Po katastrofie smoleńskiej zachodnie media pisały, że nie sposób znaleźć sensu w tej tragedii. Jednak po prezentacji raportu rosyjskiego MAK większość komentatorów przyjęła za prawdziwą rosyjską wersję tamtej katastrofy – pisze Anna J. Dudek.
Zagraniczne media – z wyjątkiem niemieckich i rosyjskich – rzadko poświęcają wiadomościom z Polski dużo uwagi. Jeśli już piszą więcej, to przy okazji wydarzeń nadzwyczajnych. Takich jak katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku. Od czasu upadku komunizmu żadne polskie wydarzenie nie przebiło się tak mocno do światowej opinii publicznej. W pierwszych dniach po katastrofie ton artykułów i redakcyjnych komentarzy był jeden od Moskwy po Waszyngton. Szok, współczucie, niedowierzanie. Rozmiar tragedii był druzgocący. Oczy całego świata zwróciły się na Warszawę. Było to spojrzenie i smutne, i współczujące, i nadzwyczaj łagodne. – Jesteśmy z Wami! Współczujemy – pisała po polsku „Nowaja Gazieta” na pierwszej stronie.
Rosyjskie gazety tytułowały artykuły „Przeklęty Katyń”, „Czarne dni Polski” czy „Bezgraniczny smutek”.
Świat był również zainteresowany wyjaśnieniem przyczyn tej tragedii. Co dziś cudzoziemcy wiedzą o przyczynach katastrofy w Smoleńsku? W dużej mierze to, co przekazała szefowa rosyjskiego MAK Tatiana Anodina na konferencji prasowej w styczniu. Brak natychmiastowej reakcji polskiego rządu na raport MAK sprawił, że w pierwszej chwili w świat poszła wersja Anodiny, w której odpowiedzialność za katastrofę spada całkowicie na Polaków, czyli na polskich pilotów, a w domyśle także na generała Błasika, który – według Rosjan – miał we krwi alkohol i mógł wywierać nacisk na pilotów.
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/swiat-uwierzyl-w-rosyjska-wersje-katastrofy,1,4810976,wiadomosc.html
-asd