Starzyński: Ostatnie „selfie” przed eutanazją…..

Przeglądałem wczoraj jeden z holenderskich dzienników. Na trzeciej stronie, niemal na pół szpalty artykuł- reportaż z jednej z klinik wykonujących eutanazję i wywiad z jednym z lekarzy tej eutanazji dokonujących. Obok treści artykułu dosyć spore zdjęcie pacjentki, która za chwilę zostanie eutanazji poddana. Pacjentka siedzi na łóżku, wokół członkowie jej rodziny. Wszyscy patrzą prosto w obiektyw, twarze raczej bez emocji. Z artykułu wynika, że pacjentka od wielu lat cierpi na depresję z którą w ostatnim czasie „nie może sobie poradzić”. Po wielu dyskusjach z rodziną i lekarzami wszyscy uznali, że najlepszym rozwiązaniem tego „życia w cierpieniu” będzie eutanazja. Zabieg został zaplanowany na konkretny dzień i godzinę i wykonany zgodnie z wolą pacjentki i jej rodziny.

Lekarz, szef kliniki, opowiada o krajowym, holenderskim prawie dotyczącym eutanazji, o którą mogą występować pacjenci, którzy spełniają dwa podstawowe warunki: doświadczają „ciągłego i nie do zniesienia” cierpienia (psychicznego lub fizycznego), a ich stan jest „nieuleczalny”. W Holandii od 2002 roku obowiązuje prawo opisujące zasady i warunki eutanazji –„Termination of Life on Request and Assisted Suicide Act”– który ulega niemal corocznej modyfikacji. Pojecie „cierpienia kwalifikującego do tego zabiegu” ulega stopniowemu rozszerzeniu, a liczba osób poddanych eutanazji zwiększa się z roku na rok. W przypadku niektórych schorzeń o eutanazję mogą wystepowac w imieniu chorego także  członkowie rodziny. W ostatnich latach około 8000 osób rocznie jest jej poddawanych, co stanowi około 5-6% wszystkich zgonów w Holandii. Zdecydowana większość pacjentów  miała raka, ale także choroby serca lub choroby układu nerwowego, takie jak choroba Parkinsona i stwardnienie rozsiane. Ale około 5 % z tej liczby miało demencję, gdzie eutanazję zaakceptowano na wniosek rodziny i liczba takich przypadków wzrasta z roku na rok (o około 10% rocznie).

Podobne prawo obowiązuje w Belgii i Luksemburgu. W Belgii, 16-osobowa komisja ds. eutanazji – połowa to lekarze a połowa to prawnicy –  spotyka się co miesiąc w Brukseli. Zgodnie z prawem, po wykonaniu eutanazji lekarze muszą złożyć w Komisji raport szczegółowo opisujący, co zrobili i dlaczego. Komisja dokonuje przeglądu raportów, aby upewnić się, że spełnione zostały warunki określone przez prawo.

Sięgam po wydaną pierwotnie w roku 1920 w Niemczech, ale przetłumaczoną na angielski i wydaną ponownie w roku 2012 książkę Alfreda Hoche’a i Karla Bindinga: „Die Freigabe der Vernichtung lebensunwerten Lebens: Ihr Mass and ihre Form”, co można przetłumaczyć jako „Zakres i forma legalizacji zakończenia życia, które nie jest już godne dalszego trwania”.

Alfred Hoche był lekarzem psychiatrą, Karl Binding – prawnikiem („połowa to lekarze, połowa to prawnicy”…..). Gdy pisali swoją książkę w roku 1920 nie przypuszczali, że staną się  najwybitniejszymi architektami niemieckiego ruchu „eutanazji”, który został ostatecznie zrealizowany w nazistowskich Niemczech, w tzw. programie T-4. Hoche i Binding zaczynają swoją analizę bardzo subtelnie, początkowo budują swoją propozycję na bazie „ludzkiego współczucia” –  najpierw dla samobójstwa, potem dla samobójstwa wspomaganego. W dalszym ciągu uzasadniają konieczność akceptacji społecznej dla eutanazji za zgodą pacjenta, a wreszcie także dla eutanazji nie zgadzających się na to jednostek, które obciążają społeczeństwo.

Argumentują, że  „kończenie życia pozbawionego wartości” — a mianowicie życia śmiertelnie chorych, ale także chorych psychicznie  („nieuleczalnych idiotów”) jest usprawiedliwione cierpieniem, jakie muszą znosić te osoby oraz ciężarem ekonomicznym i społecznym, który „utrzymuje przy życiu wszelkiego rodzaju słabeuszy”. W przypadku chorych psychicznie, piszą,  należy także wziąć pod uwagę „cierpienie rodziny”, która patrzy na „mękę życia pozbawionego wartości u członka swojej rodziny”.

Lekarz i prawnik  argumentują, że w przeszłości eutanazja „była nieakceptowana z powodu chrześcijańskiego sposobu myślenia”, który „przywiązuje zbyt dużą wagę do zwykłego kontynuowania egzystencji i wymaga zbyt wielkiej ofiary od społeczeństwa w trosce o słabych i bezbronnych”. Binding i Hoche proponują alternatywne rozwiązanie: „My, lekarze, wiemy, że w interesie całego ludzkiego organizmu trzeba odrzucić , mniej wartościowe członki, aby ratować cały organizm” – tak tez należy podejść do problemu eutanazji na poziomie społecznym. W swojej książce dokładnie opisali mechanizmy kwalifikacji do eutanazji, opisali prawne i medyczne aspekty powołania komitetu ekspertów, który decydowałby o przeprowadzaniu zabiegu.

Hoche sam nie był nazistą. Kiedy Hitler doszedł do władzy w 1933 r., przeszedł na emeryturę ze swojej katedry profesorskiej. Bardzo szybko wydał następnie dwie książki. Pierwszą, w 1934 roku, opublikował pod tytułem „Jahresringe” . Była to po części autobiografia, a po części zbiór myśli i zasad światopoglądowych autora. Książka ta stała się tak popularna, że już w 1935 roku doczekała się wznowienia . W sierpniu 1935 roku Hoche wydał swoją drugą książkę, „Aus der Werkstatt”. Obie książki pełne były filozoficznych rozważań, odwoływały się do klasycznej, niemieckiej tożsamości, Hoche obficie cytował fragmenty wielu dzieł literackich, poezję klasyczną, poglądy filozofów…….

Uważa się, ze praca Hoche i Bindinga stanowiła podstawę dla programu eutanazji w Niemczech po roku 1933. Ocenia się, że ta „oświecona etyka eutanazji” doprowadziła do zabicia około 400 000 osób upośledzonych umysłowo, inwalidów, ale także tysięcy dzieci z powodów czasem tak banalnych jak „moczenie łóżka”, oraz dziesiątki tysięcy starszych Niemców, którzy zostali sklasyfikowani jako „bezużyteczni zjadacze chleba”.

Przywykliśmy już do zapewnień, że totalitaryzm nazistowski i komunistyczny były takim „epizodem” w historii ludzkości, że nigdy nie mogą się powtórzyć.
Postawmy pytanie – czy aby na pewno? Komunistyczne zbrodnie, włączając w to zbrodnie eutanazji, już od lat odsuwane są w niepamięć i nie są jakoś specjalnie nagłaśniane. Monopol na „pozycje ofiar” zagwarantowali sobie Żydzi, bezwzględnie kontrolując i przypominając historie Holocaustu. Ale np. komunistyczna zbrodnia wywołanej klęski głodu na Ukrainie (Hołodomor), która doprowadziła do zgonu około 10 milionów ludzi, nie jest już tak często wypominana komunistom.

Hoche i Binding wydali swoją książkę w roku 1920, ale ich koncepcje nie zniknęły w czasach nowoczesności i ponowoczesności . Joseph Fletcher, profesor etyki (zmarł w roku 1991), już w latach 50- 60 tych XX wieku argumentował w podobny sposób za koniecznością szerokiego praktykowania eutanazji w swojej książce „Morals and Medicine”. W 1966 opublikował swoją pracę „Situation Ethics”, która stała się czymś w rodzaju współczesnej  książki napisanej przez Bindinga i Hoche’a.
Fletcher stał się również liderem w promowaniu szerokiego prawa do aborcji – tak szerokiego, że byłoby to de facto dzieciobójstwo. Działał także aktywnie w Federacji Planowanego Rodzicielstwa (Planned Parenthood Federation), był współorganizatorem  Stowarzyszenia Badań nad Aborcją (Association for the Study of Abortion)  i Towarzystwa na rzecz Prawa do Eutanazji (Society for the Right to Die ).

W roku 1977 Anthony Shaw, lekarz pediatra, opracował model matematycznej „formuły” pozwalającej na obiektywne wyliczenie i prawną legitymizację decyzji o wstrzymaniu leczenia niemowląt. Ten „matematyczny model” uzasadniał eutanazje niemowląt z bardzo prozaicznych medycznie przyczyn i był szeroko dyskutowany i propagowany w fachowych czasopismach poświęconych „bioetyce”.

Oto mamy wreszcie dzisiejsze prace Petera Singera, australijskiego filozofa,  który propagując eutanazje (ale także aborcję i dzieciobójstwo), jest jednocześnie propagatorem „ruchu wyzwolenia zwierząt”. Praca Hoche’a i Bindinga to tylko niewinna lektura w porównaniu do dzieł Singera.

Problem eutanazji (ale także aborcji), nie może być dyskutowany i postrzegany w oderwaniu od zmian, któremu poddawana jest dzisiaj nasza europejska, zachodnia cywilizacja. Propaganda medialna, powszechna edukacja, totalne pranie mózgów nastawione są na zanegowanie wolności i godności osoby ludzkiej. Zaczyna się od spraw drobnych, od dzielenia społeczeństwa w sprawach banalnych, od ograniczania wolności na skale lokalną – ale te eksperymenty będą służyć do wdrożenia zmian na skalę masową i w sprawach zasadniczych.

Jak pisze Chantal Delsol, jednostka staje się tylko i wyłącznie „zasobem społeczeństwa”. Społeczeństwo ma podejmować decyzje za jednostkę – jednostka nie jest osobą, ale elementem większej Całości, która myśli i decyduje za nią.
To decydowanie za jednostkę „sprzedawane” jest jako element troski, opieki i szacunku . Oczywistym jest, ze nie chodzi tutaj o żaden szacunek dla jednostek – wręcz odwrotnie, człowiek w stadzie nie jest nikim wyjątkowym, traci swoja godność i musi podlegać dyktatowi większości.

W przypadku eutanazji zasadniczym  kryterium wartości życia człowieka jest ocena, czy „człowiek cierpi” i „społeczna empatia wobec żywej istoty”.  Akceptując to kryterium, odrzucamy i zapominamy, że w naszej kulturze nadaliśmy życiu Człowieka wymiar znacznie większy, niż sprowadzanie tego życia tylko do tzw. „cierpienia”. Niewątpliwie zasadnicze znaczenie miała tutaj etyka chrześcijańska, ale nawet dla osób nie uznających siebie za chrześcijan istotna była nasza  europejska, wielowiekowa tożsamość i tradycja postrzegająca człowieka i jego los jako coś wyjątkowego, niepowtarzalnego i nie podlegającego narzucanym decyzjom wspólnoty.

Dzisiaj, w epoce ponowoczesnej, cały wysiłek propagandowy i edukacyjny skierowany jest na wyrugowanie pojęcia wyjątkowości osoby ludzkiej. Najpierw eliminuje się pojęcie transcendencji, oddziela się wiarę od rozumu i sprowadza się osobę ludzką do pozycji zwierzęcia w stadzie. Człowiek przestaje być osobą, choć może pozostać jednostką, „indywiduum”, jak pisze Maritain  – ale jednostka ta zostaje odarta ze swojej tożsamości, ze swojej wolności, rozumianej także jako wolna wola. Takie zwierzę należy później przekonać do akceptacji swojej pozycji. Należy je oczywiście dobrze traktować, tak jak wszystkie zwierzęta – ale pozbawia się je wolności wobec spraw ostatecznych.

Delsol pisze, ze chrześcijaństwo odebrało holistycznemu społeczeństwu władzę nad ludzkim życiem i powierzyło ją Bogu. Ta wyjątkowość ludzkiej osoby związanej z Bogiem zrodziła w niej jednocześnie możliwość decydowania o sobie, nadała jej godność i wolność wyboru. Kiedy Bóg „się wycofuje”, jednostka przejmuje władze nad własnym życiem – staje się Bogiem. Nastaje Antropoteizm – wiara w niekończoną moc człowieka. Transcendencja umiera, wszystko staje się immanentne, człowiek staje się bogiem na Ziemi.

Ale holizm społeczeństwa i władza Całości bardzo szybko wówczas odżywa –  to osobiste panowanie nad własnym życiem staje się złudzeniem i szybko przekształca się w panowanie społeczeństwa nad naszym życiem.

I ta społeczność zaczyna sobie rościć prawo do decydowania, jakie życie jest „godne przeżycia”. To pojęcie i ocena „życia godnego przeżycia” eliminuje z obiegu  całościowe pojęcie „Godności Osoby”.

Eliminacja tego zasadniczego pojęcia Godności sprowadza naszą egzystencję jedynie do cielesnego istnienia. Jesteśmy tacy sami  jak zwierzęta – stąd nie widzi się różnicy między śmiercią człowieka i zwierzęcia. Mówi się dzisiaj o poddawaniu psa „eutanazji”, głosi się, ze „pies umarł” a nie zdechł. Cmentarze dla psów i kotów stają się coraz bardziej popularne.

Jeżeli pozwolimy, aby społeczeństwo jako Całość nadawało nam naszą godność, to zatracimy całkowicie nasze człowieczeństwo. Samo odarcie naszego losu z transcendencji pozwoliło na decydowanie o naszym losie nam samym. Taka sytuacja w pierwszej chwili wydaje się jeszcze czymś wspaniałym – stajemy się bogiem dla siebie samego. Ale doświadczenie niedawnych totalitaryzmów uczy, że bardzo szybko ta pozorna wolność indywidualna zamienia się w konieczność podporządkowania się woli większości. I to ta większość będzie nadawać nam lub pozbawiać nas godności.

Delsol zauważa, że godność nie może być narzucona i nadana z zewnątrz, wszystko jedno czy przez jednostkę czy przez społeczeństwo, bowiem: ” Godność nie zna kryterium i nie wymaga decyzji. Nie można dysponować jej kryteriami. Jest nieopisywalna, niedefiniowalna,nienazywalna, nienalizowalna, nieodmienialna, niewypowiadalna, nie dająca się określić, do niczego nieredukowalna, niewyrażalna, nieklasyfikowalna, niepojmowalna i nieusuwalna, zatem bezwarunkowa”

Ocalić naszą godność – to jest wysiłek, który nas czeka, jeżeli chcemy ocalić naszą cywilizację.

Sławomir Starzyński

Click to rate this post!
[Total: 36 Average: 4.8]
Facebook

2 thoughts on “Starzyński: Ostatnie „selfie” przed eutanazją…..”

  1. Eutanazja to właśnie indywidualna decyzja każdego. Prawo do niej to nie obowiązek . Każdy ma wybór. Dostęp do czegoś, możliwość skorzystania, nie jest nakazem.

  2. Jedynym znanym nam prawem naturalnym jest prawo grawitacji. Podstawowe prawo pozytywne to prawo trzymania gęby na kłódkę i płacenia podatków. Dopiero kiedy uświadomimy sobie konieczność wprowadzenia nowego porządku i nowych lepszych tradycji, stajemy w prawdzie i jednocześnie stajemy się wolni; ponieważ wolność, to uświadomiona konieczność. Ja tam mam nadzieję, że Fit for 55 wprowadzi nam kapsuły do eutanazji i kompostowania jednocześnie, na każdym rogu ulicy. Oby żyło się lepiej a Unia rosła w siłę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *