie realizmu politycznego i jego realizacji w praktyce zawarł w swoich publikacjach emigrant, prof. Adam Bromke.

– ułożenie stosunków z sąsiadami, przede wszystkim z Rosją (ale i z Niemcami, vide „Polityka polska i…”) kierując się myślą i zasadami wyłożonymi przez Dmowskiego w artykule „Zagadnienie główne” z 1922 r., znów w „Polityce polskiej i odbudowaniu państwa”, wreszcie w „Świecie powojennym i Polsce”. Nie należy przy tym oglądać się ani na krytykę płynącą ze strony wrogów ruchu narodowego, ale także z własnych szeregów zarażonych „chorobą na Moskala”. Ani u jednych ani u drugich nie znalazłem poważnego ustosunkowania się do tych późnych wystąpień Dmowskiego w kwestii rosyjskiej, jak również do Jego spotkań politycznych i faktycznej współpracy w wymiarze międzynarodowym z posłami (de facto ambasadorami) ZSRR w Polsce Wojkowem i Antonowem-Owsiejenką (w tym drugim przypadku, w 1930 r., ewidentnie poza strukturami państwa rządzonego przez sanację). Oczywiście, co trzeba podkreślić z całą mocą, nie chodzi o kopiowanie wskazań z 1922 r., 1930, czy 1939, ale o zrozumienie ich ducha i nim się kierowanie. Zresztą dotyczy to nie tylko kwestii wschodniej, ale całej spuścizny Endecji i tej istniejącej za życia Dmowskiego i po Jego śmierci.

– aktywizm jako metoda prowadzenia polityki. Ruch narodowy, już od lat 30-tych, ale zwłaszcza potem, we wojnę, na emigracji i w kraju po 1989 r., toczą dwie ciężkie choroby wypływające z tego samego źródła – niewiary we własną myśl i we własne siły oraz łatwości do popadania w postawę stania z boku i negacji wszystkiego, także możliwości współpracy z innymi siłami. Z pierwszej wyniknęła postawa SN na emigracji i wejście do rządu Arciszewskiego, a potem udział w coraz bardziej – przepraszam za neologizm – sanacjonizujacym się, a jednocześnie coraz bardziej widmowym tzw. państwie na wygnaniu, a raczej w jego mirażu. Druga postawa, tłumaczona często przeniknięciem do ewentualnych partnerów politycznych wpływów masońskich bądź żydowskich, na dłuższą metę prowadzi albo do ześliźnięcia się w paranoję a w najlepszym wypadku, w całkowicie jałową negację rzeczywistości. Tu ciągle pozostają aktualne słowa, znów, Mariana Seydy, będące polemiką z polityką negacji SN Bieleckiego w czasie wojny i uzasadnieniem poparcia bez oglądania się na SN rządu Sikorskiego przez grupę narodowców, którym Seyda przewodził: „Polityka negacji wytwarza postawę bierną w stosunku do rozgrywających się spraw. Długotrwała postawa bierna w polityce, skazuje organizację, która taką postawę przyjęła (…) na usunięcie poza nawias życia politycznego i wszelkiej akcji twórczej. Bierność w polityce wtedy, gdy ważą się losy narodu i jego państwa mści się  – nie raz katastrofalnie – nie tylko na losach danej organizacji politycznej, lecz – co najważniejsze – na losach narodu. (…) Objawów ujemnych nikt nie usunie wymyślaniem na nie w konwentyklach partyjnych lub złośliwostkach prasowych, a w każdym razie na dystans. Trzeba mieć odwagę przeciwstawić się im oko w oko”. Redaktorzy „Horyzontów” (Jan Barański, Jędrzej Giertych, Stanisław Kozanecki, Witold Olszewski i Paweł Polański) odpowiadając w 1961 r. na krytykę ze strony emigracyjnego SN ich listu otwartego do Chruszczowa i usunięcie Witolda Olszewskiego z SN, wyrazili swoje zarzuty wobec polityki partii ostrymi słowami: „A czy uznać można za politykę Obozu Narodowego tkwienie – i to na stanowiskach kierowniczych – w jakichś Radach Jedności, będących całkowitą fikcją, nie posiadających żadnego mandatu od nikogo i nie reprezentujących nikogo wobec nikogo? Czy miejsce przedstawicieli Obozu Narodowego jest w zespole tych, którzy nadal kultywują zwalczana kiedyś przez Stronnictwo Narodowe Konstytucje Kwietniową, która już nigdy nie ożyje i jest już dzisiaj tylko złym wspomnieniem historycznym? Czy tkwienie na politycznych opłotkach piłsudczyzny jest miejscem właściwym dla Obozu Narodowego?”

Ostatnie zdanie jest cały czas wyjątkowo aktualne. Bez wymieniania nazwisk widzimy dzisiaj, kto wybrał drogę tkwienia na politycznych opłotkach współczesnej piłsudczyzny albo kto nabrał się na zorganizowaną wieloletnią akcję podmieniania idei Dmowskiego na inne, aby pod endeckimi hasłami pojawiły się nie-endeckie treści i aby przekształcić środowiska narodowe w rodzaj przybudówki neosanacji.

Uważam za niezwykle ważne przeciwstawić także elementom romantycznym w ruchu narodowym. Elementy te odpowiadają nie tylko za brak realizmu politycznego w działaniu Polaków, nie tylko za „bujanie z głową w chmurach”, za „wszystko albo nic”, ale również za XX-wieczne i współczesne nam mrzonki o mocarstwowości, za ciągłe oglądanie się wstecz z nostalgią i westchnieniem do minionej potęgi. Za to wszystko odpowiada polski romantyzm powstały na gruncie nieszczęść jakie dotknęły Polskę w XVIII wieku i będący  konsekwencją uzasadnionego, ale tak intensywnego, że aż wykrzywiającego całe pojęcie polskości, poczucia ogromnej krzywdy. Zaczęto idealizować przeszłość i co do zasady, usprawiedliwiać i kultywować klęski. Zmarły niedawno prof. Andrzej Walicki, w przygotowywanym do wznowienia eseju „Trzy patriotyzmy” stwierdził jednoznacznie: „Młodsze pokolenie Polaków powinno jednak bardzo wyraźnie zdawać sobie sprawę, że wszelkie próby wskrzeszenia <<idei jagiellońskiej>>, nawet w najszlachetniejszej, lelewelowsko-romantycznej postaci i nawet przy postulowaniu federacyjnego tylko lub konfederacyjnego związku narodów, wzbudzają z reguły reakcje odmienne od oczekiwanych i pożądanych: uzasadnioną podejrzliwość u wschodnich sąsiadów Polski, a wśród samych Polaków narodową megalomanię i niezdrowe ambicje”. To powinien być – in extenso – jeden z zasadniczych kierunkowskazów dla nowoczesnej Myśli Narodowej. Z kolei o mesjanizmie wyrosłym na gruncie romantyzmu Walicki napisał: „Ideologią tą, maksymalnie spirytualizującą pojęcie narodu, był oczywiście religijno-narodowy mesjanizm. Zrodzony po klęsce powstania listopadowego, w warunkach politycznej emigracji, był on wysublimowaną kompensacją klęski, sposobem wyposażenia cierpień narodu w sens soteriologiczno-eschatologiczny, uczynieniem tragicznych dziejów Polski osią historii powszechnej i nadaniem Polakom rangi duchowych przywódców ludzkości”.  Walicki, nie będąc endekiem, dochodzi jednak do wniosków zgodnych z wnioskami wybitnych endeków. Zygmunt Wasilewski w „Zatargu rozumu z uczuciem” uważał, że romantyzm doprowadził do zniszczenia racjonalnych podstaw kultury polskiej, a przed tym procesem ostał się tylko lud, do którego idee romantyczne nie dotarły. Szczególnie ostro potraktował Wasilewski towianizm w tekście „Kolęda polska sprzed lat 50” gdzie stwierdził, że był on niebezpieczny dlatego, że sprowadzał myśl narodową z gruntu realnego, na którym powinna zawsze pozostawać, szukając dla Polski misji ideologicznej na miarę pojęć etycznych, religijnych , absolutnych i ponadnarodowych. Wreszcie sam Dmowski w „Myślach nowoczesnego Polaka” pisał: „Jesteśmy jeszcze tak mało uspołecznieni, tak mało ucywilizowani politycznie, że chcąc być dobrymi Polakami, musimy robić sobie z patriotyzmu religię, a każda religia musi mieć swoje księgi święte, ale nawet nareligijniejsi ludzie umieją oświetlać kościoły elektrycznością, gdy my w swej świątyni narodowej palimy ciągle stare woskowe świece”. Te stare woskowe świece, to wg Dmowskiego trójka naszych wieszczy, którzy uczynili z patriotyzmu religię. „Ale dzisiaj jest już zupełnie inaczej (…), zaczynamy rozumieć, że Polska ukrzyżowana, Polska męczennica powinna zniknąć z naszej wyobraźni, że te same pojęcia, które były imponującym przejawem wielkiego ducha (…), w warunkach nowoczesnych, przy nowym typie życia, są <<śmiesznymi strzępami>>, w które się stroi slaby duch, niezdolny do mierzenia się z rzeczywistością, z jej zagadnieniami i zadaniami”. Trudno nie odnieść wrażenia, obserwując naszą rzeczywistość choćby ostatnich dziesięciu lat, że cofnęliśmy się o 120 lat w naszym rozumieniu polityki i świata, że zmiany w nowoczesnym kierunku, które witał z radością Dmowski, są już dziś jak zapomniany artefakt z głęboko zamierzchłej przeszłości, chociaż przecież dzisiaj musimy mierzyć się z nowoczesnością znacznie bardziej zaawansowaną od nowoczesności czasów Dmowskiego, tymczasem, jako masa patriotyczna tkwimy w wizji polskości, którą z satysfakcją żegnał autor „Myśli”. Jest to kolejne, niezwykle istotne wyzwanie dla tych, którzy pragną tworzyć nowoczesną polską Myśl Narodową.

Nowoczesna formacja narodowa musi obejmować pogłębione, krytyczne, refleksyjne spojrzenie na przeszłość, na historię, także ruchu narodowego. W szczególności, wręcz osobnych dyskusji wymaga historia Polski Ludowej, do której skrajnie negatywny stosunek tzw. obozu niepodległościowego, czy też nieprzejednanych, zarówno a emigracji jak z kraju, przeszczepiono, w ramach wspomnianego wyżej wieloletniego planu, do młodych środowisk narodowych, tak, że uznały one ten wręcz prostacki stosunek, za swój.

Wreszcie, należy powrócić do panowania zasady obiektywnego interesu narodowego, który tak analizuje Walicki: „pamiętać należy, że interes narodowy w rozumieniu Dmowskiego nie musiał być równoznaczny zgodzie na to, co myśli na ten temat aktualnie większość. Dmowski wolał wychowywać społeczeństwo polskie, niż zdobywać popularność przez uleganie jego woli. (…) interes narodowy może uzasadniać podejmowanie działań sprzecznych z wolą narodu i z narodowymi imponderabiliami. Realista polityczny przeciwstawia się tradycji patriotyzmu emocjonalnego, romantycznego, głoszącego wiarę w nieomylność narodowego instynktu, pojmuje patriotyzm jako myślenie i działanie podporządkowane racjonalnie rozumianemu narodowemu interesowi (…) Zgadza się również z myślą Dmowskiego, że najszczytniejsze nawet ideały nie usprawiedliwiają narażania na szwank dobra całego narodu – Polska bowiem <<nie jest własnością tego czy innego Polaka, tego czy innego obozu, ani nawet jednego pokolenia>>. Nie podejmuje takich działań nawet wtedy, gdy domaga się tego wola większości narodu. Szanuje tę wolę, bierze ją pod uwagę, ale nie traktuje jej jako nieodwołalnego nakazu. Wie przecież, że nie jest ona czymś wyraźnie określonym, że powstaje pod wpływem chwilowego zbiegu okoliczności albo wręcz tworzona jest i manipulowana przez niewielkie, ale sytuacyjnie uprzywilejowane ośrodki opiniotwórcze”. W świetle tych słów jest rzeczą absolutnie niebywałą, w jaki sposób mogło dojść do zarażenia współczesnych nam środowisk głównie młodych ludzi kultem żołnierzy wyklętych. Odpowiedź jest jednak bardzo prosta – stało się tak na skutek równie absolutnego braku formacji endeckiej u tych młodych ludzi.

Kończąc rozważania chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na jedną sprawę. Otóż, w 2018 roku grupa polityków polskich z p. Grzegorzem Braunem na czele podpisała Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej. Nie mam zamiaru polemizować tu z tym aktem, ani z p. Braunem, który nie jest narodowcem, ani z wieloma innymi osobami, które z własnej woli podpisały ten akt. Jest to pomysł polityczny – w telegraficznym skrócie – łączący polskość i politykę polską nierozerwalnie z Kościołem i katolicyzmem, stawiający sobie za cel utworzenie „Wielkiej Polski Katolickiej”, a  wychodzący od uznanego przez Kościół prywatnego objawienia w Gietrzwałdzie, a co za tym idzie z postulatami specyficznie polskiej wersji tradycyjnego katolicyzmu, w tym oczywiście z mesjanizmem i misją narodu polskiego, a także w wymiarze bardziej przyziemnym, ze swego rodzaju kultem I RP, jej rozwiązań społecznych itd. Jest tam wiele rzeczy słusznych, ale także wiele odwołujących się nie do rzeczywistości (np. wizja Kościoła) ale do ideałów. Stwierdzam tylko, że bez najmniejszych wątpliwości nie jest to program narodowy w sensie endeckiego realizmu – jest to program utopijny. Dziwię się jednak, że został podpisany przez reprezentantów organizacji Ruch Narodowy, w tym przez posłów Krzysztofa Bosaka i Roberta Winnickiego. Ze szlachetczyzną, która jawi się w świetle tego aktu i wypowiedzi jego ważnych sygnatariuszy, jako ideał polskości, walczył nie tylko Dmowski, ale i cała Narodowa Demokracja, która, pomimo udziału wybitnych przedstawicieli szlachty (co nie znaczy, że popierających szlachetczyznę), była na wskroś mieszczańska i ludowa. Co ciekawe, pewne skłonności ku szlachetczyźnie wykazywał Jędrzej Giertych, który apoteozował ją w powieści „W Polsce między wojnami”, a później aż do końca swojej działalności występował z postulatem swego rodzaju odbudowania, w skromnym zakresie, fenomenu polskiego dworu, jako siedliska kultury i patriotyzmu. Co równie ciekawe, krytykując niektóre tezy Giertycha z powieści, idee te zaatakował inny narodowiec, wybitny krytyk literacki  i autor, Jan Bielatowicz. W swej recenzji powieści Giertycha napisał, atakując pogląd, że tradycja ziemiańska jest ideałem narodu polskiego: „Otóż Jędrzej Giertych jest w całkowitym błędzie, jeżeli sądzi, że jego poglądy społeczno-polityczne mają coś wspólnego z programem Stronnictwa Narodowo-Demokratycznego. Ideologie Giertycha można by nazwać konserwatywną, gdyby nie to, że jest ideologią szczerej reakcji. (…) Polska idea narodowa jest na wskroś mieszczańska. (…) Wolno pisarzowi głosić koncepcje i wizje jakie mu się żywnie podobają, dopóki pozostają w granicach utopii. Ale jakim tytułem Jędrzej Giertych swoje fantastyczne rojenia wtłacza w rzekomy program narodowo-demokratyczny? Jakim prawem pomniejsza jego historyczną zasługę walki z konserwatyzmem?”

Powyższy konflikt ideologiczny dwóch wybitnych narodowców na płaszczyźnie społeczno-kulturowej – w przypadku Jędrzeja Giertycha, bez wątpienia jednego z najwybitniejszych realistów na płaszczyźnie politycznej wśród wszystkich narodowców po śmierci Dmowskiego – pokazuje, jak ważna i potrzebna jest szeroka i głęboka, wielokierunkowa dyskusja wśród nas pragnących, aby polska Myśl Narodowa była zawsze nowoczesna i jak wiele racji miał wspomniany na wstępie kolega. Zatem dyskutujmy, im więcej wiedzy, tym jakość nowoczesnej polskiej Myśli Narodowej będzie większa.

Adam Śmiech

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 3.9]
Facebook

3 thoughts on “Śmiech: Konieczność przesterowania polskiego myślenia narodowego (cz. II)”

  1. podobają mi się te recepty typu >’przesterewanie polskiego myślenia’ i wg starej 'multinarodowej’ korporacyjnej zasady (gdzie spędziłem bb.dużą część życia zawodowego): DO IT or DROP IT czyli na nasze 'rób to’ vs 'porzuć to’ i kwestia się sprawadza co należy rozumieć pod hasłem 'do it’?
    Pan Maciej Eckhardt na koniec swoje felietonu „Na szczęście będzie jeszcze gorzej’ apeluje >’katolicy też mają prawo do WK****ENIA. Kto wie, czy nawet nie obowiązek’
    i ja uważam, że zamiast 'przesterowywania’ czegokolwiek – czyli bezpłodnej pisaniny jest OBOWIĄZEK 'wk….nia’ i COŚ ZACZĄĆ ROBIĆ>.
    Gdyby była taka łaska i chęć aby wyjrzeć z wasalnego 'grajdołka’ jakim jest RPjakiśtamnumer zwasalizowanego post1989 wobec USA-IZRAEL-NATO-WB-IMF-EU na świat, to nietrudno zauważyć, że SIĘ COŚ DZIEJE>wszędzie i ludzie tam nie poddają się>COŚ ROBIĄ.
    PS. niech mi ktoś wyjaśnie, dlaczego nie powołać PARTII czy konserwatywnej czy endecji>zasoby idei czy tzw. how-do a przede wszystkim DOŚWIADCZENIA >>w korpo na początku każdego projektu odbywa się najważniejsze spotkanie>lessens lernt czy 'doświadczenia z przeszłości
    DO IT!!!!

  2. Piszecie, piszecie i piszecie…, tylko zastanowiliście się nad tym po co to piszecie, kto to czyta? Największe rzesze tych, których nazywacie Polakami, nie wiedzą nawet o Waszym istnieniu. Jeżeli chcecie aby Wasza praca nie szła na marne, to należy rozpocząć pracę od podstaw. Od tych, którzy nie szczędząc krwi, ani życia stawali w obronie Najjaśniejszej i walczyli o jej wolność.
    Dosyć tych waszych dysput.
    Skoro Rząd ogranicza wychowanie młodzieży do nie zbędnego minimum, aby można ją w łatwy sposób indoktrynować, to ktoś musi uczyć Polaków patriotyzmu na historii i dokonaniach Polaków.
    Gadanie i dysputy nic nie pomogą w tragicznej sytuacji Polski, trzeba jak najszybciej wziąć się „w kupę” i rozpocząć pracę pozytywną jak drzewiej bywało od podstaw.
    Wnuczek Legionisty z 4 pułku piechoty legionów
    Leonard

  3. „Bez wymieniania nazwisk widzimy dzisiaj, kto wybrał drogę tkwienia na politycznych opłotkach współczesnej piłsudczyzny albo kto nabrał się na zorganizowaną wieloletnią akcję podmieniania idei Dmowskiego na inne, aby pod endeckimi hasłami pojawiły się nie-endeckie treści i aby przekształcić środowiska narodowe w rodzaj przybudówki neosanacji.” Przyznam, że ja nie widzę, kto wybrał drogę tkwienia na politycznych opłotkach, itd. Widzę, co najwyżej kogo p. Śmiech w swojej bezsilności „realnego polityka” i Jedynego Słusznego Depozytariusza dziedzictwa Dmowskiego notorycznie podgryza… Natomiast nie wiem, czy autor zdaje sobie sprawę, że zacytowane słowa Mariana Seydy – „Polityka negacji wytwarza postawę bierną w stosunku do rozgrywających się spraw. Długotrwała postawa bierna w polityce, skazuje organizację, która taką postawę przyjęła (…) na usunięcie poza nawias życia politycznego i wszelkiej akcji twórczej. Bierność w polityce wtedy, gdy ważą się losy narodu i jego państwa mści się – nie raz katastrofalnie – nie tylko na losach danej organizacji politycznej, lecz – co najważniejsze – na losach narodu. (…) Objawów ujemnych nikt nie usunie wymyślaniem na nie w konwentyklach partyjnych lub złośliwostkach prasowych, a w każdym razie na dystans. Trzeba mieć odwagę przeciwstawić się im oko w oko” – idealnie pasują do niego?…
    Oczywiście nic trwale nie jest stracone – i jeśli by p. Śmiech chciał jakoś przesterować obóz narodowy na taką myśl, jaką uważa za słuszną, powinien czym prędzej zapisać się do Ruchu Narodowego Winnickiego i Bosaka i reformować jedyną, żywotną organizację narodową od wewnątrz, a nie tkwić dłużej na politycznych opłotkach kanapowej polityki…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *